Wywiad L: SarahWitkac
✩ ✩ ✩
⸻ POZNAJCIE ⸻
→ SarahWitkac ←
✩ ✩ ✩
Wywiad z polecenia queenieLucygil i aallexaaflower, przeprowadzony w listopadzie 2023 roku.
·
Data publikacji: 17.12.2023 r.
☟
Dziennikarka: Hejka! Jestem Noorshallancką dziennikarką i chciałabym przeprowadzić z Tobą wywiad. Zgodziłabyś się odpowiedzieć na kilka pytań?
SarahWitkac: Hej! Jasne! Dziękuję za zaproszenie. Chętnie odpowiem na Twoje pytania.
Dziennikarka: Na samym wstępie chciałabym się czegoś o Tobie dowiedzieć. Kim jesteś? Proszę, opowiedz coś o sobie.
SarahWitkac: Trudne zadanie, wbrew pozorom. Ciężko jest zebrać do kupy ten cały miszmasz skrajności, których jestem uosobieniem ;-) Zawodowo jestem ścisłowcem, działającym w takich obszarach jak finanse i marketing. Kocham porządek - w każdym elemencie mojego otoczenia. Jestem klasycznym przykładem introwertyka, który na co dzień staje na rzęsach, by w każdej dziedzinie życia dać z siebie maksymalne 100%, a potem - w swojej "samotni" - odreagowuje cały stres, frustrację i ogrom emocji, jakimi napompowały go obowiązki. Miłość do najbliższych (męża, synka, rodziny i przyjaciół) oraz pasje ładują moje akumulatory. Pozwalają mi funkcjonować w tej dziwnej epoce, do której nigdy nie czułam się specjalnie przynależna.
Są we mnie dwie natury. Ta pierwsza jest koloru czarnego. To miłość do grozy wszelakiej. Jestem nieuleczalną horroromaniaczką, wielbicielką kina i literatury grozy, wielką fanką powieści Stephena Kinga, którego miałam zaszczyt spotkać kilka lat temu na evencie, promującym jego powieść „Doktor Sen". Kocham thrillery psychologiczne Sebastiana Fitzka i mroczne skandynawskie kryminały. Lubię mroczną literaturę faktu. Nałogowo czytam rzeczy z półki true crime, zwłaszcza te, które dotyczą największych seryjnych morderców oraz niewyjaśnionych zbrodni sprzed lat. Słucham podcastów na ten temat oraz śledzę poczynania krakowskiego Archiwum X.
Moja druga, "cukierkowa" natura to niepoprawna romantyczka, uzależniona od filmów kostiumowych i post rocka, wciąż próbująca opanować podstawowe asany w jodze i wiecznie tęskniąca za widokiem spienionych fal Bałtyku. W marzeniach widzę siebie gdzieś na Lofotach - w małym, czerwonym, drewnianym domku na skałkach, ubraną w gruby norweski sweter, z parującym kubkiem kawy i rozwianym włosem, siedzącą na tarasie i cieszącą się ucieczką od cywilizacji.
Lubię ciszę. Cenię sobie święty spokój i stabilizację. I kocham pisać. To moje Self-Care i terapia w jednym.
Dziennikarka: Kupiłaś mnie wzmianką o Skandynawii, szczególnie Norwegii. To mój życiowy cel! Ale teraz nie o tym.
Ważnym elementem tworzenia konta na Wattpadzie jest wybranie odpowiedniego nicku. Stąd pytanie, jak stworzyłaś swój pseudonim i dlaczego postanowiłaś się nim podpisywać?
SarahWitkac: Pseudonim powstał spontanicznie. Nie ma głębszego znaczenia.
Dziennikarka: Rozumiem. Od ilu lat jesteś już na Wattpadzie i jak właściwie tutaj trafiłaś? Był to Twój jedyny wybór, czy rozpatrywałaś się również na inne aplikacje, strony do pisania?
SarahWitkac: Na Wattpadzie jestem bardzo krótko, bo od marca tego roku. Trafiłam tutaj zupełnym przypadkiem, szukając możliwości podzielenia się swoim tekstem w sieci. Wcześniej zakładałam możliwość publikowania na prywatnym blogu, ale ostatecznie padło na Wattpad. Wydaje mi się, że finalnie zadecydował fakt istnienia rozbudowanej społeczności, trochę przypominającej popularne social media. Zależało mi na tym, żebym na etapie tworzenia nie musiała zawracać sobie głowy żadnym poważnym marketingiem, jak opracowywanie strategii dotarcia do czytelnika. Chciałam całkowicie oddać się przyjemności tworzenia i wymiany opinii na temat tworzonego tekstu. A to umożliwiał mi właśnie Wattpad.
Dziennikarka: Co tak właściwie sprowadza Cię na Wattpad? Czym się tutaj zajmujesz?
SarahWitkac: Przede wszystkim dzielę się tym, co w normalnych warunkach pewnie wylądowałoby w szufladzie. A raczej zginęłoby zapomniane na dysku laptopa. To niesamowicie ekscytujące, kiedy na Twoim profilu pojawia się pierwszy czytelnik. Kiedy zaczyna zagłębiać się w historię, którą stworzyłaś. Od tego momentu Twoi bohaterowie nie są już tylko "Twoi". "Wychodzą" z kart Twojej powieści i rozsiadają się w umysłach czytelników. Czasami zostają tam tylko na chwilę. Nudzą, irytują, sprawiają, że odbiorca męczy się podczas lektury i traci cierpliwość. Ale bywa też tak, że pomiędzy czytelnikiem i bohaterem powstaje ta niezwykła, magiczna więź, która ich do siebie zbliża. Zaprzyjaźniają się ze sobą. Żyją razem w tym fikcyjnym świecie, który stworzyłaś. Dopóki ostatnia kropka epilogu ich nie rozdzieli... Kocham takie momenty. Samotne wieczory, spędzane nad klawiaturą, kiedy przelewam w słowa wszystko to, co dzieje się w mojej głowie. Tę satysfakcję z ukończonego rozdziału, kiedy udaje mi się logicznie połączyć wszystkie wątki i już cieszę się na myśl o kolejnych zwrotach akcji. To wzruszenie, kiedy ktoś w wiadomości prywatnej pisze mi, że przegrał ze łzami, czytając mój tekst. I to zadowolenie z osiągniętego efektu, kiedy to, co napisałam, skłania do dyskusji. To mój główny cel funkcjonowania tutaj - testowanie własnych umiętności i doskonalanie warsztatu. Staram się być również aktywna w wattpadowej społeczności. Oczywiście na tyle, na ile czas pozwala. Ale jest to raczej konkretna grupa ludzi. Nie należę do żadnej wattpadowej grupy. Wspieram tych, którzy w pisanie wkładają serce i duszę i nie chodzą na skróty. Jestem uważnym czytelnikiem. Staram się chwalić i motywować, ale zdarza mi się też krytykować. I w drugą stronę. Jestem wdzięczną i z natury łagodną osobą, która ma w sobie wiele pokory i wszelką krytykę stara się przyjmować na klatę. Nie toleruję jednak hejtu, bezpodstawnego czepialstwa i kombinatorstwa.
Dziennikarka: Co przedstawia Twoja grafika profilowa, co ona oznacza i kto stoi za jej wykonaniem?
SarahWitkac: Zdjęcie profilowe oddaje mój zewnętrzny wygląd i naturę. Nazbyt często bujam w obłokach, rozbieram świat wokół siebie na czynniki pierwsze i tworzę w głowie historie, których nawet Wattpad by nie wytrzymał ;-)
Tło profilu natomiast to ukłon w stronę mojej wielkiej miłości: morza. To też malutkie odniesienie do historii, którą piszę. Uważam, że jest coś magicznego w spienionych wiatrem falach, rozbijających się o brzeg.
Fascynuje mnie zimna Skandynawia. Majestatycznie piękny, surowy krajobraz, baśniowe fiordy Norwegii, stare świątynie, jak ta w szwedzkiej Gamla Uppsala, wspaniała kultura nordyckich ludów i ciekawa mitologia.
Źródłem wszystkich grafik na moim profilu są darmowe banki zdjęć. Do obróbki wykorzystuję narzędzie Canva. Wszystkim zajmuję się sama.
Dziennikarka: Skandynawia! Jak mówiłam, również jestem jej ogromną fanką, co pchnęło mnie do podjęcia studiów z jej zakresu.
Tutaj mogłabym się wypowiadać godzinami, ale może kiedy indziej uda nam się o tym porozmawiać. Skupmy się na Wattpadzie. Jak to się stało, że zaczęłaś pisać? Co sprawiło, że postanowiłaś spróbować w tym swoich sił i jak długo już to robisz?
SarahWitkac: Świetnie! Bardzo chętnie o tym z Tobą porozmawiam.
Nie pamiętam dokładnie momentu, w którym zaczęłam pisać. Pamiętam tylko, że posłużył mi do tego pamiętnik z kolorowymi, pachnącymi kartkami, zamykany na zamek. Opisywałam w nim znaną sobie leśną polanę, nadając nazwy drzewom, zaułkom i ścieżkom. W mojej wyobraźni było to moje małe, sekretne, zielone królestwo. Pachnący pamiętnik zamieniłam w zeszyt. Później były kalendarze. I wreszcie folder na dysku.
W wieku mniej więcej trzynastu lat napisałam swoją pierwszą, niezwykle prymitywną "książkę". Opowiadała ona o grupce dzieciaków, które odkrywają w lesie starą mapę i uruchamiają tym samym ciąg dziwnych (bardzo dziwnych!) zdarzeń. "Dzieło" szczęśliwie posłużyło za rozpałkę w piecu. Ale od tego momentu wiedziałam, że to jest coś, co sprawia mi ogromną przyjemność. Miłość do pisania próbowałam wykorzystywać na różne sposoby. Pisałam artykuły do gazet, prowadziłam bloga, zajmowałam się korektą tekstów, które trafiały na przeróżne strony internetowe. Ale dopiero kiedy napisałam pierwsze akapity "Skrawka", poczułam, że to jest to, co daje mi największą satysfakcję. Dzieląc się tutaj swoją pierwszą poważną historią, nadal czuję się, jak ta mała dziewczynka, nazywająca drzewka w swoim wyimaginowanym królestwie. Popełniam błędy, daję się ponieść wyobraźni i gadulstwu. Ale mimo wszystko czuję, że przebyłam długą drogę i w jakiś sposób ewoluowałam. Świadomość tego, że niedługo postawię ostatnią kropkę w mojej opowieści i zakończę jakiś etap w swoim życiu, którego ta historia jest symbolem, działa na mnie motywująco. Myślę, że sam fakt doprowadzenia sprawy do końca przyniesie mi pewnego rodzaju spełnienie.
Dziennikarka: Początki początkami, ale za Tobą już jakiś czas poświęcony pisaniu. Idzieł już napisałaś bądź piszesz? Jesteś w stanie wskazać to, z którego jesteś szczególnie dumna?
SarahWitkac: Oficjalnie mam na koncie dwie pozycje. Pierwsza z nich, zatytułowana „Skrawek nieba", to opowieść z kategorii dark romance. Poruszam w niej temat miłości silniejszej niż rozsądek. Takiej, która rodzi się gwałtownie i uzależnia od siebie dwoje zupełnie różnych od siebie ludzi. „Skrawek nieba" porusza kwestię depresji i utraty sensu istnienia. Mówi o wychodzeniu z traum, pokonywaniu przeciwności losu i tym, jak niewinny uśmiech, podarowany nieznajomemu, może skomplikować życie nam i osobom, które kochamy. Akcja historii rozgrywa się w 2017 roku, w malowniczej 130-letniej posiadłości „Primavera", otoczonej przez nadbałtyckie lasy. To tam, po trudnych dla siebie przeżyciach, trafia główna bohaterka, Monika Skrawek. Sportowy obóz, na którym znalazła się trochę wbrew swojej woli, będzie dla niej nie tylko testem sprawności fizycznej, ale także stanie się momentem przełomowym w jej młodym życiu. Historia przeznaczona jest dla czytelników dorosłych ze względu na sceny seksu, wulgaryzmy i sceny przemocy. Moim celem było, by fabuła rozwijała się charakterystycznie dla slow burn. Staram się wplatać w nią wszystkie te elementy, które cenię w czytanych przez siebie książkach: rozbudowane tło opowieści, skomplikowani i momentami nieprzewidywalni bohaterowie, zaskakujące zwroty akcji i momenty, które powodują szybsze bicie serca.
Druga okładka na moim wattpadowym profilu to halloweenowa short story, którą opublikowałam niedawno. To taki mój mały eksperyment. Od lat marzę o tym, by napisać dobrą powieść grozy lub zbiór opowiadań z tego gatunku. „Jenny, sweetheart" to pierwszy krok w tym kierunku.
Co będzie dalej, czas pokaże. Mogę jedynie zdradzić, że w mojej "przechowalni" znajduje się kilka tekstów, napisanych pod wpływem "ataku" weny, których przyszłość na razie jest mocno niejasna. Pomysłów na pewno mi nie brakuje. To, czego potrzebuję, to czas! Jestem dumna z każdej opublikowanej na Wattpadzie historii. I w jedną i w drugą włożyłam mnóstwo pracy i czasu.
Fakt jest jednak taki, że to „Skrawek" jest i będzie tą historią, która jest najbliższa mojemu sercu. Jest to moja pierwsza opublikowana opowieść. Poza tym zawiera bardzo dużo odniesień do mojego życia osobistego. Myślę, że wiele się nauczyłam, pracując nad tą historią. Dzięki niej poznałam też fantastycznych twórców, którzy wiele wnieśli do mojej twórczości.
Dziennikarka: Co do dzieł zakończonych, jak się czułaś, gdy zamykałaś projekty? Jakie uczucia Ci wtedy towarzyszyły?
SarahWitkac: W przypadku „Jenny" czułam dużą satysfakcję. W przypadku „Skrawka" już wiem, że przeżyję żałobę. Na pewno będę dumna z tego, że udało mi się dotrwać do końca - mimo wielu chwil zwątpienia i rozmiaru tej historii. Ale na pewno będzie mi smutno, że to koniec. Nie mam póki co poczucia, że męczą mnie bohaterowie czy historia. Każdy projekt traktuję jak własne dziecko, którym do końca trzeba się opiekować z taką samą miłością i zrozumieniem. Gdybym jednak miała wybierać pomiędzy kończeniem historii a jej rozpoczynaniem, wybrałabym to drugie. Zdecydowanie bardziej wolę ten dreszczyk ekscytacji przy prologu niż poczucie jakiejś niezrozumiałej straty, kiedy wystuka się ostatnie słowa epilogu.
Dziennikarka: Kto wykonał grafiki do Twoich książek i jak bardzo trafiają one w Twoje gusta? Są odzwierciedleniem tego, co znajduje się w tekście danego utworu?
SarahWitkac: Wszystkie grafiki robię sama. Na tym etapie nie widzę sensu zlecać tego zadania grafikowi. Poza tym obróbka cyfrowa sprawia mi frajdę i mam pewność, że efekt będzie dokładnie taki, jak chciałam.
Moje grafiki zawsze mocno związane są z treścią moich historii. Staram się też nie przesadzać z ilością "załączników" do rozdziałów. Sama nie lubię tego u innych i dlatego nie katuję tym zbyt często swoich czytelników ;-)
Dziennikarka: To bardzo dobre posunięcie. Jak wygląda Twoje przygotowanie do rozpoczęcia pracy nad książką? Tworzysz na początku zarys tego, co ma zostać zawarte, czy też idziesz na żywioł i nie notujesz żadnych informacji o wydarzeniach, bohaterach i tym podobnych?
SarahWitkac: Moje historie zawierają bardzo wiele szczegółów: nazwisk, dat, miejsc, cech charakterystycznych, retrospekcji. Żeby nad tym wszystkim zapanować, stworzyłam przyjazny mi system, który pomaga budować całą historię w taki sposób, by zminimalizować ryzyko popełnienia błędu. Miejsce akcji zdarza mi się stwarzać od podstaw. Moje budynki mają plany, wyposażenie i spełniają określone funkcje. Daty muszą zgadzać się z dniami tygodnia, ogólnymi charakterystykami właściwymi danemu okresowi. Nawet temu, jakie muzyczne hity królują na listach przebojów w danym czasie. Przy czym zostawiam sobie tutaj furtkę i jednocześnie stwarzam miejsca, które nie istnieją w realu. Każdy mój bohater ma swoją "szufladę", w której jest szczegółowo opisany. Nie tylko, jeśli chodzi o cechy fizyczne czy charakter. Najważniejsze wydarzenia w jego życiu są poukładane chronologicznie. To się bardzo przydaje, kiedy chcesz np. spojrzeć na dany okres czasu równolegle w odniesieniu do kilku osób. Czasami potrzebujesz wiedzieć, gdzie był i co robił inny bohater opowieści w tym samym czasie.
Buduję sobie narzędzia, które ułatwiają mi pracę nad tekstem. Należą do nich np. kalendarze wydarzeń, tabele z zajęciami czy godzinami otwarcia danego obiektu, szczegóły dotyczące komunikacji (trasy pociągów, drogi dojazdowe, czas podróży z A do B, itp.), opisy wątków pobocznych, historie miejsc, bohaterów, dokładniejsze opisy zdarzeń, nie występujące w tekście, itd. itd.
Mam też osobny folder z niewykorzystanymi scenami i alternatywnymi wydarzeniami, które "przegrały" z tymi opublikowanymi.
Moja praca zwykle wygląda tak, że układam sobie ogólny plan tego, co chciałabym zawrzeć w danym rozdziale i dopiero na podstawie tego planu zaczynam pisać. Zdarza się oczywiście, że pod wpływem weny muszę coś szybko zapisać i "odłożyć na potem". Ale na tego typu wybuchy natchnienia też mam specjalne miejsce. Jak już wspomniałam wcześniej, nie znoszę chaosu. Nieporządek myślowy być może sprzyja kreatywności, ale w przypadku rozbudowanych historii można się naprawdę solidnie "załatwić", nie kierując się żadnym planem i zbyt mocno polegając na własnych umiejętnościach. Z reguły piszę zakończenie historii już w trakcie pracy nad rozdziałami. To pozwala mi kierować wydarzenia na właściwe tory. Mimo, że raczej staram się trzymać sztywno założonego planu, często zdarza mi się modyfikować niektóre wątki, jeśli po drodze przyjdzie mi do głowy lepszy pomysł.
Tak więc jestem zwolenniczką zaplanowanej i rozpisanej w szczegółach pracy, jednak takiej, w której twórca nadal pozostaje elastyczny i skłonny do modyfikacji wcześniej przyjętych pomysłów.
Dziennikarka: Posiadasz jakieś zwyczaje, czynności lub zachowania, bez których nie jesteś w stanie rozpocząć pisania? Jak tak właściwie się do tego zabierasz?
SarahWitkac: Nie lubię pisać pod presją czasową. Dlatego siadam do pisania wtedy, kiedy naprawdę mam czas i ochotę. I oczywiście wtedy, kiedy wokół mnie panuje względna cisza. Najlepiej pisze mi się późnym wieczorem lub nocą, w sypialni, przy włączonej obok mnie lampce nocnej, z laptopem na kolanach i słuchawkami na uszach.
Uwielbiam kawę i herbatę Earl Grey, więc - w zależności od pory dnia - zawsze stoi obok mnie jakiś kubek z gorącym napojem.
Lubię się inspirować podczas pracy nad tekstem. W zależności od tego, o czym w danej chwili piszę, słucham odpowiedniej muzyki, oglądam zdjęcia albo zwyczajnie przypominam sobie coś, co zainspirowało mnie do konkretnego pomysłu. Mam kilka dziwnych "amuletów", które często znajdują się obok, kiedy stukam w klawiaturę. Długopis Parkera, z którym się nie rozstaję, kalendarz, zapisany maczkiem prawie w całości i notesik z odrywanymi karteczkami, na których jest dosłownie wszystko - od planowanych zakupów w supermarkecie, po przypomnienie o mailu do przyjaciółki.
Ale wiesz co? I bez tego wszystkiego mogłabym się obejść. Zdarzało mi się już pisać tekst w pociągu "na kolanie" albo na plaży nad jeziorem. Chyba jedyne, co by mnie zniechęciło w takich warunkach, to przymus pisania na smartfonie. Nie cierpię pisać i czytać na tym urządzeniu! ;-)
Dziennikarka: A gdybym zarzuciła Ci teraz jakiś temat, czy bez przygotowania spróbowałbyś podjąć się coś napisać?
SarahWitkac: Czemu nie? Oczywiście są tematy i gatunki, które mniej mi "leżą", ale przy odrobinie weny można napisać opowieść nawet o musze, która wpadła komuś do zupy ;-)
Co prawda ja pewnie zrobiłabym z tego jakiś dreszczowiec o tym, że latająca paskuda przed chwilą koczowała na czyiś zwłokach, ale chcę przez to powiedzieć, że da się wiele, jeśli jest czas i chęci.
Dziennikarka: W takim razie jesteś idealnym kandydatem do nowego projektu, który mam w planach! Ale o nim kiedy indziej. Ile czasu starasz się poświęcać tworzeniu, a także, jakiej długości rozdziały piszesz i dlaczego?
SarahWitkac: Chętnie dowiem się czegoś więcej na temat tego projektu.
A co do pisania, staram się pisać zawsze, kiedy mam czas. Ale robię to raczej nieregularnie. Najczęściej piszę wieczorami. Czasem tylko pół godziny, czasem nawet trzy. Takich wieczorów w tygodniu może być 1-4, ale są też tygodnie, że nie mam zupełnie czasu ani ochoty i wtedy robię sobie przerwę. Moje rozdziały są bardzo długie. Zwykle wynoszą około 7-9 tys. słów. Wiem, że dla większości czytelników jest to fakt raczej odstraszający, ale od początku chciałam publikować na własnych zasadach i nie poddawać się wattpadowym "trendom". Jeśli kogoś naprawdę wciągnie moja historia, wydaje mi się, że nie będzie miał z tym większego problemu. Sama czytam tu dzieła, których rozdziały są bardzo długie i niektóre z nich należą do moich ulubionych pozycji.
Dziennikarka: Co przemawia do Ciebie bardziej? Tworzenie fragmentów opisowych czy dialogów? Przy pisaniu których czujesz się bardziej komfortowo?
SarahWitkac: Dużą przyjemność sprawia mi opisywanie otoczenia. Moim zdaniem to jedna z najtrudniejszych i wymagająca dużej wyobraźni robota. Nie jest przecież sztuką napisać, że "zima tego roku była najzimniejsza od pięciu lat". Sztuką jest pokazać czytelnikowi obraz, złożony z miliona puzzli, jak znikające na rękawie płaszcza płatki śniegu albo obłoki pary, wydobywające się z ust listonosza, który właśnie doręcza komuś przesyłkę. Ja ciągle się tego uczę. W niektórych historiach na Wattpadzie brakuje mi niestety tego tła powieści. Twórcy często rezygnują z opisów, uznając je za zbędne. A to, moim zdaniem, prowadzi do tego, że historia może i toczy się dynamicznie i jest łatwa w odbiorze, ale jednocześnie staje się "płaska".
I żeby była jasność. Sama nie lubię wodolejstwa i opisów, przy których leci mi oko. Ale wydaje mi się, że nawet krótki, rozsądny zarys tła to wręcz ukłon w stronę czytelnika. Wyobraźnia odbiorcy też ma swoje możliwości. Jeśli możemy jej lekko pomóc, czemu z tego rezygnować? Lubię dialogi. Tutaj zawsze można się trochę pobawić, "przemycić" trochę prywaty w postaci własnych powiedzonek, żartów albo naleciałości z bliskiego otoczenia.
Dziennikarka: Zdecydowanie. Rozmawiamy już chwilę o Twoim pisarskim warsztacie, dlatego przyszła pora na dosyć istotne pytanie. Każdy z nas lubi się w innej tematyce. Jak jest z Tobą? Jakie gatunki książek lubisz pisać najbardziej i dlaczego? Podczas pisania czego czujesz się najlepiej?
SarahWitkac: Najlepiej czuję się w gatunkach, które sama lubię czytać. Czyli niecukierkowy, mroczny, lekko psychologiczny romans, powieść grozy (na razie moje marzenie, jak już wspominałam), thriller psychologiczny, może kryminał. Lubię, kiedy czytelnik trochę się zastanawia, nie jest pewien, nie ma wszystkiego na tacy. Uwielbiam taką zabawę w kotka i myszkę z czytelnikiem, jaką uprawia Sebastian Fitzek albo Harlan Coben. Lubię wymyślać dziwne zwroty akcji, jak w opowiadaniu „Jenny, sweetheart". I uwielbiam zaskakujące zakończenia! Sama na razie raczkuję, jeśli o to chodzi, ale kiedy spotykam takie "wbijające w fotel" finały w historiach innych twórców, jestem oczarowana.
Dziennikarka: Jak jest z Twoją systematycznością? Starasz się pisać i publikować regularnie?
SarahWitkac: Tak. Jeśli w moim życiu prywatnym nie dzieje się nic niezwykłego, jak wyjazdy czy urlop, z reguły co dwa tygodnie pojawia się co namniej jeden rozdział.
Częstotliwość publikacji mocno zależy jednak od treści. Im bliżej końca historii, tym więcej czasu muszę poświęcić na napisanie tekstu i tym dłuższe są przerwy pomiędzy publikacjami.
Dziennikarka: Sytuacje, które opisujesz w swoich książkach są wzięte z Twojego życia, czy całkowicie wymyślone?
SarahWitkac: Historia Jenny z Wichita i zakochanego w niej Elliota na szczęście jest całkowicie zmyślona :-) Ale w mojej drugiej opowieści pozwoliłam sobie wpleść w fabułę kilka wydarzeń, rozmów i motywów, które w moim życiu faktycznie miały miejsce. Jeden z bohaterów „Skrawka", Norbert, wzorowany jest na prawdziwej osobie, którą spotkałam lata temu. Z tego też powodu oddałam głównej bohaterce, Monice Skrawek, wiele własnych cech.
Dziennikarka: Uważasz to z dobry zabieg? Co zyskuje tekst wraz z inspiracjami z prawdziwego życia?
SarahWitkac: Bardzo dobre pytanie. Tak, myślę, że to dobry zabieg. Tak naprawę wszyscy to robimy, chociaż nie zdajemy sobie z tego sprawy. Dzięki inspiracjom, fikcja, którą tworzymy, może zyskać nieco na autentyczności.
Kiedy tworzymy bohatera od podstaw, jesteśmy z góry narażeni na wiele pułapek. Możemy nieświadomie stworzyć człowieka pełnego sprzeczności, które w realu są nie do pogodzenia. Na przykład bohatera zbyt idealnego lub groteskowo złego. Kogoś, kto jest mizantropem, a za chwilę nalewa zupę w przytułku dla bezdomnych. Tak samo w przypadku sytuacji czy akcji.
Pamiętam, jak pisałam prostą scenę, w której jedna osoba atakuje nożem drugą osobę i rani ją w przedramię. Niby nic takiego. Ale jeśli sobie tego wcześniej nie rozrysujesz, nie rozbierzesz na czynniki pierwsze (albo nie zapytasz małżonka, czy twoja wyobraźnia nie szybuje za bardzo w kosmos ;-)), to może wyjść z tego kabaret, a nie scena, która ma wywoływać emocje, o które ci chodzi.
Tak, wszyscy się czymś inspirujemy! To nie musi być osoba. To może być cecha charakteru, która denerwuje cię u przyjaciółki. Albo zasłyszana gdzieś historia z dreszczykiem, którą postanawiasz "włożyć w usta" bohaterom swojej opowieści. Uważam, że nasze historie to najlepsze odbicie tego, co w nas siedzi. Tego, co przeżyliśmy. Tego, co kochamy lub nienawidzimy. Nieistotne, że nasi bohaterowie noszą inne nazwiska i mają blond włosy zamiast czarnych. Niech każdy z nas zatrzyma się na moment i zastanowi się nad jedną ważną sprawą: dlaczego mój bohater X jest taki, a nie inny? Czemu wplotłem taką akcję do swojego tekstu? Dlaczego uśmierciłem Y, a Z przeżył, żeby wieść spokojne życie u boku X? Myślę, że w ten sposób moglibyśmy się wiele o sobie dowiedzieć ;-)
Dziennikarka: Czy w jakimś stopniu utożsamiasz się ze swoimi bohaterami?
SarahWitkac: Tak. Jak już wspomniałam, czuję się bardzo związana z moją "sierotką Marysią", Moniką Skrawek. Łączy nas niezwykłe wręcz przyciąganie pecha, oderwanie od realiów i natura jeża, zwijającego się w kulkę, kiedy wokół nas nie wszystko idzie po naszej myśli. Szczególne miejsce w moim sercu zajmuje też Jacek, choć jest to bohater, który chyba najczęściej podnosi ciśnienie moim czytelnikom. Jest niemal całkowitym przeciwieństwem Moniki, ale budowanie tej postaci sprawiło mi najwięcej przyjemności i od początku było dla mnie dużym wyzwaniem.
Dziennikarka: Aby zacząć pisać, trzeba mieć najpierw pomysł. Skąd czerpiesz inspirację, co pomaga Ci w Tworzeniu fabuły, bohaterów i tym podobnych, oraz jak to się dzieje, że masz nagle pomysł na coś nowego?
SarahWitkac: Dla wrażliwców i introwertyków wszystko jest inspiracją. Jesteśmy jak radioteleskop w Arecibo ;-) Chłoniemy z otoczenia jak gąbka.
Wystarczy jesienny spacer po parku pełnym kolorowych liści albo pół godziny stania w korku na autostradzie. Większość pomysłów wpada mi do głowy podczas codziennej rutyny. Czasem zainspiruje mnie dobra książka albo news w wiadomościach. Czasem fajny kawałek na YouTubie albo coś, co zobaczę za oknem, jadąc metrem. W przypadku opowieści, którą publikuję, inspiracją był mix różnych rzeczy - miejsc, które kiedyś odwiedziłam, ludzi, których poznałam i wydarzeń, które przeżyłam. To całkiem naturalne.
Dziennikarka: Kto zajmuje się korektą Twoich dzieł i jak bardzo jest ona skuteczna?
SarahWitkac: Korektą zajmuję się sama. Ewentualnie koryguję na bieżąco błędy, jeśli takowe znajdą moi czytelnicy. Muszę się przyznać, że zanim opublikuję rozdział, "znęcam się" nad nim jeszcze przez kilka dni, namiętnie szukając ortów i bzdur, których wcześniej nie zauważyłam. Ale jesteśmy tylko ludźmi i prędzej czy później trafia się jakaś kolorowa bombka w tekście, która przy okazji jest fajnym pretekstem do chichotania z zaprzyjaźnionymi wattpadowiczami ;-)
Dziennikarka: Patrząc na Twoje zdeterminowanie, nazwałabyś się perfekcjonistką?
SarahWitkac: Kurczę, to duże słowo! Zaglądam do definicji... ;-) Nie! Nie jestem perfekcjonistką.
Perfekcjoniści mają tendecję do wyznaczania nierealnych standardów i z reguły nie akceptują błędów. Ja mam z tym totalny luz. Dążenie do tego, żeby tekst nie zawierał poważniejszych błędów i wyglądał na "zaopiekowany" nie jest czymś niezwykłym. To w jakimś sensie okazywanie szacunku czytelnikowi. Błędy i tak się zdarzają. Ważne, żeby podejść do każdego takiego "kwiatka", jak do lekcji: przyjąć do wiadomości, podziękować i poprawić.
Dziennikarka: To, że piszesz na Wattpadzie już wiemy. Jak jest z tworzeniem na kartce papieru przy użyciu ołówka, długopisu? Piszesz tylko i wyłącznie wirtualnie, czy zajmujesz się tym również w świecie rzeczywistym, na papierze?
SarahWitkac: Tradycyjnie piszę tylko wtedy, kiedy nie mam innej możliwości. Lepiej jest mi jednak usiąść do laptopa, bo w programie, w którym piszę, mam wszystko i pisanie tekstu jest zwyczajnie przyjemniejsze niż na zwykłym papierze.
Z drugiej strony jestem z tych, co to wolą mieć opasły kalendarz i milion karteluszek niż korzystać z kalendarza Google albo Google Keep. Nie wysyłam na przykład elektronicznych kartek okolicznościowych (nie cierpię ich też dostawać!), tylko te tradycyjne i to najlepiej, jeśli mogę je samodzielnie wypełnić i podpisać :-)
Dziennikarka: Chciałabyś kiedyś wejść w wykreowany przez Ciebie świat, aby odwiedzić swoich bohaterów, spędzić trochę czasu w ich otoczeniu i poczuć się jak jedno z nich?
SarahWitkac: Tak naprawdę jestem w tym świecie, odkąd go wymyśliłam. A czy chciałabym realnie go odwiedzić? Na pewno. Chciałabym poobserwować stworzonych przez siebie bohaterów, jak żyją swoim własnym życiem i "wymykają się" scenariuszowi, jaki dla nich przygotowałam. To mogłoby być ciekawe.
Dziennikarka: A chciałabyś wejść z nimi w jakąś interakcję lub znaleźć się na ich miejscu?
SarahWitkac: Moi bohaterowie przeżywają różne, często dość nieprzyjemne przygody i generalnie nie chciałabym przeżyć tego wszystkiego, co oni. Ale jest kilka momentów, których im zazdroszczę. I może właśnie dla tych momentów mogłabym na chwilę stać się częścią swojej opowieści.
Dziennikarka: To jest dosyć ciekawy temat. Skoro sama nie chciałabyś być na ich miejscu w niektórych sytuacjach, to dlaczego decydujesz się kierować ich losy na ścieżki z tymi nieprzyjemnymi przeżyciami? Jak myślisz, czemu to ma służyć?
SarahWitkac: Chyba temu samemu, co pisanie w ogóle. Znalazłam kiedyś taki cytat z książki F. Zappia pt. „Eliza i jej potwory": „Stworzyłam „Morze Potworne", bo to opowieść, której pragnęłam. Pragnęłam takiej historii, ale nie mogłam jej nigdzie znaleźć, więc stworzyłam ją sama".
Dokładnie tak jest w moim przypadku. Wymyśliłam swoją opowieść, bo była to historia, której pragnęłam. O której myślałam, kładąc się spać. Wikłanie bohaterów w trudne sytuacje i dylematy to dla mnie takie mroczne katharsis - odreagowanie napięcia, tłumionych emocji. Trochę jak w grze video - przez chwilę czujesz się panią sytuacji. Zastanawiasz się, jak sama poradziłabyś sobie w takich okolicznościach.
Jest też inna, bardziej "przyziemna" przyczyna. Zwyczajnie lubię czytać historie, w których bohaterowie nie mają lekko. Takie opowieści wywołują we mnie silniejsze emocje niż historie, w których wszystko układa się jak trzeba. Dlatego sama też pracuję nad tym, żeby nauczyć się wywoływać takie emocje w czytelniku.
Dziennikarka: I jak myślisz, że Ci to wychodzi?
SarahWitkac: Nie mnie oceniać :-) Jestem swoim największym krytykiem i mogę być trochę nieobiektywna.
Powiem tylko, że opinia każdego z moich czytelników jest dla mnie bardzo ważna. Staram się kierować tym, jak moje opowieści są przez nich odbierane i pracować nad tym, żeby ciągle doskonalić swój warsztat. To długa droga. I nie da się jej przejść na skróty.
Dziennikarka: Planujesz rozpoczęcie pisania nowej książki lub jesteś blisko publikacji kolejnego dzieła? Zdradzisz nam coś w tej kwestii?
SarahWitkac: Planuję, ale nie wiem, jak będzie z realizacją. Na razie chcę dokończyć „Skrawek" i zrobić sobie przerwę. Mam w głowie kilka projektów, ale póki co brakuje mi czasu, żeby się tym zająć na poważnie.
Pierwszy z pomysłów (który notabene ma już dwa rozdziały), to kontynuacja historii ze znanego już czytelnikom nadbałtyckiego uniwersum. Ze względu na rozwój wydarzeń, z założenia ta część miałaby być nieco bardziej "przyziemna", trochę mroczniejsza i bardziej emocjonalna. Ale na dzień dzisiejszy nie jestem pewna, jak będzie z moją motywacją. Bo to chyba najbardziej pracochłonny ze wszystkich projektów.
Druga myśl to opowieść lub opowiadanie grozy - nie wiem jeszcze, jaki potencjał ma moja idea. Kilka miesięcy temu wpadłam też na pomysł nieco "dosadnej" komedii erotycznej. Ale to z kolei najbardziej ryzykowny koncept, bo nigdy nie próbowałam czegoś takiego pisać. Natomiast sam pomysł jest dość zabawny, mocno na czasie i myślę, że mógłby wywołać skrajne emocje wśród czytelników. Jak widzisz, rozrzut mam potężny, jeśli chodzi o pomysły.
Nie jestem niestety w stanie powiedzieć, jak będzie wyglądała moja najbliższa przyszłość tu na Wattpadzie. Myślę, że wszystko zależy w dużej mierze od tego, czy nadal pisanie tutaj będzie mi sprawiało tyle przyjemności, co w tej chwili.
Dziennikarka: Czasami potrzebny jest do tego impuls, by wiedzieć w którą stronę iść. Twórcza niemoc — niektórzy określają ją jako braki weny, a inni motywacji. Jak jest z Tobą? Miewasz momenty, gdy nie możesz zabrać się za pisanie? Potrafisz przełamać takie chwile? Jeżeli tak, to w jaki sposób to robisz? Co najbardziej motywuje Cię do działania?
SarahWitkac: Kocham pisać, więc rzadko zdarzają mi się braki natchnienia. Co jakiś czas dopada mnie co prawda zwątpienie w to, czy robię dobrze, publikując akurat tutaj, na Wattpadzie. Ale jest to raczej związane z rzeczami, które nie działają tu prawidłowo, a nie z tym, że ogarnia mnie twórcza niemoc. Za każdym razem, kiedy nie ciągnie mnie do pisania, po prostu odpuszczam i czekam na lepszy moment. Chyba najgorsze, co można w tej sytuacji zrobić, to pisać na siłę. Bystry czytelnik i tak zauważy, że kombinujemy.
Z reguły takie momenty spadku formy nie trwają u mnie długo. Bardzo szybko odzyskuję chęć do pracy, na chwilę odwracając uwagę od swojej opowieści dobrą książką, fajnym filmem lub ulubioną muzyką. Nie bez znaczenia pozostaje też motywacja ze strony czytelników, którzy czytają, komentują i czekają na kolejną część mojej historii. Wiem, że problem z brakiem motywacji jest tutaj bardzo powszechny i sama staram się motywować innych, by nie skreślali tego, co już udało im się stworzyć. Takie wsparcie i zrozumienie pomiędzy twórcami to jedna z najlepszych rzeczy, której miałam okazję tutaj doświadczyć.
Dziennikarka: Gdybyś całkowicie zwątpiła w Wattpad, na co byś się wówczas przerzuciła?
SarahWitkac: Trudno mi w tej chwili powiedzieć. Rozwiązań jest kilka, na przykład strona internetowa, istniejące portale i serwisy, które publikują autorskie prace, niszowe czasopisma, które publikują opowiadania. Ale wymaga to na pewno więcej zachodu niż publikacja tekstu tutaj, na Wattpadzie.
Dziennikarka: Zakończyłaś już pisanie książki. Jesteś przed jej korektą, w trakcie lub po, co robisz? Chciałabyś wydać swoje dzieła w wersji papierowej, a może już poczyniłaś coś w tym kierunku i zechcesz nam o tym opowiedzieć?
SarahWitkac: Na razie o tym nie myślę. Najważniejszym celem dla mnie było i jest zakończenie opowieści. Nie zawracam sobie w tej chwili głowy tym, co będzie później. Oczywiście, każdy z nas marzy o tym, żeby wydać swoją opowieść w wersji papierowej. Ja również. Ale wydaje mi się, że realnie szybciej wydałabym ją sama w wersji elektronicznej niż tradycyjnie, chociażby ze względu na koszty takiego przedsięwzięcia.
Dziennikarka: Czy ktoś z Twojego otoczenia miał do czynienia z Twoimi dziełami? Dałaś je komuś do przeczytania? Rodzinie, znajomym, przyjaciołom?
SarahWitkac: Mój mąż jest na razie jedyną osobą, której pozwoliłam przeczytać fragment mojej historii. O tym, że piszę, wie także moja najlepsza przyjaciółka. Ale prawdziwymi "testerami" mojej twórczości są w tej chwili wattpadowicze.
Dziennikarka: To taki zwykły opór przed ujawnieniem, czy też zwyczajne rozgraniczenie wattpadowego świata od realiów rzeczywistości?
SarahWitkac: I to i to :-) Wiesz, wolałabym na razie uniknąć sytuacji, w której musiałabym wyjaśniać cioci "Klarze" (przy wigilijnych pierogach), dlaczego mój main character idzie do łóżka z facetem starszym od niej o 13 lat po kilku tygodniach znajomości i po kiego grzyba był mi potrzebny ten seks analny pod prysznicem ;-) A tak serio, jako początkujący "pisacze" (wolę się na razie w ten sposób określać) czujemy się bardzo niepewnie, raczkując tam, gdzie inni nauczyli się już skakać w dal. To dlatego piszemy na Wattpadzie i to dlatego używamy pseudonimów. Nie wiemy do końca, jak nasze opowieści zostaną odebrane, ile osób je przeczyta i co się finalnie z nimi stanie. Osoby z naszego bliskiego otoczenia może i mogłyby stać się naszymi pierwszymi recenzentami, ale są to osoby nieobiektywne (łączą nas z nimi pewne zależności) i często nie potrafią udzielić mądrych porad, bo same nigdy nie próbowały napisać/wydać swojej opowieści. Na tym etapie tworzenia to chyba kwestia mocno indywidualna, kto z kim dzieli się swoją twórczością. Ja uważam, że mogę zacząć o tym myśleć dopiero wtedy, kiedy postawię ostatnią kropkę w mojej historii.
Dziennikarka: Całkowicie rozumiem. Nawiązując do drugiego pytania wstecz, chciałam spytać o szczerość i podejście do drugiej osoby. Jak to jest według Ciebie? Zdanie w cudzysłowie jest Twoim zdaniem prawdą, czy też nie? „Raczej ciężko jest ocenić negatywnie twórczość swojej przyjaciółki."
SarahWitkac: Jeśli chodzi o obiektywną ocenę czyjejś pracy - a tym się tutaj zajmujemy - szczerość jest bardzo ważna. Niestety żyjemy w czasach, w których konstruktywna krytyka bardzo często podciągana jest pod hejt. Z rozróżnianiem jednego od drugiego mamy niesamowity problem. Ja myślę, że to trochę pokłosie ery social mediów, które wychowały rzesze ludzi, przewrażliwionych na swoim punkcie. Mamy rozdmuchane ego, bardzo personalnie traktujemy krytykę, jesteśmy uzależnieni od pochwał - serduszek, lajków, gwiazdek, pochlebnych komentarzy, itd. To sprawia, że jak pojawia się negatywna opinia, jesteśmy zaskoczeni i rodzi się w nas bunt. A przecież nie na lajeczkach i serduchach zbudowano ten świat, tylko na ciężkiej pracy, upadkach i podnoszeniu się z kolan, uczeniu się na błędach i wyciąganiu wniosków z tego, co nam się nie udało.
Osobiście mam dość wyklarowane podejście do krytyki i chyba ci, którzy już mnie tu znają, wiedzą, czego się można po mnie spodziewać.
Uważam, że krytyka (nie hejt i nie agresja) ma czasami większą wartość niż ślepe lajkowanie. Zdążyłam zaprzyjaźnić się na Wattpadzie z kilkoma fantastycznymi osobami. I jeśli znajduję w ich tekście coś, co psuje całokształt ich ciężkiej pracy, w kulturalny sposób zwracam im na to uwagę. Jeśli natomiast posypało się coś ważniejszego w fabule lub mój komentarz mógłby negatywnie wpłynąć na odbiór tekstu przez innych czytelników, piszę swoje uwagi w wiadomości prywatnej.
Krytyka - jak najbardziej, ale przekazana w cywilizowany sposób. Jeśli ktoś na zwrócenie uwagi reaguje buntem lub agresją, z reguły nie wracam na ten profil. Szanujmy pracę innych, ale szanujmy też siebie. Jeśli ktoś zachowuje się niepoważnie, powinien pewne sprawy przemyśleć.
Zaprzyjaźnieni twórcy, u których często bywam, potrafią nie tylko przyjąć krytykę, ale i w kulturalny sposób bronić swoich racji. Oczywiście, że nie jest łatwo krytykować osoby, które darzy się sympatią, ale powinniśmy traktować to jako coś zupełnie naturalnego.
Dziennikarka: Dobrze powiedziane. Na Wattpadzie dosyć popularne są różnego rodzaju konkursy. Brałaś kiedyś w jakimś udział, promując tym samym swoje dzieło?
SarahWitkac: Nie. Większość konkursów, które widziałam na Wattpadzie, promuje niestety organizatorów konkursu, a nie dzieła, biorące udział w konkursie. Ale nie wykluczam, że jeśli trafię na fajny i ciekawy konkurs z uczciwym regulaminem, to może się skuszę ;-)
Dziennikarka: A byłabyś w stanie stanąć po drugiej stronie biurka, będąc w jury?
SarahWitkac: Jeśli ktoś by mnie o to poprosił i miałabym czas, oczywiście.
Dziennikarka: Czy poza pisaniem na Wattpadzie czytasz również tutejsze dzieła? Jeśli tak, to w jakiej tematyce lubisz się najbardziej i, czy jesteś w stanie polecić coś z tutejszej literatury?
SarahWitkac: Tak, od początku czytam innych twórców. Lubię raczej trudną tematykę - dramaty, dark romance, psychologiczne, thrillery i grozę. Ale zdarza mi się też często sięgać po YA albo klasyczne romanse.
Nie lubię opowieści fanfiction i raczej unikam fantasy. Ale prawda jest taka, że jeżeli historia - obojętnie jakiego gatunku - wciągnie mnie już przy pierwszym rozdziale, zwykle zostaję do końca.
Kilka razy zdarzyło mi się zrezygnować z czytania w trakcie lektury. Przeważnie powodem były błędy i język, a nie fabuła. Staram się dawać szansę nawet średnio zapowiadającym się powieściom. Tak jak już wspomniałam, jesteśmy na początku tej trudnej ścieżki i wszyscy dopiero się uczymy.
Jeśli chciałabym tu polecić coś, co sama czytam/przeczytałam, w kategorii "ciężki kaliber" byłby to pierwszy tom powieści z serii „Narcos" autorstwa lady_in_black74 pt. "Love Is A Losing Game". Autorka odwaliła kawał dobrej, ciężkiej roboty, osadzając wydarzenia tej dość kontrowersyjnej historii w kolumbijskim Medellin. Bogaty język, wspaniały research i historia, która wciąga już od prologu. Na pewno spodoba się miłośnikom mocnych wrażeń.
W tej kategorii na pewno warto byłoby również zwrócić uwagę na „Darownika" autorstwa queenieLucygil, który jest thrillerem psychologicznym i ciekawie łączy w sobie elementy kaszubskiego folkloru z wątkiem kryminalnym.
Uwielbiam thriller obyczajowy „Nie zamknęłaś drzwi" autorstwa helenaleblanc. Mam wielką nadzieję, że będzie kontynuowany!
Jeśli chodzi o romanse, zwłaszcza te z mrocznym wątkiem, mocno przeżywam historię Sarah i Charliego z „Golden Cage" od InvisibleSoulSoul. Autorka (z którą przegadałam niejedną noc ;-)) to cudowna i wrażliwa osoba, która wkłada w pracę nad swoją powieścią serce i duszę. Na pewno historia przypadnie do gustu osobom, które "czują więcej".
Kilka miesięcy temu, kiedy pojawiłam się na Wattpadzie, zakochałam się w romantycznej powieści od aallexaaflower. Jej dylogia „Zatańcz jeszcze ze mną" niejednokrotnie umilała mi wieczory w tym kończącym się już roku. To osoba, która kocha to, co robi i doskonale widać to w jej opowieściach.
Uwielbiam cięty i bogaty język Michaelarosa, której „Szyszka" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.
Z ogromną przyjemnością przeczytałam też „Tildę" autorstwa Szelka22, która pozornie jest romantyczną, lekko pikantną historią miłosną, ale bynajmniej nie oderwaną od realiów.
Coraz bardziej wciągam się też w „Miłość z problemami" od Natalia_E_Fox, której opowieść zapowiada się na trudną, poruszającą ważne, "niewygodne" tematy i zdecydowanie nie jest to pozycja dla wszystkich.
Pominęłam tu kilka osób, których historie czytam z ogromną przyjemnością, ale niestety ten wywiad musiałby dobić trzydziestu tysięcy słów, żeby zawrzeć w nim wszystko to, co chciałabym powiedzieć ;-)
Trochę to niesprawiedliwe, ale mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone. Jeśli ktoś ma ochotę zobaczyć, co obecnie czytam na Wattpadzie, zapraszam na mój profil.
Dziennikarka: Im dłuższy wywiad, tym lepiej! Jednak wiadomo, że zbyt długie teksty mogą przytłaczać.
Na jakim urządzeniu najczęściej czytasz i ogólnie korzystasz z Wattpada? Jest to telefon, laptop, a może coś zupełnie innego?
SarahWitkac: Laptop - prawie wyłącznie. Ze smartfona korzystam, jeśli naprawdę muszę. I praktycznie tylko do odczytywania poczty lub powiadomień. Zatem czytam i piszę na laptopie.
Dziennikarka: Jak jest u Ciebie z książkami papierowymi? Czytasz coś, co zechciałabyś polecić? Masz swoją ulubioną pozycję bądź autora?
SarahWitkac: Ostatnio, ze względu na brak czasu, słucham audiobooków. Ale nie mogę sobie odmówić przyjemności kupowania, czytania i "niuchania" tych papierowych ;-)
Czytam zwykle horrory, kryminały, thrillery psychologiczne i literaturę faktu mniej więcej też z tego gatunku.
Ulubieni pisarze to od lat Stephen King, Sebastian Fitzek, Graham Masterton i Harlan Coben. Ostatnio polubiłam też Stefana Dardę za jego klimatyczną, debiutancką powieść „Dom na Wyrębach" (polecam!) oraz serię "Czarny wygon".
W tej chwili nadrabiam klasyki - jestem w trakcie słuchania „Opiekunów" Deana Koontza. W międzyczasie poluję na książkę Johna E. Douglasa i Marka Olshakera pt. „Mindhunter. Tajemnice elitarnej jednostki FBI", na podstawie której powstał mój ukochany netflixowy serial „Mindhunter".
Moją ulubioną książką współczesną od lat jest „Lśnienie" Kinga i „Terapia" Fitzka. Natomiast jeśli chodzi o literaturę klasyczną, kocham „Wichrowe Wzgórza" Emily Brontë. Ta historia nigdy się nie zestarzeje, a jej wpływy można odnaleźć w kulturze po dziś dzień.
Książki, które przychodzą mi na myśl i mogłabym polecić, to „Nie mów nikomu" H. Cobena, „Dom stu szeptów" G. Mastertona, w zasadzie chyba większość powieści S. Fitzka, zwłaszcza „Terapię", „Klinikę", „Odłamek", „Kolekcjoner oczu", „Pasjonat oczu" i „Odciętych", z naszych rodzimych może „Potwór" H. Hendera i coś z true crime - „Tajemnice zbrodni" E. Ornackiej i „Martwe ciała" M. Larka i W. Ciszaka.
Kinga zachwalać nie trzeba, ale z jego twórczości najbardziej poleciłabym właśnie „Lśnienie", „Worek kości", „Misery" i opasłą „Pod kopułą", która jest doskonałym przykładem tego, że King jest prawdziwym mistrzem w kreowaniu realiów małych, amerykańskich miasteczek i ich mieszkańców.
Dziennikarka: Posiadasz swojego ulubionego bohatera literackiego? Jeżeli tak, to kto to jest, z jakiej książki i wyjaśnij proszę dlaczego akurat ta konkretna postać przykuła szczególnie Twoją uwagę.
SarahWitkac: Lubię czarne charaktery. Albo bohaterów skomplikowanych, którzy w trakcie opowieści w jakiś sposób ewoluują.
Zastanawia mnie zawsze, co popycha ludzi do określonych zachowań - genetyczna "spuścizna", wychowanie w określonym środowisku, traumy, uwarunkowania społeczne. I to z tego powodu wybrałabym np. Lorda Voldemorta lub Severusa Snape'a z „Harrego Pottera", Heathcliffa z „Wichrowych Wzgórz" albo Dextera Morgana z „Demonów dobrego Dextera" Jeffa Lindsay.
Nie mam chyba takiego jednego, ulubionego bohatera literackiego. Gdyby chodziło o filmy (lub komiksy), to na pewno byłby to Eric Draven z kultowego „Kruka" (1994) Alexa Proyasa. Ale w literaturze jest ich po prostu zbyt wielu.
Dziennikarka: To zrozumiałe! Czy sama kształtujesz swoich antagonistów na takich, jak opisałaś powyżej?
SarahWitkac: Na pewno dążę do tego, żeby tacy byli. Czyli złożeni. Nie "po prostu źli", tylko tacy, których zachowania, czyny i zamiary wynikają z czegoś, a nie są jedynie jakąś mistyczną klątwą, czy przypadkiem.
Dziennikarka: Jakie zakończenie książki bardziej do Ciebie przemawia, otwarte czy zamknięte?
SarahWitkac: Nie mam nic przeciwko open ending, pod warunkiem, że jest dobre. Czyli taki cliffhanger, po którym czujemy się trochę rozdarci, trochę nienasyceni, może lekko wstrząśnięci i chcemy więcej. To może zabrzmieć niepokojąco, ale nie przepadam za zakończeniami typu "żyli długo i szczęśliwie".
Dziennikarka: To pytanie jest dosyć trudne, ale jestem ciekawa Twojej odpowiedzi. Każdy autor ma wobec tego inne zdanie. Jedne do drugich nie mają podjazdu, ale czy jesteś w stanie wskazać które książki wolisz bardziej? Przemawiają do Ciebie te wattpadowe, a może jednak klasyczne, na papierze?
SarahWitkac: Papierowe. Nie ma nic lepszego niż dobra księgarnia i zapach nowo kupionej książki :-)
Ale, ponieważ zwykle jestem w biegu, najczęściej korzystam albo z czytnika e-booków albo z platformy audiobookowej na smartfonie. Ostatnio zdarzyło mi się nawet czytać tradycyjną, papierową książkę w poczekalni do lekarza. Ale zazwyczaj czytam tak opasłe tomiska, że miałabym kłopot, żeby zabierać je ze sobą.
Dziennikarka: Jaką księgarnię masz na myśli, mówiąc "dobra"?
SarahWitkac: Dużą! I taką, do której szybko trafiają nowości. A jeśli jeszcze oprócz książek można w niej kupić kalendarze, notesy i masę innych, nikomu niepotrzebnych rzeczy, które ja uznaję za skarby (np. oldschoolową papeterię z różami), to jest idealna :-)
Dziennikarka: Czy posiadasz taką, blisko swojego miejsca zamieszkania?
SarahWitkac: Tak. W miejscu, w którym mieszkam, są duże salony książkowo-prasowe, w których można kupić dosłownie wszystko - książki, niszowe czasopisma, albumy, płyty, farby i płótna dla malarzy, markowe przybory do pisania, gry planszowe, itd. To taki raj dla gadżeciarzy.
Dziennikarka: Pozazdrościć! Wróćmy jednak do książek. Jest coś, co przeszkadza Ci w ich czytaniu?
SarahWitkac: Na pewno trochę przeszkadza mi chaos myślowy, brak konsekwencji, brak planu, pomysłu na powieść, czyli jeśli twórca pisze tylko po to, żeby pisać, ale sam jeszcze do końca nie wie, o czym historia będzie.
Przeszkadza mi brak tła, zupełny brak opisów, lekceważący stosunek do bohaterów (np. jeśli o postaci głównej wiemy tylko tyle, że ma niebieskie oczy i słucha Mozarta).
Niestety bardzo przeszkadzają mi błędy językowe. Malutkie, pojedyncze są w porządku. Każdy z nas takie popełnia. Ale jeśli cały tekst usiany jest "minami", moja cierpliwość się wyczerpuje.
Mam też pewien problem z usilnym wciskaniem w powieść przekonań i poglądów politycznych i religijnych (zwłaszcza tych skrajnych) tam, gdzie nie są one potrzebne. Od tego jest Netflix ;-), a ja przy lekturze chcę się bawić, odprężyć, czasami wzruszyć, przestraszyć lub zszokować, a nie rzucać mięsem.
Dziennikarka: Jakie masz zdanie na temat reklamowania się u innych twórców? Robiłaś to kiedyś? Jesteś w stanie powiedzieć jak według Ciebie wyglądałaby dobra reklama książki, profilu?
SarahWitkac: Nie lubię reklam. Stąd notka w opisie mojego profilu. Ze dwa, może trzy razy zdarzyło mi się w wiadomości prywatnej "zareklamować" swoją opowieść, przeważnie w odpowiedzi na reklamę.
Rozumiem, że reklama to bardzo popularna forma zainteresowania swoją twórczością, ale z tego rodzą się przeważnie "związki" typu "czytanie za czytanie", a tego za bardzo nie lubię. Chcę czytać to, co mnie interesuje. I wolę jednego czytelnika, który z przyjemnością będzie śledził losy moich bohaterów niż pięćdziesięciu, którzy robią to tylko dlatego, że ich odwiedzam.
Oczywiście, żeby być popularnym, wypadałoby zostawiać polecajkę na każdym możliwym profilu. Wtedy faktycznie ludzie zaczynają Cię kojarzyć, tytuł Twojej opowieści zaczyna "krążyć" w wattpadowej przestrzeni, stajesz się rozpoznawalna, itd.
Pewnie można byłoby to uznać za dobrą reklamę swojego dzieła. Ale póki co, mi taka forma promocji nie odpowiada. Skupiam się na tym, żeby tworzyć treści, których nie będę musiała nikomu wciskać siłą. To jest mój cel. Nie mówię, że nigdy nie skorzystam z tego typu reklamowania się na Wattpadzie, czy w sieci. Mówię tylko, że najpierw chciałabym zająć się tym, co najważniejsze - stworzeniem i ukończeniem swojej opowieści, a później zdecydować, czy chcę promować to, co stworzyłam.
Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że brak reklamy i raczej obojętny stosunek do kolekcjonowania obserwatorów przekłada się na mniejszą ilość wyświetleń czy gwiazdek, ale na razie bardzo mi to odpowiada. I uważam, że statystyki „Skrawka" przy całkowitym braku reklamy i takiej liczbie obserwatorów (którzy w większości sami do mnie przywędrowali ♥️), to wynik, którego na pewno się nie spodziewałam po ośmiu miesiącach od założenia profilu :-)
Każdy z nas ma inny pogląd na to, jak zainteresować wattpadowiczów swoją twórczością i myślę, że to jest jak najbardziej ok. Róbmy tak, żebyśmy byli zadowoleni z efektu końcowego.
Dziennikarka: Dobrze powiedziane! Wattpad to miejsce, gdzie nie trzeba podawać swoich danych osobowych. Niemniej niektórzy decydują się ujawniać kim są. Stąd pytanie, czy Wattpadowi twórcy mają problem z ujawnianiem swoich tożsamości? Jak myślisz, co może wpływać na decyzje o nie podawaniu tutaj swojego imienia i nazwiska?
SarahWitkac: Wiesz co? Ja bym tego kota ogonem odwróciła i zapytała, co skłania wattpadowiczów do tego, że ujawniają swoją tożsamość. Albo muszą być to osoby niepoczątkujące, znane i nie muszą martwić się o pozycję, bo udowodniły już, że potrafią pisać, albo są to osoby niezwykle odważne, które wiedzą, że ich praca tutaj na pewno zostanie doceniona, a książki znajdą wydawców. Może osoby te nie zdają sobie sprawy z tego, jak taka niepozorna "działalność" tutaj, na Wattpadzie może wpłynąć na ich prywatne życie.
Bycie anonimowym nie jest niczym niezwykłym. Sam King pisał przecież jako Richard Bachman, ponieważ był to jego sposób na to, by wydawać dwie książki rocznie (jak zaczynał, mówiło się, że pisarz nie powinien publikować więcej niż jedną książkę rocznie).
Anonimowość daje nam swobodę w wyrażaniu myśli, uczuć, poglądów. Wielu z nas w swoich opowieściach porusza ważne, trudne, często kontrowersyjne tematy. Nierzadko nasze historie zawierają śmiałe sceny erotyczne, czasem zdarza się pornografia lub politycznie niepoprawne stwierdzenia. Publikowanie pod pseudonimem pomaga odpiąć kaganiec, uczy nas, jak akceptować swoje błędy. Krótko mówiąc, możemy sobie na więcej pozwolić. A ta swoboda i odwaga w wyrażaniu myśli to podstawa, żeby tworzyć bez zahamowań.
Dziennikarka: Dosyć ciekawe podejście do tematu. Pisarz musi czytać książki, aby samemu coś napisać oraz, czy pisanie to według Ciebie talent czy też umiejętność nabyta?
SarahWitkac: Oczywiście, że musimy czytać. Dużo czytać. Żeby tworzyć, musimy najpierw nauczyć się, jak to robić. Obserwowanie pracy innych twórców wpływa na poszerzanie słownictwa i ulepszanie naszego własnego warsztatu.
Myślę, że można napisać dobrą książkę zarówno mając wrodzone zdolności (talent), jak i nabyte. Przy maksymalnej determinacji i zaparciu jesteśmy w stanie nauczyć się, jak to robić.
Dziennikarka: Dużo czytałaś przed rozpoczęciem pracy nad swoimi książkami?
SarahWitkac: Wydaje mi się, że tak. Ale to dlatego, że czytać lubię. Czytam codziennie i nie są to tylko książki. Jestem trochę uzależniona od serwisów informacyjnych w Internecie, więc czytam na okrągło, co mi się nawinie ;-)
Dziennikarka: Rozumiem. Jakie gatunki przyciągają do siebie większe grono odbiorców? Jesteś w stanie to określić?
SarahWitkac: Sądząc po tym, co się widzi w księgarniach, to na pewno proste, łatwe historyjki o miłości, erotyki, romanse mafijne. Ważne, by były krótkie i niezbyt ambitne.
Osobną kategorię stanowią poradniki celebrytek, w których liczba fotografii przewyższa ilość tekstu ;-)
Dziennikarka: Pisanie to sztuka. Myślisz, że jest coś, za czym pisarze nie przepadają? Nie chodzi tutaj o indywidualne opinie na dany temat, a o ogół. Co sprawia, że z twarzy twórcy znika uśmiech?
SarahWitkac: Jak zostanę pisarką, to wtedy się wypowiem ;-) Wydaje mi się, że takie bardziej przyziemne sprawy typu cała ta procedura wydania książki, promocja dzieła, na pewno odzew ze strony czytelników, opinie w sieci, walka z hejtem, może jakieś blokady w napisaniu kolejnej powieści, bo przecież wydanie pierwszej książki łączy się z pewną presją dotyczącą następnej.
Dziennikarka: Mówiłaś, że go nie tolerujesz. Rozwińmy ten temat. Hejt i konstruktywna krytyka to przeciwieństwa. Jakie masz zdanie na temat tych dwóch pojęć? Czym dla Ciebie jest hejt, czy kiedykolwiek go doświadczyłaś, a także jak ważna jest (jeżeli tak uważasz) według Ciebie konstruktywna wersja krytyki i co wnosi do twórczego świata?
SarahWitkac: Do tej pory osobiście nie spotkałam się z prawdziwym hejtem na Wattpadzie, chociaż widziałam takie zachowania pod tekstami innych twórców. Co prawda od czasu do czasu występuje w tej przestrzeni czepialstwo i chęć poprawienia sobie nastroju kosztem innych, ale to nawet urocze i traktuję to jako wattpadowy sport, który pozwala mi trenować asertywność ;-)
Prawdziwy hejt to np. stwierdzenie, że twórca "nie nadaje się do pisania książek" lub "jego bohater jest do bani". Konstruktywna krytyka to kulturalne zwrócenie uwagi na błędy, wskazanie niedociągnięć, wyjaśnienie, dlaczego drażni nas konkretny bohater, może nawet wskazówka, jak można to i owo poprawić. Problem w tym, że mieszamy te dwa pojęcia zbyt często i podciągamy pod hejt wszystko, co nam się nie podoba. Oczywiście, że nie jest miło, kiedy ktoś krytykuje naszą fabułę, bohaterów, czy zwroty akcji. Ale przecież każda z nas marzy o wydaniu książki. Książki, o której opinie będą krążyć wszędzie - na socjalach, na stronach poświęconych literaturze, w internetowych sklepach, itd. Jak chcemy poradzić sobie z negatywnymi opiniami, rozsiewanymi jak wirus, kiedy drażni nas normalna, kulturalna opinia tutaj na Wattpadzie? Może to kwestia jakiejś dojrzałości, doświadczenia i odrobinki pokory, by przyjmować konstruktywną krytykę na klatę i przekuwać ją w motywacyjnego kopa - nie wiem. Wiem natomiast, że absolutnie jestem przeciwna hejtowi. Uważam, że nie powinno być tu miejsca na tego typu zachowania. Konstruktywna krytyka natomiast to, moim zdaniem, sens istnienia takiego miejsca jak Wattpad. Publikujemy tu dzieła, bo chcemy poddać je ocenie. Nie robimy tego po to, żeby zgarnąć trzy tysiące gwiazdek, tylko po to, żeby dowiedzieć się, czy nasza historia nadaje się do publikacji. I bardzo żałuję, że większość z nas o tym zapomina.
Dziennikarka: Co byś powiedziała, apelując do tutejszych hejterów?
SarahWitkac: Szczerze mówiąc, to nie chce mi się nawet z takimi ludźmi rozmawiać. Podobno taka chęć dokopania innym ma podłoże psychologiczne, więc może zaapelowałabym o to, żeby zastanowili się poważnie nad tym, skąd może wynikać ta negatywna postawa wobec innych. Ja myślę, że to są mimo wszystko jednostki i nie ma co sobie nimi zaprzątać głowy.
Dziennikarka: Coś w tym jest. Co sądzisz o podkradaniu cudzych pomysłów? Spotkałaś się z plagiatem?
SarahWitkac: Z plagiatem zetknęłam się jeden jedyny raz na uczelni. Na szczęście złodziej został złapany i surowo ukarany.
Tutaj, na Wattpadzie, nawet mi przez myśl nie przeszło, że ktokolwiek mógłby chcieć ukraść czyjąś pracę. To jest poniżej jakiegokolwiek poziomu.
Dziennikarka: Jakie masz zdanie odnośnie gwiazdek, wyświetleń i komentarzy? Są dla Ciebie ważne? Czy sprawiają, że integrujesz się przez to ze swoimi czytelnikami i osobami Cię obserwującymi?
SarahWitkac: Oj, tu może być kwas ;-)
Gwiazdki i wyświetlenia niestety mają się nijak do jakości dzieła. Po pierwsze, ich ilość wynika w głównej mierze z ilości followersów. Po drugie, sami nabijamy sobie wyświetlenia, przeglądając rozdziały. I po trzecie, czasami stają się walutą, a wtedy nie są już żadnym wyróżnieniem. W tej kwestii Wattpad podzielił niestety los takich socjali jak Facebook czy Instagram. Wszędzie tam, gdzie pojawia się możliwość zdobycia uznania, pojawia się też kombinowanie.
Mamy tzw. "zbieraczy obsów", mamy "konkursy", których regulaminy są konstruowane w taki sposób, by podbijać zasięgi ich twórców, mamy "rozbijanie" książek na mikro-kawałeczki lub dodawanie "pustaków", żeby zwiększyć ilość gwiazdek, które może otrzymać nasze dzieło, itd.
Mówienie wobec tego wszystkiego, że gwiazdki i wyświetlenia w jakikolwiek sposób świadczą o danym dziele, jest naiwnością. Na pewno świadczą o tym, że pod tekstem jest duży ruch. Ale to w zasadzie wszystko. Ja traktuję je jako sympatyczną formę informacji zwrotnej od moich czytelników. Cieszę się oczywiście, jak je otrzymuję, ale nie czuję się lepszym twórcą, kiedy zmienia się licznik.
Co innego komentarze. Zwłaszcza te, które świadczą o tym, że czytelnik faktycznie tekst przeczytał, zrozumiał i zechciał podzielić się swoimi odczuciami z twórcą. Te szczególnie są na wagę złota. "Obrót" gwiazdkami, wyświetleniami i komentarzami faktycznie przyczynia się do lepszej integracji między twórcami i czytelnikami. Ale czy o te statystyki tu powinno przede wszystkim chodzić? Raczej jest to jakaś forma motywacji, a nie główny cel funkcjonowania każdego twórcy.
Dziennikarka: Ile osób obserwuje Twój profil na dzień dzisiejszy?
SarahWitkac: 53 osoby. Podobno to mało, ale jakoś na razie nie czuję potrzeby, żeby gonić za followersami ;-)
Dziennikarka: Nazywasz jakoś swoich obserwujących?
SarahWitkac: Zwykle zwracam się do swoich obserwatorów słowami "kochani" albo "drodzy".
Dziennikarka: Czyli nie masz takiego swojego "fandomu" np. Witkacek?
SarahWitkac: Ha, ha, ha, nie, ale pomyślę nad tym. Dużo ładniej brzmią twoje motylki :-)
Dziennikarka: Myślę, że uda Ci się wykreować jeszcze coś swojego. Na Wattpadzie możemy umieścić informacje o sobie w opisie i dodawać ogłoszenia na tablicy. Jak ważne jest, Twoim zdaniem, zaglądanie do opisu, jego posiadanie i używanie wspomnianej tablicy?
SarahWitkac: Bardzo ważne. Z regułu sam opis profilu dużo już mówi o jego właścicielu. Dlatego, moim zdaniem, powinno się zwrócić uwagę na to, jak wygląda. To jest takie "pierwsze wrażenie", jakie twórca robi na czytelniku. Nie da się tego momentu powtórzyć.
Tablica służy mi przede wszystkim do komunikacji z czytelnikami i obserwatorami. Z reguły wrzucam na nią ważne informacje, np. te dotyczące daty pojawienia się nowego rozdziału albo przerwy w publikacji, spowodowanej np. urlopem. Kiedyś moja tablica pękała w szwach przez reklamy wattpadowiczów. W tej chwili "sprzątam" wszystko, co się pojawia i ewentualnie odzywam się do odwiedzających mój profil w wiadomości prywatnej.
Dziennikarka: Zatem czego możemy się spodziewać, zaglądając do Twojego opisu?
SarahWitkac: Trochę enigmatycznego wyjaśnienia powodu, dla którego zaczęła powstawać moja pierwsza opowieść pt. „Skrawek nieba". Plus prośby o to, by reklamy kierować do mnie w wiadomościach prywatnych.
Dziennikarka: Co sądzisz o słuchaniu muzyki podczas tworzenia, a także, jakie masz zdanie odnośnie audiobooków i podcastów ? Czego udało Ci się już słuchać?
SarahWitkac: W czasie pisania albo słucham swoich ulubionych soundtracków albo potrzebuję całkowitej ciszy - w zależności od tego, o czym w danym momencie piszę. Uwielbiam na przykład soundtrack z filmu „Interstellar" (2014) (kocham ten film!), ten z filmu "Sunshine" (2007) Danny'ego Boyle albo „Dumy i uprzedzenia" (2005) Joe Wrighta.
Lubię filmową muzykę Hansa Zimmera. Uważam, że to muzyczny geniusz, podobnie jak nieżyjący już Vangelis - polecam symfonię chóralną „Mythodea", która została użyta przez NASA jako motyw marsjańskich misji kosmicznych.
A jeśli ktoś ma ochotę na odrobinkę dreszczyku, niech sobie w nocy puści na słuchawkach kawałek „Silk Drape" ze ścieżki dżwiękowej „Mindhuntera". Muzyka jest dla mnie ogromnym natchnieniem. Moje playlisty są pełne raczej mrocznych i ciężkich bandów - od ukochanego post rocka, przez gothic, depressive black metal, po shoegaze.
O audiobookach już opowiadałam. Natomiast jeśli chodzi o podcasty, mam kilka swoich ulubionych, na przykład „Kryminatorium" Marcina Myszki albo „Mystery Cabin".
Dziennikarka: Pierwszy podcast również jest moim ulubionym! Korzystasz z e-booków i, czy piszesz, czytasz blogi?
SarahWitkac: Blogi czytałam kiedyś, sama nawet jeden prowadziłam. Dzisiaj czasy się troszeczkę zmieniły i blogi nie cieszą się dużą popularnością.
Na e-booki "przesiadłam się" kilka lat temu. To duża wygoda. Czytnik można zabrać wszędzie. Książkę - niekoniecznie. Poza tym, już kilka razy zdarzyło się, że książka, która mnie interesowała, była dostępna w formacie epub albo mobi, a nie była dostępna w formie papierowej. Ponieważ mieszkam za granicą, mam też nieco ograniczony dostęp do polskich książek. Dzięki czytnikowi mogę w minutę kupić coś na stronie sklepu i od razu zacząć czytać, nie martwiąc się o koszty dostawy, czas oczekiwania, itd.
Mimo wszystko uważam jednak, że nic nie sprawia takiej radości, jak zakup tradycyjnej, papierowej książki.
Dziennikarka: I tutaj się zgodzę. Jakie masz zdanie na temat Wattpad Premium?
SarahWitkac: Nie mam zdania, bo nie korzystam. Ilość reklam na stronie na razie mi nie przeszkadza, więc nie widzę powodu, dla którego miałabym płacić abonament.
Dziennikarka: Występują na Wattpadzie błędy, które Cię irytują? Jest coś czego brakuje Ci w tej aplikacji i, czy według Ciebie Wattpad powinien być aktualizowany? Jeśli tak, to dodałabyś coś lub w nim zmieniła?
SarahWitkac: Zakładka to jest coś, czego brakuje mi najbardziej. Na pewno przydałyby się bajery typu możliwość wysyłania zdjęć w prywatnych wiadomościach albo ładniejszy, bardziej "książkowy" wygląd czytanych dzieł. Ale jak słyszę słowo "aktualizacja", to mam dreszcze ;-) Wystarczy, żeby działało prawidłowo to, co jest i będzie git.
Dziennikarka: Jak często zaglądasz na Wattpad i co wyniosłaś z użytkowania tej aplikacji? Czy sam Wattpad, jak i pisanie pomogło Ci odnaleźć siebie?
SarahWitkac: Zaglądam tu dość często. Są twórcy, z którymi utrzymuję kontakt na privie, z niektórymi rozmawiam prawie codzienne. Dzięki Wattpadowi na pewno mam mniej czasu niż zwykle i większą presję na to, by skończyć projekt, który zaczęłam.
Ale moja przygoda z Wattpadem ma więcej pozytywnych stron. Uczę się od innych, lepszych od siebie. Pomagam tym, którzy potrzebują pomocy. Testuję swoją odporność na krytykę. Nabieram pokory, bez której twórcy często upadają, jeszcze zanim uda im się rozłożyć skrzydła. I poznaję ludzi, którzy kochają to, co ja.
Dziennikarka: Czy poza Wattpadem działasz również na innych stronach bądź aplikacjach? Zechciałabyś nam o tym opowiedzieć?
SarahWitkac: W tej chwili działam tylko na Wattpadzie i na razie nie zamierzam tego zmieniać.
Dziennikarka: Teraz dosyć istotne pytanie. Czym tak właściwie jest dla Ciebie Wattpad?
SarahWitkac: Miejscem, gdzie mogę otrzymać informację zwrotną na temat tego, co publikuję. I takim miejscem, w którym mogę uczyć się od innych.
Dziennikarka: Jak opisałabyś swoją twórczość?
SarahWitkac: Mogę jedynie powiedzieć, jak chciałabym, żeby było. Chciałabym, żeby czytelnik zapamiętał moją historię. Żeby poczuł się, jak po powrocie z podróży, w czasie której doświadczył intensywnych, czasem skrajnych emocji. Żeby znalazł w niej coś ciekawego, coś wzruszającego, może coś niepokojącego, o czym będzie myślał przez jakiś czas. Na pewno nie chciałabym podzielić losu twórców, którzy piszą ciągle o tym samym, jak od szablonu i których kolejne historie prawie niczym się od siebie nie różnią. Mam wielką nadzieję, że w każdej kolejnej historii czytelnik będzie mógł dojrzeć mój progres.
Dziennikarka: Trzymam za Ciebie kciuki! Opowiedziałabyś nam teraz o swoich innych pasjach, które zostały wcześniej wymienione?
SarahWitkac: Dziękuję :-) Jak już wspomniałam, interesują mnie przyczyny patologicznych zachowań. Dość późno odkryłam swoją miłość do psychiatrii (skończyłam zupełnie inne studia). Od kilku lat jest to moja pasja - czytam i oglądam materiały na ten temat. Zwłaszcza te dotyczące najcięższych chorób i zaburzeń, jak schizofrenia paranoidalna, psychopatia czy DID. To niezwykle ciekawe, jak działa nasz wspaniały mózg i jak może wpłynąć na nasze życie, postrzeganie, zachowania to, jeśli nie funkcjonuje on w sposób prawdłowy.
Polecam poczytać chociażby o takich psychiatrycznych "perełkach", jak zespół Capgrasa, zespół Cotarda albo zespół obcej ręki. Bardzo ciekawe są też historie osób takich jak Billy Milligan czy Chris Sizemore.
Moje zainteresowania przekładają się w dużej mierze na to, co oglądam, czytam i słucham. Stąd właśnie fascynacja true crime i mroczną literaturą psychologiczną.
Dobra, trzeba trochę odbić w stronę światła ;-) Kocham jogę. Ćwiczę medytację. Biegam. Uwielbiam podróże. Moim ukochanym miastem jest Rzym. W ogóle uwielbiam włoską (i tajską) kuchnię. Lubię gotować i piec ciasta. I jeszcze kawa. Bez kawy mój świat nie byłby taki sam ;-)
Dziennikarka: Miałabyś jakąś radę dla początkujących pisarzy?
SarahWitkac: Dla początkujących od początkującej: nie poddawać się. Za każdym razem, kiedy ogarnie nas zwątpienie, przypomnieć sobie, dlaczego w ogóle zaczęliśmy pisać. Przywołać w pamięci najbardziej motywujący komentarz od czytelnika. Spojrzeć przychylnym wzrokiem na to, co już osiągnęliśmy. Może nawet porozmawiać z innym twórcą o swoich obawach, wątpliwościach. W ostateczności zrobić sobie przerwę, przemyśleć, odpocząć, złapać dystans. I przede wszystkim pogodzić się z faktem, że jesteśmy na początku tej trudnej drogi i jeszcze wiele musimy się nauczyć. Sodóweczka na tym etapie naprawdę może wyrządzić nam wiele szkód. Odrobina pokory pomaga przygotować się na krytykę, która będzie nam towarzyszyła przez cały czas naszej pisarskiej działaności.
Dziennikarka: Chciałabyś kogoś pozdrowić, a w przyszłości zobaczyć wywiad z jakimś innym wattpadowym twórcą?
SarahWitkac: Oczywiście. Pozdrawiam całą ekipę wspaniałych kobietek, dzięki którym tworzenie w tym miejscu sprawia mi tyle przyjemności: InvisibleSoulSoul, aallexaaflower, lady_in_black74, Szelka22, Michaelarosa, Natalia_E_Fox, Erisma01 oraz queenieLucyGil, której już z nami nie ma (może kiedyś zdecyduje się wrócić i to przeczytać).
Na pewno z wielką chęcią przeczytałabym wywiad z każdą z dziewczyn. Mam nadzieję, że każda z nich się tutaj prędzej czy później pojawi. Początkowo sama byłam do tego pomysłu nastawiona sceptycznie. Ale uważam, że nie ma w tym żadnego zadęcia i możemy tego typu wywiady traktować jako ciekawą formę poznania wattpadowych twórców. Mam wielką nadzieję, że zwłaszcza InvisibleSoulSoul i lady_in_black74 zgodzą się na to, by dołączyć do naszego grona i odpowiedzieć na zadawane przez Ciebie pytania.
Dziennikarka: Większość ze wspomnianych autorek mam już na celowniku, a z częścią z nich udało mi się porozmawiać o ich twórczości bądź pisanych książkach. Niemniej w przyszłości z pewnością zdecyduję się podjąć z nimi wywiady!
Teraz chciałabym serdecznie podziękować za poświęcony czas i chęć wzięcia udziału w wywiadzie. To była czysta przyjemność. Mam nadzieję, że to nasza nie ostatnia interakcja. Życzę samych sukcesów, pozdrawiam! ❤️
SarahWitkac: Ja również bardzo dziękuję za zaproszenie i poświęcony mi czas! To było bardzo ciekawe doświadczenie. Trzymam kciuki za wszystkie twoje projekty - na pewno będę tu wracać, żeby poznać innych wattpadowych twórców. Do następnego spotkania - u Ciebie lub na privie :-) Pozdrawiam ciepło! ❤️
Wywiad przeprowadziła: xNoorshally
✩ ✩ ✩
Zapraszam Was serdecznie na profil SarahWitkac, z którą wywiad właśnie przeczytaliście. Być może znajdziecie u niej coś dla siebie. To naprawdę mały gest, który z pewnością umili jej dzień!
✩ ✩ ✩
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro