Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❛❛Przy Jej Boku❜❜


✩ ✩ ✩

PRZEDSTAWIAM KSIĄŻKĘ
❛❛Przy Jej Boku❜❜

Autorką dzieła jest
☞︎︎︎ Karasinska

Okładka aktualna na dzień publikacji rozmowy.

Rozmowa z polecenia crazymarazm, przeprowadzona na przełomie sierpnia i września 2024 roku.
·
Data publikacji: 17.11.2024 r.

Dziennikarka: Hejka! Jestem xNoorshally i chciałabym porozmawiać o Twoim dziele „Przy Jeg Boku". Jestem wattpadową dziennikarką i kimś na wzór recenzenta. Chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej o Twojej książce, aby opowiedzieć o niej osobom, które być może jeszcze do Ciebie nie trafiły! Byłabyś zainteresowana rozmową?

Karasinska: Hej, dzięki za propozycję 😊 Z chęcią wezmę w tym udział!

Dziennikarka: Cudnie! Zacznijmy od tego co najważniejsze, a mianowicie od tytułu utworu. Jak powstał, skąd wzięłaś na niego pomysł i co oznacza względem książki? Jest powiązany z dziełem w jakiś konkretny sposób?Nawiązuje do pewnych wydarzeń, sytuacji w utworze lub tym podobnych?

Karasinska: Powstał w bólach 😂 Nie miałam totalnie pomysłu, ale podczas pisania nadeszła odpowiedź. Bardziej podświadomie niż rozumowo, bo nie pamiętam już dokładnie, jak do tego doszłam. Ale jestem zadowolona z efektu 😊

Tytuł nawiązuje do treści książki na kilku poziomach. To opowieść o rycerzu, który jest przy swej pani dosłownie – jako obrońca i symbolicznie – jako kochanek oraz poddany popierający jej prawo do tronu. Równocześnie nawet słowo "jej" jest tu znaczące, bo podkreśla kto tak naprawdę jest w centrum opowiadania, zarówno dla czytelnika, jak i głównego bohatera.

Lubię wplatać te trzy słówka w tekst. Jeśli oglądacie na YouTube Szydercze skróty Łukasza Cegiełki, to pewnie kojarzycie, jak mówi: „Już to chyba gdzieś słyszałem..." gdy w filmie pojawia się nawiązanie do tytułu. To dobra zabawa (i balansowanie na krawędzi, żeby nie przedobrzyć).

Dziennikarka: Tytuł za nami, dlatego skupmy się teraz na tematyce. Co skrywa się za okładką książki? W jakim klimacie jest ona prowadzona? Jest to powieść, dramat, one-shot, a może coś innego?

Karasinska: Jest to fanfiction Rodu Smoka, pisany prozą. Mimo usilnych prób, by był to lekki, krótki utworek, jak zwykle poszłam w emocjonalne rozterki i długie rozdziały, ale chyba niczego innego nie można się po mnie spodziewać 😂

Jest tu romans, słowne szermierki, zaczątki knowań i wiele ludzkich dramatów. Zważywszy na to, że akcja rozgrywa się na królewskim dworze, postaci nie mają nic lepszego do roboty od intryg, strojenia się i cierpień. Próbuję w tym wszystkim zadawać głębsze pytania, a odpowiedzi nie są oczywiście ani proste ani jednoznaczne. Romantyzm przeplata się z groteską... a przynajmniej taką mam nadzieję.

Dziennikarka: Powiedz teraz, w jakiej narracji książka jest prowadzona?

Karasinska: W trzecioosobowej i personalnej. Jest to w pewnym sensie hołd dla Georga M. M. Martina, który w Pieśni Lodu i Ognia pisał rozdziały z perspektywy którejś z głównych (i nie tylko) postaci. To ogranicza nieco pole manewru, ale jest równocześnie ciekawym zabiegiem, bo pozwala lepiej wczuć się w to, jak bohater postrzega świat. Jesteśmy równie "niewrzechwiedzący" jak ten, o kim czytamy.

Dziennikarka: A dlaczego zdecydowałaś się oddać taki hołd?

Karasinska: Ponieważ bardzo lubię to uniwersum, szczególnie książki. Pomyślałam, że taki format może się miło skojarzyć innym czytelnikom Martina 😊

Dziennikarka: Rozumiem. Czy dzieło zostało objęte przez Ciebie ograniczeniem wiekowym? Jeśli tak, to dlaczego?

Karasinska: Tak, ma oznaczenie dla dorosłych - występują w nim sceny 18+, wulgaryzmy oraz ogólnie jest to tematyka dla starszych czytelników.

Dziennikarka: Po tych kilku pytaniach wiadomo już o jakiej książce mowa. Chciałabym poprosić teraz o jej prezentację. Opowiedziałabyś w skrócie, o czym tak właściwie jest?

Karasinska: To historia o księżniczce i jej przybocznym, których połączyło coś więcej niż łóżko - nić zrozumienia oraz bliskości, której potrzebowali.

Rhaenyra ma na dworze wrogów - Alicent, która jest jej dawną przyjaciółką i zarazem macochą oraz byłego przybocznego, Cristona. Oboje żywią do niej urazę. Wśród sprzymierzeńców księżniczki są - jej małżonek Laenor, pogrążony w żałobie po śmierci ukochanego, jego siostra, rezolutna Laena, która jest jeźdźcem największego żyjącego smoka oraz Harwin Strong, który zostaje nie tylko osobistym obrońcą następczyni tronu, ale również jej sekretnym kochankiem.

To dość wolno snująca się opowieść o tym, jak kształtuje się sytuacja na królewskie dworze między tą szóstką postaci oraz o romansie Rhaenyry i Harwina.

Dziennikarka: Chciałabym teraz spytać o grafikę książki. Co przedstawia okładka, kto ją wykonał i w jaki sposób jej wygląd nawiązuje do tekstu utworu?* Dodatkowo, na Wattpadzie do każdego rozdziału można dodać jakąś grafikę lub filmik (do mediów). Czy w książce „Przy Jeg Boku" takowe zostały przez Ciebie użyte?

*Informacja wyjaśniająca:
Od momentu przeprowadzenia rozmowy do jej publikacji minęło kilka tygodni, w tym czasie autorka zdecydowała się zmienić okładkę, dlatego w odpowiedzi na powyższe pytanie znajdziecie opis wcześniejszej grafiki. Na początku rozdziału możecie jednak zobaczyć tą nową, aktualą na moment publikacji tegoż wywiadu.

Karasinska: Okładkę wykonała KolorowaEsa, której serdecznie dziękuję! 🥰 Przedstawia szóstkę głównych bohaterów, z serialowej wersji. Chciałam, żeby pojawiły się smoki oraz motyw ognia, który często przewija się w treści mojego opowiadania. Tytuł jest zaś wykonany czcionką charakterystyczną dla uniwersum Gry o tron, w kolorze złotym – do tej barwy i symboliki też często nawiązuję.

Bardzo lubię wykorzystywać opcję dodawania grafiki i muzyki do rozdziałów (choć muszę dodać, że nie jestem zwolenniczką przesady, estetyki dla samej estetyki i miliona spacji, po których przesunięciu dostaję gifa i jedno zdanie, i tak przez następnych kilka rozdziałów. Estetyka niewiele znaczy bez treści, zwłaszcza na Wattpadzie. A przynajmniej taką mam nadzieję. Ale każdy robi, jak uważa). Wracając, zazwyczaj dodaję gif przedstawiający daną postać lub coś innego w estetyce tekstu. Do tego dołączam piosenkę – albo taką, która kojarzy mi się z opisanymi wydarzeniami, albo tą, przy której pisałam. Muzyka jest dla mnie niemal tak ważna, jak słowa i to moja główna inspiracja do pisania.

Dziennikarka: A jeśli chodzi o muzykę, to jak wygląda sytuacja przy tworzeniu? Czego najczęściej słuchasz?

Karasinska: Podczas pisania akurat tego opowiadania, najczęściej słucham Motörhead (zwłaszcza do scen walki i pov Harwina 😎), Hoziera, Sama Smitha i mojego najnowszego odkrycia – Ascendant Vierge 💕 Gdy potrzebuję skupienia, sięgam po Vivaldiego, czasami po Rave, Witch House albo Shoegaze, to zależy od tego, co mnie w danym momencie bardziej napędza – energia czy smutek. Jeśli nie mam pomysłu na "podkład muzyczny", zawsze mogę włączyć cokolwiek Grimes, The Beatles i Depeche Mode, czyli moich muzycznych ulubieńców, którzy nigdy mnie nie zawodzą. Ale mam też kilka playlist stworzonych typowo do tego opowiadania/postaci, najczęściej jednak słucham ich np. idąc z pracy albo podczas podróży, żeby się zainspirować i przemyśleć to i owo.

Jedno jest pewne - nigdy nie piszę przy polskich piosenkach, bo słowa mnie rozpraszają 😌 Z angielskim nie mam tego problemu, bo aż tak się na tym nie skupiam 😂

Dziennikarka: Ha, ha, rozumiem. Żeby zacząć tworzyć, trzeba mieć najpierw pomysł i wstępną wizję tego, jak chcielibyśmy, aby nasz utwór wyglądał. Tutaj nasuwa się pytanie: Kiedy w Twojej głowie pojawiła się myśl o napisaniu czegoś takiego, skąd zaczerpnęłaś inspiracji i dlaczego postanowiłaś się tego podjąć?

Karasinska: Zaczęło się od rozmyślań i historyjek, które tworzyły mi się w głowie, gdy wracałam z finessu 😂 Bardzo miło wspominam te październikowe wieczory, gdy w myślach powstawały pierwsze sceny „Przy Jej Boku" 😊

A dlaczego? Z niedosytu. Bardzo lubię to uniwersum, ale nie śmiałam sądzić, że wezmę je na warsztat. Nigdy nie miałam nic do dodania do prozy Georga R. R. Martina (i może tu jest sedno sprawy – po przeczytaniu książki „Ogień i krew", na podstawie której jest serial, a więc i mój fanfik, nie miałam potrzeby o tym pisać. Najwyraźniej serial nie wyczerpał tematu.... 🤭). Zatem tak, dopiero pierwszy sezon Rodu Smoka ośmielił mnie, by dodać coś od siebie do tego świata. Chciałam opisać to, co pominięto na ekranie, w książce zaś zawarto ledwie w kilku zdaniach. To także dobry pretekst, żeby dłużej pobyć z ukochanymi postaciami, bo nigdy dość "młodej" Rhaenyry i Harwina 🥰

Na początku w ogóle nie miałam w planach pisać, a już na pewno nie publikować. Ale zapisałam jedną scenkę, tak dla siebie, potem drugą... Koło grudnia zaczęła się z tego klarować w miarę spójna historia. A że dawno nie publikowałam na Wattpadzie, postanowiłam wrócić.

Ale tę historię piszę głównie dla siebie i własnej radochy. Nie dla fanów/fandomu, ani czytelników (sorry not sorry). Takie jest założenie. Nie chciałam działać pod presją. To po prostu coś, co sama chciałabym przeczytać. Bardzo samolubne, ale jeśli komuś także się podoba, to bardzo mi miło 😊

Dziennikarka: A skąd tak właściwie zainteresowanie książką i serialem, na którym oparte jest Twoje dzieło?

Karasinska: Moje zainteresowanie książkami Martina sięga czasów liceum, kiedy dość płynne przeszłam z totalnej fazy na Tolkiena w Grę o tron. Zaczęłam oglądać serial (Sean Bean był dość poważnym ku tego powodem 😂), ale szybko książki okazały się lepsze. Potem spędziłam czas pandemii z „Ogniem i krwią" i dlatego ucieszyłam się, że na podstawie jednej z historii z tej książki ma powstać serial, Ród smoka. I istotnie, pierwszy sezon był dla mnie nostalgicznym powrotem do czasów, gdy zaczytywałam się książkami Martina czekając na autobus i śmiałam z memów do nowych odcinków Gry o tron. Moja "faza na Martina" odżyła.

W zasadzie chyba wielu tak miało – po dekadzie znów wróciliśmy do jarania się smokami 😂

Dziennikarka: Rozumiem. Powiedz nam teraz, dlaczego zdecydowałaś się na publikację swojej książki właśnie na Wattpadzie? Uznałaś, że to dobre miejsce dla tego utworu, a może to czysty przypadek?

Karasinska: Kiedyś publikowałam tolkienowskiego fanfika na Bloggerze, potem próbowałam z autorską dystopią na sameQuizy, ale nie za bardzo potrafiłam się tam odnaleźć. Trudno było się tam przebić z czymś własnym. Wreszcie jakoś przypadkiem trafiłam na Wattpada i jestem tu już kilka lat. Ci, którzy znają mnie trochę dłużej wiedzą, że publikowałam tu już kilka "większych" rzeczy, zależnie od tego, co akurat mnie najbardziej kręci. "Przy Jej Boku" to dla mnie po prostu kolejny etap w pisaniu, dobra zabawa. Może jest jakieś lepsze miejsce, ale na razie go nie znalazłam 😉

Dziennikarka: Rozmawiamy już chwilę o samej istocie książki. Powiedz teraz, czy na chwilę obecną jest ona dziełem zakończonym?

Karasinska: Nie, jeszcze trochę do napisania mi zostało.

Dziennikarka: Zatem, jak długo już nad nią pracujesz? Od jak dawna zajmujesz się pisaniem oraz publikacją kolejnych rozdziałów i czy starasz się dodawać je regularnie?

Karasinska: Zaczęłam publikować w listopadzie 2022 roku, pierwsze notatki robiłam w październiku. Z regularnością jest u mnie bardzo na bakier, bo dość długo piszę kolejne rozdziały. Zazwyczaj zajmuje mi to dobry miesiąc, jak nie więcej... Bardzo chciałabym najpierw napisać całość, a później publikować po kawałeczku, ale brak mi samozaparcia, żeby nie udostępniać na bieżąco owoców mojej pracy 😂

Dziennikarka: Ha, ha, całkowicie rozumiem. Wracając jeszcze do wykreowanego przez Ciebie świata. Czy utwór „Przy Jej Boku" wchodzi lub będzie wchodził w skład dylogii, trylogii lub jest w jakikolwiek sposób powiązany z innymi książkami? Jeżeli tak, to w jakiś sposób?

Karasinska: Nie, to będzie zamknięta historia, nie powiązana z innymi. Jeśli już, to planuję po zakończeniu pobawić się w jakieś one-shoty nawiązujące do tego fanfika, ale nic poza tym.

Dziennikarka: Rozumiem. Zdradzisz nam, ile odczytów liczy sobie książka na dzień dzisiejszy?

Karasinska: 5,2 tys.

Dziennikarka: Dobry wynik, gratuluję. Zdobyłaś pewne grono czytelników, które zdecydowało się zajrzeć do Twojego tekstu. Powiedz, spodziewałaś się takiego zainteresowania? Czy jesteś zadowolona z przyjęcia tekstu przez użytkowników tej aplikacji?

Karasinska: Tak, jestem zadowolona. Jakby nie patrzeć to dość niszowe opko, bo piszę o pairingu, który nie należy do tych najpopularniejszych (jak zwykle zresztą 😅). Dlatego cieszę się z każdej nowej osóbki, a może nawet trochę zadziwia mnie, że ktoś również się tym interesuje 😂

Dziennikarka: Wróćmy znów na chwilę do złożeń technicznych. Jak wygląda kwestia korekty tekstu? Czy ktoś pomaga Ci w poprawie rozdziałów?

Karasinska: Nie, sama poprawiam. To żmudna robota i nie należy do moich ulubionych 🤭

Dziennikarka: Wydaje mi się, że mało kto za tym przepada. Książka potrzebuje czasu, aby zostać opublikowaną na Wattpadzie. Oczywistym jest, że chcemy, aby tekst wyglądał jak najlepiej, a opisana w nim historia była solidnie dopracowana. Powiedz, jak wyglądała praca nad przygotowaniem książki do publikacji? Tworzyłaś wcześniej plany wydarzeń, pisałaś rozdziały z wyprzedzeniem, notowałaś coś na papierze, a może wszystko działo się na bieżąco? Opowiesz o tym?

Karasinska: Powiedzmy, że mam taki baaaardzo ogólny plan i raczej się go trzymam. Ale to absolutnie nie znaczy, że w moim opowiadaniu panuje jakiś porządek 😂

Żartuję, ale generalnie idę na żywioł. Gdybym najpierw napisała całość, potem ją poprawiła i dopiero wtedy opublikowała, to sprawa wyglądałaby inaczej. Ale publikuję na bieżąco, dlatego przychodzą nowe pomysły, inspiracje i spojrzenie na wydarzenia/postaci. Dlatego podążam też za weną. Schemat pracy jest zazwyczaj taki sam – zapisuję sobie urywki dialogów, jakieś myśli postaci i opisy i potem do nich "dobudowuję" coraz więcej szczegółów i tak powstaje dłuższy fragment. I kiedy uzbieram kilka takich fragmentów, biorę się za łatanie ich w całość (czyli, jak to nazywam, robię "łączeniówki"). Potem edytuję to do upadłego, aż tekst jest czysty od wszelkich podkreśleń "do poprawienia" i tak powstaje rozdział 😁 Ogólnie piszę na laptopie, czasami w sytuacjach kryzysowych w notatkach na telefonie. Kiedyś wszystko pisałam w zeszycie i przepisywałam na kompa. To dopiero była benedyktyńska robota 😱😅 Ale mam do tego sentyment, niedawno założyłam sobie nowy zeszyt do notatek 😊

Dziennikarka: A czy podczas pisania rodzina, przyjaciele i znajomi mieli wgląd w pracę lub był ktoś, kto pomagał Ci w trakcie jej tworzenia?

Karasinska: Mam dwie powierniczki – moją siostrę, która zawsze mnie wysłucha i nie tyle doradzi (bo jak twierdzi "i tak zrobię wszystko po swojemu"), co pomaga mi uporządkować myśli i nabrać dystansu. Mogę też na nią liczyć w kwestiach inspiracji, bo wychowałyśmy się na tym samym i ona doskonale rozumie co mi w duszy gra. Drugą osóbką jest crazymarazm. Zawsze mogę się do niej zwrócić z wątpliwościami, radościami i smutkami.  Czytamy nawzajem nasze opowiadania i wspieramy się na Wattpadzie już kilka dobrych lat. Dzięki niej wiem, że zawsze, gdy wracam na Wattpad, mam do kogo 🥰🥹

Dziennikarka: Pozdrawiamy je serdecznie! W tym miejscu chciałabym poruszyć kwestię promocji. Czy kiedykolwiek reklamowałaś swoją książkę u innych twórców bądź na jakichś stronach, grupkach? Dodatkowo, udział w różnych wattpadowych konkursach pomaga zdobyć rozgłos. Czy brałaś w jakimś udział, promując tym samym swoje dzieło?

Karasinska: Nie, ani się nie reklamowałam, ani nie brałam udziału w konkursach. Traktuje to opowiadanie jako zabawę, więc niezbyt mi na tym zależy (a poza tym już dawno nie natrafiłam na ciekawy konkurs, jeden z takich jak za dawnych czasów "świetności" Wattpada).

Dziennikarka: Rozumiem. Porozmawiajmy teraz przez chwilę o bohaterach. W jaki sposób zostali przez Ciebie stworzeni? Czym się kierowałaś, wymyślając ich postacie i czy w jakiś sposób są do Ciebie podobni lub Ty utożsamiasz się z nimi?

Karasinska: Główni bohaterowie zostali stworzeni przez Martina, więc w ich przypadku staram się po prostu jak najlepiej (i mam nadzieję, najwierniej) oddać ich istotę i klimat, łącząc w miarę możliwości to co w serialu, z tym co w książkach. To taka wariacja na temat i mój wyraz miłości dla tych postaci 🥰

Mam też oczywiście kilka OC, które kocham całym serduszkiem – gadatliwego przyjaciela głównego bohatera, bojaźliwego giermka poznającego świat, rudego barda, znajomą z dzieciństwa i wujka pytającego „Kiedy się wreszcie ustatkujesz? GDZIE TE DZIECI?". Inspiracji jest wiele – od Shreka, przez Gumisie, Trylogię Sienkiewicza czy bohaterki Jane Austen, na piosenkarzach skończywszy. Mój bard to średniowieczna wersja Hoziera, a na przykład na stworzenie Kathie wpadłam oglądając serial „In Limbo", bo spodobała mi się jedna z postaci i zapragnęłam móc pisać o kimś podobnym. No a takiego wujka, jakiego ma Harwin, zapewne ma i większość z nas 😂 

Myślę, że z każdą z głównych postaci mogę się trochę utożsamić, na najróżniejszych poziomach. Długo by mówić, ale przede wszystkim chodzi o ich rozterki w podejściu do życia, poszukiwaniu dróg. Całe to opowiadanie jest tak naprawdę o odnalezieniu się w dorosłości, a to temat, który bardzo mnie zajmuje.

Dziennikarka: A czy jako ich stwórca chciałabyś może spotkać się z nimi w prawdziwym świecie? Jeśli tak, to z kim i dlaczego?

Karasinska: O tak, dlaczego nie! Przede wszystkim z Godfrydem – przytuliłabym biedaczka i powiedziała, żeby się nie martwił. Mogłabym go nawet adoptować, byle chronić go przed światem 🥹😭

No i oczywiście chciałabym spotkać Rhaenyrę i Harwina. Idąc za tokiem myślenia Saery Targaryen, "skoro Aegon mógł mieć dwie żony", to widzę dla naszej trójki przyszłość 😏😂

Dziennikarka: Można powiedzieć, że wykreowani przez nas bohaterowie są niczym nasze dzieci. Stąd uważam, że kolejne pytanie jest dosyć trudne, chociaż czasami odpowiedź może być banalnie prosta. Potrafisz wybrać z książki bohatera, który stanowi dla Ciebie pewnego rodzaju ulubieńca? Jeśli tak, to dlaczego akurat ta postać jest Twoją ulubioną?

Karasinska: Harwin. Definitywnie. Uwielbiam Rhaenyrę, kocham Laenę, ale zawsze to rozdziały z pov Harwina są moimi ulubionymi – zarówno do pisania jak i późniejszego wracania i czytania.

Jest dla mnie zupełnie nowym typem postaci, bo nigdy wcześniej nie pisałam o prostodusznym osiłku. Nie ukrywam, że opisywanie jego fizyczności, codziennych obowiązków czy sposobu reagowania na poszczególne sytuacje stanowi dla mnie wyzwanie, bo w tych punktach zupełnie się od siebie różnimy. Ale z drugiej strony Harwin ma w sobie wystarczająco dużo overthinkingu, skonfliktowania wewnętrznego i aury fatalizmu, bym mogła na niego nalepić mój znaczek firmowy 😄

Dziennikarka: Było o ulubionym bohaterze, to teraz chciałabym zapytać o ulubiony fragment tekstu. Posiadasz jakiś opis lub dialog z utworu, z którego jesteś szczególnie dumna?

Karasinska: Mam kilka takich dialogów, czy nawet całych rozdziałów, które szczególnie lubię, ale moim faworytem jest fragment:

„A jednak godził się na to, choć dobrze zdawał sobie sprawę z ceny. Był tym drugim, trzecim, może nawet nikim. Dlaczego?

Bo dzięki temu mógł przy niej być. Choć przez chwilę.

Niczym kartka papieru, niezapisana do końca, którą nieoczekiwany powiew zbliżył do niezabezpieczonego ognia. Wiedział, jak to się dalej potoczy — papier zatli się powoli przy brzegach, a potem drżący płomień zajmie całą jego powierzchnię sprawiając, że wygnie się konwulsyjnie, zdeformuje, sczernieje, skurczy. Ogień przejdzie przez kartkę w mgnieniu oka, a ta zsinieje i stanie popiołem. A potem ten sam wiatr, który wcześniej ją przywiał rozwieje szczątki, by nie został po nich ślad.

I już. Koniec.

Dlatego nie mógł tracić ani chwili. Ani jednego spojrzenia, pocałunku.

Wiatr już raz zawiał. Drugi podmuch mógł nadejść w każdej chwili."

Dziennikarka: Co w nim takiego wyjątkowego?

Karasinska: Jeśli zna się dalsze losy Harwina, to w tym fragmencie odnajdzie się metaforyczny opis całego jego życia po tym, jak poznał księżniczkę. A może nawet nie metaforyczny, tylko wręcz dosłowny... 🤭 To dobry przykład tego, co najbardziej lubię pisać – aluzyjne opisy, dwuznaczne dialogi, podświadome myśli. Nie jestem fanką prostych rozwiązań 😅

Dziennikarka: Powiedz nam teraz, jakiej długości są rozdziały książki, ile ich jest oraz jak wiele wydarzeń jeszcze przed publikacją? Dodatkowo, czy tytułujesz je w jakiś konkretny sposób?

Karasinska: Rozdziały liczą średnio 3–4 tys. słów, choć zdarzają się krótsze i dłuższe, w zależności od tego, co chcę w nich przekazać. Jak już wcześniej wspomniałam, tytułuję je w taki sam sposób, jak Martin w serii Pieśni lodu i ognia – imię lub jakiś przydomek, pisane caps lockiem. Czasami trudno się potem połapać... ale niech tradycji stanie się zadość.

Dziennikarka: Gdy dzieło zostanie przez Ciebie doprowadzone do końca, masz w planach próbę jego wydania lub poczyniłaś już coś w tej kwestii?

Karasinska: Nie, nie planuję tego wydawać. Ale może kiedyś jakieś fragmenty czy własne postacie posłużą mi do autorskich projektów, kto wie.

Dziennikarka: Rozumiem. Książka to nie tylko bohaterowie, opisy i dialogi. To również świat przedstawiony w utworze. Czy jego wykreowanie było dla Ciebie wyzwaniem, a może przyszło Ci to z łatwością. Opowiesz o tym?

Karasinska: Piszę fanfika, więc sprawa wygląda trochę inaczej – największym wyzwaniem jest to, by jak najwierniej odwzorować świat, który wymyślił ktoś inny. I, przyznaję, nie jest to łatwa sztuka. To ogranicza, ale z drugiej strony jest dobrą okazją, żeby dodać coś od siebie do uniwersum, które się lubi i ceni. Rozszerzanie go poprzez wydarzenia czy postacie musi się dziać na warunkach autora pierwowzoru, żeby nie zagubił się sens i klimat. Najważniejsze jest nieustanne powracanie na właściwy kurs, poprzez odświeżanie sobie serialu i książki oraz research.

Dziennikarka: No dobrze, a przy czym masz więcej pracy, przy opisach czy dialogach? Co sprawia Ci większą trudność?

Karasinska: Jak już wcześniej mówiłam, u mnie właściwie wszystko zaczyna się od dialogów, więc chyba jednak opisy. Zwłaszcza, gdy trzeba jakoś zgrabnie otworzyć rozdział lub połączyć ze sobą sceny czy dialogi. Wtedy muszę się trochę pomęczyć z opisówkami, żeby wszystko nabrało płynności.

Dlatego na tym opowiadaniu ćwiczę także opisy. Trzeba nieustannie uświadamiać sobie, że czytelnik nie siedzi w naszej głowie. Nie "widzi" tego, co mamy w wyobraźni. Musimy mu to WSZYSTKO opisać, tak by nakarmić wszystkie jego zmysły. Od zarysu przestrzeni, po zapachy, światło, odgłosy, barwy, teksturę, ludzi. Taka uważność pisarza nie jest łatwa i jak ze wszystkim można z nią przesadzić. Nie zawsze zbyt dokładny i długi opis jest wskazany. Gdy akcja gna, nie można się rozwodzić nad szczegółami. Niekiedy wystarczy jedna charakterystyczna rzecz, coś co drażni, zachwyca, zadziwia postać.

Ten temat bardzo mnie interesuje, jak zresztą wszystko co dotyczy pisania... W każdym razie ćwiczę i robię co mogę 😊

Dziennikarka: Powiedz teraz, czy czytelnicy byli zaangażowani w przebieg fabuły i stanowili dla Ciebie inspirację lub byli wsparciem podczas tworzenia?

Karasinska: Wsparciem wśród czytelników jest dla mnie crazymarazm, zawsze żywo reaguje w komentarzach na nowe rozterki Harwina i mam nadzieję, że po prostu dobrze się przy tym bawi ☺️ No i inspiruje mnie, zwłaszcza do pisania, gdy mam kryzys.

Dziennikarka: Pozostając jeszcze w temacie, w pisarskim świecie występuje coś takiego jak konstruktywna krytyka oraz hejt. Czy podczas pisania książki „Przy Jej Boku" spotkałaś się z którymś z tych dwóch pojęć w formie praktycznej?

Karasinska: Nie, na razie nie.

Dziennikarka: No dobrze. Oczywistym jest, że podczas planowania, pisania i korekty może zmieniać się nasza wizja względem historii przedstawionej w książce. Czy w dziele „Przy Jej Boku" przedstawiłaś wszystko tak, jak chciałaś, a może pojawiły się nieplanowane na początku wątki, które zdecydowałaś się ostatecznie wpleść do tekstu utworu?

Karasinska: Ogólny zamysł się nie zmienił i myślę, że nawet po skończeniu i jakiś poprawkach tak pozostanie (co prawda waham się czy nie zmienić wieku jednej z postaci i uczynić ją starszą, jak w książce, ale to wprowadzi komplikacje, więc nie wiem). Oczywiście po drodze dołączyło kilka nowych oc i wątków, co jest wybawieniem, bo w końcu na turnieju i królewskim dworze musi się "dziać" 😁 Myślę, że niektórych rzeczy po prostu nie można zaplanować. Pomysły przychodzą wraz z pisaniem, wchodzeniem w ten świat, przebywaniem w nim myślami. Szkoda byłoby z tego nie skorzystać, choć trzeba działać rozsądnie. Ja akurat piszę dla zabawy, więc niekiedy próbuję wpleść nawet, wydawałoby się, najgłupsze pomysły 😂 Ale to zależy od autora i tego, co chce swoim dziełem wyrazić.

Dziennikarka: Wiadomym jest, że nie napisałaś tej książki w jeden dzień. Opowiesz nam trochę o Twojej motywacji? Co sprawia, że masz energię, aby pisać i jak radzisz sobie z trudnymi chwilami, gdy te Cię nawiedzają?

Karasinska: Czasami energii dostarcza mi piosenka, a czasami, paradoksalnie, krótsza lub dłuższa przerwa od pisania, podczas której oglądam jakiś film czy serial albo czytam książkę. Odpoczynek, naładowanie baterii, poznanie czegoś nowego i zatęsknienie za pisaniem dobrze mi robi. Powrót do pisania jest wtedy ekscytujący, bo jestem wygłodniała i aż chce się pracować 😊

Niestety, czasami trochę mnie to rozleniwia albo podkopuje moją pewność siebie. Czuję się wtedy, jakbym już nie umiała pisać 😌 Przychodzą też chwile zwątpienia, wahanie lub gorsze dni. Uczę się z tym walczyć. To już bardziej psychologia – negatywne i oskarżające myśli nie są prawdą o nas. Trzeba do tego podejść na spokojnie, przeczekać, a kryzys zazwyczaj mija równie niepostrzeżenie co przyszedł. To tylko potwierdza teorię, że to były emocje, a nie fakty. Oczywiście podczas kryzysu, czy to braku weny czy syndromu oszusta, trudno zachować trzeźwy osąd... ale staram się w tym ćwiczyć. Spokojem, wyrozumiałością dla samej siebie i rozmową z innymi piszącymi.

Dziennikarka: Rozumiem. Gwiazdki, wyświetlenia i komentarze to nieodłączny element wattpadowej codzienności. Co o tym wszystkim sądzisz? Która z tych rzeczy jest dla Ciebie najbardziej wartościowa?

Karasinska: Oczywiście najcenniejsze są komentarze. Nawet najbardziej zdawkowe pokazują zaangażowanie czytelnika. Ktoś miał potrzebę i zadał sobie trud, by wklepać kilka słów i je wysłać. To znaczy, że mój tekst spełnił swoją rolę ☺

Gwiazdki też bardzo cenię, nie tylko jako "nagrodę" i "wyraz docenienia" – dzięki nim wiem kto ze stałych czytelników już przeczytał lub czy dołączył ktoś nowy.

Wyświetlenia oczywiście ładnie wyglądają, ale dla mnie to tylko liczby. Można otworzyć książkę, ale nie przeczytać ani słowa. Ile się za tym kryje faktycznego czasu czytelnika z moim opkiem? – nie wiem. Dlatego to nie jest dla mnie aż tak bardzo wymierne.

Dziennikarka: Powiedz nam teraz, co sprawia Ci największą radość podczas pisania tej książki?

Karasinska: To, że mogę "pobyć" dłużej z postaciami, które pokochałam, a które nie miały dość dużo czasu ekranowego/książkowego. Kocham pisać sceny z nimi, dialogi, opisy strojów, wewnętrzne rozterki. Ten fanfik to oddanie im sprawiedliwości, zadośćuczynienie 🥰😂 Poza tym zawsze się cieszę, kiedy udaje mi się przełamać kolejny poziom moich pisarskich ograniczeń. Nieraz wydaje mi się, że nie dam rady czegoś napisać, bo to trudne albo nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłam. Gdy mi się to udaje, jestem z siebie dumna, nawet w pozornie małych sprawach 😊

Dziennikarka: Chciałabym teraz poprosić o krótką refleksję. Co byś powiedziała, aby podsumować swoją pracę na tym utworem? Dodatkowo, jakimi słowami zachęciłabyś potencjalnie nowych czytelników, aby zajrzeli właśnie za okładkę książki „Przy Jej Boku"?

Karasinska: Piszę PJB dla przyjemności i byłoby mi bardzo miło, gdyby dla przyjemności było czytane 💞

Jeśli ktoś tak jak ja lubi słodko-gorzkie opowieści, ballady o damach i rycerzach, zakazane romanse, potęgę małych wzruszeń, fatalizm przybrany w poetyckie piórka, zmaganie się z konwenansami, rozkładanie emocji na części pierwsze, smoki i dworski klimat, to serdecznie zapraszam! Fanów fantastyki również, bo o ile nie uświadczy się u mnie magii, to jeśli ktoś lubi świat wykreowany przez Georga R. R. Martina, to może się spodobać 😉

Dziennikarka: Czy w tym miejscu chciałabyś powiedzieć kilka słów do tych, którzy przeczytali już dzieło „Przy Jej Boku", jak i tym, którzy towarzyszyli Ci od samego początku pisania?

Karasinska: Dzięki, że jesteście... i mam nadzieję, że kiedyś skończę ten turniej 😅😂

Dziennikarka: Kończąc chciałabym spytać, czy jest jakieś wattpadowe dzieło, dostępne jedynie na Wattpadzie, a może i wydane, o którym chciałabyś dowiedzieć się czegoś więcej?

Karasinska: Od kiedy kilka lat temu wpadłam na opowiadania Durowska, zawsze zastanawiałam się co ją inspiruje. Nie wiem, czy jeszcze bywa na Wattpadzie, ale jej opowiadania są dostępne i gorąco je polecam!

Dziennikarka: No dobrze, tym oto akcentem dotarłyśmy do końca rozmowy. Bardzo dziękuję za poświęcony czas i chęć wzięcia w tym udziału. Życzę samych sukcesów, pozdrawiam! ❤️

Karasinska: Również dziękuję! 🥰

Rozmowę przeprowadziła: xNoorshally

⋆⋅⋅⋆

FRAGMENT:

— O czym ty mówisz? — zapytała.

   Zaśmiał się, co zabrzmiało dziwnie w ciemnościach i ciszy nocy.

— Powiadają, że Złote Płaszcze to kundle. Gończe psy spuszczone z łańcucha sprawiedliwości, sfora spod ciemnej gwiazdy. — Zerknął na nią kątem oka, ledwo dostrzegając zarys jej twarzy. — I tak sobie myślę, że pewien kundel zbyt się do ciebie przywiązał, księżniczko, i teraz już się od niego nie uwolnisz. Będzie wył pod twoim oknem, aż nie wyzionie ducha. Za bardzo cię polubił, psy już tak mają. Taki to ci się trafił towarzysz.

   Rhaenyra wtuliła się w niego jeszcze bardziej.

   — To najdziwniejsze wyznanie uczuć, jakie w życiu słyszałam — szepnęła.

   Harwin nie odpowiedział. Objął ją ramieniem. Pomyślał, że to zabawne, że ubodło go słowo "uczucia", bo powinno się tam znaleźć zgoła inne.

   Ale to nie była rycerska ballada. Słowa były w tym wszystkim najmniej istotne.

   Chociaż... czy w ogóle zwróciłby na to uwagę, gdyby naprawdę nie były ważne?

   Czy... skoro bolało, to nie znaczyło, że rana została zadana, choćby nieumyślnie?...

✩ ✩ ✩

Zapraszam Was serdecznie na profil Karasinska, na którym znajduje się książka, o historii powstania której właśnie przeczytaliście. Być może znajdziecie na nim coś, co również Was zainteresuje. To naprawdę mały gest, który z pewnością umili jej dzień!

✩ ✩ ✩

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro