Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Opowieść 20: Historia o zostaniu łowczynią.


⋆⋅☆⋅⋆

Tytuł: ❛❛Początki❜❜
Autor: Miltonka
Gatunek: fanfiction w uniwersum Supernatural

Data publikacji: 28.09.2024 r.

⋆⋅☆⋅⋆

━━━━━━━┛ ┗━━━━━━━
INFORMACJE WSTĘPNE

Okres tworzenia: 25.07.2024 r. – 4.08.2024 r.
Liczba słów: 4090
Zastosowany motyw: cierpliwość
Elementy projektu: wyróżnione i podkreślone
Nawiązania do książek:
↳ ❛❛Poprzez mrok❜❜ – Miltonka
↳ ❛❛Harry Potter❜❜ (seria książek) – J.K. Rowling
↳ ❛❛Zwiadowcy❜❜ (seria książek) – John Flanagan
Nawiązanie do serialu:
↳ ❛❛Supernatural❜❜ (2005 r.) – reż.: Eric Kripke
Nawiązanie do filmu:
↳ ❛❛Casper❜❜ (1995 r.) – reż.: Brad Silberling

Korektor tekstu: xNoorshally
Autor grafiki: Miltonka

Wyjaśnienie: Wspomniane wyżej elementy to słowa, zadania, rym i nawiązania do innych utworów, które autorka w ramach wspomnianego projektu musiała wpleść do tekstu, podczas pisania swojej opowieści.
·
Informacja dodatkowa: W tekście nie zostały wyróżnione wszystkie wzmianki odnoszące się do serialu wspomnianego powyżej, gdyż cały tekst stanowi jedno wielkie nawiązanie.

━━━━━━━┓ ┏━━━━━━━

- Jak długo zajmie, nim się tego nauczę?

Maeve z frustracją popatrzyła na wiszącą na drzewie tarczę, do której uczyła się strzelać. Chciała trafić w sam środek, ale niestety się nie udało.

- Musisz być bardziej cierpliwa. Dopiero zaczynasz - powiedziała Cecily, po czym wzięła od niej pistolet. - Spójrz, w taki sposób należy wycelować.

Maeve spojrzała na rudowłosą kobietę obok niej. Mimo tego, że ta miała tylko dwadzieścia pięć lat, była naprawdę świetna w strzelaniu. I zresztą nie tylko. W jej brązowych oczach nie było widać żadnej niepewności, gdy nakierowała trzymanego w ręce Taurusa w stronę tarczy i strzeliła, trafiając pociskami w sam środek.

- Ty robisz to perfekcyjnie.

- Mam już kilkuletnie doświadczenie. Ty uczysz się strzelać od kilku tygodni - rzekła Cecily. - I nie zawsze jest idealnie. Zwłaszcza przy ruszających się celach. Ale nauczysz się, cierpliwości.

Maeve miała taką nadzieję. Ktoś inny mógłby już dawno zwątpić w to, co robi, ale ona chciała się tego nauczyć.

Jeszcze kilka tygodni temu była zwykłą dwudziestotrzyletnią studentką uniwersytetu Waszyngton w Seattle z grupą przyjaciół i kochającą rodziną. Uczyła się, chodziła na imprezy i wpadała co jakiś czas do domu rodzinnego, by spędzić czas z rodzicami i bratem, gdyż na co dzień mieszkała w akademiku. Dlatego też nie było jej w domu, gdy jej rodzina została zabita przez kitsune (potwora żywiącego się ludzkimi mózgami). Niedługo potem była przepytywana przez agenta FBI i jego dwie stażystki - jak się potem okazało, to była przykrywka. Nie wierzyła w ich gadanie o dziwnym seryjnym mordercy, którego ponoć szukali. Była pogrążona w bólu i tęsknocie, oraz chciała wiedzieć, co się naprawdę dzieje, więc zaczęła węszyć, przez co prawie została kolejną ofiarą. Na szczęście łowcy uratowali ją w samą porę, po czym dowiedziała się, że mężczyzna nazywa się Jack Walker, a "stażystki" to tak naprawdę jego córki, Cecily i Stella. Powiedzieli jej, że polują na istoty nadprzyrodzone, a ona wtedy podjęła decyzję o zostaniu łowcą.

Nie mogła tak po prostu wrócić do normalnego życia. Nie wtedy, gdy rzeczywistość okazała się szokująca. Jak miała normalnie żyć, kiedy tuż obok istniały potwory, gotowe zaatakować kiedy się tego nie spodziewasz? Jak miała dalej zawierać przyjaźnie czy związki, wiedząc, że następnej nocy też może ich stracić?

Ciągle miała w głowie wspomnienia głosów i zapachu rodziców i brata, które potem przechodziły w widok ich martwych ciał...

Cholernie tęskniła za rodziną i nie chciała stracić nikogo więcej, więc odeszła. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do swojego pomarańczowego Datsuna 280C (rocznik 1980) i pojechała do łowieckiego baru Roadhouse w Nebrasce, gdzie uczyła się walczyć.

Miała pomoc ze strony łowców, a zwłaszcza Cecily. Początkowo Hill myślała, że ta jej nie lubi, gdy podczas śledztwa w sprawie morderstwa jej rodziców Maeve próbowała zadawać pytania, na które nie chcieli jej odpowiadać. Potem jednak okazała się naprawdę dobrym człowiekiem, pełnym empatii, tak bardzo jej wtedy potrzebnej. A w każdym razie była szczera co do brutalności i surowości życia łowcy, nie starając się w żaden sposób tego ubarwiać. O własnych uczuciach nie chciała rozmawiać, jednak Maeve to szanowała. Ona też nie miała zamiaru się nad sobą użalać. Chciała po prostu działać. Inna możliwość zresztą już nie istniała, nie umiałaby tak po prostu wrócić do tego, co było wcześniej.

Chociaż znała Cecily krótko, to jednak odnosiła wrażenie, że ta traktuje ją trochę jak kolejną młodszą siostrę, którą stara się nauczyć, jak funkcjonować w tym brutalnym świecie. Oczywiście nie śmiałaby porównywać ich relacji do tego, co miały Cecily i Stella - w końcu one razem się wychowały i były sobie bliskie, w zasadzie były dla siebie też przyjaciółkami. Obie też traktowały jak siostrę Jo Harvelle, która była córką właścicielki Roadhouse, Ellen. To w zasadzie wyjaśniało, skąd Cecily ma tą całą cierpliwość. Więcej czasu zapewne spędziła chcąc ogarnąć młodsze rodzeństwo i ich problemy niż gadając z kimś o swoich uczuciach.

Maeve jeszcze kilka tygodni temu miała jedenastoletniego brata Artura. Nie byli nigdy blisko, ale kiedyś myślała, że może to się zmieni, gdy oboje będą dorośli i jemu minie faza na "dziewczynki są głupie, ja chcę iść do kolegów pograć na konsoli". Niestety już się nie dowie, czy rzeczywiście byłoby lepiej.

Kochała go i bolała ją jego śmierć, nawet jeśli przez większość czasu ją denerwował. Kiedy odwiedzała dom rodzinny w weekendy, Artur zwykle szybko zmywał się do kolegów, albo strzelał fochy i marudził, kiedy rodzice kazali mu spędzić z nią czas. Najlepszą relację mieli, kiedy nie umiał jeszcze mówić i był uroczym niemowlakiem, którego rozbawiała pokazywaniem mu grzechotki. Potem było tylko gorzej. Ale mimo wszystko był jej bratem.

Czasami zastanawiała się, co by zrobiła, gdyby przeżył. Chociaż nie chciałaby go wciągać w świat nadprzyrodzony, nie zasługiwał na to, miał dopiero 11 lat. Ale nic nie mogła poradzić na to, że zawsze za dużo myślała i analizowała, zwłaszcza gdy miała iść spać. Kiedyś analizowanie tego co nie oczywiste sprawiało jej przyjemność. Teraz było bardziej formą dobijania się, gdy tęskniła za bliskimi.

Cecily oddała jej pistolet. Starała się tym razem lepiej wycelować. Strzeliła kilka razy, tym razem trafiając bliżej środka. A przynajmniej taką miałą nadzieję. Spojrzała na Cecily, która uśmiechnęła się do niej łagodnie.

- Idzie ci coraz lepiej.

- Całkiem ładnie ci poszło.

Maeve odwróciła się, po czym spojrzała na uśmiechającą się ciemnowłosą dziewczynę o niebieskich oczach.

- Cześć, Stella, kiedy tu przyszłaś?

Znajdowały się na polanie w lesie nieopodal Roadhouse. Tutaj nikt im nie przeszkadzał, a mogły spokojnie rozwiesić tarcze strzelnicze lub uczyć się walki wręcz. Maeve jeszcze nie była przyzwyczajona do tego, jak rozpoznać ciche skradanie się czy samemu to robić. Nic dziwnego, że została zaskoczona, co w innych okolicznościach mogłoby się źle skończyć.

- Przed chwilą.

- Halt cię uczył skradania się jak zwiadowca? - zażartowała Maeve.

- Nie, ale to kwestia praktyki. Po prostu zachowaj czujność.

- A teraz cytujesz Moody'ego.

- Cóż, w tym akurat ma rację, lepiej uważać - powiedziała Stella. - Ale spokojnie, dasz sobie radę. Nikt nie jest idealny, a początki są szczególnie trudne. I staraj się nie garbić, nie ma takiej potrzeby.

Stella miała dopiero dwadzieścia lat, a mimo to wydawała się być dojrzalsza niż jej rówieśnicy. Mogło to być spowodowane tym, jakie życie prowadziła ona i jej rodzina. Tu nawet dzieci musiały szybko dorosnąć.

- Czegoś chcesz, czy uciekasz przed wykładem Ellen o tym, co powinnaś robić mając dwadzieścia lat? - zapytała Cecily.

- Otóż nie, nie uciekam. Pomagałam rozkładać towar i pilnowała, żebym go nie piła, bo jeszcze nie mam dwudziestu jeden lat - Stella przewróciła oczami. - Pierwszy raz piłam alkohol już dobre kilka lat temu. Chociaż najbardziej i tak lubię colę, ale ty i Jo mi ją podbieracie. Teraz jednak przyszłam, bo Bobby przywiózł kilka swoich ksiąg, które Maeve może przeczytać.

Maeve miała okazję poznać Bobby'ego Singera, który w pewnym sensie był łącznikiem dla środowiska łowieckiego Miał on dom w Sioux Falls w Dakocie Południowej, gdzie znajdowało się mnóstwo wiedzy nadprzyrodzonej, a Bobby często pomagał podając różne informacje. Chociaż Walkerowie i Harvellowie starali się powiedzieć jej jak najwięcej o potworach, na które polowali i dali jej do przeczytania już kilka ksiąg, to jednak zwrócili się też do niego o pomoc w szkoleniu jej.

Miała duży zator obowiązków, szkoląc się od rana do nocy. Była im jednak wdzięczna, że nie zostawili jej na lodzie. Gdyby miała się uczyć od zera całkiem sama, to byłoby o wiele ciężej.

- Już idę - powiedziała Maeve, po czym spojrzała na Cecily. - Mogę?

- Jasne, też chętnie zobaczę, co ci przywiózł. Tylko pamiętaj o zabezpieczeniu pistoletu.

- Jasne - Maeve pokiwała głową, zabezpieczając broń. Potem oddała rudowłosej pistolet, a ta schowała go do kieszeni kurtki. Hill czasami zastanawiała się, jak to jest, że obie dziewczyny mają taką swobodę w obchodzeniu się z bronią. Obie cały czas miały przy sobie przynajmniej pistolet oraz nóż i wyglądało na to, że było to dla nich czymś normalnym. Pewnie tak właśnie było, skoro dorastały ucząc się walczyć i zawsze były częścią tego świata. Dla niej to wszystko było nowością

Zabrały tarcze do których strzelała, po czym poszły do Roadhouse.

Maeve weszła do środka razem z Cecily i Stellą, po czym rozejrzała się. Od razu zobaczyła Ellen i Jo rozmawiające z Bobbym, siedzących przy barze. Poza tym Ash spał na stole bilardowym, a w kącie siedziało kilku łowców pijących piwo. Dzisiaj nie było zbyt wielkiego tłoku.

- Cześć, Bobby - powiedziała Maeve, podchodząc do baru. Mężczyzna odwrócił się w jej stronę. Miał na sobie flanelę oraz oczywiście jedną ze swoich charakterystycznych czapek z daszkiem. Poza tym miał także skórzaną torbę, z której wyjął kilka starych ksiąg.

- Tutaj masz więcej o kitsune i jej podobnych, jak chciałaś - rzekł Bobby, podając jej książkę. - Masz też kilka o innych rodzajach potworów.

- Dziękuję - odparłą Maeve, przyjmując księgi. Chciała jak najwięcej wiedzieć o tym, z czym walczyli i jak to pokonać. - Wezmę to do pokoju.

Bobby nie odpowiedział, tylko wyjął kolejną księgę, ale tym razem podał ją Stelli.

- Jest po grecku, ale postaraj się przeczytać jak najszybciej. Mój dom to nie biblioteka.

- Dzięki Bobby - powiedziała Stella, biorąc książkę. Maeve wiedziała, że Stella uczyła się greckiego i chciała spróbować swoich sił w przetłumaczeniu tej księgi z greckiego na angielski.

Bobby mógł być szorstki w obyciu, ale był w porządku, lubiła go.

Maeve wzięła swoje książki, po czym poszła do pokoju, w którym mieszkała od kilku tygodni. Chociaż mieszkała to za dużo powiedziane. Po prostu Ellen oprócz baru miała kilka pokoi, które czasami udostępniała dla gości. Maeve zajęła jeden z nich, tuż obok pokoju Stelli i Cecily. Był urządzony po spartańsku, miała tam łóżko, szafę, stolik oraz lusterko. Nawet nie wypakowała większości swoich rzeczy, po prostu postawiła torby na podłodze. Podobnie zresztą zrobiła z księgami, do których teraz dołożyła kolejne.

Popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Jej niegdyś długie blond włosy były teraz ścięte do ramion, by nie przeszkadzały tak bardzo podczas walki. Miała także niebieskie oczy oraz jasną cerę. Nie miała takich mięśni, jak łowcy, ale być może była to kwestia czasu. Na razie wydawała się sobie delikatna, chociaż nie chciała taka być. Musiała stać się twarda.

Jaki będzie jej dalszy los, kiedy jej poprzednie życie się skończyło? Nie miała pojęcia, ale kierowała się tym, co czuła. A teraz czuła, że musi coś zrobić i działać. Nie była w stanie być już dawną sobą.

Wróciła do baru, gdzie wdała się w rozmowę z pozostałymi. Albo raczej bardziej słuchała, o czym mówią, bo nie znała większości łowców, o których rozmawiali. Ale była ciekawa, zwłaszcza tego, z czym radzili sobie inni łowcy i jak pokonywali kolejne potwory. W pewnym momencie Jo poszła obsłużyć łowców siedzących w kącie, którzy właśnie skończyli pić swoje piwo, a Stella i Cecily podeszły obudzić Asha, żeby zszedł ze stołu bilardowego. Maeve tymczasem podeszła przyjrzeć się dokumentom dotyczącym różnych spraw, które były zostawiane u Ellen dla innych łowców. Słyszała jak Ellen i Bobby rozmawiają, chociaż tylko częściowo słuchała.

- Stary Winchester się do ciebie nie odzywał? - zapytał Bobby.

- Wiesz, że nie. Nie mieliśmy kontaktu odkąd... sam wiesz - rzekła Ellen. - Wiem, że dziewczyny mają jakiś kontakt z jego synami, ale to wszystko.

- Ich też dawno nie widziałem. Dean jest z ojcem, a Sam...  Poszedł własną drogą.

Maeve odeszła od nich, po czym podeszła do Jo i Stelli, mijając przy okazji dwójkę łowców wychodzących z baru. Cecily akurat rozmawiała o czymś z Ashem. W gruncie rzeczy atmosfera w Roadhouse wydawała się być wręcz rodzinna na swój własny, trochę pokręcony sposób. Łowcy lubili tu wracać, by opowiadać o tym, na co polowali, albo zdobywać jakieś informacje.

- Ellen i Bobby rozmawiają akurat o Winchesterach, ale nie chcę podsłuchiwać - powiedziała Maeve, a Jo popatrzyła porozumiewawczo na Stellę.

- Powinnaś do niego zadzwonić.

- Jo, już o tym rozmawiałyśmy. Jest zajęty, czasami do siebie dzwonimy, ale nie będę mu zawracać głowy. Jest studentem, ma dużo nauki, pracę, dziewczynę i przyjaciół, nowe życie - rzekła Stella. - Po co mu kontakt z dwa lata młodszą koleżanką z dawnych lat? W dodatku taką, która od dwóch lat zajmuje się tylko polowaniem?

- Byliście najlepszymi przyjaciółmi! Nie znam go, ale każdy, kto chciałby urwać z tobą kontakt, jest dupkiem.

- Sam jest super. I nie urwaliśmy kontaktu, po prostu nie dzwonimy do siebie tak często. Jestem z niego dumna, cieszę się, że mu się układa, ale nie chcę mu się narzucać.

- Kiedy oboje byliście w liceum, częściej do siebie dzwoniliście i gadaliście nieraz do późna w nocy. Ciągle słyszałam od ciebie Sam to, Sam tamto... Brzmiałaś, jakbyś była w nim zadurzona.

- Przesadzasz - powiedziała Stella. - Nie dzwoniliśmy do siebie codziennie. I nie jestem w nim zadurzona.

Jo westchnęła i popatrzyła na Maeve.

- Mówię ci Mav, jakbyś słyszała, jak o nim mówiła...

- Nie masz ochoty na coś do jedzenia? - zapytała Stella, zmieniając temat. - Powinnaś zjeść po treningu.

Maeve pokiwała głową, po czym poszła za Stellą do prywatnej części Roadhouse, gdzie znajdowała się mała kuchnia. Jo chciała iść za nimi, ale została zawołana przez Ellen.

Była tu od niedawna, ale naprawdę je polubiła. Czuła wsparcie w ludziach, którzy przecież byli dla niej praktycznie obcy. Mogli ją olać albo jedynie dać kilka wskazówek i tyle. A zrobili dla niej tak wiele.

*

W końcu po kilku tygodniach nadszedł dzień pierwszego oficjalnego polowania Maeve. Cecily i Stella znalazły kilka hrabstw dalej coś, co uznały, że może być na pierwszy raz.

Kilku nastolatków zostało zabitych w starym sierocińcu, który został zamknięty wiele lat temu. Po mieście krążyła legenda, że jest nawiedzony, więc jacyś nastolatkowie postanowili to sprawdzić. Jeden został znaleziony martwy w wannie i wyglądało jakby się utopił, a drugi został powieszony na żyrandolu.

Dziewczyny powiedziały, że będą dla Maeve wsparciem, ale to ona ma prowadzić to polowanie. Zaczęły więc od przepytania rodziców dzieciaków (pierwszy raz Maeve udawała FBI i się denerwowała, czy nie wpadnie), a potem poszły do biblioteki, by sprawdzić w archiwach co wydarzyło się w tym sierocińcu i dlaczego został zamknięty.

Okazało się, że był zamknięty od 1956 roku, kiedy to wyszło na jaw, że opiekunka Margaret Perkins znęcała się nad dziećmi. Wtedy też umarła, ale jej ciało nie zostało nigdy odnalezione. W artykułach prasowych krążyły podejrzenia, że została zabita przez grupę najstarszych uczniów, ale nigdy tego nie udowodniono. Znalazły natomiast wzmianki o innych dzieciach, które w późniejszych latach wchodziły do opuszczonego sierocińca i były znajdowane martwe.

- Myślicie, że jej ciało nadal jest w sierocińcu? - zapytała Maeve.

Wyobraziła sobie gnijące zwłoki, tkwiące od lat w jakimś ciemnym zakamarku. Obrzydliwe, chociaż wiedziała, że musi się z tym zmierzyć. W końcu była łowcą.

- Po tylu latach zostały tylko same kości - powiedziała Stella, jak gdyby nigdy nic. Maeve zastanawiała się, ile czasu jej zajmie, nim zacznie przejawiać podobną swobodę w mówieniu o tym. Na razie wciąż miała w głowie martwe ciała swojej rodziny, chociaż starała się o tym nie myśleć. Nie teraz, gdy musiała się skupić na sprawie.

- Mogła też przywiązać się do jakiegoś przedmiotu, łatwiej go przeoczyć. Ma na tym zdjęciu na przykład taką broszkę - powiedziała Cecily, pokazując im fotografię.

- To do dzieła - powiedziała Maeve.

Miała nadzieję się wykazać. Chciała im pokazać, że sobie radzi. We trzy naładowały strzelby solą kamienną, po czym weszły do opuszczonego budynku, przechodząc pod taśmami policyjnymi. Oczywiście wcześniej uważały, by nikt ich nie zobaczył, ale sierociniec był na obrzeżach miasta, do tego było już ciemno, więc nie musiały obawiać się zbyt wielu świadków.

Oświetlając pomieszczenie latarkami, widziały coś, co dawniej musiało być głównym korytarzem, prowadzącym do innych pomieszczeń na piętrze, na górę oraz do piwnicy. Na zniszczonej podłodze walały się pęknięte butelki po alkoholu i inne śmieci, a na ścianie była stara, obdrapana tapeta, na której widniały różne wulgarne napisy. Był tu też żyrandol, na którym znaleziono jednego z nastolatków. Był niewiele starszy od Artura i też miał ciemne włosy, nawet podobną grzywkę... Albo też odnosiła takie wrażenie, bo ciągle śniły jej się koszmary związane ze śmiercią rodziny.

Maeve, skup się. Nie możesz teraz o tym myśleć. A już na pewno nie możesz się rozkleić.

- Miernik wibruje - powiedziała Stella, pokazując im swój czytnik EMF. - Lepiej byłoby się rozdzielić, ale nie wiem czy Maeve...

- Jestem gotowa - powiedziała Maeve, a one na nią spojrzały.

- Jesteś pewna? - spytała Cecily.

- Jasne, że tak. Jestem łowcą tak samo jak wy i nie widzę powodu, dla którego miałabym mieć taryfę ulgową - powiedziała Maeve. - Jakoś nie sądzę, by duża część łowców miała takie wsparcie, jakie wy mi dałyście. Jestem wam za to wdzięczna, ale sobie poradzę.

Siostry spojrzały po sobie, jakby telepatycznie podejmowały decyzję co zrobić, po czym pokiwały głowami.

- Dobrze - powiedziała Cecily. - W takim razie które piętro bierzesz?

- Górę. Może natknę się na coś w pokojach dla personelu - powiedziała Hill.

- W takim razie ja wezmę piętro - rzekła Stella.

- To mi zostaje piwnica - powiedziała Cecily. - Powodzenia wam.

Maeve ruszyła na górę po skrzypiących schodach. Na ścianach widniały portrety dawnych dyrektorów sierocińca, kiedyś zapewne lśniące i majestatyczne, teraz zakurzone i pokryte pleśnią oraz pajęczynami. Dostrzegła nawet pająka na suficie. Nie miała arachnofobii, ale mimo wszystko ten klimat przyprawiał o ciarki. W przeciwieństwie do Cecily i Stelli nie wychowała się z poczuciem, że są to normalne widoki. Musiała się do tego przyzwyczaić.

Sierociniec miał kilka pięter. Miała nadzieję, że nie zabłądzi. Postanowiła je penetrować od samej góry, zaczynając od części sypialnej dla młodszych dzieci, będącej bliżej pokojów opiekunek, które musiały karmić najmłodszych mlekiem z butelki, gdy te się obudziły. Dostrzegła tam zniszczone drewniane łóżeczka, porozrzucane kawałki starych zabawek, którymi nikt się nie bawił od pół wieku, czy strzępki dziecięcych rysunków, wyblakłych przez te wszystkie lata. Było też zimno, ale na razie nic jej nie zaatakowało.

Nic tam nie znalazła, więc przeszła do pokojów opiekunek. Najbardziej ciekawił ją pokój Margaret, której ducha chciały się pozbyć. Nawet jeśli nie będzie tam ciała, to może i tak uda się natknąć na coś ciekawego.

W końcu trafiła na drzwi opatrzone tabliczką z nazwiskiem Perkins. W międzyczasie słyszała skrzypienie na schodach, ale możliwe, że to któraś z dziewczyn po prostu wchodziła na wyższe piętro. Na wszelki wypadek jednak była ostrożna.

Weszła do pokoju, po czym zaczęła szperać w poszukiwaniu różnych kryjówek. Nagle poczuła, że jest zimniej niż przed chwilą. Od razu wstała i sięgnęła po strzelbę.

Obróciła się i zobaczyła przed sobą ducha pięćdziesięcioletniej kobiety, ubranej w długą spódnicę do kostek i białą koszulę. Od razu do niej strzeliła.

Po chwili jednak duch pojawił się tuż za nią, popychając ją na ścianę. Niestety upuściła strzelbę.

Syknęła z bólu, ale nie poddała się, lecz chciała sięgnąć po broń. Niestety wtedy duch pojawił się tuż przed nią i złapał ją za szyję.

Pierwsze polowanie i już umrzeć? To byłoby głupie. Ale chociaż starała się wydostać, to jednak duch mocno przyciskał ją do ściany.

Nagle jednak kobieta zniknęła, a ona wzięła mocny wdech i wydech. Następnie spojrzała na swojego wybawcę.

Ku jej zdziwieniu, nie była to żadna z dziewczyn, a wysoki, dwudziestoparoletni mężczyzna o ciemnych włosach i skórzanej kurtce, który wpatrywał się w nią, jakby zastanawiał się, co ona tu robi. W jednej ręce trzymał pistolet, a w drugiej żelazny pręt, którym musiał pozbyć się ducha.

- Kim ty jesteś? - zapytała Maeve.

- Mógłbym też cię zapytać, co tu robisz, ale nie ma czasu. Powinnaś stąd uciekać.

O nie. Nie ma mowy. Może wziął ją za kolejną głupią dziewczynę, która wlazła tu bez przygotowania, ale ona była łowcą. I najwyraźniej on też.

- Nie ma mowy - powiedziała twardo Hill, po czym podniosła z ziemi strzelbę. - Nie wyjdę, dopóki nie pozbędę się ducha. To moja praca.

- Jesteś łowcą? - zapytał, patrząc na nią sceptycznie. - Jak się nazywasz?

- Maeve Hill - powiedziała dziewczyna, na co zmarszczył brwi. - A ty? I dzięki za uratowanie życia.

- Dean Winchester - przedstawił się mężczyzna. - Nie kojarzę cię.

- Ale za to ja ciebie tak, Cecily i Stella o tobie mówiły - powiedziała Maeve.

- CeCe mówiła, że kogoś szkolą - powiedział Dean i rozejrzał się, czy duch nie wrócił. - One też tu są?

- Tak, przeszukują niższe piętra i piwnicę - powiedziała Maeve.

- Nasz Casper coś długo się nie pojawia, myślę, że mógł pójść do którejś z nich. Lepiej stąd chodźmy - powiedział Dean.

Miał rację, więc wyszli z pomieszczenia i skierowali się na dół. Dean wyciągnął coś, co wyglądało jak walkman, ale po przyjrzeniu się okazało się, że miernik EMF.

- Ładne, sam to zbudowałeś? - zapytała Maeve, a on pokiwał głową.

- Tak - powiedział, wyglądając przy tym na dumnego z tego urządzenia. Cóż, było to całkiem pomysłowe.

Gdy w końcu znaleźli Cecily i Stellę, okazało się, że rzeczywiście natknęły się na ducha, oraz że Stella znalazła jakiś pamiętnik, gdzie było wspomniane, że czasami opiekunka zaprowadzała dzieci do piwnicy i tam je karała. Uznali, że tam mogą natknąć się na ciało, zwłaszcza, że duch chciał odpędzić Cecily od tego miejsca.

- Twój ojciec też tu jest? - zapytała Cecily, zwracając się do Deana, gdyż ten zwykle polował razem z ojcem. Tym razem jednak najwyraźniej było to jego kolejne solowe polowanie.

- Jest kilka miast dalej, zlecił mi, żebym się tu rozejrzał i pozbył ducha. Dałbym sobie radę sam - powiedział Dean. - Ale ktoś postanowił mi podwędzić moją pracę.

Duch pojawił się, gdy tylko weszli do piwnicy. Jednocześnie musieli walić w nią solą i szukać ciała. W końcu Maeve natknęła się na przejście za szafą, więc Dean i Cecily ją odsunęli, podczas gdy Maeve i Stella rozsypały krąg solny wokół nich.

W końcu udało im się znaleźć ciało, a właściwie sam szkielet. Z racji, że było to pierwsze polowanie Maeve, ona posoliła i spaliła zwłoki.

Było to zaskakujące, ale w pewnym sensie satysfakcjonujące uczucie. Zrobiła to. Walczyła z duchem i się go pozbyła. Dzięki temu nikogo więcej nie skrzywdzi.

*

Po walce dziewczyny udały się do swojego pokoju motelowego, ciesząc się sukcesem. Dean nie poszedł z nimi, powiedział, że musi zapytać ojca, czy ten nie potrzebuje jakiejś pomocy.

W pewnym momencie jednak Maeve spojrzała na datę na swoim telefonie i wszystko ją opuściło. Wszelką satysfakcję i poczucie, że coś robi zastąpił smutek i melancholia. Miała ochotę się rozryczeć, ale nie chciała tego robić przy kimś.

18 marca. Urodziny jej taty, w tym roku skończyłby 55 lat.

Rok temu był to szczęśliwy dzień, podczas którego w jej domu w Seattle był urządzany grill dla rodziny i znajomych. Śpiewali sto lat, myśleli nad planami wakacyjnymi.

A teraz... Była nawet za daleko, by pójść nad jego grób, gdyby chciała. To bolało, czuła ogromną tęsknotę za tatą, mamą, bratem... Chciałaby móc znów ich zobaczyć i przytulić.

Dlatego też poszła do baru nieopodal motelu, gdzie od razu zamówiła tequillę. A potem kufel piwa. Może nie było to rozsądne, ale w tej chwili miała to gdzieś.

Upijanie się było typowym sposobem łowców na radzenie sobie z problemami. W sumie to rozumiała. Już parę razy to zrobiła w ciągu ostatnich miesięcy.

Dziewczyny uszanowały, że chciała pójść tam sama, więc teraz siedziała przy barze, zamawiając alkohol i pogrążając się w swoich myślach.

- Za twoje zdrowie tato - wyszeptała do siebie.

Nawet nie wiedziała, ile shotów już wypiła, gdy obok niej ktoś usiadł. Z zaskoczeniem zobaczyła, że to Dean. Najwyraźniej już zdążył się umyć, a teraz siedział obok niej z tymi swoimi pięknymi zielonymi oczami oraz figurą modela.

Aż dziwne, że ktoś taki w ogóle usiadł przy niej. Pewnie tylko dlatego, że była koleżanką Cecily i Stelli.

- Dobrze ci poszło, jak na pierwszy raz - rzekł Dean, po czym uśmiechnął się do barmanki. - Poproszę dwa razy wódkę.

- Byłam beznadziejna - mruknęła Maeve, starając się nie brzmieć na pijaną. Nie wiedziała, ile wypiła, ale bez wahania sięgnęła po wódkę.

- Nie byłaś - zaprzeczył Dean. - Byłaś słodka.

Czy on z nią flirtował? Był klasycznym typem przystojniaka, miał piękne przystrzyżone włosy koloru ciemnego blondu, oraz czarną, skórzaną kurtkę. Nie sądziła, by ktoś taki chciał czegoś od takiego jak ona. Była jednak zbyt pijana i zdołowana, żeby to rozkminiać.

- Ty cały czas jesteś słodki - powiedziała, a on się uśmiechnął. - I uroczy.

W pewnym momencie ich twarze znalazły się bliżej siebie. Miała ochotę to zrobić, ale gdzieś tam odezwała się w niej nutka rozsądku, że to zły pomysł. Była zbyt pijana.

- Nie mogę.

- Co się stało? - zapytał Dean.

- Ja... To zły pomysł - rzekła Maeve. - Jestem trochę pijana, nie chcę popełnić błędnej decyzji tylko dlatego, że za dużo wypiłam. Przepraszam, ale po prostu dzisiaj mój tata miałby urodziny, musiałam odreagować... Za dużo wypiłam i chyba się pogubiłam... Całowanie teraz to zły pomysł.

- W porządku, rozumiem - powiedział Dean. Nie wydawał się być zły z tego powodu, raczej po prostu zaskoczony i spoglądał na nią ze współczuciem. - Odprowadzę cię do motelu. Albo zadzwonię po Cecily i Stellę.

- Nie jesteś na mnie zły? - spytała. - Lubię cię Dean. Ale jestem w tym wszystkim nowa, nie chcę pakować się w takie relacje... Zostańmy znajomymi.

- Nie martw się, nic się nie stało. Nie zamierzam wykorzystywać tego, że się upiłaś i bełkoczesz od rzeczy.

Była wdzięczna, że pomógł jej dojść do pokoju motelowego, gdzie mogła po prostu paść na łóżko. A rano obudziła się z cholernym kacem, ale przynajmniej do niczego nie doszło. Dean był w porządku, mógł podrywać wiele kobiet, ale uszanował, że ona nie chce iść z nim do łóżka.

Chociaż i tak głupio jej było, kiedy się żegnali. Czuła jednak, że podjęła dobrą decyzję.

Jej stare życie się rozpadło, a nowe miało być surowe i brutalne. Mimo wszystko jednak miała szczęście wylądować z ludźmi, którzy uczyli ją, jak sobie z tym wszystkim poradzić.

⋆⋅☆⋅⋆

Od autorki opowieści:
Bardzo dziękuję xNoorshally za możliwość wzięcia udziału w tym projekcie. Długo się zastanawiałam, co napisać, jednak w końcu zdecydowałam się stworzyć krótkie opowiadanie z perspektywy Maeve Hill, pobocznej postaci z mojego opowiadania Poprzez mrok, w uniwersum Supernatural.

Jest jednak bardzo luźno powiązane, gdyż dzieje się wiele lat przed moim ff oraz kilka miesięcy przed akcją serialu. Nie ma tu więc spoilerów, a jedynie możliwość innego spojrzenia na moich bohaterów, w ich wcześniejszych latach życia i z perspektywy kogoś, kto ich dopiero poznaje.

Kocham serial Supernatural i podoba mi się pisanie w tym uniwersum. Jest to serial o dwóch braciach, Samie i Deanie Winchesterach, którzy jeżdżą po kraju i polują na potwory. Moje ff „Poprzez mrok" jest o Samie oraz mojej OC, Stelli, którą też tu mieliście okazję poznać. Maeve jest tam poboczną postacią, ale uznałam, że będzie ciekawie przedstawić jej punkt widzenia.

Celem tego one shota jest pokazanie jak Maeve zaczyna być łowczynią. Widzi ten świat z perspektywy kogoś, kto jeszcze nie został nim całkiem przesiąknięty. Jeszcze nie jest aż tak swobodna w posługiwaniu się bronią itp. jak inni łowcy. Ale przynajmniej ma osoby, które ją szkolą, chociaż musi być cierpliwa. Nie da się wszystkiego nauczyć od razu.

Mam nadzieję, że się Wam podobało i dziękuję za przeczytanie. Dziękuję też jeszcze raz za możliwość wzięcia udziału! ❤️

⋆⋅☆⋅⋆

To była opowieść napisana przez Miltonka, której serdecznie dziękuję za zaangażowanie i chęć wzięcia udziału w projekcie. Zapraszam Was teraz do odwiedzenia jej profilu, gdzie publikuje swoje prace. To będzie dla niej bardzo miły gest, który z pewnością doceni!

⋆⋅☆⋅⋆

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro