❛❛Afera o lisa❜❜
✩ ✩ ✩
⸻ PRZEDSTAWIAM KSIĄŻKĘ ⸻
❛❛Afera o lisa❜❜
Autorką dzieła jest
☞︎︎︎ SzalonyIntrowertyk ☜
Okładka aktualna na dzień publikacji rozmowy.
✩ ✩ ✩
Rozmowa przeprowadzona na przełomie lutego i marca 2024 roku.
·
Data publikacji: 17.03.2024 r.
☟
Dziennikarka: Witaj! Jestem xNoorshally i przybywam z pytaniami, które będą dotyczyć Twojego dzieła „Afera o lisa". Bardzo się cieszę, że będziemy mogły o nim porozmawiać! Zacznijmy od tego co najważniejsze, a mianowicie od tytułu utworu. Jak powstał, skąd wzięłaś na niego pomysł i co oznacza względem książki? Jest powiązany z dziełem w jakiś konkretny sposób? (Nawiązuje do pewnych wydarzeń, sytuacji w utworze lub tym podobnych?)
SzalonyIntrowertyk: Cała moja opowieść jest bardzo luźno zainspirowana masą wydarzeń, skandali czy postaci z XIX-wieku. Inaczej o skandalu można powiedzieć, że to bardziej współczesna „drama" albo właśnie „afera". Opowieść przepełniona jest intrygami snutymi przez większych i mniejszych graczy w stworzonym przeze mnie świecie. A dlaczego „o lisa"? Tutaj też mamy nawiązanie do fabuły książki, gdzie zwierzęciem rodowym jednej z głównych bohaterek, Aurelii, jest właśnie ten chytry futrzak. I ta bohaterka również powoduje afery, chociaż czy z własnej inicjatywy, to już inna sprawa.
Przyznam, że przeszłam przez parę próbnych tytułów i na ten wpadłam stosunkowo późno, w procesie twórczym.
Dziennikarka: Mając dużo wspólnego z lisami powiem, że to doskonały wybór. Jeśli chodzi jednak o wcześniejsze wersje tytułu, podzieliłabyś się z nami pierwotnymi pomysłami?
SzalonyIntrowertyk: To bardzo ciekawe stworzenia! Wracając do tytułu, przez bardzo długi czas historia miała się nazywać „Fiołkowa cesarzowa", rozważałam jeszcze „Popioły feniksa" oraz „Popioły Norywy", jednak te wydawały się dla mnie zbyt odtwórcze, gdy patrzę na książkowy rynek.
Dziennikarka: A czy wszystkie odnosiły się do tekstu utworu?
SzalonyIntrowertyk: Tak, zdecydowanie, chociaż jeżeli zastanowię się nad aktualnym kształtem fabuły, to nie są one już tak aktualne jak w przeszłości.
Dziennikarka: Tytuł za nami, dlatego skupmy się teraz na tematyce. Co skrywa się za okładką książki? W jakim klimacie jest ona prowadzona? Jest to powieść, dramat, one-shot, a może coś innego?
SzalonyIntrowertyk: Jeżeli chodzi o okładkę, to po prostu przedstawia ona tytułowego „lisa", Aurelię Warońską-Listtender wraz z czaszką lisa i szablą. Zacznę od najprostszych rzeczy, czyli „Afera o lisa" jest pierwszą książką z zaplanowanego przeze mnie cyklu. Najprawdopodobniej zamknie się gdzieś w okolicach 150-200 tysięcy słów, co jest typowe dla powieści fantasy, ale to wciąż kolos czy cegła, jak kto woli.
Kontynuując, w tej ogromnej liczbie słów kryje się opowieść z gatunku gaslight fantasy, czyli fantasy wykorzystujące motyw technologii pomieszanej z magią oraz motywy z ery wiktoriańskiej czy edwardiańskiej. Przyznam jednak, że klimaty w „Aferze" kierują się bardziej ku kontynentalnej Europie. To chyba dobrze określa klimat opowieści.
Dziennikarka: Powiedz teraz, w jakiej narracji książka jest prowadzona?
SzalonyIntrowertyk: W trzecioosobowej w czasie przeszłym i personalnej, gdzie trzy postacie zabierają głos.
Dziennikarka: Po wcześniejszej wypowiedzi wnioskuję, że dzieło zostało przypisane do kategorii fantasy, prawda?
SzalonyIntrowertyk: Tak, dokładnie.
Dziennikarka: Przejdźmy zatem do prezentacji książki. O czym tak właściwie jest? Czego możemy się spodziewać, zaglądając za jej grafikę?
SzalonyIntrowertyk: Wspomniałam już o światotwórstwie, trójce bohaterów, ale nie jest to nic, czego nie da się wywnioskować z opisu czy wprowadzenia, więc postaram się opowiedzieć o „Aferze" w trochę szerszy sposób.
Na pewno, kiedy ktoś postanowi zajrzeć do tej opowieści, powinien spodziewać się politycznych gierek, spisków, intryg sięgających bardzo głęboko. Dwójka z naszych głównych bohaterów, Aurelia oraz Gerald, w końcu należą do klas rządzących, chociaż na różnych stopniach. Gerald to dziedzic do imperialnego tronu, Aurelia ledwie księżniczka z bocznej linii rodziny cesarskiej. Jakby tego jeszcze brakowało, są bardzo potężnymi czarownikami, co w tym świecie nie do końca czyni z ciebie bóstwo pośród ludzi. Istnieją określone zasady i limity, które akurat cały czas są popychane.
Oczywiście z tym wiąże się wiele konsekwencji, pozytywnych oraz negatywnych, które obserwujemy w „Aferze" i stworzyłam je na kanwie prawdziwych tragedii rodzin królewskich. Zaburzenia psychiczne, presja społeczeństwa, nawet obawa, że w wyniku przewrotu politycznego stracisz głowę (chociaż nie na gilotynie), to wszystko się tutaj znajduje.
Jednak to tylko dwójka, a jest jeszcze ten trzeci, kompletnie nie z tego świata, który znalazł się tam, bo tak poukładały się ścieżki losu. Jeżeli ktoś lubi komentarze społeczne czy rozważania o klasowości, to na pewno przyciągnie go wątek Nicolasa.
Żeby odetchnąć od ciężaru treści społeczno-rządących, wprowadzam trochę romansu oraz wątków obyczajowych. Sądzę, że koniec końców ten wielu zaskoczy.
Gdybym miała podsumować krótko, o czym jest „Afera o lisa", to o szukaniu swojego miejsca w skomplikowanym świecie, gdzie to paru młodych chce go naprawić i uczynić chociaż trochę lepszym. Sęk w tym, że po drodze może będą musieli go podpalić.
Dziennikarka: W poprzednich pytaniach wspominałam o równie istotnej rzeczy, jaką jest okładka. Nadszedł czas na pytanie o to co ona przedstawia, kto ją wykonał oraz w jaki sposób jej wygląd powiązany jest z tekstem utworu. Opowiesz o tym?
SzalonyIntrowertyk: Ha, ha, chyba już o tym trochę wspomniałam. Okładka przedstawia właśnie tytułowego „lisa", księżniczkę Aurelię w charakterystycznym dla Dulaw błękicie oraz fiolecie. Ale dla kogo on jest zarezerwowany, to można się dowiedzieć, czytając „Aferę". Do tego dziewczyna trzyma lisią czaszkę, a w drugiej szablę, która nawiązuje do stanowiska księżniczki na samym początku. Jest tutaj trochę krwi tu i tam, co, mam nadzieję, wskazuje czytelnikowi, że to pozycja dla dorosłych. Chyba tym samym odpowiedziałam na pytanie, czy okładka nawiązuje do treści.
Wykonałam ją sama, a dokładniej została przeze mnie narysowana od zera. Taka sama sytuacja miała miejsce przy poprzedniej wersji, a chyba pierwszą zrobiłam w Canvie.
Dziennikarka: Ile czasu zajęło Ci jej tworzenie?
SzalonyIntrowertyk: Około cztery, może pięć godzin.
Dziennikarka: Do każdego rozdziału można dodać jakąś grafikę lub filmik (do mediów). Czy w książce „Afera o lisa" takowe zostały przez Ciebie użyte?
SzalonyIntrowertyk: W utworach na wattpadzie unikam dodawania ich, ponieważ nie chcę zagracać tekstu, tak to ujmę. W książce znajduje się jedynie mapka wycinka świata, w którym dzieje się cała akcja opowieści. Umieściłam ją we wprowadzeniu.
Resztę grafik, głównie szkice, portery postaci, można znaleźć na moim autorskim Instagramie, który jest podlinkowany we wprowadzeniu. Nie ukrywam, że preferuję tę platformę również ze względu na o wiele mniejszą kompresję mediów w porównaniu do wattpada.
Dziennikarka: Można prosić o nazwę na wspomnianej aplikacji?
SzalonyIntrowertyk: Pewnie! Moja nazwa na Instagramie to szalony_introwertyk.
Dziennikarka: Zainteresowanych zapraszamy do odwiedzenia profilu! Wracając, zanim dzieło zostało opublikowane, musiałaś najpierw mieć na nie pomysł. Stąd pytanie: Kiedy w Twojej głowie pojawiła się myśl o napisaniu czegoś takiego, skąd zaczerpnęłaś inspiracji i dlaczego postanowiłaś się tego podjąć?
SzalonyIntrowertyk: Już czuję, że to będzie dłuższy segment tego wywiadu, bo na powstanie „Afery" złożyło się parę rzeczy.
W przeszłości pisałam raczej historie obyczajowe, ale gdzieś tam miałam krótki „romans" z fantasy w postaci opowiadania „Słowik" w 2019. Niestety, czyste romanse, obyczajówki zaczęły mnie w pewnym momencie nudzić jako pisarkę i chciałam czegoś nowego. Wciąż lubię je czytać, ale w procesie twórczym straciłam do nich zapał. Przymierzałam się do opowiadania historycznego o XIX wieku, ale obyczaje, research, bardzo sztywne ramy mnie przeraziły.
Przez długi czas chciałam pisać, ale nie wiedziałam dosłownie o czym. W końcu pewnego dnia słuchałam „Kaiserion" zespołu Ghost i ogólnie całej płyty „Impera" traktującej o powstawaniu, upadku cesarstw, jak powiedział Tobias Forge w rozmowie z „Metal Hammer". Wtedy też wyobraźnia wreszcie zaczęła mi porządnie pracować i zaczęłam wizualizować sobie przeróżne wydarzenia, rewolucje, koronacje, zamachy stanu, które koniec końców złożyły się na świat w „Aferze". To właśnie on przyszedł pierwszy.
Magia tego świata powstała z mojego zainteresowania matematyką oraz fizyką. Dużo rzeczy bazuje na już znanych odkryciach lub hipotezach. Czasami w głowie określam system magiczny w tym świecie jako „magię kwantową". Potem dołączyłam do niego bohaterów, których żal było mi porzucić ze „Słodkie jak Lukrecja". Zaczęłam reinterpretować ich historię, charakter, mieszać z inspiracją pochodzącą z przeróżnych postaci historycznych XIX wieku, aż dotarłam do Aurelii, Nicolasa oraz Geralda.
Podjęłam się chyba tego wyzwania, bo to jest wyzwanie, biorąc pod uwagę, ile informacji potrzeba do dobrego fantasy, gdyż brakowało mi czegoś w fantastyce. Nie jestem pierwszą, która pisze w takiej tematyce, ale to wciąż nisza i mam nadzieję, powiew świeżości.
Dziennikarka: Im dłuższy wywiad, tym lepiej! Nawiązując do poprzedniego pytania chciałam zapytać o to, dlaczego Wattpad? Uznałaś, że to dobre miejsce do publikacji tego utworu, a może to czysty przypadek?
SzalonyIntrowertyk: Przyznam szczerze, że już nie pamiętam, jak przybyłam na tę platformę, ponieważ stało się to lata temu, dokładnie osiem. Za to wiem, dlaczego wróciłam w zeszłym roku po około trzyletniej przerwie. Na Wattpadzie stosunkowo łatwo jest mi zdobyć krytyczne opinie, a to naprawdę pomaga mi przy tworzeniu. Pisanie do szuflady to nie mój styl.
Dziennikarka: Rozumiem. Zostając jeszcze w tej tematyce, czy poza Wattpadem możemy gdzieś indziej przeczytać utwór „Afera o lisa"?
SzalonyIntrowertyk: Nie, a przynajmniej na razie nie. Jeżeli kiedyś pojawi się alternatywa, która spodoba mi się na tyle i będzie mieć polską społeczność, to dlaczego nie?
Dziennikarka: Czy na chwilę obecną książka jest dziełem zakończonym?
SzalonyIntrowertyk: Nie, nie jest i jeszcze trochę do tego brakuje, ha, ha.
Dziennikarka: A od jak dawna pracujesz już nad książką?
SzalonyIntrowertyk: Jeżeli kierować się plikami, to najstarsze fragmenty powstały już w lipcu 2022. Przymierzałam się do publikacji we wrześniu 2022, ale koniec końców zaczęłam regularnie publikować dopiero od lata 2023 roku.
Dziennikarka: Spodziewałaś się takiego odbioru Twojej pracy wśród tutejszej społeczności?
SzalonyIntrowertyk: Zacznę może od tego, że absolutnie nie jestem w stanie określić, czego powinnam się spodziewać, ponieważ zawsze spodziewam się najgorszego. Daleko mi do mistrzów oraz mistrzyń gatunku, też „Afera o lisa" nie wpisuje się w aktualne trendy fantastyki wyznaczane przez Sarę J. Mass czy Rebeccę Yarros albo Leigh Bardugo, chociaż do tej ostatniej z Griszami chyba mi najbliżej pod względem tematyki.
Przechodząc do konkretów, odbiór „Afery o lisa" bardzo mnie zaskoczył i to pozytywnie. Po raz pierwszy mam tak duży organiczny napływ czytelników, to znaczy niezwiązany z akcjami pokroju „czytanie za czytanie". Jeżeli chodzi o komentarze, oczywiście, że zdarzają się krytyczne uwagi, które w miarę możliwości uwzględniam, ale największą pochwałą dla mnie jest to, że świat oddaje realia pomimo mocnych modyfikacji w stosunku do realnego pierwowzoru, szokuję czytelników i słyszałam, że „im dalej, tym lepiej", ha, ha.
Zatem podsumowując, nie, nie spodziewałam się aż tak dobrego odbioru, a już w ogóle osiągnięcia prawie tysiąca wyświetleń oraz około stu dwudziestu gwiazdek w siedem, osiem miesięcy przy tak specyficznej tematyce.
Dziennikarka: Tutejsza społeczność potrafi zaskoczyć! A Wattpad to jedna z najlepszych aplikacji do rozwoju i pracowania nad swoim warsztatem.
Powiedz teraz, czy ktoś pomaga Ci w korekcie rozdziałów?
SzalonyIntrowertyk: Nie, pracuję nad nimi sama, co niestety ma swoje wady. Brakuje mi spostrzegawczości do własnych błędów. Kiedyś współpracowałam z wieloma betami, ale aktualnie polegam na uwagach czytelników.
Dziennikarka: Ile odczytów liczy sobie książka na dzień dzisiejszy?
SzalonyIntrowertyk: Około dziewięciuset.
Dziennikarka: Zatem już nie dużo do pierwszego tysiąca! Kiedy konkretnie rozpoczęłaś publikację dzieła i czy starałaś się dodawać rozdziały regularnie?
SzalonyIntrowertyk: Publikację rozpoczęłam gdzieś na wiosnę 2023, ale regularnie staram się dodawać rozdziały do lata tego samego roku. Przy czym na pewno powinnam położyć nacisk na "staram się". Już cofałam publikację części rozdziałów na jesień i dodawałam z powrotem podczas prowadzenia pierwszej, cyklicznej korekty. Zazwyczaj rozdziały pojawiają się co dwa tygodnie w tym momencie, wcześniej było to co tydzień.
Dziennikarka: Jak wyglądała praca nad przygotowaniem książki do publikacji? Tworzyłaś wcześniej plany wydarzeń, pisałaś rozdziały z wyprzedzeniem, notowałaś coś na papierze, a może wszystko działo się na bieżąco? Opowiesz o tym?
SzalonyIntrowertyk: Sam początek „Afery o lisa" to opowieść o chaosie, szukaniu najlepszego rozwiązania, aby zachęcić czytelnika i również rozpocząć w ogóle opowieść o świecie, o którym mogłabym napisać parę książek czy opowiadań. W kwietniu miałam napisane parę rozdziałów, opublikowałam pierwszy, całkowicie zmienił mi się pomysł na główną linię fabularną, więc zaczęłam niejako od nowa, już latem. To brzmi jak niezły chaos i nim jest, ha, ha, bo taki mam już styl pracy. Aktualny początek, z którego w końcu jestem zadowolona, pochodzi natomiast z jesieni.
Tworzę plany, mam rozpisane pod ręką szkielety rozdziałów aż do numeru czterdziestego (może pięćdziesiątego, zależy, jak długie wyjdą te rozdziały w formie tekstu), ale trzymam się ich luźno, często wpadam na lepsze, bardziej dynamiczne rozwiązania, co skutkuje opóźnieniami w publikacji rozdziałów. Lepiej wychodzi mi trzymanie się światotwórstwa.
Skoro mowa o papierze, „Afera o lisa" stoi właściwie na notatkach, kronikach, luźnych uwagach czy myślach, które zapisuję spontanicznie w zeszycie z liskiem na okładce. Bardzo często dorzucam coś, ponieważ właśnie oglądam film czy serial, czytam czy to artykuły, czy to książki i wpada mi do głowy rozwiązanie sytuacji albo charakterystyka postaci. Znam autorów, autorki czy osoby autorskie, które skrupulatnie przygotowują się do publikacji, mają wszystko rozpisane scena po scenie czy nawet akapit po akapicie, ale ja się do nich nie zaliczam. Moja praca jest bardzo spontaniczna i zmienna, jak zresztą widać.
Dziennikarka: Czy podczas pisania rodzina, przyjaciele znajomi, mieli wgląd w pracę lub jest ktoś, kto pomaga Ci w trakcie jej tworzenia?
SzalonyIntrowertyk: Moja rodzina jest od lat świadoma, że piszę, ale nie wiedzą co, gdzie i jak. Paradoksalnie najwięcej o „Aferze o lisa" wie mój partner, który nie mówi po polsku. Zainteresował się pewnego dnia, "co tak stukam w klawiaturę" i widział, jak zaczęłam tworzyć grafiki. Pomaga mi okazjonalnie, zwłaszcza w rozważaniu tematów technologicznych oraz militarnych, aby ograniczyć absurdy obecne czasami w fantasy do minimum.
Dziennikarka: Skoro rodzina wie, że piszesz, a poza tym nic, to nikt nigdy nie pytał o jakikolwiek postęp prac?
SzalonyIntrowertyk: Najpierw musieliby wiedzieć, że pracuję nad większymi projektami. Moja rodzina szanuje moje zdanie oraz prywatność, a jak na razie nie jestem skora dzielić się otwarcie swoimi tekstami, więc brak pytań o postęp prac wynika po prostu z mojej niechęci do dzielenia się jakimikolwiek szczegółami. Podobnie ma się sprawa z przyjaciółmi, czyli każdy wie, że coś piszę, ale nikt nie wie co dokładnie. Może nawet natknęli się na mnie przez przypadek na Wattpadzie i o tym nie wiedzieli, ha, ha.
Dziennikarka: Dobrze, rozumiem. Czy utwór „Afera o lisa" wchodzi w skład dylogii, trylogii lub jest w jakikolwiek sposób powiązana z innymi książkami? Jeżeli tak, to jak konkretnie?
SzalonyIntrowertyk: Moje plany co do „Afery o lisa" zakładają, że jest to pierwsza część trylogii albo jeżeli okazałoby się, że tomy wyjdą za długie, sagi. Planuję również tak zwany "tom zero" z paroma opowiadaniami ze świata.
Dziennikarka: Do publikacji przyszłych części pewnie jeszcze daleko, ale czy masz już na nie pomysł?
SzalonyIntrowertyk: Oj tak, chociaż na razie dwa tomy mają plany co do poszczególnych wątków. Jeszcze nie zastanawiałam się, jak dokładnie przełożą się one na rozdziały, a pewne szczegóły wciąż są do dogrania. Mogę jedynie zdradzić, że pierwszy tom będzie najbardziej delikatny, a w drugim walki o władzę, urazy się zaostrzą. Trzeci jest wciąż mglisty. Posiadam na niego jedynie ogólny pomysł. Mam szczerą nadzieję, że uda mi się zakończyć cały pierwszy tom wraz z poprawkami do końca roku oraz dorzucić jedno, dwa poboczne opowiadania.
Dziennikarka: Powodzenia! Zanim przejdziemy do rozmowy o bohaterach, chciałam spytać, czy zgłaszałaś książkę do jakichś konkursów?
SzalonyIntrowertyk: Z „Aferą" akurat tak się złożyło, że na razie nigdzie jej nie zgłosiłam. W przeszłości już udało mi się zdobyć nagrody w konkursach, więc zobaczymy, co tutaj przyniesie czas. Nie wiem, czy byłabym skora ponownie zgłaszać się, tym samym zabierając szansę, czy zmniejszając ją dla nigdy nienagrodzonych.
Dziennikarka: Rozumiem. Porozmawiajmy teraz przez chwilę o bohaterach. W jaki sposób zostali przez Ciebie stworzeni? Czym się kierowałaś wymyślając ich postacie i czy w jakiś sposób są do Ciebie podobni lub Ty utożsamiasz się do nich?
SzalonyIntrowertyk: Jak już wspomniałam, główna trójka została zaczerpnięta z nigdy niedokończonej pracy „Słodkie jak Lukrecja" i mocno zmieniona na potrzeby historii. Również wchodzi tutaj taki aspekt, że stworzyłam ich po raz pierwszy w wieku szesnastu, może siedemnastu lat, więc dużo od tego czasu się zmieniło, przybyło mi jako autorce doświadczeń życiowych i tak dalej.
Kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, na ich pierwowzory, nie umiem powstrzymać uśmiechu. Nie umiem określić, jak dokładnie narodzili się w mojej głowie.
Skoro już powiedziałam coś o doświadczeniach, to bardzo często zdarza się, że jakaś postać u mnie dostaje w spadku po autorce (lub jej otoczeniu) jakieś wydarzenia. Moi bohaterowie dostają również dużo od przeróżnych postaci historycznych. Czasami zastanawiam się, kiedy pojawi się tak obeznany z epoką czytelnik, że zacznie bawić się w „historyczne bingo" i zgadywać inspiracje, ha, ha. Dużo biorę również z przeróżnych dzieł kultury. Od dłuższego czasu wychodzę z założenia, że chociaż elementy składowe na bohatera nie są unikatowe, tak wszystkie połączenia w dziele, zabawa z motywami czyni go ciekawym.
Czy ktoś z tego grona jest w jakiś sposób do mnie podobny? To bardzo dobre pytanie, na które trudno mi odpowiedzieć. Na pewno coś znalazłoby się u trójki głównych bohaterów i są to dobre oraz złe cechy, ponieważ nie istnieje krystalicznie czysty charakter.
Dziennikarka: Chciałabyś może spotkać się z nimi w prawdziwym świecie? Jeśli tak, to dlaczego?
SzalonyIntrowertyk: Tak, zdecydowanie i ta lista jest stosunkowo długa. Jakby to było możliwe, na pewno chciałabym się spotkać z główną trójką, chociaż podejrzewam, że Gerald miałby parę nieprzyzwoitych opinii o naszym aktualnym systemie, Aurelia załamałaby się nad patriarchatem. Na pewno jej spodobałaby się polska królowa Jadwiga. Ogółem skontrowanie ich z naszym światem byłoby bardzo ciekawe. Może zaoferowaliby własne uwagi.
Do tego dołożyłabym Seweryna oraz Orianę, naukowców-czarowników, od których wyciągnęłabym, ile tylko się da. Może część z ich odkryć dałoby się przełożyć na nasz świat, ha, ha.
A na sam koniec jeszcze Stanisława. Temu człowiekowi przydałaby się chwila wytchnienia oraz weekend w Bieszczadach.
Dziennikarka: Teraz być może cięższe pytanie, ale czy byłabyś w stanie wybrać z książki stworzoną przez Ciebie postać, która wyróżnia w się na tle reszty i stanowi dla Ciebie pewnego rodzaju ulubieńca?
SzalonyIntrowertyk: Bardzo trudne, ponieważ mam dużo serca do większości bohaterów. Oczywiście znalazłoby się paru, których zrzuciłabym z klifu, ale to inna sprawa.
W tym momencie będzie to pewnie trochę niezrozumiałe, ale Gerald, zdecydowanie Gerald jest moim ulubieńcem za skomplikowany charakter oraz absolutny brak cenzury w tym, co mówi. To jest ten typ człowieka, którego większość uznałaby za szaleńca, ale to tacy coś zmieniają oraz zapisują się na kartach dziejów. Ma tragiczną historię, ale taką, o której się słyszało czasami w królewskich, arystokratycznych kręgach. Niemniej, kwestionuje wszystko, widzi wady i to prawda, że tacy rzadko się zdarzają. Przepełnia go również nieposkromiona złość i pcha czasami do bardzo złych rzeczy.
To na pewno mój ulubieniec z powodu jednego z najbardziej niejednoznacznych charakterów w całej opowieści. Nie chcę tutaj za wiele zdradzać, ale sądzę, że wielu czytelników zaskoczy to, co się z nim stanie.
Dziennikarka: Pozostaje czekać na rozwój wydarzeń. Potrafisz wskazać swój ulubiony fragment, tekst, dialog lub opis z utworu, z którego jesteś szczególnie dumna?
SzalonyIntrowertyk: To bez wątpienia jest dla mnie najtrudniejsze pytanie w całym wywiadzie. Istnieje parę takich fragmentów. Uwielbiam rozmowę szyfrem w rozdziale dwunastym, ze wcześniejszych części, rozdział trzeci jest dla mnie ładny i ogółem wszystkie fragmenty wykorzystujące grę słów.
Mogłabym jeszcze dodać wszystkie większe opisy wyglądu bohaterów, które zajmują mi chwilę, żeby je skonstruować.
Dziennikarka: Co w nich takiego wyjątkowego, że plasujesz je na samym szczycie listy ulubionych fragmentów? Chodzi o język, linię fabularną, czy świadomość czasu poświęconego na przygotowanie tekstu?
SzalonyIntrowertyk: Paradoksalnie rozdziały, nad którymi musiałam naprawdę długo pracować, nie są moimi ulubionymi, więc to na pewno nie to.
W opisach powinnam wyróżnić język, te drobne szczegóły, które składają się na postać i nie pozostawiam czytelnikom wątpliwości, jak ktoś się prezentuje. To samo tyczy się może nie jakoś bardzo rozbudowanych gier słownych w szyfrze z rozdziału dwunastego. Spędziłam nad nim co prawda chwilę, aby czytelnik potrafił się zorientować, o co chodzi.
Trzeci rozdział ma w sobie jedną z moich ulubionych kwestii: „Pani Nocy, Krucza Pani, co sprowadzasz na nas sny podobne do śmierci".
Moje ulubione fragmenty, jeżeli chodzi o linię fabularną, dopiero się pojawią.
Dziennikarka: Skoro już zacytowałaś, wyjaśniłabyś (głównie niewtajemniczonym) sens tychże słów?
SzalonyIntrowertyk: Pewnie! Te słowa odnoszą się akurat do systemu religijnego jednego z moich państw, który jest unikatowy dla ich regionu głównie ogarniętego odłamami religii skupionej wokół jednego, wielkiego bóstwa oraz jej wysłanników. Nie są oni jedynymi na kontynencie z całkowicie innym systemem wiary, lub daleko idącą laickością, ale widzimy w „Aferze" sporo obywateli tego państwa.
W samych słowach bohater zwraca się z czymś w rodzaju modlitwy czy wezwania do bogini śmierci. Uwielbiam poetyckość tego zdania, przywołanie snu. Może nie jest to nie wiadomo jak odkrywczy motyw, kruk, i porównanie snu oraz śmierci pojawia się stosunkowo często, ale uwielbiam to zestawienie.
Dlaczego ktoś wypowiada te słowa? Tutaj nie mogę powiedzieć, ponieważ byłby to niezły spoiler.
Dziennikarka: Powiedz jeszcze, czy to Ty jesteś autorką tych słów, a może jest to jakieś zapożyczenie?
SzalonyIntrowertyk: Napisałam je całkowicie sama.
Dziennikarka: Dobrze, zostawmy już temat tekstu i przejdźmy dalej. Jakiej długości są rozdziały książki?
SzalonyIntrowertyk: Najczęściej są to liczby od trzech do pięciu tysięcy słów, ale prolog jest krótszy i mam również gagatków, którzy liczą sobie siedem oraz osiem tysięcy. Te rozdziały zostały przez to podzielone na dwie części, dla ułatwienia.
Dziennikarka: Ilu rozdziałów doczekała się książka i jak dużo wydarzeń jeszcze przed publikacją? A także, jak są one tytułowane?
SzalonyIntrowertyk: Dosłownie parę godzin temu opublikowałam rozdział trzynasty, gdzie wreszcie historia zawiązuje się w całość pod względem postaci, miejsca akcji. Więcej nie będę zdradzać w tym temacie, ha, ha.
Praca ma skończony pierwszy akt, w pewien sposób wprowadzający w świat, a teraz zaczynają się o wiele poważniejsze tematy. Sądzę, że w tym momencie czytelnicy mogą liczyć na co najmniej drugie tyle materiału w pierwszym tomie.
Tytuły zawsze nawiązują do treści rozdziału. Najczęściej wymyślam je już po napisaniu i przed publikacją.
Dziennikarka: W porządku! Tworzenie świata przedstawionego w utworze było dla Ciebie wyzwaniem, czy przyszło Ci to z łatwością?
SzalonyIntrowertyk: Naprawdę, zależy to od elementu. Na świat „Afery" składa się masa aspektów: historia, wczesnoindustrialna ekonomia, magia, struktury społeczne. Wiele razy spędzałam długie godziny, przeczesując źródła historyczne oraz socjologiczne. Paradoksalnie ta część przychodzi mi łatwo oraz sprawia mi masę radości.
Mam takie momenty, kiedy zastanawiam się, że w danej scenie chcę, aby ktoś użył kranu, ale... czy oni mogą mieć w tym momencie rozwoju cywilizacji bieżącą wodę? (Drobny spoiler, ale tak, lecz tylko w dużych miastach). Albo penicylina, środki przeciwbólowe, za ile pojawią się pierwsze automobile. Konsekwencje w obyczajowości to kolejny aspekt, który uwielbiam, przychodzi mi łatwo i sądzę, że uważni czytelnicy zauważą parę różnic międzypokoleniowych.
Największym wyzwaniem jest wyważenie technologii normalnej oraz magicznej. W ogóle cały temat, dlaczego niemagiczni wciąż chcą się rozwijać i konkurują z czarownikami na wielu płaszczyznach. Tutaj nieraz muszę się zatrzymać i zastanowić, aby uniknąć logicznych dziur.
Dziennikarka: Przy czym miałaś więcej pracy, przy dialogach czy opisach? Co sprawiło Ci większą trudność?
SzalonyIntrowertyk: Zdecydowanie przy opisach, chociaż dialogi też czasami bywają trudne. Chodzi o to, aby nagle z postaci nie wyszła całkowicie inna osoba albo nagle mieli wiedzę raczej dla nich niedostępną.
Opisy muszą dobrze się układać, jednocześnie lubię szczegóły, więc pisanie ich to czasami mozolna praca, przy składaniu każdego zdania.
Dziennikarka: To prawda. Czy podczas pisania książki „Afera o lisa" spotkałaś się z hejtem ze strony czytelników?
Na szczęście nie i mam szczerą nadzieję, że tak pozostanie. Komentarze zdarzają się i pozytywne, i negatywne, nie zawsze ze wszystkim się zgadzam czy umiem zrozumieć dokładnie, co osoba po drugiej stronie ekranu miała na myśli, ale jak na razie było i jest spokojnie, czasami żartobliwie czy ironicznie, ale szczerze lubię te ostatnie dwa sposoby komentowania.
Niestety z drugiej strony jako autorka czy osoba na Wattpadzie już trochę widziałam oraz spotkałam się z hejtem czy bardziej nieprzyjemnymi sytuacjami. Raz zdarzyła się gra słowna na tablicy kogoś odnosząca się do mnie niemiło, przy jednej dramie zdarzyło się sporo uszczypliwości.
Jednak najgorsze chyba jest wykradanie konwersacji z prywatnego serwera grupy recenzenckiej, której jestem członkinią. To nadal trwa. My obśmiewamy tę sytuację, ale co chwila coś wychodzi. Też z naszych konwersacji czasami z innymi członkami społeczności. Potem używa się czegoś, co powinno być zamkniętą rozmową paru znajomych do komentarzy, uzasadnienia własnych racji, przekręcania.Przez to stałam się aż zbyt czujna. Jeżeli ktoś przychodzi do mnie w wiadomości prywatnej, dajmy na to po CzC, to nie mam gwarancji, że coś, co powiem, nie pójdzie dalej w świat.
Nie wiem również, jakie informacje o mnie dostają moi czytelnicy, a wiem o paru nieprzyjemnych sprawach.Nie jestem krystalicznie czysta, nikt nie jest. Na pewno powiedziałam gdzieś jakieś głupoty, w końcu jestem tutaj już od ośmiu lat. Jednak nienawidzę ostatniego poczucia osaczenia w tej społeczności oraz podziałów.
Dziennikarka: Czy czytelnicy byli zaangażowani w przebieg fabuły, a może stanowili jedynie formę Twojej inspiracji, gdy przeżywali wydarzenia z utworu razem z jego bohaterami?
SzalonyIntrowertyk: Są zaangażowani, co widać po komentarzach. Część próbuje odgadnąć inspiracje, inni zajmują się łączeniem Aurelii w pary z każdą osobą, tylko nie tą, co w fabule, jeszcze kolejni przeżywają właśnie wraz z bohaterami.
Nie ukrywam, że czasami odnotowuję spostrzeżenia, aby mieć jakiś pogląd na spectrum reakcji u ludzi. Wykorzystuję to przy pisaniu fabuły.
Dziennikarka: Gdy dzieło zostanie przez Ciebie doprowadzone do końca, masz w planach próbę jego wydania lub poczyniłaś już coś w tej kwestii?
SzalonyIntrowertyk: Czasami się nad tym zastanawiam, ale wiem, że to nie jest dobry moment, aby wyjść z „Aferą" do wydawnictw. Jakby to trywialnie nie zabrzmiało, jestem za małą twórczynią, zasięgi też nie porywają. Jednak „Afera" będzie spora, przez co nie mam gwarancji przez potencjalne (to słowo bawi mnie od miesięcy z powodu nazwy magii w „Aferze", potencjał) wydawnictwo byłoby zainteresowane kontynuowaniem serii. Do tego sukces na przykład Kuang z „Wojną makową" w młodym wieku to rzadkość. Nie chciałabym, aby „Afera" stała się kolejnym zakurzonym tomiszczem w magazynie, a w internecie mogę ją udostępniać za darmo, robić grafiki, poprawiać dziury tzw. lore jak tylko coś zauważę.
Właściwie publikacja internetowa daje mi wszystko, co jest mi potrzebne do szczęścia. Mam czytelników, pozdrawiam ich serdecznie, którzy czekają na nowy rozdział „Afery" jak na odcinek serialu, dzielą się spostrzeżeniami na bieżąco do akapitów, co jest ważne i uwielbiam to. Kocham również to, że mogą ją reklamować, a ktoś od razu może przyjść i zapoznać się z treścią.
Szczerze powiedziawszy, jestem bliższa założenia Buy Me A Coffee czy Patronite'a, jeżeli ktoś czuje, że zasłużyłam na zapłatę za tę pracę. Byłabym nawet skłonna zapłacić za profesjonalną edycję, jeżeli „Afera" stałaby się tak popularna, i nadal udostępniać ją za darmo w internecie. Lubię tę wolność związaną właśnie z publikowaniem w internecie oraz budowanie społeczności.
Jeżeli kiedyś zobaczę fanart czy fanfiction do „Afery", to będzie to dla mnie lepsza „zapłata" niż pieniądze z wydawania.
Dziennikarka: Patrząc z drugiej strony, Wattpad pomaga, głównie początkującym twórcom, w wykreowaniu samoświadomości względem swoich prac. Wielu współczesnych autorów nie korzysta z tej aplikacji, a ich książki zyskują popularność. Tak samo było wcześniej, gdy to miejsce nie istniało. Zatem uważam, że nie powinnaś stricte patrzeć na zasięgi, bo tutaj książka może zginąć w oceanie innych tytułów, a jej papierowa wersja stać się prawdziwym hitem.
Przechodząc dalej, czy w dziele „Afera o lisa" przedstawiłaś wszystko tak jak chciałaś, a może pojawiły się wyjątki, które ostatecznie postanowiłaś wprowadzić do tekstu utworu?
SzalonyIntrowertyk: To prawda! Z drugiej strony niestety nie sądzę, aby Wattpad rozszerzył polską wersję o płatne opowiadania, czy te ze wczesnym dostępem, gdzie właśnie ci twórcy mają bodajże dostęp do wsparcia redaktorskiego. Polskie "podwórko" jest mniej profesjonalne i trochę zaniedbane, ale wciąż bardzo doceniam tutejsze interakcje.
Niestety o jednym, ważnym wątku nie mogę mówić, gdyż byłby to ogromny spoiler. Wahałam się przez dłuższy czas, czy proprowadzić go zgodnie ze swoimi zamiarami i wtedy przypomniało mi się, że przez pisanie trochę pod odbiór innych straciłam całkowicie serce do „Słodkie jak Lukrecja". Będzie on poprowadzony zgodnie z tym, co chciałam, a że może kogoś zszokuje, to cóż. Literatura, jak górnolotnie to brzmi, też może wzbudzać emocje.
Największym żartem mojego procesu twórczego jest fakt, że właściwie główny wątek „Afery o lisa" skrystalizował się w mojej głowie bardzo późno, na etapie publikacji trzech, może czterech rozdziałów. Na początku historia miała być zupełnie inna, ale kiedy zastanowiłam się nad wiekiem bohaterów, pewnymi konsekwencjami czy absurdami, całkowicie zmieniłam podejście.
Widzę po reakcjach, że miałam rację oraz po swoich notatkach, gdzie rozdział za rozdziałem mogę dawać czytelnikom takie z akcją, nowymi elementami. W „Aferze" nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się, abym musiała się zmuszać do tworzenia "zapychacza", czyli rozdziału, który musi tam być, ale nie ma się do niego chęci czy serca.
Dziennikarka: Jak wygląda Twoja motywacja podczas pracy nad książką? Zdarzają się momenty, w których Ci jej brakuje?
SzalonyIntrowertyk: Tak jak w życiu, różnie bywa. Najtrudniejszy był dla mnie moment, kiedy przez wiele miesięcy pisałam, jak to nazywam, w eter, czyli bez stałych czytelników, odzewu. Z jednej strony nie ma wtedy presji, że ktoś czeka na rozdział, z drugiej chyba każdy na tej platformie chce mieć chociaż jednego czytelnika.
Zdarzają się również momenty, kiedy mam do napisania ważny rozdział, który potrzebuje informacji pochodzących i stąd, i stąd, i stąd. Praca nad nimi to „Afera" otwarta na czterech kartach, aby spiąć informacje, dialogi, do tego moje notatki z boku. Czasami w trakcie takiej pracy nad teksem, strasznie drobiazgowej, również brakuje mi motywacji, bo bardziej przypomina to rzemieślnictwo. Cały czas czyta się i czyta ten sam tekst parę razy.
Niemniej, mam sporo zapału oraz serca do tego projektu, jak nigdy. „Afera o lisa" już dwukrotnie przebiła najdłuższą ze wszystkich wersji „Słodkie jak Lukrecja", którą zajmowałam się parę dobrych lat. Pomysłów mam mnóstwo. To daje mi masę motywacji oraz rzadko muszę silić się na wymyślanie wydarzeń jak przy poprzednim projekcie. Nie mogę się doczekać, aż to wszystko pokażę czytelnikom.
Dziennikarka: Co sądzisz o gwiazdkach, komentarzach i samych wyświetleniach? Która z tych rzeczy jest dla Ciebie najbardziej wartościowa?
SzalonyIntrowertyk: Czuję, że szykuje się kolejna dłuższa wypowiedź.
Wyświetlenia są najgorsze ze wszystkich rzeczy na Wattpadzie, najmniej miarowe, samemu można je sobie stosunkowo łatwo „nabić", a słyszałam o przypadkach również botów. Gwiazdki są trochę lepsze, ale tylko trochę. Wciąż istnieją grupki, gdzie ludzie wymieniają się nimi bezmyślnie, nawet CzC można by o coś takiego posądzić, ponieważ istnieje garstka osób, która daje w tych akcjach bardzo merytoryczne komentarze.
Szczerze nie przepadam za tymi dwoma „miarami". Napędzają one w ludziach, niestety też we mnie, bo muszę działać w tym systemie, pogoń za liczbami. Też, znów niestety, widzę, że algorytm Wattpada dobrze reaguje i na gwiazdki, i na wyświetlenia, przez co łatwiej jest dotrzeć do czytelników.
Kocham komentarze i są one jedyną dobrą miarą jakości opowiadania, zaangażowania czytelników. W porządku, jest CzC, gdzie da się je zdobyć, ale zauważyłam, że ludzie wypalają się po odbębnieniu zadania. Mnie też się to zdarza. Bardziej przypomina to zadanie na czas, niż czytanie z przyjemności i to ma duży wpływ na mój odbiór prac. Z komentarzy wyciągam wartościowe uwagi, widzę reakcje, sama mogę sobie podyskutować czy podziękować za zaangażowanie.
Zawsze dziękuję za gwiazdki w wiadomościach prywatnych, jeżeli zauważę, że ktoś czyta, a nie komentuje. Jednak to nie to samo.
Dziennikarka: Im dłuższe wypowiedzi, tym lepiej! Kończąc chciałabym spytać, co sprawia Ci największą radość podczas pisania tej książki?
SzalonyIntrowertyk: Jestem straszną marzycielką, a w mojej głowie od zawsze kłębiły się skomplikowane scenariusze, historie, które tworzyły i tworzą się w mojej głowie bez przerwy. Fakt, że na tyle dobrze posługuję się słowem, aby móc przelać je na papier, bawić się momentami samą formą tekstu, sprawia mi masę radości.
Również chcę tutaj dodać samo rozwijanie świata. Nad tym spędzam czasami długie godziny, rozważając jego logikę, historię, system magiczny oraz postęp cywilizacyjny. Kiedy wpadnę na satysfakcjonujące rozwiązanie po długich godzinach namysłu, to mnie naprawdę napędza.
To samo tyczy się historii, gdzie np. potrzebuję, aby dana postać została posądzona o spisek, co będzie mieć takie a takie konsekwencje, ale jak dojść do tego momentu w wydarzeniach? Kto może za tym stać? Jak poskromić użytkownika takiej a takiej magii? Ponownie, gdy wreszcie rozpiszę wszystko i wreszcie "zapali mi się w głowie lampka", daje mi to wiele radości, pomimo że po drodze nie raz czuję się sfrustrowana.
Oraz oczywiście sami czytelnicy zaangażowani w przebieg historii — to jest coś niesamowitego. Strasznie cieszy mnie fakt, że ktoś chce śledzić moje drobne szaleństwo, ponieważ tak się czasami czuję, kiedy tworzę niektóre wątki.
Dziennikarka: Czytelnicy to z pewnością nasz największy skarb! Jakimi słowami podsumowałabyś pracę nad tym utworem, oraz co byś powiedziała, aby zachęcić czytelnika do zajrzenia właśnie za okładkę książki „Afera o lisa"?
SzalonyIntrowertyk: Podsumowałabym pracę nad „Aferę o lisa" tak: z kompletnego chaosu myśli, inspiracji, wyłania się coś, mam nadzieję, całkiem ciekawego. Czasami bywa lepiej, czasami gorzej, kiedy próbuję ułożyć wszystko w całość, ale wciąż jest to mój najbardziej ekscytujący projekt do tej pory. Oraz na sam koniec wreszcie odkryłam gatunek, w którym mogę dodać szczyptę swoich licznych zainteresowań w bardzo przystępny sposób. Zachęcenie jest dla mnie trudne, ponieważ rzadko się reklamuję, a wrodzony pesymizm wcale nie pomaga.
Co mogłabym powiedzieć, aby zachęcić czytelników? Zacznę może od historii: jeżeli lubicie te, gdzie to bohaterowie grają pierwsze skrzypce, spędzamy z nimi sporo czasu i poznajemy dogłębnie, to na pewno „Afera o lisa" przypadnie Wam do gustu.
Nie trzeba też znać XIX wieku pomimo inspiracji, aby zatracić się w tym świecie. Znajdzie się tutaj wiele różnych wątków: i polityczne, i trochę kryminalne, i romansowo-obyczajowe. Do tego sporo o systemie oraz technologii magicznej! Chociaż szykujcie się na raczej naukowe podejście.
Żeby porównać do czegoś znanego dla zachęty i odnalezienia się w klimacie: jeżeli podobali ci się Griszowie, to myślę, że zakochasz się również w „Aferze o lisa", chociaż jest ona na pewno trudniejszym, dojrzalszym tytułem, niż trylogia Bardugo. Taka przestroga, że jeżeli masz poniżej osiemnastego roku życia, to zapraszam za parę miesięcy albo lat. „Afera o lisa" absolutnie nie nadaje się dla małoletniego czytelnika.
Dziennikarka; Chciałabyś powiedzieć kilka słów do tych, którzy przeczytali już dzieło „Afera o lisa" i tym, którzy towarzyszyli Ci od samego początku pisania dzieła?
SzalonyIntrowertyk: Do tych, którzy są ze mną od początku, powiem, że dziękuję, iż jeszcze ze mną nie zwariowali oraz moimi cyklicznymi korektami. Czasami zdarza się, że skutkują zmianami dialogów, dodawaniem nowych rozdziałów.
Dla tych, którzy są ze mną w tym momencie, bardzo dziękuję za wszystkie uwagi, zaangażowanie oraz mam nadzieję, że Was nie zawiodę. Również Wasze komentarze dużo mi dają oraz dziękuję, że poświęcacie tyle czasu mojej twórczości. Bez Was byłoby mi o wiele trudniej! <3
Dziennikarka: Jest jakieś wattpadowe dzieło, wydane lub dostępne jedynie tutaj, o którym chciałabyś dowiedzieć się czegoś więcej?
SzalonyIntrowertyk: Oj tak! Będzie to powiązane z moją inną działalnością na Wattpadzie, ale miałam przyjemność przeczytać (za niedługo również zrecenzować) „Konstruktorów światów" albo „Upierz", który wkrótce ma być wydany, autorstwa Porcelanowysloik.
Dziennikarka: Tym oto akcentem te dwie książki trafiły na moją listę do wywiadów, dziękuję! Jeśli chodzi o naszą rozmowę, to wszystko. Dziękuję za poświęcony czas i chęć wzięcia udziału w tej akcji. Życzę samych sukcesów, pozdrawiam! ❤️
SzalonyIntrowertyk: Również dziękuję <3
Rozmowę przeprowadziła: xNoorshally
⋆⋅☆⋅⋆
━─━─━ Podsumowanie ━─━─━
„Afera o lisa" — opowieść przepełniona intrygami, technologiczną magią i istotą fantasy, w jej najczystszym wydaniu.
Jest to pierwszy tom (jeszcze niezakończony), przyszłej serii, jaką autorka planuje napisać.
Książka posiada najróżniejsze elementy, od humoru, po motywy przytłaczające.
Dzieło jest objęte ograniczeniem wiekowym i zaleca się, aby czytały je osoby z mocnymi nerwami.
━─━─━
❀
FRAGMENT:
Aurelia prychnęła rozbawiona. To nie było możliwe! Wprawdzie posiadała w sobie krew bardzo silnych czarowników, którzy praktycznie zniszczyli połowę kontynentu, ale bez przesady.
– Nie okłamuję cię, Aurelio. – Stanisław skarcił ją bardzo protekcjonalnym spojrzeniem. – Brasburia nie posiada technologii wytwarzania febefikatorów, która byłaby odpowiednia dla ciebie. Zaradziliby problemowi na rok, może dwa, ale zaraz znów pojawiłyby się przeładowania i to o wiele groźniejsze.
– W takim razie, kto ją posiada? – zapytała, choć miała już w głowie parę pomysłów.
W Gerdes rządzili czarownicy, dyktowali warunki, a do tego niesamowicie sprawnie rozwijali technologie potencjalne. Choć stało się to stosunkowo niedawno, podobno potrafili łączyć metal z ciałem, magazynowali potencjał w bateriach do skomplikowanych procesów, a ich sterowce zaliczały się do najszybszych na świecie. Powietrzni pętali niesamowicie silne prądy, które wyrywały się, między innymi, brasburskim odpowiednikom.
Do kandydatów dochodziła jeszcze Republika Wetty, która od zarania dziejów, była kierowana przez Honorowe Zgromadzenie złożone z politycznych partii potencjalnych. Najlepsze materiały potrzebne do febefikatorów pochodziły właśnie stąd, ich statki nie miały sobie równych na niespokojnych oceanach. Podobno fale traktowały je delikatnie z powodu pól potencjalnych roztaczających wokół kadłubów.
Stanisław, westchnąwszy ciężko, uśmiechnął się w bardzo sztuczny sposób, którym zazwyczaj raczył ambasadorów albo oficjeli brasburskich. Aurelia natychmiast uniosła brwi w oczekiwaniu na odpowiedź.
– Co powiedziałabyś na II Imperium Gerdes i ich piękne Nyes?
Wydęła wargi. Zgadła, ale czy to miał być żart? Jeżeli tak, to zdecydowanie mu nie wyszedł!
✩ ✩ ✩
Zapraszam Was serdecznie na profil SzalonyIntrowertyk, na którym znajduje się książka, o historii powstania której właśnie przeczytaliście. Być może znajdziecie na nim coś, co również Was zainteresuje. To naprawdę mały gest, który z pewnością umili jej dzień!
✩ ✩ ✩
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro