Lata rozłąki
A z twych blond włosów,
Zaplotę warkocze.
Które będą niczym kłosy,
Pana żniwiarza.
Który opiekuje się duszami zagubionych,
Chroni je przed chłostą Pana grabarza.
Kłosy co na letnim wietrze,
Zgrabnie chylą się ku ziemi.
Te co płaczą ranną rosą,
Poranka pięknem głęboko wzruszone.
A ja wplotę w twe warkocze,
Zapach kilku lip i sosen.
Będą Tobie przypominać o mnie,
Podczas tych smutnych samotnych wiosen.
Niechaj swym leśnym aromatem,
Ukoją twe łzy tym ciepłym latem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro