Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

\8/

/// skip time ///
Czwartek

We wtorek wieczorem tak jak zapowiedział Vince przyjechali Monty i Maya, których niestety wtedy nie poznałam, gdyż wyjątkowo wcześnie położyłam się tamtego dnia spać. Poznałam ich, jednak następnego dnia, którego też Vincent powiadomił mnie, że do końca tygodnia zostanę w domu.
Z Monty'm i Mayą przesiedziałam całą środę, bardzo miło mi się z nimi rozmawiało. Podczas jednej z naszych rozmów, zdradzili mi swój "świetny" pomysł, jakim było wydanie Hailie za mąż Adrien'owi. Nie spodobał mi się ten pomysł, ale oni nie bardzo się tym przejęli i oznajmili, że porozmawiają jeszcze na ten temat z Vince'm, rzucą mu taką luźną propozycję. Jak można się było spodziewać Vincentowi się ten pomysł nie spodobał, zresztą chłopcom, jak i samej Hailie również, więc nie było co ciągnąc tematu.
Z tego co mi wiadomo i Monty i Maya przeprosili Hailie za swój debilny pomysł  jeszcze tego samego dnia. Tak mi przynajmniej powiedziała Hailie. Ostatnio złapałam z nią bardzo dobry kontakt, bardzo dużo ze sobą rozmawiałyśmy. Naprawdę dziewczynę polubiłam, a ona polubiła mnie. W tajemnicy zdradziła mi, że jej przyjaciółka - Mona - za mną nie przepada dlatego, że jestem z jej crush'em. Trochę mnie to rozbawiło, najbardziej określenie „crush" przy, którym razem z Hailie zgodziłyśmy się, że jest trochę żenujące.

Było popołudnie i wszyscy zdążyli już wrócić ze szkoły. Ze wszystkimi przywitałam się przytulasem.

— Jak tam ci się siedzi samej w domu? — zapytał Dylan.

— Świetnie, bo nie muszę cię oglądać. A poza tym nie siedzę sama, bo siedzę z Mayą i Monty'm. — odpowiedziałam i wyszczerzyłam do niego zęby. Blondyn pokręcił głową z dezaprobatą i po chwili przełożył mnie sobie przez ramię.

— Kurwa Dylan puszczaj! — krzyknęłam, ale blondyn miał mnie gdzieś. Cały Dylan.
Walnęłam go pięścią w plecy, jednak nie było to wystarczająco silne uderzenie, aby chłopak cokolwiek poczuł.

— Te Yeonka nie pozwalaj sobie. — upomniał mnie na co przewróciłam oczami.

— Nawet cię nie bolało. — jęknęłam obrażona.

— Ale mogło. — powiedział.

— Tonyyyy! Zrób mu coś! — krzyknęłam, na co mój chłopak łaskawie podniósł wzrok znad ekranu swojego telefonu.

— Te zostaw moją dziewczynę idioto, znajdź se swoją. — warknął i podszedł do Dylan'a w celu odebranie mnie mu.

— Wrzuć na luz. — odparł blondyn i odstawił mnie na ziemię.

— Na luz, wakacje są tuż tuż! — wydarłam się równo z Shane'm, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.

— Spierdoleni. — mruknął Dylan. — Tylko nie powtarzaj po mnie dziewczynko. — zwrócił się do Hailie, która na jego słowa tylko przewróciła zirytowana oczami i poszła do góry.

— Jak się siedziało z Mayą i Monty'm? — spytał Shane.

— Bardzo dobrze. Monty pokazał mi wasze zdjęcia jak byliście mali. — na samo wspomnienie tych zdjęć na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.

— Co? — zapytał mój chłopak trochę wkurzony.

— Słodcy byliście. — odparłam. — Dylan był wtedy ładny, nie to co teraz. — dorzuciłam, a blondyn zgromił mnie spojrzeniem.
— Oj żartuje przecież, piękny jesteś baranku ty mój. — powiedziałam.

— Powiedziałbym, że czuje się zagrożony, ale Dylan to żadna konkurencja. — zaśmiał się Tony co zaraz po nim zrobiłam również ja i Shane. Dylan nic nie odpowiedział tylko rzucił nam mordercze spojrzenie, po czym ruszył do góry.

— Jak w szkole? — zapytałam zmieniając szybko temat.

— Tragicznie, dzisiaj była niezapowiedziana kartkówka na fizyce. — westchnął Shane.

— HAHAHA LAMUSY JA NIE BĘDĘ JEJ PISAĆ! — zaśmiałam się.

— Będziesz, baba od fizy kazała ci przekazać, że na pierwszej lekcji, na której tylko się pojawisz będziesz pisać. — powiedział Tony z rozbawieniem.

— Przekażcie tej szmacie, że nic nie będę pisać. — prychnęłam.

— Dobra. — odparł Shane.

— Co?! Nie! Żartowałam. — powiedziałam czym wywołam śmiech u bliźniaków. — A jebcie się. — burknęłam i poszłam śladem Dylan'a i Hailie.

Weszłam do pokoju Tony'ego, w którym mieszkałam, choć Vince przydzielił mi osobny pokój. Nie przeszkadzało mi mieszkanie w pokoju mojego chłopaka, jemu też nie, nawet było mu to na rękę, chyba każdy domyśla się dlaczego.

Uwaliłam się na łóżku tak, że zajmowałam większość jego powierzchni. Zaczęłam przeglądać instagrama. Na stronie głównej przewinęło mi się kilka dziewczyn. Potem weszłam na spotet mojej dawnej szkoły, tej w Korei. Widziałam dość sporo wpisów o mnie i Chaeyoung. Nowi i starzy uczniowie wspominali nasze awantury, ale i nasze nagrody zdobyte dla szkoły. Ja i Chaeyoung nie zawsze byłyśmy wrogami. Kiedyś się przyjaźniłyśmy, wiem, że wcześniej powiedziałam, że od zawsze się nie lubiłyśmy, jednak to była nieprawda.
Kim Chaeyoung była moją najlepszą przyjaciółką. Byłyśmy razem w drużynie siatkarskiej. Byłyśmy najlepsze i zawsze prowadziłyśmy drużne do zwycięstwa.
Uwielbiałyśmy się. Lecz potem, a dokładniej w siódmej klasie pokłóciłyśmy się, nawet żadna z nas nie pamięta o co, ale to nie było przeszkodą, aby dalej się nienawidzić. Chciałam się z nią pogodzić i czułam, że ona też chciała to zrobić, ale obie byłyśmy zbyt dumne, aby przyznać się do błędu.
Do teraz żałuje, że nie pogodziłam się z nią gdy jeszcze byłam w Korei, no ale cóż.
Na samo wspomnienie naszej przyjaźni miałam łzy w oczach. Teraz byłam już totalnie zaryczana. Leżałam na łóżku z telefonem w ręku, a łzy same wylewały mi się z oczy. Tęskniłam za nią.

Leżałam tak dobrą chwilkę, kiedy nagle usłyszałam otwieranie się drzwi. Szybko otarłam łzy i zakryłam twarz od brody do nosa kocem. Po chwili poczułam jak materac za mną się ugina, a zaraz potem ręce oplatające mnie w talii. To był Tony. Chłopak zsunął koc z mojej twarzy, zaraz po tym złożył kilka czułych pocałunków na mojej szyi. Trochę mnie to pocieszyło.
Wiedziałam, że zaraz się zorientuje, że ryczałam jak mała dziewczynka.

— Co jest mała? — zagadnął po tym jak podniósł się na łokciu i najprawdopodobniej dostrzegł moje czerwone oraz mokre od łez policzki i napuchnięte od płaczu oczy.

— Nic takiego. — mruknęłam i znów zakryłam twarz kocem. — Pamiętasz tą laskę, z którą się biłam? — spytałam.

— Pamiętam. — odparł z nutką niechęci na samo wspomnienie tego wydarzenia.

— To była Kim Chaeyoung. — powiedziałam i odwróciłam się do chłopaka. — Przyjaźniłam się z nią kiedyś. — wytłumaczyłam. — Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, ale się pokłóciłyśmy. Jest straszną suką, ale mimo wszystko brakuje mi jej i strasznie za nią tęsknie. Chciałabym się z nią pogodzić, ale to już raczej nie możliwe i tak po prostu wspominałam sobie jak się jeszcze przyjaźniłyśmy i mi się tak trochę smutno zrobiło. — powiedziałam, a Tony przytulił mnie czule. To było właśnie to czego teraz potrzebowałam.

— Spróbuj z nią porozmawiać, umów się z nią na spotkanie. — proponował.

— Nie sądzę, aby to coś dało. Tej przyjaźni już raczej nie da się odbudować. — westchnęłam i wtuliłam się w chłopaka.

— Nawet jeśli to i tak nie masz nic do stracenia, albo się uda, albo nie. Proste. Najwyżej przyłożysz jej jeszcze raz. — zaśmiał się, a ja uśmiechnęłam się pod nosem, czego on jednak nie dostrzegł, bo twarz miałam przyciśniętą do jego klatki piersiowej.

— Masz racje. Pogadam z nią. — powiedziałam.

— Lody i barbie? — spytał na co podniosłam głowę, aby spojrzeć mu w oczy.

— Głupie pytanie, pewnie, że tak. Nałożę, a ty wybierz część. Jakie chcesz? — zapytałam, a on spojrzał na mnie dwuznacznie. — Kurwa Tony. — powiedziałam nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego. — Środa była wczoraj. — dodałam w skutek czego oboje wybuchliśmy śmiechem. Po chwili kiedy do trochę się uspokoiliśmy Tony pocałował mnie czule w usta co ja oczywiście odwzajemniłam. Zanim się od siebie oderwaliśmy minęła dobra chwila.

— Kocham cię. — powiedział mój chłopak patrząc mi w oczy.

— Ja ciebie też. — odpowiedziałam tonąc w jego niebieskich tęczówkach. Kochałam jego oczy. Były piękne, hipnotyzujące.
— Jakie chcesz te lody? Pytam na serio.

— Już ci odpowiedziałem na serio. — odparł i uśmiechnął się cwanie za co zgromiłam go spojrzeniem, ale kąciki moich ust poszybowały lekko do góry.
— Wybierz mi jakieś. — powiedział.
— Tylko nie miętę z czekoladą.

— No weź to są najlepsze lody. — oburzyłam się podnosząc się do siadu.

— Chyba najgorsze. — mruknął.

— Po prostu nie masz gustu i tyle. — wzruszyłam ramionami i zeszłam z łóżka.
Wyszłam z pokoju od razu kierując się do kuchni. Po wejściu do pomieszczenia podeszłam do szafki, z której wyjęłam dwie miseczki, które zaraz po tym postawiłam na blacie. Otworzyłam zamrażalnik i wyjęłam z niego pudełka lodów, które zakupiliśmy razem z Tony'm w sobotę. Nałożyłam lodów do miski, sobie nałożyłam truskawkowe i miętę z czekoladą, duuuużooo mięty z czekoladą, a Tony'emu wszystkiego po trochu, oczywiście oprócz mięty z czekoladą. Wzięłam miski, z którymi następnie skierowałam się do góry, prosto do pokoju mojego chłopaka. Weszłam do środka, gdzie zobaczyłam na ekranie telewizora moją jedną z najulubieńszych części barbie, a mianowicie „Barbie i sekret wróżek".

— O japierdole. — powiedziałam. Odstawiłam miski na szafkę nocą znajdującą się po stronie Tony'ego i uwaliłam się na łóżku obok chłopak przytulając się do niego i całując go jeszcze szybko w policzek. — Moja ulubiona część. — wytłumaczyłam gdy chłopak posłał mi pytające spojrzenie. Podałam mu miskę z lodami, którą ten od razu zaczął opróżniać i sama po niedługiej chwili zabrałam się za swoją.
Tony odpalił film i zaczęliśmy oglądać.
Nie zauważyłam nawet kiedy film się skończył i przypałętał się do nas Shane, który gdy tylko zabaczył, że oglądaliśmy barbie i mamy, a raczej ja mam zamiar włączyć kolejny film z tej serii, wskoczył na łóżko i porwał paczkę chipsów, którą akurat miałam w planach otworzyć, a którą niewiadomo skąd wytrzasnął Tony.
Na obecność bliźniaka mojego chłopaka oboje tylko przewróciliśmy oczami, ja z uśmiechem na ustach, a Tony z irytacją wyczuwalną na kilometr. Cieszyła mnie obecność Shane'a, w końcu to mój przyjaciel, a ostatnio strasznie mało czasu spędzaliśmy razem. Shane zawsze potrafił poprawić mi nastrój nawet samą swoją obecnością. Nigdy mi nie przeszkadzał i nigdy nie przeszkadzała mi jego obecność, wręcz mnie radowała. Uwielbiałam z nim przebywać. Był kochany. Muszę zawitać do jego syfialni, znanej również jako jego sypialnia.

Włączyłam „Barbie: Księżniczka i Piosenkarka" razem z Shane'm śpiewaliśmy każdą piosenkę jaka tylko była w filmie. Naprawdę świetnie się bawiłam. Tony trochę mniej, ale to już mu wynagrodzę wieczorem jak zostaniemy sami.
Po zakończeniu kolejnej barbie uznaliśmy, że wystarczy na dziś. Pożegnałam się z Shane'm, przytulając go i zapowiedziałam, że zacznę go regularnie odwiedzać na ploty. Chłopak wyszedł i zostałam w pokoju tylko ja i Tony. Tak jak mówiłam wcześniej zamierzałam wynagrodzić mu moje popisy wokalne z Shane'm. Co też zrobiłam. Co tu dużo mówić było cudownie jak zawsze, a raczej tak jak ostatnio. Nie byliśmy ze sobą tak długo, aby mieć nie wiadomo jak dużo wspólnych przeżyć seksualnych. Wiedziałam, a przynajmniej miałam taką nadzieje, że kiedyś będziemy mieli ich całkiem sporo i w ogóle będziemy razem długo. Trochę się zagalopowałam fakt, ale o dziwo zależało mi na nim, mimo, iż nie byliśmy razem długo. Kochałam tego idiotę, a on kochał mnie. Chyba...

_____________________________

Heej kochani, kolejny rozdział za nami. 1702 słowa. Mam nadzieje, że mimo, iż jest trochę krótki to w miarę się spodoba. Piszcie czy chcielibyście jakieś mini przedstawienie postaci, trochę późne by było, ale zawsze.
Dziękuje za wszystkie głosy i komentarze.
Trzymajcie się i miłego dnia/nocy <333

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro