Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❛❛Winny ród❜❜


PRZEDSTAWIAM KSIĄŻKĘ
❛❛Winny ród❜❜

Autorką dzieła jest
☞︎︎︎ Hon-Moon

Okładka aktualna na dzień publikacji rozmowy.

Rozmowa z polecenia skoczniaolimpijska, przeprowadzona na przełomie sierpnia i września 2023 roku.
·
Data publikacji: 10.09.2023 r.

Dziennikarka: Witaj! Jestem xNoorshally i chciałabym porozmawiać o Twoim dziele „Winny ród". Jestem dziennikarką i kimś na wzór recenzenta. Chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej o Twojej książce, aby opowiedzieć o niej osobom, które być może jeszcze do Ciebie nie trafiły! Byłabyś zainteresowana rozmową?

Hon-Moon: Hej, jasne! Widziałam zgłoszenie i byłam na to mentalnie przygotowana hah. Chętnie z Tobą porozmawiam.

Dziennikarka: Cudnie! Zacznijmy od tego co najważniejsze, a mianowicie od tytułu utworu. Jak powstał, skąd wzięłaś na niego pomysł i co oznacza względem książki? Jest powiązany z dziełem w jakiś konkretny sposób? (Nawiązuje do pewnych wydarzeń, sytuacji w utworze lub tym podobnych?)

Hon-Moon: Och, było to dawno, więc już nie pamiętam, jak dokładnie wpadłam na ten tytuł, lecz podejrzewam, że chciałam, aby w miarę możliwości jak najbardziej pasował do treści opowieści. A że to historia wielowątkowa, nie posiada jednego konkretnego bohatera, bez którego ta opowieść by nie istniała, słowo ród idealnie pasowało. Jako że rodzina zajmuje się winnicami i ma na swoim sumieniu grzeszki, określenie winny zdawało mi się pasować. Tytuł jest dwuznaczny, co odgadli niektórzy czytelnicy, a co ja sama później przyznałam.

Dziennikarka: Tytuł za nami, dlatego skupmy się teraz na tematyce. Co skrywa się za okładką książki? W jakim klimacie jest ona prowadzona? Jest to powieść, dramat, one-shot, a może coś innego?

Hon-Moon: To powieść wielowątkowa, jak już wspominałam. Akcja toczy się w drugiej połowie XIX wieku, w Hiszpanii, z malutkimi odstępstwami. Tak więc nie da się ukryć, że klimat dawnych lat.

Dziennikarka: W jakiej narracji książka jest prowadzona?

Hon-Moon: W narracji trzecioosobowej.

Dziennikarka: Do jakiej kategorii na Wattpadzie przypisane zostało dzieło (np.: dla nastolatków) i czy jest objęte ograniczeniem wiekowym?

Hon-Moon: Nie, nie jest objęte ograniczeniami wiekowymi. Nie zdaje mi się, by występowały tam sceny drastyczne. Nie ma tam też pikantnych scen erotycznych, bo mam na uwadze, że tę opowieść czytają także osoby nieletnie. Praca została określoną jako fikcja historyczna, bo mimo wszystko, akcja dzieje się w minionej epoce.

Dziennikarka: Wiadomo już o jakiej książce mowa. Nadszedł czas na jej prezentację. O czym tak właściwie jest? Czego możemy się spodziewać, zaglądając za jej grafikę?

Hon-Moon: Cóż, to opowieść o rodzinie Alvarezów, lecz nie tylko, albowiem do głosu dochodzą także osoby z poza tej familii. W południowym słońcu obserwujemy perypetie postaci; ich romanse, tajemnice i intrygi. Każdy bohater ma swoją historię do opowiedzenia, każdy doczekał się innego zakończenia, niekoniecznie szczęśliwego. Ponoć niektórych czytelników zdołałam nawet zaskoczyć pewnymi rozwiązaniami fabularnymi. Wiele sytuacji, które zostały przedstawione w tej opowieści rozgrywającej się 150 lat temu, w dzisiejszym świecie raczej nie miałyby miejsca. Poza tym staram się bez sztucznej przesady zobrazować Hiszpanię dawnych lat i tamtejszą kulturę czy tradycje. Oczywiście nie dzielę się w każdym rozdziale ciekawostkami, bo to byłoby chyba zbyt ciężkie do przyswojenia, a raczej próbuje pewne nawiązania dopasowywać do fabuły. Myślę, że stosunkowo niewiele powieści rozgrywa się właśnie w tym kraju, więc ten temat w moim mniemaniu nie został jeszcze przewałkowany.

Dziennikarka: W poprzednich pytaniach wspominałam o równie istotnej rzeczy, jaką jest okładka. Nadszedł czas na pytanie o to co ona przedstawia, kto ją wykonał oraz w jaki sposób jej wygląd powiązany jest z tekstem utworu. Opowiesz o tym?

Hon-Moon: Myślę, że jest dość prosta i bez trudu można odgadnąć, że to obrys kobiety w sukni z dawnej epoki, i z parasolką, więc można wywnioskować, że to osoba pochodząca z wyższej klasy. Wokół wiją się pnącza, co rzecz jasna ma nawiązywać do tytułu oraz całego wątku win. Okładkę wykonała zdolna Nessa_125.

Dziennikarka: Pozdrawiamy ją serdecznie! Do każdego rozdziału można dodać jakąś grafikę lub filmik (do mediów). Czy w książce „Winny ród" takowe zostały przez Ciebie użyte?

Hon-Moon: Ta sama graficzka wykonała mi baner, utrzymany w klimacie, w którym została stworzona okładka. To właśnie ta grafika znajduje się u góry każdego rozdziału.

Dziennikarka: Zanim dzieło zostało opublikowane, musiałaś najpierw mieć na nie pomysł. Stąd pytanie: Kiedy w Twojej głowie pojawiła się myśl o napisaniu czegoś takiego, skąd zaczerpnęłaś inspiracji i dlaczego postanowiłaś się tego podjąć?

Hon-Moon: To dość skomplikowane. Jestem pewna, że wybrałam Hiszpanię, gdy oczami wyobraźni ujrzałam mapę Europy; ze znudzeniem przyglądałam się Anglii i Francji, zastanawiając się, dlaczego nikt nie zszedł spojrzeniem trochę niżej, na półwysep Iberyjski. Uznałam, że to może być ciekawy kierunek. Pierwszy pomysł na powieść rozgrywającą się w tym miejscu pojawił się pod koniec roku 2020 i nie został zrealizowany do końca, bo nie przemyślałam go i się w końcu wypaliłam. Rok później, w grudniu 2021, dałam jednak wszystkiemu drugą szansę, czego nie żałuję, bo tym razem udało mi się doprowadzić opowieść do końca. Opowieść, do której zawsze będę mieć sentyment, na której sporo się nauczyłam i dzięki której poznałam ciekawe osoby. Zawsze powtarzam, że nie było jednego dzieła, które pchnęłoby mnie do pisania ,,Winnego rodu''. Oczywiście, czasem ktoś mi napisze w komentarzu, że coś kojarzy mu się z tym, a tym. Ja wtedy odpowiadam szczerze, że, albo nie znam tego tekstu kultury, albo, że wszelkie podobienstwo jest przypadkowe. Po prostu pewnego razu wymyśliłam protoplastów rodu, potem w końcu doszłam do porozumienia z samą sobą, ilu mniej więcej będą mieć potomków, z kim będą spowinowaceni. Ich losy potoczyły się później samoistnie i to było dla mnie świetne przeżycie. Nie musiałam odhaczac kolejnych punktów z planu. Podjęłam się tej pracy, bo żal mi było, że pierwszy pomysł mi nie wyszedł. Poza tym chciałam cokolwiek pisać, a ten projekt wciąż pozostawał gdzieś w mojej podświadomości i tamował inne.

Dziennikarka: Nawiązując do poprzedniego pytania chciałam zapytać o to, dlaczego Wattpad? Uznałaś, że to dobre miejsce do publikacji tego utworu, a może to czysty przypadek?

Hon-Moon: Na ten moment nie wyobrażam sobie pisania do szuflady. Chcę znać zdanie innych, poza tym uwielbiam wszelkie komentarze czytelników. Cieszę się, że przeżywają, że się śmieją, że shippują, a nawet gdy im smutno. Nie znam podobnej aplikacji do Wattpada, więc na razie tu zostaję. Nie jest mi tutaj źle.

Dziennikarka: Spodziewałaś się, że Twoja książka zostanie tak dobrze przyjęta i zyska tak niesamowite grono fanów?

Hon-Moon: Absolutnie nie. Jestem pesymistką i na początku bardzo bałam się miażdżących opinii, zwłaszcza że w pewnym momencie zajrzało do mnie wiele autorek, które cieszą się autorytetem, a ja czułam się wtedy przy nich bardzo malutka. Pamiętam, że nawet wstydziłam się zgłaszając do konkursu, choć nic nie traciłam. Teraz już jestem bardziej pewna siebie, właśnie dzięki temu, że moja opowieść wielu osobom się spodobała. Moi czytelnicy są bez wątpienia niesamowici. Kocham i szanuję każdego z osobna. Nie są jak jeden mąż, każdy jest wyjątkowy, lubi innych bohaterów, każdego śmieszy co innego. Jestem im wdzięczna za obecność i za wsparcie.

Dziennikarka: Rozumiem. Ile odczytów liczy sobie książka na dzień dzisiejszy?

Hon-Moon: Blisko 12 tysięcy wyświetleń.

Dziennikarka: Zostając jeszcze w tej tematyce, czy poza Wattpadem możemy gdzieś indziej przeczytać „Winny ród"?

Hon-Moon: Aktualnie nie.

Dziennikarka: A masz plan opublikować książkę na innej platformie?

Hon-Moon: Jeżeli odkryję taką, która pomoże mi się rozwinąć, to bardzo możliwe.

Dziennikarka: Kiedy rozpoczęłaś publikację dzieła i czy starałaś się dodawać rozdziały regularnie?

Hon-Moon: Prolog pojawił się w Wigilię 2021 roku. I tak, starałam się dodawać kolejne rozdziały regularnie; często udawało mi się wrzucać je raz w tygodniu. Miałam rzecz jasna drobne przestoje, ale już końcowe rozdziały wychodziły co kilka dni.

Dziennikarka: Jak wyglądała praca nad przygotowaniem książki do publikacji? Tworzyłaś wcześniej plany wydarzeń, pisałaś rozdziały z wyprzedzeniem, notowałaś coś na papierze, a może wszystko działo się na bieżąco? Opowiesz o tym?

Hon-Moon: Tak! Nie będę mówić, że przygotowania trwały miesiącami. Znalazłam niedawno mój zeszyt od wszystkiego i tam znajduje się między innymi rozbudowane drzewo genealogiczne, łączące te mniejsze, które już udostępniłam na Wattpadzie. Są oczywiście streszczenia pewnych wątków, na przykład Philippa (pozwolę sobie na przykłady, bo mam nadzieję, że zajrzy tutaj jakiś mój czytelnik). Oczywiście, wiele od tych początkowych założeń się zmieniło. Na przykład wspomniany Philipp miał zaliczyć przygodę w Neapolu, nie Wenecji, ale zmieniłam scenerię, bo zdaje mi się bardziej urokliwa. Były też plany wydarzeń, lecz dopiero dziesięciu ostatnich rozdziałów. Gdy już zbliżałam się do końca, zastanawiałam się, jak ułożyć te wydarzenia, kiedy skończyć wątek z Philippem, kiedy z Enriquetą. Większość jednak zdarzeń wyszła bardzo spontanicznie, podczas pisania. Na przykład nie spodziewałam się, że na początku Sara będzie zgrywać taką chłodną. Że Maddie doczeka się potomków... Większość pamiętnych scen także wyszła przypadkiem, na przykład Amade i Elena przy fontannie. Albo cały ten wątek z światkiem kartki Davida i Sary.

Dziennikarka: Czy podczas pisania rodzina, przyjaciele znajomi, mieli wgląd w pracę lub był ktoś, kto pomagał Ci w trakcie jej tworzenia?

Hon-Moon: Rodzina nie wie o moim pisaniu. Nie wydaje mi się, bym przed publikacją rozdziału pokazywała komuś tekst, ewentualnie drobniutkie fragmenty raz na jakiś czas. Pisałam sama, choć pamiętam, że moja druga połowa jabłoni pomogła mi przy jednej scenie, przy której złapałam blokadę.

Dziennikarka: A nie chciałabyś im powiedzieć o tym, że tworzysz? Jest jakiś powód, przez który trzymasz to w tajemnicy?

Hon-Moon: Hm, jestem z natury osobą skrytą, to chyba jest główny powód mojego sekretu. Na ten moment nie chcę dzielić się tym z rodziną.

Dziennikarka: W pełni rozumiem. Czy na chwilę obecną książka jest dziełem zakończonym?

Hon-Moon: Tak, jest skończona.

Dziennikarka: Zatem jak się czułaś, gdy zamykałaś projekt? Jakie uczucia towarzyszyły Ci, gdy żegnałaś się z historią, której poświęciłaś tyle czasu?

Hon-Moon: Z racji, że zostawiłam sobie otwartą furtkę w tej pracy, nie czułam aż takich wielkich emocji, że to już definitywny koniec, już nie napiszę nic o tych bohaterach. Na pewno poczułam spełnienie, że dokończyłam tę opowieść. A komentarze moich czytelników, które szybko nadeszły, sprawiły ogrom radości. To brzmi banalnie, ale byłam wtedy bardzo szczęśliwa, widząc ten odzew. To, że przeżyli tę przygodę ze mną. Niewykluczone, że trochę było mi smutno, bo to jednak pożegnanie projektu, który pisałam lekko ponad rok, ale raczej przeważały pozytywne emocje.

Dziennikarka: Czyli mam rozumieć, że utwór nie wchodzi w skład dylogii, trylogii ani nie jest powiązany z innymi książkami, ale masz pomysły na jego kontynuację, zgadza się?

Hon-Moon: Nie wchodzi w skład trylogii ani dylogii, ale troszkę spontanicznie zaczęłam pisać ciąg dalszy po latach. Nie jest to jednak publikowane pod oficjalną flagą drugiego tomu. Traktuje to jako dodatek.

Dziennikarka: Zanim przejdziemy do rozmowy o bohaterach, chciałam spytać, czy zgłaszałaś książkę do jakichś konkursów?

Hon-Moon: Praca została zgłoszona do konkursu „Gwiazdy wśród szamba" organizowany przez Sonseeahrai.

Dziennikarka: Czy konkurs został już rozstrzygnięty? Jeśli tak, to czy udało Ci się coś zdobyć?

Hon-Moon: Nie, nie został jeszcze rozstrzygnięty.

Dziennikarka: W takim razie trzymamy kciuki! Porozmawiajmy teraz przez chwilę o bohaterach. W jaki sposób zostali przez Ciebie stworzeni? Czym się kierowałaś wymyślając ich postacie i czy w jakiś sposób są do Ciebie podobni lub Ty utożsamiasz się do nich?

Hon-Moon: Dziękuję. Moi bohaterowie to temat-rzeka, bo jest ich sporo w ,,Winnym rodzie''. Starałam się ich stworzyć tak, aby każdy był inny, miał swój własny świat. Tu od razu zaznaczę, że nie podołałam w pełni temu zadaniu, co najmniej kilku bohaterów muszę poprawić, to znaczy pogłębić ich osobowości. Chciałam, aby moi bohaterowie byli jak najbardziej ludzcy, mieli swoje wady i zalety, by byli jak najmniej papierowi. Czym się kierowałam przy ich kreacji? Najpierw wymyśliłam pewne wątki, potem dopasowałam do nich bohaterów, aby ich decyzje były spójce nie tylko z fabułą, ale z ich usposobieniami. Może nie każda postać, ale niektórzy coś tam po mnie mają. Na pewno nie mam bohatera, który idealnie mnie obrazuje. Jeżeli miałabym podać jakiś przykład, to chociażby Amadeus jest po mnie introwertykiem, nie przepada za ludźmi i nic mu się nie podoba. Enriqueta ma po mnie zaniżone poczucie własnej wartości. Josefina lubi wbijać czasem szpileczki, co mi także się zdarza, jeżeli ktoś mi mocno podpadnie.

Dziennikarka: Czy poza fikcyjnymi postaciami, wspomniałaś w książce o jakiejś postaci historycznej?

Hon-Moon: Tak, postaci historyczne są wspominane.

Dziennikarka: Chciałabyś może spotkać się z nimi w prawdziwym świecie? Jeśli tak, to dlaczego?

Hon-Moon: Ciekawe pytanie! Jeżeli byłaby taka okazja, to czemu nie? Pojadłabym sobie z Rafaelem, poplotkowała z Eleną i Józią, a Amadeusa odesłała do domu, by mi się biecactwo nie męczyło na tym spotkaniu.

Dziennikarka: Dziękuję! Jesteś w stanie powiedzieć co Twoim zdaniem jest najważniejsze przy Tworzeniu profilu danego bohatera?

Hon-Moon: Nie uważam się za specjalistę w tworzeniu dobrych postaci i nie mam zbyt wielkiego doświadczenia. Na pewno warto zaznaczyć motywy, które kierują bohaterem, bo przecież nikt nie rodzi się zły. Dobrze więc nakreślić choćby przeszłość, która wpływa na mentalność postaci. Moim zdaniem warto pamiętać o tym, by nie idealizować postaci, nie szczędzić im wad. Pokazać antagonistę z dobrej strony też nie zaszkodzi. Osobiście cenię niejednoznaczność.

Dziennikarka: Rozumiem. To zapewne trudny wybór, ale czy byłabyś w stanie wybrać z książki stworzoną przez Ciebie postać, która wyróżnia w się na tle reszty i stanowi dla Ciebie pewnego rodzaju ulubieńca?

Hon-Moon: Mam kilku wybrańców, którzy są bliżej mojemu sercu niż pozostali. Nie będę oryginalna i wybiorę Amadeusa, bo mimo pewnych wad, jest po prostu dobrym człowiekiem.

Dziennikarka: Rozumiem. Potrafisz wskazać swój ulubiony fragment, tekst, dialog lub opis z utworu, z którego jesteś szczególnie dumna?

Hon-Moon: Cóż, nieskromnie uważam, że całkiem sporo kwestii dialogowych i scen w tej opowieści jest znamiennych, nawet jeżeli tylko w moim odczuciu. Tak więc jestem dumna z wielu fragmentów.

Dziennikarka: Jakiej długości są rozdziały książki?

Hon-Moon: Hmmm, różnie. Myślę, że średnio mają około 3k słów, niektóre może 3.5k.

Dziennikarka: Ilu rozdziałów doczekała się książka?

Hon-Moon: Dokładnie pięćdziesięciu, dodatkowo prolog i jeden rozdział poświęcony kartom postaci, a także posłowie.

Dziennikarka: Sporo. Tworzenie świata przedstawionego w utworze było dla Ciebie wyzwaniem, czy przyszło Ci to z łatwością?

Hon-Moon: Początki były trudne. Nie zgłębiałam wcześniej tematu Hiszpanii pod tym kątem. Z czasem wiedziałam coraz więcej, więc nie czułam się już tak zielona jak na początku. Starałam się wpleść to, co ciekawe w opowieść, jednocześnie pilnując tego, by te informacje łączyły się choć trochę z fabułą. Tak więc to było wyzwanie, może nie arcytrudne, ale wciąż wyzwanie.

Dziennikarka: Przy czym miałaś więcej pracy, przy dialogach czy opisach? Co sprawiło Ci większą trudność?

Hon-Moon: Trudno mi jednoznacznie wskazać, bo to zależało od sceny. Mimo, że z niektórych dialogów jestem bardzo zadowolona, to niejednokrotnie wciskanie odpowiednych wypowiedzi w usta moich bohaterów mnie przerastało i frustrowało. Jeżeli zaś chodzi o opisy, to tu sytuacja ma się podobnie. Na pewno jest kilka takich fragmentów, które są bliskie mojemu sercu, a niektóre dziergałam słowo po słowie, w mękach. Jeżeli jednak już miałabym wybrać, to chyba... dialogi. Do dziś zdarza mi się rozpoczynać pisanie dyskusji na nowo.

Dziennikarka: Czy podczas pisania książki „Winny ród" spotkałaś się z hejtem ze strony czytelników?

Hon-Moon: Na szczęście nie, a przyznam, że na początku się tego bardzo obawiałam. Byłam mniej pewna siebie, więc wiedziałam, że gdyby coś podobnego na mnie spłynęło, zniknęłabym z tej platformy na wieki. Odbiór jednak był pozytywny, na tysiące komentarzy otrzymałam dosłownie kilka mniej przychylnych.

Dziennikarka: Hejt bywa niestety nieunikniony. Szczęście mają ci, którzy umieją sobie z nim poradzić. Masz w planach próbę wydania książki lub poczyniłaś już coś w tej kwestii?

Hon-Moon: Wydanie tej książki? Raczej mało prawdopodobne. To niezbyt modny gatunek, poza tym ten tekst wymaga dopracowania pod wieloma aspektami. W tym momencie nie mam też parcia na papier. Może kiedyś zmienię zdanie i spróbuję w tym swoich sił.

Dziennikarka: Tak naprawdę nic nie stoi Ci na przeszkodzie. Jak mówisz, czas pokaże! Czy czytelnicy byli zaangażowani w przebieg fabuły, a może stanowili jedynie formę Twojej inspiracji, gdy przeżywali wydarzenia z utworu razem z jego bohaterami?

Hon-Moon: Och, moi czytelnicy często żądali ode mnie rzeczy niemożliwych. To znaczy możliwych, ale skrajnie rozbieżnych z moimi planami *śmiech*. Tak więc łamałam im raz po raz serca, ponoć doprowadziłam nawet kilka osób do płaczu, przy pewnych scenach. Gdy jednak wysuwali drobne sugestie, które mogłam spełniać bez obaw, że zakłócą mi ciąg fabularny, starałam się to robić. Mogę się nawet posłużyć przykładem, bo pamiętam, że jedna czytelniczka chciała zobaczyć, jak Elenie w krytycznej sytuacji pomaga któryś z braci. I tak się stało; gdy Elena potrzebowała pomocy, zjawił się David.

Dziennikarka: Czy w dziele „Winny ród" przedstawiłaś wszystko tak jak chciałaś, a może pojawiły się wyjątki, które ostatecznie postanowiłaś wprowadzić do tekstu utworu?

Hon-Moon: Oczywiście, że bardzo wiele pierwotnie planowanych scen drastycznie uległo zmianie. Dla przykładu; prolog początkowo nie rozgrywał się w Wigilię, a podczas przyjęcia w ogrodzie. Scena z Eleną, w której doświadcza pewnej straty, była o wiele bardziej brutalna. Ostatecznie ją złagodziłam, bo bałam się, że to będzie sztuczne granie na emocjach czytelników.

Podsumowując, nie wszystko zadziało się tak, jakbym sobie tego życzyła. To, co jednak mi się ostatecznie nie podoba, poprawię. A za to, co wyszło przypadkiem, a jest według mnie dobre, jestem wdzięczna.

Dziennikarka: A to najważniejsze. Jak wyglądała Twoja motywacja podczas pracy nad książką? Zdarzały się momenty, w których Ci jej brakowało?

Hon-Moon: Myślę, że na pewno miewałam chwile zwątpienia. Nie potrafię sobie jednak przypomnieć konkretnego takiego momentu. Tak więc podejrzewam, że ten stan zniechęcenia nigdy nie trwał długo. A co mnie motywowało do dalszej pracy? Pozytywny odzew czytelników. Ta platforma ma wiele niedoskonałości, ale szczerze uwielbiam ją za możliwość kontaktu z ludźmi, za to, że czytelnicy mogą przypiąć komentarz do każdego najmniejszego akapitu mojego tekstu. Cenię bardzo zbiorcze podsumowanie rozdziału czy całej opowieści, ale te krótsze komentarze są dla mnie równie ważne. Często mnie bawią czy wzruszają. Widzę, że ktoś przeżywa moją powieść i to jest bardzo kochane.

Dziennikarka: Kończąc chciałabym spytać, co sprawiło Ci największą radość podczas pisania tej książki?

Hon-Moon: Och, trudno mi udzielić jednoznaczej odpowiedzi. Tak naprawdę sam proces tworzenia, choć niejednokrotnie trudny i frustrujący, zapewnił mi sporo radości. Przyjemność sprawił mi sam rozwój tej opowieści, bohaterów, mojego wciąż skromnego warsztatu pisarskiego. Tak naprawdę w tej przygodzie cieszyłam się małymi rzeczami i to było na swój sposób piękne i pouczające. Nie mogę jednak pominąć ludzi, których poznałam dzięki publikacji. Nie jestem w stanie wybrać jednej rzeczy, która najbardziej wpłynęła na mój szczęśliwy stan. To był złożony proces.

Dziennikarka: To zrozumiałe. Jakimi słowami podsumowałabyś pracę nad tym utworem oraz, co byś powiedziała, aby zachęcić czytelnika do zajrzenia właśnie za okładkę książki „Winny ród"?

Hon-Moon: Pisanie „Winnego rodu" było niezapomnianą przygodą, do której zawsze będę żywić sentyment. Była to ścieżka kręta jak gałązka winorośli, która wydała słodkie owoce. Jestem sobie wdzięczna, że nie pozwoliłam temu pomysłowi, który nieśmiało kiełkował w mojej głowie, zwiędnąć. Nawet nie wiem, kiedy ta opowieść tak się rozrosła.Teraz ta historia musi swoje odleżeć niczym beczkowe wino.

Jeżeli miałabym kogoś zachęcić do przeczytania, to najpierw musiałabym go uspokoić, że nie musi być zapalonym entuzjastą historii, aby dać mojej pracy szansę. Wiem, że sporo osób boi się podobnych klimatów. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że czytają mnie nawet fani fantasy czy science-fiction, którzy zgodnie przyznają, że nie czytali wcześniej tego gatunku, ale im się podoba i zostali już do końca. Z racji, że to opowieść wielowątkowa, łatwiej znaleźć coś dla siebie.

Dziennikarka: Chciałabyś powiedzieć kilka słów do tych, którzy przeczytali już „Winny ród" i tym, którzy towarzyszyli Ci od samego początku pisania dzieła?

Hon-Moon: Jestem Wam niesamowicie wdzięczna, że mi zaufaliście, że poświęciliście swój czas na czytanie mojej opowieści. Wasza obecność, komentarze, dłuższe podsumowania i dodawanie mojej pracy do list lektur o wdzięcznych nazwach, radowało moje serce. Dziękuję szczególnie tym, którzy są ze mną od początku tej wyboistej ścieżki, ale również tym, którzy niedawno na mnie trafili i postanowili dać mi szansę. Bez Was ta opowieść by nie powstała. Naprawdę. Po prostu przestałabym pisać, wiedząc, że do nikogo nie trafiam. Bardzo Was szanuję!

Dziennikarka: Serdecznie wszystkich pozdrawiamy! Jest jakieś wattpadowe dzieło, wydane lub dostępne jedynie tutaj, o którym chciałabyś dowiedzieć się czegoś więcej?

Hon-Moon: Hm, niektóre kulisy powstawania tutejszych dzieł już znam, dlatego wybiorę dziś „Golden Cage" autorstwa InvisibleSoulSoul.

Dziennikarka: Z pewnością postaram się porozmawiać z autorką o tym dziele. Teraz chciałabym serdecznie podziękować za poświęcony czas i chęć wzięcia udziału w rozmowie. Zainteresowanych zapraszamy oczywiście do przeczytania pracy „Winny ród". Od siebie, życzę powodzenia w przyszłych projektach. Pozdrawiam! ❤️

Hon-Moon: Dziękuję bardzo, będę miło wspominać tę rozmowę!

Rozmowę przeprowadziła: xNoorshally

⋆⋅☆⋅

━─━─━ Podsumowanie ━─━─━
„Winny ród" — Powieść wielowątkowa, rozgrywająca się w dziewiętnastowiecznej Hiszpanii. Prowadzona narracją trzecioosobową. Jej tematem przewodnim jest życie rodziny Alvarezów, gdzie to każdy bohater przeżywa swoją własną historię. Książka zakończona, posiadająca pięćdziesiąt opublikowanych rozdziałów, dodatkowo prolog i rozdział poświęcony kartom postaci, a także posłowie. Autorka w interesujący sposób prezentuje różne wydarzenia i opisuje losy swoich bohaterów, które znacząco urozmaicają tekst utworu. Istnieje szansa na dodatek, który stanowiłby niejednoznaczną kontunuację wydarzeń z książki.
━─━─━

FRAGMENT:

— Miejmy to już z głowy. Pokaż mi, co zapamiętałaś ze wczorajszej lekcji — polecił Amadeus.

— Proszę bardzo — powiedziała Elena. Powstała od fortepianu, otworzyła drzwi i pchnęła je z całych sił, by zamknęły się z trzaskiem. — Tylko twoje wyjście utkwiło mi w pamięci. Odtworzyłam to właściwie, mistrzu?

— Bądź łaskawa zasiąść tam, gdzie przed chwilą — rzekł po wzięciu kilku głębszych oddechów. Mimo narastającego zirytowania starał się nie dać sprowokować i utrzymać już tyle razy przez nią nadszarpnięte nerwy na wodzy. — I otwórz zeszyt z nutami na czwartej stronie.

Elena westchnęła ciężko. Zasiadła na małym taboreciku, przekartkowała zeszyt, po czym ułożyła palce na klawiaturze. Omiatając znudzonym spojrzeniem nuty rozproszone po pięciolinii, zrozumiała, iż to skomplikowany utwór. Poczęła uderzać palcami w klawisze, wygrywając nierytmiczną melodię, wcale nie starając się, aby uderzyć w odpowiedni akord.

— Dość — Amadeus poderwał się z miejsca po pierwszym fałszywym dźwięku. Podszedł do niej i zamknął zeszyt z nutami. — Poćwiczymy coś innego. Na początek powinnaś o czymś zapomnieć.

— O czym?

— O moim nazwisku — odparł. — Gdyby ktoś kiedyś zapytał cię, kto taki uczył cię tego wszystkiego, odpowiadaj, że wyleciało ci z głowy, jak wszystko to, co do ciebie mówię. Myślę, że nie będziesz miała z tym większego problemu.

— Myślisz tylko o tym, żeby nie zniszczyć swojego dobrego imienia. Jesteś okropny.

— Cóż, ty też nie jesteś zbyt uprzejma.

— Gdybyś był inny, ja też inaczej bym się zachowywała — fuknęła gniewnie i powstała ostentacyjnie od fortepianu.

— To samo mówiłaś moim poprzednikom? — zapytał flegmatycznie.

Nie odrzekła mu nic. Rozsunęła jedną z szuflad komody, zagłębiła w niej dłonie, a gdy jej palce zaplotły się na papierośnicy i pudełku z cedrowymi zapałkami, wyszła na balkon.

✩ ✩ ✩

Zapraszam Was serdecznie na profil Hon-Moon, na którym znajduje się książka, o historii powstania której właśnie przeczytaliście. Być może znajdziecie na nim coś, co również Was zainteresuje. To naprawdę mały gest, który z pewnością umili jej dzień!

✩ ✩ ✩

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro