Rozdział 11
Po około pół godzinie w końcu wylądowaliśmy na lotnisku w słonecznej (przynajmniej chwilowo) Warszawie.
Moje ostatnie chwile z Nicolasem spędziłam na w miarę miłej pogawędce. W sumie mimo, że parę razy mnie wkurzył to nie jest aż taki zły jak się spodziewałam, ale i tak cieszę się, że to koniec.
Wysiedliśmy z samolotu i udaliśmy się w kierunku odbioru bagażu. Zważywszy na to, że miałam dwie walizki trochę się na czekałam, ale, co mnie zdziwiło Nicolas cały czas był ze mną.
Kiedy już odstałam swoje i zdobyłam moje ukochane walizki z moimi ukochanymi ubrankami ruszyliśmy w kierunku wyjścia.
-Julia! Nicolas! -usłyszałam głos, którego właścicielem okazała się moja ciocia Alice.
Od razu ruszyłam w jej kierunku, jednakże idąc uświadomiłam sobie, że wolała nie tylko mnie...
Zanim zdążyłam się nad tym głębiej zastanowić zatonęłam w niedźwiedzim uścisku mojej ciotki.
-Jak ja się za tobą stęskniłam! Ale ty się zmieniłaś, jesteś jeszcze bardziej podobna do swojej mamy niż wcześniej. -powiedziała i wreszcie mnie puściła.
-Dzień dobry pani. -przywitał się Nicolas
-Cześć Nicolas, słonko! Monika poprosiła mnie, żebym ciebie również odebrała i zawiozła do niej. -powiedziała i popatrzyła najpierw na mnie, a następnie na chłopaka -Widzę, że zdążyliście się już poznać.
-Tak -odpowiedziałam krótko, bo nie miałam ochoty na tą rozmowę.
-No dobrze, to może juz jedźmy, bo mamy jeszcze przed sobą kawałek drogi, a podejrzewam, że jesteście dosyć zmęczeni, po całonocnym locie, mam rację?
-No zbyt wyspana to ja nie jestem -odpowiedziałam i ruszyłam w ślad za ciocią, która już kierowała się do samochodu.
Nicolas:
Po drodze samochodem Julia była tak zmęczona, że to mnie jej ciocia maltretowała pytaniami.
-Jak minęła wam podróż, Nicolasku?
-Dobrze. Co prawda była dosyć długa, ale jakoś przeżyliśmy.
-To dobrze, że przeżyliście, bo inaczej z kim ja bym teraz rozmawiała. Zostałyby mi chyba tylko duchy, a aż taka nienormalna chyba nie jestem. -powiedziała Alice i zaśmiała się. -A jak Ci idą studia, mój drogi?
-Całkiem dobrze, ale dobrze znowu tutaj przyjechać, spędzić czas z rodziną i przyjaciółmi. Brakowało mi tego.
-Trzeba było zostać w Polsce, a nie jechać na drugi koniec świata. Wiesz jak Monika za tobą tęskniła?
-Domyślam się, bo ja również się za nią stęskniłem.
-Chociaż tyle dobrze. -powiedziała Alice pod nosem, ale i tak to usłyszałem.
Zapadła cisza, podczas której mogłem przemyśleć kilka rzeczy.
Rok temu wyjechałem z tego pięknego kraju zostawiając tu moją jedyną rodzinę -ciocię Monikę, aby studiować w kraju, w którym się urodziłem i w którym zginęli moi rodzice.
Od zawsze próbowałem ich sobie przypomnieć, chwile, które z nimi spędziłem, ale nie umiałem.
Po ich śmierci przeniosłem się do cioci i tutaj żyłem kilkanaście lat, aż rok temu wróciłem do miejsca, z którego pochodzę...
***
Julia:
Gdy w końcu udało nam się dojechać do domu mojej cioci byłam tak zmęczona, że od razu po przywitaniu z wujkiem Johnem oraz moimi kuzynami Mattem i Lucasem, rzuciłam się na łóżko w moim pokoju i po chwili spałam jak zabita.
₪₪₪₪
Cześć kochani!
Przepraszam, że ostatnio rzadziej wstawiam rozdziały, ale ciągle coś.
Jeśli macie jakieś pytania lub sugestie to śmiało piszcie!
Oczywiście mam nadzieję, że wam się podoba!
😘😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro