Opowieść I: O Lwicy i Gwieździe.
⋆⋅☆⋅⋆
Tytuł: ❛❛Kapryśne przeznaczenie królowej. Cena władzy❜❜
Autor: Hiscilia
Gatunek: opowiadanie historyczne (oparte na faktach)
Data publikacji: 6.01.2024 r.
⋆⋅☆⋅⋆
❍
━━━━━━━┛ ■ ┗━━━━━━━
INFORMACJE WSTĘPNE
Okres tworzenia: październik – listopad 2023 r.
Liczba słów: 2571
Zastosowany motyw: kłamstwo
Elementy projektu: wyróżnione i podkreślone
Nawiązania do książek:
↳ ❛❛Boska Komedia❜❜ – Dante Alighieri
↳ ❛❛Anna Cylejska – zapomniana Piastówna❜❜ – Hiscilia
Korektor tekstu: Hiscilia
Autor grafiki*: Hiscilia
Wyjaśnienie: Wspomniane wyżej elementy to słowa, zadania, rym i nawiązania do innych utworów, które autorka w ramach wspomnianego projektu musiała wpleść do tekstu, podczas pisania swojej opowieści.
·
*W mediach znajduje się również filmik z piosenką, którą autorka poleca puścić w tle, podczas czytania.
━━━━━━━┓ ■ ┏━━━━━━━
❍
Bohaterowie występujący:
♔ Elżbieta Luksemburska – królewna węgierska, chorwacka i niemiecka.
♔ Barbara Cylejska – hrabianka Cylii, królowa Węgier, Chorwacji i Niemiec. Matka Elżbiety.
♔ Cveta – dwórka królowej.
♔ Zygmunt Luksemburski – król Węgier, Chorwacji i Niemiec. Mąż Barbary i ojciec Elżbiety.
Wspomniani bohaterowie:
♔ Mikołaj II Garai – palatyn Królestwa Węgier.
♔ Książę Ludwik – Ludwik Bawarski zwany Brodatym.
♔ Margrabia Hohenzollern – Fryderyk I Hohenzollern.
♔ Anna Cylejska – hrabianka Cylii, siostra Barbary, żona Mikołaja Garaia.
♔ Fryderyk Cylejski – hrabia Cylii, brat Barbary.
♔ Królowa Anna – Anna Cylejska, hrabianka Cylii, druga żona Jagiełły, wnuczka Kazimierza III Wielkiego, kuzynka Barbary i królowa Polski oraz najwyższa księżna Litwy.
♔ Albrecht Habsburg – książę austriacki, narzeczony Elżbiety Luksemburskiej, przyszły król, m.in. Węgier.
☟
| Królestwo Węgier, Oradea | 1419 |
Jedyne, co czuła, to przejmujący chłód. Sprawiał, że drżały jej ramiona, a zęby omal nie szczękały w opuchniętych ustach. W nocy straciła jednego, co przyjęła z ulgą, boć bolał ją od kilku dni i poruszał się przy najmniejszym dotyku podpłomyka, winogrona czy nawet miękkiego kołacza.
Nie odważyła się uchylić warg i wziąć w rękę zwierciadła. Miast tego objęła się dłońmi i potarła palcami barki, podciągając kolana pod brodę. Wewnątrz izby było chłodno, lecz Elżbieta starała się nie skupiać na tej niedogodności, choć czuła, że od ziąbu aż bolą ją kości.
Gorączkowo rozmyślała nad tym, co dalej będzie. Próbowała pojąć, swym dziecięcym umysłem, to, co spotkało ją i matkę, ale dochodzące zza pleców łkanie mąciło wewnętrzny monolog. Z całych sił starała się je ignorować, napinając wszystkie mięśnie. Przytknęła szczupłe kłykcie do uszu i zacisnęła oczy.
Trwała tak, dopóki Cveta nie położyła jej derki na plecach i nie pogładziła płowych włosów. Próbowała dotykiem dodać dziewczynce otuchy, lecz czym jest ciepło dwórki w porównaniu z muśnięciem matki, z pogodną twarzą pana ojca? Nie widziała go od tylu niedziel. Nawet już nie pytała o to, kiedy w końcu ją odwiedzi.
Gdy zrobiła to ostatnim razem, Barbara nie odzywała się do niej dwa dni, a opuchnięte oczy matki straszyły dziewczynkę za każdym razem, kiedy nań spojrzała.
Czym ja ci zawiniłam, ojcze? Jam twoja jedyna córka, dziedziczka Królestwa, rozmyślała, odwracając się ku królowej. Ta opierała czoło na wierzchu dłoni zwisającej z oparcia ławy. W drugiej ręce ściskała jakiś pergamin, mokry i wygnieciony.
— Matko, matko, proszę... Nie płacz już więcej. Tak mi wtedy straszno — powiedziała cicho Elżbieta, przesuwając się w jej stronę.
Królowa uniosła wzrok na córkę i naraz z powrotem opuściła powieki, wzdychając cierpiętniczo.
— Co nam pozostaje, dziecko? — Wyciągnęła ramiona i zamknęła ją w uścisku. Nie chciała patrzeć w jej tęczówki. To były oczy Zygmunta, sprawcy tej nędzy i zniewagi, w jakich przyszło im żyć. — Nie myśl o tym i wracaj do nauki. A ty, Cveto, weź floreny ze szkatuły i każ kupić jakieś materie na ciepłe odzienia.
Dwórka wykonała polecenie i bez słowa wyszła z komnaty.
— To list od pana ojca? — zapytała królewna, obserwując, jak Barbara odkłada pergamin na zydel.
Naraz zerknęła na córkę, a Elżbiecie zdało się, że ta karci ją wejrzeniem za samo wspomnienie o Luksemburczyku.
— Jutro wyjeżdżamy do Budy — orzekła, przeczesując palcami kosmyki dziewczynki. — A później znowuż tu wrócimy. Nic ponadto. — Wstała i podeszła do starego kredensu, na którym stały dwie księgi.
Wzięła jedną i zajęła miejsce pod oknem, kładąc dłonie na obwolucie. Znowuż mąciły jej się myśli. Miała nadzieję, że na kartach tej wielokrotnie czytanej Divina Commedii¹, znajdzie zrozumienie.
* * *
| Królestwo Węgier, Buda |
| Kilka miesięcy wcześniej |
Od dziecka powtarzano jej, że musi spokornieć. Powściągnąć swój język, emocje i fanaberie, a spojrzenie zawsze opuszczać skromnie. Spośród sióstr, była tym najbardziej rozrabiającym dzieckiem. Dorównała jej, ino czasami, kuzynka Anna, lecz jej więcej rzeczy uchodziło płazem. Była królewską wnuczką po kądzieli i ulubienicą stryja, a ojca Barbary.
Wróciła myślami do strofowań i wykładów na temat swej niesubordynacji. Do nauk w klasztorze², gdzie mniszki prawiły o przymiotach godnych cichej, łagodnej i posłusznej żonie, która się nie sprzeciwia.
Ta konwencja nigdy nie podobała się hrabiance. Cylejka już dawno temu obiecała sobie, że historia o niej usłyszy. Nie pozwoli, by kłamstwa szerzone przez kronikarzy, wychwalających władców a poniżających monarchinie, przykryły jej prawdziwy życiorys. Chciała być pierwszą królową, która wprowadzi nowe obyczaje, nowe wejrzenie na to, do czego zdolna jest niewiasta. Udowodni, że niezgorzej od mężczyzny nadaje się do kierowania państwem, majątkiem czy polityką.
Okazja ku temu nadarzyła się kilka zim wcześniej, gdy król Zygmunt powierzył jej regencję na czas swej nieobecności w kraju. Próbowała z całych sił wykonać to zadanie godnie i przypilnować wszelkich spraw, lecz nie wszystko poszło po jej myśli. Nie miała wrodzonego drygu do polityki wielkich królowych, jakie w kraju Madziarów panowały przed nią. Nie posiadała ani sprytu, siły i mądrości Elżbiety Łokietkówny. Nie miała też atutu pierwszej żony Zygmunta – Marii Andegaweńskiej. Ta była królem, w dodatku została usynowiona przez swego ojca i tym samym została jego dziedzicem. To właśnie tej niewieście Luksemburczyk zawdzięczał Koronę Świętego Stefana³.
A czym ja mogę się poszczycić? Nie dość, że urodziłam jedynie córkę, to jeszcze własna rodzina naraziła mnie na pośmiewisko, pomyślała gorzko, gdy dotarła do niej powaga sytuacji. Czekała w komnacie, ze strachu zaciskając pięści na połach sukni. Zapragnęła władzy, uznania i splendoru, która zaraz miał jej się odbić dziegciem. W dodatku jej rodzony brat urządził nie lada skandal, porzucając prawowitą żonę dla kochanki. I teraz wielki lęk złapał ją w swe sidła, boć osądzić ją mogą podłóg czynów krewnego. W czasach, w jakich przyszło jej żyć, to niewiastę uważano za siedlisko wszelkiego zła, na wzór biblijnej Ewy.
— Usiądź, pani. Od tego chodzenia zakręci ci się w głowie — prośba dwórki dotarła do niej jak przez mgłę i mierziła królową. Wydawało jej się, że Cveta przynajmniej rozumiała powagę sytuacji.
Władczyni zaszumiało w uszach, a dłonie stały się mokre od potu. Miała wrażenie, że zaraz upadnie i skończy się ta męka, ale ciało Barbary walczyło, wbrew jej oczekiwaniom. Coraz oblewało ją to zimno, to gorąco, by po chwili dreszcz przebiegł jej plecy, a błogość nagła wpłynęła pod powieki, odcinając umysł od bodźców.
Naraz usłyszała też podniesione głosy, kilka tonacji mieszało się z krokami wielu par ciżm. Cofnęła się w głąb komnaty, przystając przy łożu. Jakby w każdej chwili gotowa się pod nie schować, choć przecież wiedziała, że nie ucieknie przed tym, co przeznaczone.
Wrota rozwarły się z rumorem. W progu stanął Zygmunt, na mgnienie mrużąc oczy, by rozejrzeć się w półmroku.
— Panie — podjęła, szczypiąc się w rękę, by ból przesłonił jej lęk — nie osądzaj mnie bez posłuchania.
Król spojrzał nań, a jego tęczówki zdały się Barbarze na poły zmęczone i sfrustrowane.
— Wyjdź — nakazał dworce, a gdy ta ino opuściła izbę, odwrócił się ku drzwiom i zamknął je powoli i na powrót objął oczami wnętrze alkierza.
Dziwnym się jej wydał ten spokój, który bił odeń majestatycznie. Nie obawiała się jego, lecz tego, co mu rzekli. Jak silna była trucizna złych języków. Patrzył nań ni to z rozczarowaniem, ni z zawodem, ale nie ruszał się z miejsca. Naraz odbił się dłońmi od drzwi. Królowa, otwierając szerzej oczy, spostrzegła, że zaczął zbliżać się doń w szybkim tempie. Jakby w jedno mgnienie porzucił spokój i opanowanie. Instynktownie cofnęła się, lecz nawet nie zdążyła dobrać drugiego kroku, gdy złapał ją pod łokieć.
— Zygmuncie... — zaczęła, ale nie dał jej dokończyć.
— Zaufałem ci, powierzyłem regencję i losy kraju oddałem w twe ręce, ale to nie wystarczyło, by zaspokoić twe przewrotne żądze władzy. Ty i Hohenzollern zrobiliście ze mnie głupca! Lecz koniec z tym. — Puścił jej łokieć i spojrzał z drwiną w zlęknione oblicze. — Wysłałem go tu na własną zgubę, by omamił moją żonę.
Broda znowuż poczęła jej drżeć, a bielidło zostawiło ino mokre strugi na policzkach.
— Pomówienie, oszczerstwo! Zawistnicy okryli mnie haniebnym kłamstwem, by nie dopuścić do ślubu Elżbiety z Albrechtem. Nie widzisz tego, panie? — Broniła się, próbując złapać go ręką, ale naraz wyrwał się jej, znowuż szarpiąc za łokieć. — Nic nie uczyniłam, nie zdradziłam cię! Wiem, kto rozniecił ten skandal.
Zygmunt z kpiną pokiwał głową, jakby udając, że jej przytakuje.
— O twoich kochankach mówią nawet w Czechach i Rzymie! Tam gawiedź, cała szlachta i dwory książęce rozprawiają o rozpustnej królowej, która...
— Wystarczy! — Uniosła dłonie, odsuwając się od niego. — Tylko dlatego, że jestem niewiastą i nie zgadzałam się na wszystko, co umyślił sobie twój palatyn, poważyli się mnie pomówić. A ty, panie, zwątpiłeś we mnie przez słowa byle pochlebcy! — przerwała mężowi, potokiem rozgoryczonych słów. — Moje majątki mają się lepiej niż niejedne włości panów węgierskich, czeskich, a nawet i niemieckich. Zazdrość przez nich przemawia, królu. Z mojego skarbca nie dostali ani grosza, by kadzić mi i przytakiwać. I taka jest wdzięczność waszego Mikołaja Garaia, który lata temu dostał za żonę mą siostrę, by poszerzyć swe wpływy... — Otarła łzy, drżącą dłonią próbując zmyć z oczu mgłę, którą zostawiły.
— Nie mieszaj w swe uczynki palatyna i własnej siostry — przerwał jej i zaczął krążyć po komnacie.
— Przyszedł list od księcia Ludwika, domagał się spłaty długów. Podobno poświadczyłeś, Zygmuncie, że margrabia Hohenzollern poręczy za ciebie, a ja oddam część ze swoich majątków. Ludwik nie zgodził się na to i nie odzyskał swego złota. Jestem pewna, że to on utkał tę intrygę.
Nagle wszystko pociemniało. Nie widziała już przed sobą wzburzonego małżonka jeno czeluść, która znikąd pojawiła się naprzeciw.
Otworzyła oczy. Mglistym wzrokiem zerknęła na zasmuconą Cvetę, która układała jej zmoczone płótna na czole i ramionach. Barbara zamrugała kilka razy i naraz ocknęła się, siadając powoli na łożu. Ujęła dłońmi głowę, próbując dojść do siebie.
— Omdlałaś, pani. Ale już lepiej, medyk kazał wam odpocząć przed podróżą — odezwała się dwórka, podając jej kielich z ziołami.
— Jaką podróżą?! O czym mówisz? Muszę tu czekać na pana króla. Wszystko mu opowiem, uwierzy mi, tak... Na pewno mi uwierzy... — odtrąciła jej dłoń i zaczęła ściągać z siebie pierzyny.
Słowenka opuściła powieki, bawiąc się sznureczkiem od paska przy sukni.
— Przyszedł rozkaz najjaśniejszego pana. Wraca on do Budy, lecz wam i królewnie każe opuścić zamek. Musimy o świcie wyjechać do Oradei.
Barbara wyskoczyła z posłania i zaczęła krążyć po komnacie, zaglądając do kredensów, skrzyń i szkatuł, szukając czegoś by w amoku.
— Gdzie jest pergamin? Napiszę list do króla, skoro nie chce mnie widzieć i wysłuchać. Nie pozwolę na to, by oddalił mnie przez słowa oszustów. Cveto! — poganiała dwórkę, która prędko znalazła papier⁴ i inkaust, i ustawiła wszystko na stole.
Cylejka nie traciła nadziei. W głębi duszy wierzyła, że wszystko się wyjaśni, że zostanie oczyszczona z podłych zarzutów. Jednak w czasach, gdzie słowa mężczyzn były ponad wszystkim, co wyrzekły usta białogłowy, sprawiedliwość można było kupić za odpowiednią cenę. A kłamstwo zamienić w niepodważalną prawdę.
* * *
| Królestwo Węgier, Oradea | 1419 |
Elżbieta obracała tamborek w smukłej dłoni, przyglądając się kwiatom, które wyhaftowała na obrusie. Jednak nawet postępy w niegdyś ulubionym zajęciu jej nie cieszyły gdy dowiedziała się, że pan ojciec nadal nie chce widzieć i słyszeć ani jej, ani królowej. Westchnęła cicho, rozglądając się po komnacie. Czas zdawał się zatrzymać.
Barbara nadal czytała księgę, którą niegdyś dostała od królewskiej siostry, Małgorzaty. Pochłonięta lekturą, nawet nie zauważyła, jak Elżbieta, nosząc się z zamiarem interwencji we frasunki swych rodziców, wzięła ostatni czysty płat pergaminu i resztkę inkaustu. Podeszła do kominka, by rozgrzać sobie skostniałe dłonie. Patrząc na tańczące płomienie, próbowała znaleźć jakieś rozwiązanie, ale miała dopiero dziesięć wiosen i zbyt mało wiedziała o sprawach, z którymi chciała się mierzyć.
Nie pojmowała, z jakiego powodu ojciec kara ją obrazą, skoro zawsze powtarzał, że niezgorzej ją miłuje, niźli gdyby urodziła się chłopcem⁵. A przecież każdy król to właśnie synów darzy największym uwielbieniem. Dziedziców mogących przedłużyć dynastię.
Odeszła od ognia i wyjęła pergamin z rękawa sukni. Odwróciła się plecami do matki, zasiadając w kącie stołu i wygładzając papier. Wiatr z łoskotem wpadł do paleniska, a pękające polana wystrzeliły iskrami by bombardy. Obserwowała, jak płomienie liżą kawałki drewna, rozmyślając nad tym, co powinna napisać do pana ojca, by zmiękczył swe serce i pozwolił jej wrócić do zamku.
Pióro powoli poruszało się po pożółkłej teksturze, kreśląc ładne litery, które Elżbieta ozdabiała najstaranniej, jak potrafiła. Zygmunt dopilnował, by jego córka potrafiła pisać i czytać, a ponadto pobierała nauki języków, historii, retoryki czy, między innymi, arytmetyki. Miała panować po nim wraz z Albrechtem Habsburgiem, którego wybrał jej na męża, gdy skończyła zaledwie dwie wiosny. Będę królową, powtarzała sobie w chwilach słabości i strachu. Pan mąż będzie musiał się ze mną liczyć, bo to mnie zawdzięcza dziedzictwo mego ojca, pomyślała, przywołując na myśl los swej matki.
Barbara zamknęła księgę i wyjrzała z wykuszu na izbę, zerkając na to, co czyni Elżbieta. Dziwnie odwrócona plecami, cicha jak mysz, zawzięcie skrobała coś na pergaminie. Królową wzburzyło, że córka wykorzystała ostatni płat papieru na swoje dyrdymały. Pozbawiona majątku i funduszy, jakie do tej pory zgromadziła, nie mogła pozwolić na takie marnotrawstwo. Król odciął ją od wszelkich środków i wygód, a jej własna córka trwoniła pergamin, który może się przydać na ważny list, być może ostatnią nadzieję na uwolnienie z tego niezasłużonego ucisku. Żal i poczucie poniżenia potęgowało w niej i to, że mąż odesłał ją do miasta, gdzie pochował swą pierwszą żonę, Marię.
— Cóż tam piszesz, dziecko? Zostaw to natychmiast — zrugała córkę, wstając z parapetu. — List do ojca? — Spojrzała na starannie zapisane słowa, mrużąc oczy. — Marnujesz ostatni płat na prośbę o wybaczenie, której nawet nie przeczyta, naiwna! — Wyrwała jej pismo spod rąk. — Gdybyś była mu tak droga, jak myślisz, zostałabyś przy nim, a ja...
— Nie mów tak, matko — Elżbieta przerwała jej, uderzając piąstką w stół. Naraz poczerwieniała na licu i spuściła głowę, zawstydzona tym wybuchem. Powinna szanować słowa królowej, ale sposób, w jaki ta mówiła o ojcu, ugodził ją. — Wybacz mi.
Cylejka szarpnęła ją za rękę, która zamanifestowała swe niezadowolenie i zadarła jej rękaw sukni pod sam łokieć.
— Spójrz, jakaś mizerna. Jak chuchro, a nie córka władcy. — Puściła jej dłoń i odwróciła się, by ta nie zobaczyła łez w jej oczach.
Straciła kontrolę nad językiem, nie mogła opanować słów, które w gniewie pomieszanym z widocznym w źrenicach sfrustrowaniem, cisnęły się na usta.
Luksemburżanka westchnęła cicho, wstając z krzesła.
— Król ci wybaczy, matko. Wiem, żeś niewinna i zrobię wszystko, by i nie dał wiary kłamstwom. — Elżbieta objęła Barbarę, mocno zaciskając palce na jej plecach. — Zaufaj mi. W końcu jestem córką swojego ojca.
Cylejka przyjęła ten gest i pogładziła ją po włosach. To ja winnam ją wspierać i otoczyć opieką. Dlaczego więc sił mi brak? Ile jeszcze trwać będzie ta próba?, biła się z myślami.
— Nigdy nie myślałam, że tak to może się skończyć, moja Erzsi⁶. — Otarła powieki mankietem sukni.
Na powrót usiadła przy stole, łapiąc córkę za dłoń. Ta również zajęła swoje miejsce, patrząc nań wyczekująco.
— Za dwie wiosny, wedle prawa, będziesz mogła wyjść za mąż⁷ — zaczęła i na moment, przymknęła powieki, biorąc spokojny wdech. — Nie mogę pogodzić się z decyzją króla, który wybrał ci na narzeczonego tego Habsburga.
Luksemburżanka spuściła wzrok i zaczęła gładzić tasiemki przy rękawach.
— Będę królową, matko. A ten ślub... Jestem królewską córką i mimo że jeszcze dzieckiem, to znam swoje obowiązki. Tak musi być. — Zagryzła dolną wargę, nadal miętosząc tasiemki.
— Kiedy byłam w twoim wieku, nie wiedziałam, co mnie czeka. Nie musiałam znosić upokorzeń, na które skazał cię ojciec i te szkaradne plotki. Cieszyłam się dziecięctwem, bawiłam w ogrodach i dokuczałam siostrom i kuzynce. — Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Widząc, że Elżbieta nadal nie podnosi głowy, ujęła delikatnie jej brodę. — Póki żyję, zrobię wszystko, by to, co tu przychodzi nam ścierpieć, nie złamało nas, moje dziecko. My niewiasty jesteśmy silniejsze, niż nam się wydaje. Musimy ino w to uwierzyć.
Królewna spojrzała na nią, pytając:
— Spotkało cię to samo, matko, co ciotkę Annę, prawda?
— Anna była niewygodna Krzyżakom i wielu polskim panom, więc próbowali oczernić ją przed Jagiełłą. I pochodziła z Piastów. Jako wnuczka króla Kazimierza, legitymizowała władzę swego męża. Miała siłę i atut, których mi brakuje i nikt nie poważyłby się na to, by gdziekolwiek ją oddalić. — Łzy wezbrały w jej oczach, więc uniosła powieki ku górze i westchnęła, próbując powstrzymać emocje. — Wyślij ten list, dziecko. Masz rację, jesteś córką swojego ojca. Jeszcze wiele razy przyjdzie ci to udowadniać.
Elżbieta uśmiechnęła się lekko, z ulgą i wdzięcznością. Znowuż objęła mocno matkę, modląc się w duchu, by to wszystko się wreszcie skończyło.
— Kłamstwo to okrutna broń, Elżbietko — rzekła Barbara. — Czasami jednak, gdy umiejętnie jej użyjesz, może być środkiem do celu. Musisz o tym pamiętać, gdy będziesz królową i matką. Nigdy nie pozwól, by ktoś pierwszy ugodził cię oszczerstwem. My, niewiasty, nie możemy pozwolić sobie na słabość i naiwność w tym świecie rządzonym przez jedyną prawdę, prawdę narzuconą przez mężczyzn.
* * *
KONIEC
PRZYPISY:
¹ Divina Commedia – Boska Komedia (wł.).
² Barbara wraz z siostrami i kuzynką, pobierała lekcje w klasztorze w Marienbergu. W tamtych czasach, arystokraci często powierzali edukację córek mniszkom.
³ Korona Świętego Stefana – insygnium koronacyjne królów Węgier od XI wieku do 1918 roku.
⁴ Słowa „papier" używam zamiennie do „pergaminu". Może się wydawać, że w średniowieczu jeszcze nie znano tego materiału, ale w kręgu kultury łacińskiej pierwsze papiernie zostały założone w XII i XIII wieku: w Hiszpanii (przed 1150 r.), a następnie we Włoszech (przed 1230 r.). Od XIII wieku produkcja papieru zaczęła rozpowszechniać się w innych krajach europejskich.
⁵ Kronikarz Eberhard Windecke w swoich rocznikach zanotował, że Zygmunt Luksemburski bardzo kochał swoją córkę i tylko ze względu na jej prośbę, przebaczył Barbarze.
⁶ Erzsi – zdrobnienie od imienia Erzsébet (węg.), czyli „Elżbieta".
⁷ W średniowieczu często zaręczano dzieci, gdy te były jeszcze noworodkami lub niemowlętami. A oficjalne małżeństwa można było zawierać, gdy dziewczynka i chłopiec osiągnęli tak zwane lata sprawne. W przypadku kobiet był to 12 rok życia, a chłopców 14/15. Oczywiście nie było tak, że każda dziewczyna po skończeniu 12 wiosen wychodziła za mąż. Najczęściej zdarzało się to w rodach arystokratycznych i monarszych. Jednak i tam nie było regułą. Tym bardziej, że sam proces zaręczyn, później finalizowanych sakramentalnym, ważnym w świetle prawa, małżeństwem, był dość skomplikowany.
⋆⋅☆⋅⋆
Od autorki opowieści:
Po wylosowaniu tego motywu, nie od razu wiedziałam, jaką historię chcę opowiedzieć. Na początku myślałam o takiej osadzonej w teraźniejszości, ale moje literackie myśli są zbyt przesiąknięte średniowieczem, by wyszło to naturalnie.
Wzięłam więc na tapet opisanie pewnego wydarzenia historycznego, które miało miejsce w Królestwie Węgier w XV w. Ta historia jest szczególnie bliska mojej duszy, ponieważ ma związek z Elżbietą Luksemburską, jedną z moich ulubionych królowych. Jej matka została oskarżona o zdradę i oddalona wraz z córką. Tułały się między Budą a Oradeą przez prawie rok. Miały cierpieć nędzę, a czasami i głód, oraz chorować. W tym opowiadaniu nie wymieniłam wszystkich tych niedogodności, ale z kontekstu, mam nadzieję, można wyciągnąć, że żyło im się trudno.
A skąd w ogóle wzięły się te oskarżenia o cudzołóstwo? Barbara pochodziła z hrabiowskiej rodziny z Cylii [obecna Słowenia]. W 1405 roku poślubiła Zygmunta Luksemburskiego, stając się jego drugą żoną. Król zgodził się na ten mariaż, ponieważ kilka lat wcześniej, ojciec Barbary uratował go w bitwie po Nikopolis, a w ok. 1401 roku z niewoli. Ogólnie zachęcam do zgłębienia tego tematu, jeśli ktoś interesuje się tego typu historiami, ponieważ jest naprawdę ciekawy. A jeśli ja bym chciała go tutaj wyjaśnić, to musiałabym stworzyć odrębną opowieść ;)
W 1408 roku Barbarę koronowano na królową Węgier. W 1409 roku urodziła Elżbietę, swoje jedyne dziecko. W 1411 Zygmunt zaręczył córkę z Albrechtem. Kiedy w kolejnych latach przebywał poza Węgrami, obowiązki zastępcy przekazał Cylejce i palatynowi. W dodatku zostawił też niespłacone długi, o których wspominałam w opowieści. Książę Ludwik domagał się zwrotu swojego złota. Jednak Luksemburczyk jak zwykle nie miał z czego mu oddać. Za to Barbara, która świetnie zarządzała swoimi majątkami i jej skarbiec był zawsze pełen, sprytniejsza w kwestii finansów od małżonka, miała zwrócić jego dług ze swojej kieszeni. W spłacie zobowiązania i w roli pośrednia wystąpił wspomniany Hohenzollern.
Ostatecznie dług nie został zwrócony, ponieważ Ludwik przeklął Hohenzollerna i nie zgodził się z decyzjami Zygmunta. Wedle niektórych historyków, Luksemburczyk nie wierzył w zdradę żony, ale jednym ze sposobów na zdobycie pieniędzy i spłaty, choć części zaległości, było pozbawienie jej majątków. Wtedy wpływy ze skarbca Barbary przeszły w ręce Zygmunta. Dlatego odesłał ją do Oradei i zabrał sporą część nieruchomości, by przejąc złoto i mieć z głowy wierzyciela.
Z jakiego powodu Elżbieta musiała towarzyszyć matce? Ciężko mi to wytłumaczyć, bo i nie ma za bardzo logicznego rozpracowania tego tematu w źródłach. To wszystko wydaje się dziwne, tym bardziej że w czasie ich wygnania, Zygmunt finalizował formalności związane ze ślubem swojej córki i Albrechta. Więc gdyby te pomówienia na temat Barbary okazały się prawdziwe i gdyby Luksemburczyk i Habsburg w nie wierzyli, wątpliwe by strona narzeczonego chciała dotrzymać umowy. Wychodzi więc na to, że cała ta sprawa mogła być swojego rodzaju "ustawką".
Nie wykluczone, że może i część rzeczy w ogóle nie miała miejsca, a dopowiedzieli je koroniarze. Jak wiemy, to wszystko działo się kilkaset lat temu. Skrybowie działali z polecenia swoich mocodawców. Niejednokrotnie wybielano jednych, by oczernić drugich. Dobrym przykładem sensacyjnych i, nie zawsze zgodnych z rzeczywistością, fragmentów w kronikach są Roczniki Jana Długosza.
Barbara jest nazywana niemiecką Messaliną, czy Czarną Królową. Jej życiorys został niesłusznie i niesprawiedliwe zbrukany przez wielu nieprzychylnych jej ludzi, którzy nie mogli pogodzić się z tym, że mimo iż jest białogłową, ma jakąś władzę i wpływy. To jednak opowieść na inną okazję. Sam życiorys królowej jest świetnie opisany na wielu zagranicznych stronach, gdzie historycy zwracają jej szacunek, jakiego pozbawili ją współcześni Barbarze pisarze.
⋆⋅☆⋅⋆
Podziękowania:
Pierwszy raz, odkąd korzystam z Wattpada jako pisarz, biorę udział w tego typu przedsięwzięciu. Nie ukrywam, że zaproszenie było dla mnie sporym szokiem i wyróżnieniem, a po namyśle przyjęłam wyzwanie. Miło było wziąć na warsztat postać jednej z moich ulubionych królowych, w tym wypadku [ramy czasowe opowieści] jeszcze niekoronowanych ;)
Mowa oczywiście o Elżbiecie Luksemburskiej. Tym razem wybrałam tylko jedną z wielu kart w jej życiu. Cóż, mam nadzieję, że dzięki temu opowiadaniu, Erzsi zainteresuje również Was. Zapewniam, że jej historia jest niezwykle barwna, pełna emocji i refleksji.
Dziękuję zatem xNoorshally za to, że zaprosiła mnie do udziału i stworzenia swojego własnego opowiadania do tego projektu <3
⋆⋅☆⋅⋆
To była opowieść napisana przez Hiscilia, której serdecznie dziękuję za zaangażowanie i chęć wzięcia udziału w projekcie. Zapraszam Was teraz do odwiedzenia jej profilu, gdzie publikuje swoje prace. To będzie dla niej bardzo miły gest, który z pewnością doceni!
⋆⋅☆⋅⋆
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro