Rozdział 21
-Coś do picia? -spytał Nicolas, jednak odniosłam dziwne wrażenie, że nie o to mu chodziło.
Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć do moich uszu dotarł dźwięk nadchodzącej wiadomości.
Spojrzałam na swój telefon i prawie dostałam zawału.
Zack: Za 15 minut w parku. Nie spóźnij się!
-Przepraszam cię, ale muszę iść coś załatwić. Przepraszam -powiedziałam roztargniona.
-To coś ważnego? -spytał troskliwie
-Tak. Na prawdę muszę lecieć. Do zobaczenia. - powiedziałam i wybiegłam zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć.
Szłam zdenerwowana do parku, w którym miał na mnie czekać Zack.
Dwadzieścia minut później byłam na miejscu. Usłyszałam czyjeś kroki za sobą i czym prędzej się odwróciłam, a moim oczom ukazał się Zack. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć poczułam uderzenie w twarz i spływającą z mojego nosa krew.
-Miałaś się nie spóźnić. -powiedział ten kretyn.
-Szłam najszybciej jak tylko mogłam.
-Widać nie wystarczająco szybko. -odparł z drwiącym uśmieszkiem - Przejdźmy do konkretów. Masz to zanieść na ul. Malinową 17.
Podał mi czarną torbę sportową z logiem Nike.
-A co jeśli tego nie zrobię?
Zanim odpowiedział znów mnie uderzył. Będę wyglądała okropnie...
-Wtedy już nie będzie tak miło i przyjemnie zarówno dla Ciebie jak i dla twoich bliskich. Idź już, nie mam czasu na pogaduszki z tobą. -powiedział i odszedł.
Stałam tak chwilę patrząc w ślad za nim i poszłam w kierunku ulicy Malinowej. Swoją drogą tą nazwa w ogóle nie pasuje do tego co się tam dzieje. Morderstwa, przemyt, gwałty. Nie podoba mi się myśl, że muszę tam iść, ale im szybciej to załatwię, tym szybciej wrócę do domu.
Powybijane okna, a na ścianach grafiti. Budynek, do którego zmierzałam nie wyglądał zbyt zachęcająco.
Zapukałam do drzwi i czekałam na ich otwarcie. Po chwili przy mojej głowie znalazł się pistolet, a ja zostałam mocno szarpnieta za ramię i wprowadzona do środka.
-Czego chcesz? -przywitał mnie zimny i złowrogi ton głosu
-Przysłał mnie Zack, miałam to przekazać. -powiedziałam pokazując torbę, która po chwili została mi wyrwana z ręki.
Potężny, dobrze zbudowany mężczyzna przeglądał zawartość torby. Po chwili powiedział, że mogę już iść, co bardzo szybko uczyniłam.
Szłam jak najszybciej w stronę domu, aby opuścić tą okropną okolicę. W między czasie zaczął padać deszcz, a ja nie dość, że pobita to jeszcze mokra wróciłam do domu.
Zaraz po przekroczeniu progu pojawił się koło mnie Matt z telefonem w dłoni.
-Julia! Jak dobrze, że wróciłaś.
-Tak, tak... -powiedział do swojego rozmówcy -Matko święta, co ci się stało?
-Nic takiego -odpowiedziałam, ale wiedziałam, że to go nie usatysfakcjonuje
-Sorry Nick, ale muszę z nią pogadać. Do zobaczenia. -powiedział jeszcze do telefonu i się rozłączył skupiając całą swoją uwagę na mnie.
₪₪₪₪
Witajcie kochani!
Teraz już wiecie co przydarzyło się Julii, ale czy komukolwiek o tym powie?
Zobaczycie.
Mam nadzieję, że wam się póki co podoba, a jeśli macie jakieś uwagi to śmiało piszcie.
😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro