Opowieść 18: O chłopaku, który nie bał się pomóc.
⋆⋅☆⋅⋆
Tytuł: ❛❛Sąsiedzi❜❜
Autor: Szelka22
Gatunek: young adult
Data publikacji: 31.08.2024 r.
⋆⋅☆⋅⋆
❍
━━━━━━━┛ ■ ┗━━━━━━━
INFORMACJE WSTĘPNE
Okres tworzenia: 24.07. 2024 r. – 27.07.2024 r.
Liczba słów: 2558
Zastosowany motyw: wsparcie i pomoc
Elementy projektu: wyróżnione i podkreślone
Nawiązania do książek:
↳ ❛❛Hej, Misty!❜❜ – Szelka22
↳ ❛❛Dziecko piątku❜❜ – Małgorzata Musierowicz
Korektor tekstu: xNoorshally
Autor grafiki: Adalynda_
Wyjaśnienie: Wspomniane wyżej elementy to słowa, zadania, rym i nawiązania do innych utworów, które autorka w ramach wspomnianego projektu musiała wpleść do tekstu, podczas pisania swojej opowieści.
━━━━━━━┓ ■ ┏━━━━━━━
❍
☟
*14 września 2013*
Marianna wyciągnęła siatki z bagażnika i szybkim krokiem przeszła z podjazdu do drzwi domu. Otworzyła, naciskając klamkę łokciem i wkroczyła do salonu. Nie zdejmując butów powędrowała do kuchni i na blacie postawiła torby z zakupami.
– Chłopcy! – zawołała, podszedłszy do schodów prowadzących na piętro.
Stała chwilę przy schodach, aż usłyszała, że drzwi pokojów na górze otwierają się, a po chwili do jej uszu dotarły głosy i kroki jej dwóch synów.
– Hej, mamo. Szybko wróciłaś – zauważył Jacek.
– W aucie są dwie zgrzewki wody. Przynieś je – zarządziła. – A ty rozpakuj siatki – zwróciła się do Stacha.
Bez marudzenia zrobili co kazała, a ona w tym czasie przygotowała sobie filiżankę kawy. Z gotowym napojem rozsiadła się na kanapie przy kominku.
– Wiecie, że mamy nowych sąsiadów? – rzuciła do chłopaków, kiedy już zamierzali wrócić do swoich pokojów.
– Pod ósemką? – zapytał Jacek.
– Tak. Małżeństwo z dwiema córkami. Zanim pojechałam na zakupy, to rozmawiałam chwilę z sąsiadką, bo sama mnie zaczepiła i przedstawiła się. Wprowadzili się trzy tygodnie temu. Oboje pracują w Poznaniu, a wcześniej mieszkali w Jarocinie i postanowili przenieść się bliżej.
– Aha, okej. – Jacek tylko wzruszył ramionami.
– Wiecie, chyba zaproszę ją na kawę. Ma na imię Danuta i wydaje się bardzo sympatyczna.
– Super – mruknął Jacek wyraźnie niezainteresowany. Zrobił dwa kroki po schodach, którymi moment wcześniej czmychnął Stachu, ale nagle się zatrzymał. – A te jej córki... Też je widziałaś? Ładne?
Marianna uśmiechnęła się i prychnęła lekko.
– Mój drogi... nie widziałam ich, ale od razu ci mówię, że to jeszcze dzieci, jedna ma dziewięć lat, a druga trzynaście.
Jacek skrzywił się, machnął ręką i poszedł na górę.
*26 września 2013*
Stachu właśnie wysiadł z autobusu i opuściwszy przystanek skierował się w stronę domu. Kiedy skręcił w swoją ulicę, w oddali na chodniku zauważył dziwne zamieszanie. Dostrzegł trójkę dzieciaków i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie ich zachowanie. Dwóch chłopaków rzucało czymś do siebie ponad głową drobnej dziewczynki, która podskakując próbowała to złapać, ale nie udawało jej się. Gdy chciała wyrwać tę rzecz z rąk jednego chłopca, ten pchnął ja mocno, aż upadła na chodnik. Obaj rechotali głośno, a dziewczynka, wciąż siedząc na chodniku, ukryła twarz w dłoniach.
Zbliżając się do nich Stachu czuł, jak narasta w nim gniew. Był uczulony na znęcanie się nad słabszymi i wyśmiewanie ich. A kiedy widział jak więcej osób atakuje jedną, to nie wahał się wkroczyć do akcji. Czasami czuł się tak, jakby był zaprogramowany tak, aby pomagać.
– Hej! – zawołał głośno, zatrzymując się dwa metry od grupki. – Zostawcie ją – rzekł stanowczo, spoglądając to na jednego, to na drugiego chłopca. Wyglądali na młodszych od niego.
– Bo co? – zapytał jeden zaczepnie. Podszedł bliżej do Stacha, patrząc na niego wyzywająco.
Był grubszy i masywniejszy, ale prawie o głowę niższy.
– Nie wiesz, że cudzych rzeczy nie bierze się bez pozwolenia? – rzucił, ruchem głowy wskazując na trzymaną w ręce chłopaka rzecz, jak się okazało, lalkę. – A koleżanka najwyraźniej życzy sobie, żebyś jej to oddał.
– W dupie mam, co koleżanka sobie życzy. Wezmę sobie to i wrzucę w psie gówno – oznajmił aroganckim tonem i pomachał lalką Stachowi przed twarzą.
Stachu jednak zadziałał bardzo szybko, złapał chłopca za rękę i mocno ścisnął, na tyle, że tamten syknął z bólu i upuścił lalkę.
– Ty zasrańcu! – wrzasnął i próbował się wyrwać.
Szarpanie nic nie dało, bo Stachu mocno go trzymał, więc zaczął kopać. Tym razem Stachu nie zdołał zareagować od razu i skrzywił się lekko, obrywając butem w piszczel. Odepchnął mocno chłopaka, tak, że dzieciak stracił równowagę i wylądował tyłkiem na chodniku. Szybko jednak wstał, czerwony ze złości, i z całej siły zaczął deptać leżącą na ziemi lalkę.
– Zjeżdżajcie stąd obaj albo zaraz zrobi się naprawdę nieprzyjemnie – warknął Stachu, a zawarta w jego tonie groźba chyba poskutkowała, bo obaj chłopcy odsunęli się zaniepokojeni.
– Jeszcze się policzymy – pogroził gruby, ale złapał kolegę za kurtkę i pociągnął w dalszą drogę.
Wykrzykiwali jeszcze po drodze jakieś obelgi i pokazywali środkowe palce.
– Wszystko w porządku? – zapytał Stachu i wyciągnął rękę w kierunku dziewczynki, która wciąż siedziała na chodniku i wpatrywała się w niego oniemiała.
Po chwili złapała jego wyciągniętą rękę i wstała.
– Tak, dziękuję – odparła cicho.
Stachu schylił się i sięgnął z chodnika podeptaną laleczkę. Nie była to zwykła lalka, a raczej kukiełka. Wydawało mu się, że chyba była ręcznie robiona. Niestety atak chuligana sprawił, że trochę się popsuła, odpadło jej oko i część włosów, a sukienka była brudna.
– Nie wygląda teraz zbyt dobrze – rzekł ze smutkiem, oddając lalkę dziewczynie.
Wzięła ją do ręki i z westchnięciem wygładziła jej potargane i pourywane włosy.
– Sama ją robiłaś? – zapytał Stachu.
Dziewczynka przytaknęła.
– Bardzo ładna. Szkoda, że ten głupek tak ją zepsuł. Mam nadzieje, że da się to naprawić.
Dziewczynka podniosła wzrok na chłopaka i spoglądała na niego z oczami pełnymi ufności.
– Spróbuję ją jakoś naprawić – odparła cicho. – To moja kukiełka do przedstawienia o Roszpunce.
– Do szkoły? – zapytał.
– Nie. Robię to dla siebie. Jakiś czas temu przeczytałam książkę „Dziecko Piątku" i tam był taki bohater, Konrad, który sam tworzył lalki i robił uliczne przedstawienia. I pomyślałam, że też bym tak chciała. Na razie robię tylko przedstawienia dla rodziców i siostry, ale może niedługo będę miała większą publiczność – wyjaśniła i uśmiechnęła się nieśmiało.
– Chętnie bym obejrzał taki teatrzyk – uśmiechnął się chłopak. – Mam na imię Stachu, a ty?
– Kinga.
– A te dwa głupki... Znasz ich?
– Tak, są z mojej szkoły. Zobaczyli jak pokazuję moją lalkę koleżance i zaczęli mnie wyśmiewać i wyzywać od dzidziusia... Powiedzieli, że mi ją zabiorą. Jechaliśmy tym samym autobusem i poszli za mną...
– Co za debile – skwitował Stachu. – Nie przejmuj się nimi. Sami pewnie nie mają żadnego hobby i jedyne co potrafią, to wyśmiewać ludzi z pasją.
– Nie przejmuję się – rzekła cichym głosem podszytym smutkiem, a w jej oczach zaszkliły się łzy.
– Mieszkasz gdzieś tu blisko? – zapytał chłopak, chcąc jakoś odwrócić jej uwagę od przykrego zdarzenia.
– Tak, na tej ulicy, pod numerem osiem.
– O, serio? Ja mieszkam pod dziesiątką – oznajmił z uśmiechem. – Wygląda na to, że jesteśmy sąsiadami.
Dziewczynka uśmiechnęła się.
– Chodzisz do szkoły w Poznaniu? – zapytał Stachu i powoli ruszył chodnikiem, a dziewczynka dotrzymywała mu kroku.
– Mhm. Zaczęłam gimnazjum, chodzę do pięćdziesiątki. A ty?
– Ja chodzę do liceum. Też jestem w pierwszej klasie. Moja mama wspominała niedawno, że poznała twoją. Wprowadziliście się tu niedawno, prawda?
– Tak! – odparła entuzjastycznie. – Strasznie podoba mi się nasz nowy dom. Wcześniej mieszkaliśmy w bloku i musiałam dzielić pokój z siostrą, a teraz mam własny. Normalnie raj na ziemi – uśmiechnęła się.
– Fajnie, możesz go urządzić po swojemu, nie?
– W końcu jest cały dla mnie. Jak dzieliłyśmy pokój to miałyśmy taki pakt, że każda miała swoją połowę i urządzała ją jak chciała.
– Nigdy nie miałem takiego problemu, bo od zawsze mam własny pokój.
– A masz rodzeństwo?
– Tak, dwóch starszych braci. Jacek ma osiemnaście lat, a Antek prawie dwadzieścia trzy. A twoja siostra? Jest młodsza czy starsza?
– Młodsza. Ma na imię Melania i ma dziewięć lat. I kompletnie inny gust niż ja.
Rozmawiali po drodze, aż niebawem zatrzymali się przy domu numer osiem.
– Dzięki, że mi pomogłeś i pogoniłeś tych głupków – powiedziała Kinga, spoglądając na Stacha i uśmiechnęła się nieśmiało. – Chciałam tylko podzielić się swoją pasją z koleżanką, a skończyło się na tym, że uszkodzili moją lalkę i pewnie zabraliby ją i doszczętnie zniszczyli, gdyby nie twoja pomoc – zarumieniła się lekko.
– Nie ma sprawy. Trzymaj się i daj znać, jak będziesz szykowała przedstawienie. Chętnie je obejrzę.
Machnął ręką na pożegnanie i podszedł do furtki przy numerze dziesięć.
*2 października 2013*
Stachu siedział przy biurku i kończył odrabiać lekcje, gdy rozległo się pukanie do drzwi i do pokoju zajrzała mama.
– Stasiu, masz chwilkę? – zapytała, weszła do pomieszczenia i stanęła przy biurku.
– Mhm – mruknął, odkładając długopis.
– Miałabym do ciebie prośbę. Rozmawiałam właśnie z Danusią i jakoś tak rozmowa nam zeszła na dzieci... Zaczęła mi narzekać, że jej starsza córka ma w szkole problemy z matematyką. Nauczycielka się na nią uwzięła i męczy biedną dziewczynę codziennie przy tablicy. Biedna Kinia nic nie rozumie i strasznie się stresuje tą matematyką. I jakoś tak... no odruchowo rzuciłam, że ty jesteś świetny z matmy i... – mama mówiła z coraz większym zakłopotaniem – i jakoś tak wyszło, że powiedziałam jej, że ty możesz pouczyć Kinię tej matmy... I wiesz co, ona przyjdzie tu w piątek po południu, żebyś jej wszystko wytłumaczył.
Stachu przez dłuższą chwilę patrzył na Mariannę, marszcząc czoło. Zacisnął usta w wąską linię i pokręcił głową.
– Mamo... A mogłabyś najpierw ze mną ustalić, czy w ogóle mam czas i ochotę, żeby się tym zająć?
– Przepraszam, kochanie, że tak cię wrobiłam, ale to tylko kilka godzin. Przyjdzie do ciebie dwa, trzy razy, wszystko jej wytłumaczysz i po sprawie. To bardzo miła i grzeczna dziewczynka. Poznasz ją, to zobaczysz.
– Znam ją – oznajmił.
– Tak? Znasz Kingę? Córkę sąsiadów? – zdziwiła się mama.
– Poznałem ją parę dni temu w drodze do domu. Zaczepiało ją jakichś dwóch głąbów, to kazałem im zjeżdżać.
– O! No widzisz?! To tym bardziej mógłbyś jej pomoc z tą matmą.
Stachu milczał chwilę i zmrużonymi oczami wpatrywał się w blat biurka.
– W piątek? O której przyjdzie? – zapytał w końcu.
– Jakoś po południu. Może być o czwartej? – w głosie Marianny dało się słyszeć entuzjazm.
– Dobra... Chyba nie mam wyboru?
– Dziękuję, kochanie – ucieszyła się mama.
*4 października 2013*
Punkt czwarta rozległ się dzwonek do drzwi. Marianna natychmiast podeszła, żeby otworzyć.
– Dzień dobry – przywitała się Kinga.
– Cześć, kochanie. Wejdź, proszę.
Kobieta otworzyła drzwi na oścież i wpuściła dziewczynkę do środka.
– Stasiu! – zawołała syna. – Usiądź sobie przy stole – zwróciła się do Kingi.
Stachu zbiegł po schodach. Jak tylko dziewczyna go zobaczyła, na jej twarzy od razu wykwitł uśmiech.
– Cześć – rzuciła.
– Cześć, Kinga.
Usiadła przy stole i położyła na blacie podręcznik i zeszyt, które do tej pory trzymała w rękach. Stachu usiadł obok i spojrzał na matkę, która stała przy stole i wpatrywała się w dzieci, jakby oczekiwała, że zaraz odegrają jakieś przedstawienie.
– Mamo, możesz iść, nie musisz tu stać – rzekł Stachu z rozbawieniem.
– Ach, tak! Nie będę wam przeszkadzać, pójdę do mojej pracowni.
Wolnym krokiem przeszła do schodów i ruszyła na piętro, posyłając im jeszcze ostatnie spojrzenie.
– To jak z tą matmą? Z czym masz problem? – zapytał Stachu i sięgnął po zeszyt dziewczyny.
– Mamy teraz procenty i ułamki i trochę mam problem z zadaniami z treścią. A jak mam odpowiadać na lekcji przy tablicy, to kompletnie nie potrafię się skupić i dostałam już przez to jedynkę z odpowiedzi – skrzywiła się, otwierając podręcznik na właściwym rozdziale. – Teraz przerabiamy to – podsunęła książkę bliżej chłopaka.
– No dobra... To rozwiąż te dwa zadania sama, a potem razem je sprawdzimy – wskazał ćwiczenia i oddał jej podręcznik.
Rozwiązanie zajęło kilka minut, ale okazało się, że oba zadania zostały źle obliczone.
Stachu postanowił jej najpierw wytłumaczyć teorię, a potem na przykładach przedstawił jej kilka zadań. Przesiedzieli tak prawie pół godziny, gdy drzwi od domu otworzyły się i do środka wszedł Jacek.
– Cześć – rzucił i zauważywszy, że mają gościa, podszedł i wyciągnął rękę do dziewczynki. – Jestem Jacek.
– Kinga – przedstawiła się, ściskając jego dłoń. – Mieszkam obok.
– Stachu pomaga ci w lekcjach? – zapytał i przelotnie zerknął na brata.
– Trochę z matmą, bo nie rozumiem. Wasza mam powiedziała, że może mi pomóc.
– Fajnie. Powodzenia – mruknął Jacek i przeszedł przez salon, po czym rozciągnął się na kanapie przy kominku, ale tak, żeby mieć widok na dwójkę przy stole.
Dalej rozwiązywali zadania, nie zwracając na niego uwagi.
– I jak? Rozumiesz już trochę, jak trzeba to liczyć? – zapytał Stachu Kingę.
– Noo... Trochę... – powiedziała niepewnie.
– Okej. Jak chcesz to możesz przyjść jeszcze raz w przyszłym tygodniu, to znowu zrobimy kilka zadań.
– Dzięki, bardzo chętnie – uśmiechnęła się.
Wstali od stołu i Stachu odprowadził ją do drzwi. Gdy się pożegnali, a dziewczynka wyszła, natychmiast odezwał się Jacek.
– Podobasz się jej.
– Hm? – mruknął Stachu, spoglądając na niego ze zdziwieniem.
– Zamiast patrzeć w zeszyt, to co chwila gapiła się na ciebie.
– Daj spokój.
– Serio. – Jacek wydawał się rozbawiony. – Nie wydaje ci się, że jest trochę podobna do Werki?
– Nawet jeśli, to co z tego?
– Dziewczyna w twoim typie.
– Ona ma trzynaście lat.
– Nie zdziwię się, jak będzie chciała zaproponować ci „chodzenie" – przy ostatnim słowie Jacek zrobił gest cudzysłowu.
– To tylko koleżanka. – Stachu wzruszył ramionami i poszedł na górę.
*8 października 2013*
Kiedy Stachu wysiadał na swoim przystanku, pod wiatą stało sporo osób, głównie ze względu na wczesną porę, młodzież zgromadzona w małych grupach. Przedostał się przez niewielki tłumek i ruszył ulicą do swojego domu. Gdy jednak skręcił za róg zobaczył coś, co mocno podniosło mu ciśnienie.
Rozpoznał dwóch chłopaków, którzy jakiś czas temu zaczepiali Kingę, a tym razem była z nimi jeszcze jakaś dziewczyna. Dwóch łobuzów przetrząsało plecak jego sąsiadki, a dziewczyna odciągała ją od tego, żeby dać chłopakom czas, na przeszukanie zawartości.
Nie wahając się ani chwili Stachu natychmiast do nich podszedł.
– Nie dotarło do was za pierwszym razem?!
Chłopcy zajęci plecakiem podnieśli głowy.
– To znowu ty?! – zawołał ten grubszy, który ostatnio był skory do pyskówki.
– Kolejny raz już nie będę taki miły. Zostawcie ją i oddajcie jej ten plecak – powiedział spokojnie, ale stanowczo.
– Zjeżdżaj, debilu... – mruknął gruby i wysypał zawartość plecaka na chodnik.
Stachu niespodziewanie chwycił go za ramię i przycisnął do ogrodzenia domu, przy którym stali.
– Odwal się od niej raz na zawsze, rozumiesz? – rzekł wolno i wyraźnie, złowieszczo wpatrując się w zaskoczonego chłopaka.
– Bo co? Pobijesz mnie? – zapytał buńczucznie, próbując się wyrwać, ale chwyt Stacha był mocny i pewny.
– Jak będzie trzeba, to tak.
Przez twarz grubego przeleciał cień strachu, ale równie szybko zniknął i jego twarz wykrzywił grymas gniewu.
– Dobra, spadaj.
Znowu się szarpnął i tym razem Stachu go puścił.
– Idziemy – rzucił gruby do swojej ekipy. – Szkoda czasu na tę beksę – dodał, obrzucając pogardliwym spojrzeniem Kingę, na twarzy której widniały ślady łez, a oczy były zaczerwienione.
Trójka nastolatków błyskawicznie się oddaliła.
– W porządku? – zapytał Stachu dziewczynę, sięgając po jej plecak i z powrotem zaczął wrzucać do niego wysypaną zawartość.
– Tak, dziękuję – mruknęła, dyskretnie ocierając twarz.
Podał jej plecak. Wzięła go z wymuszonym uśmiechem.
– Często cię tak zaczepiają?
– Nie. Oni są z mojej szkoły, ale z drugiej klasy i mieszkają tu niedaleko. W szkole raczej się nie czepiają, ale czasem spotykam ich na przystanku i wtedy zaczynają. Dzięki, że mnie obroniłeś. Jestem totalnym zerem, a ty bohaterem – podniosła wzrok na chłopaka. – Nawet mi się zrymowało – dodała ze smutnym uśmiechem.
– Nie mów tak o sobie – rzekł Stachu.
– Nie potrafię sobie sama poradzić – mruknęła z beznadzieją.
– A może przydałaby ci się tymczasowa ochrona?
Kinga spoglądała na niego z zainteresowaniem.
– Co masz na myśli?
– Skoro zaczepiają cię tutaj, to moglibyśmy kilka razy wracać razem ze szkoły, żeby im się odechciało. Wiem, że pewnie kończysz lekcje w innych godzinach niż ja, ale może udałoby się nam jakoś umówić po lekcjach. Moja szkoła jest chyba kilometr od twojej, to blisko.
– Tak? Moglibyśmy tak zrobić? – W jej oczach pojawiła się nadzieja.
– Pewnie. Jak przyjdziesz do mnie pouczyć się matmy to weź swój plan lekcji i zobaczymy, co możemy zaplanować.
– Dziękuję – szepnęła, patrząc na niego z wdzięcznością. – Pomagasz mi z matmą i jeszcze ratujesz przed chuliganami. I to dwa razy. Nie sądziłam, że to wszystko mogło się wydarzyć.
– Tak robią przyjaciele – uśmiechnął się. – Idziemy do domu? – wskazał chodnik przed nimi.
Kinga przytaknęła z uśmiechem.
Szli chwilę w milczeniu. Dziewczynka wydawała się być zadowolona, a z drugiej strony sprawiała wrażenie, jakby chciała coś powiedzieć.
– Mm... Stasiu... A może...
– A może co? – podpytał, bo nagle zamilkła.
– Głupio mi tak pytać... Ale może... Może chciałbyś być moim chłopakiem? – wydusiła w końcu i wyraźnie spłonęła rumieńcem.
Zerknęła na Stacha.
Uśmiechał się subtelnie, przypomniawszy sobie, co Jacek powiedział kilka dni temu.
– Wiesz... Może najpierw zostańmy przyjaciółmi, co?
– Jasne. Tak też jest fajnie – przytaknęła Kinga, obdarzając go szczerym uśmiechem.
KONIEC
⋆⋅☆⋅⋆
Od autorki opowieści:
Napisanie powyższego opowiadania było świetną zabawą, ale też wyzwaniem i chwilę musiałam zastanowić się jak ugryźć temat. Wylosowany motyw od razu podsunął mi na myśl jedną z moich postaci z „Hej, Misty!" i już wiedziałam, że będzie też głównym bohaterem tego opowiadania. W ten sposób powstał malutki prequel do tejże powieści. Mam nadzieję, że przyjemnie czytało Wam się to krótkie opowiadanie.
Chciałabym serdecznie podziękować xNoorshally za udział w projekcie :)
⋆⋅☆⋅⋆
To była opowieść napisana przez Szelka22, której serdecznie dziękuję za zaangażowanie i chęć wzięcia udziału w projekcie. Zapraszam Was teraz do odwiedzenia jej profilu, gdzie publikuje swoje prace. To będzie dla niej bardzo miły gest, który z pewnością doceni!
⋆⋅☆⋅⋆
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro