/5\
Siedziałam zaryczana na łóżku Tony'ego, na którego wpadłam przez przypadek na korytarzy. Siedziałam tam wtulona w chłopaka, który obejmował mnie ramionami chcąc okazać mi w ten sposób wsparcie. Głowę miałam opartą o jego ramię. Wiedziałam, że moje łzy pozostawiły po sobie znak w postaci plamy na bluzie chłopaka.
— Powiesz co się stało mała? — spytał łagodnie. Nie wiedziałam, że potrafi być taki miły, łagodny i wyrozumiały. Nawet nie wkurzyłam się kiedy powiedział do mnie „mała". — Muszę wiedzieć. — powiedział i przesunął kilka razy dłonią po moich plecach. — Chcę wiedzieć jak ci pomóc. — dodał.
Chciałam teraz zadzwonić do Smith'a i poprosić o moje standardowe zamówienie. Zawsze tak robiłam. Ta rozmowa mnie wykończyła, ale nie obwiniałam Vincent'a, za swój nie naturalny pociąg do xanax'u, ani o to, że się poryczałam.
Zaczęłam brać po śmierci ojca. Wiedziałam jak i dlaczego zginął, wiedziałam, że ten cholerny biznes przejdzie na mnie. Wiedziałam to od samego początku, jednak wtedy wyobrażałam sobie, że ojciec będzie przy mnie, że będzie mi pomagał.
— Nie chcę o tym mówić. — powiedziałam i pociągnęłam nosem.
— Musisz. — odparł, a ja nie chcąc się z nim kłócić, powiedziałam mu wszystko. Dosłownie wszystko. Tony tylko słuchał. Kiedy powiedziałam mu, że niektórzy chcą mnie zabić dziwnie się napiął. Nie ciągnęłam tematu. Na wiadomość, że tu zamieszkam nawet się ucieszył.
— Masz ochotę na lody? — spytał kiedy w końcu się uspokoiłam. Odsunęłam się od niego, ale tylko trochę, aby móc spojrzeć mu w oczy. Cały czas byłam do niego przytulona jak dzieciak, ale nie przeszkadzało mi to. Tony okazał się naprawdę dobrym słuchaczem i pocieszycielem. Byłam mu bardzo wdzięczna, za to że mnie wsparł i uspokoił.
Na jego pytanie, pokiwałam tylko twierdząco głową na znak, że mam ochotę na lody. Od razu jednak pożałowałam, że to zrobiłam gdyż oznaczało to, że musimy zejść na dół, co równało się z tym, że muszę się dokleić od chłopaka. Nie chciałam tego robić, było mi dobrze w jego ramionach i nie chciałam przerywać naszego uścisku. Po chwili odsunęłam się do chłopaka i usiadłam obok niego. Zrobiłam to bardzo nie chętnie, ale co innego mogłam zrobić.
Zeszliśmy na dół, podeszliśmy do lodówki praktycznie od razu ją otwierając. Przeszukaliśmy prawie cały zamrażalnik i całą lodówkę, ale nie było tam choćby marnych pozostałości w postaci pustych pudełek po lodach.
Chłopak westchnął ciężko, a ja spojrzałam na niego.
— No nic. — powiedział zamykając lodówkę. — Jedziemy do sklepu. — postanowił i ruszył w stronę nie znanego mi pomieszczenia, długo nie myśląc podążyłam za nim. Szybko okazało się, że zmierzaliśmy do garażu, w którym wsiedliśmy do niebieskiego lamborghini Shane'a i wyjechaliśmy z garażu, a zaraz po tym poza teren rezydencji.
Po 40 minutach byliśmy w sklepie. Wzięliśmy duży wózek, gdyż stwierdziliśmy, że oprócz lodów weźmiemy trochę słodyczy.
W alejce ze słodyczami wzięliśmy mnóstwo chipsów, czekolad i żelków. Potem udaliśmy się do wielkich lodówek, w których znajdowały się lody.
— Jakie bierzemy? — zapytałam przyglądając się pudełkom.
— Słony karmel, czekoladowe, orzechowe, truskawkowe, mango... — wymieniał, ale przerwałam mu gdy zobaczyłam moją jedyną miłość.
— Mięta z czekoladą! — krzyknęłam łapiąc za pudełko i czym prędzej wrzucając je do koszyka.
— Posrało cię? — spytał. — To najgorsze połączenie. — prychnął.
— No chyba cię pojebało! To jest najlepsze połączenie jakie powstało! — zawołałam. — A poza tym nawet lepiej, że nie lubisz. Więcej dla mnie! — dodałam i zaśmiałam się diabolicznie, jak to nazywał ten śmiech mój brat.
— Dobra, chodź do kasy. — powiedział wcześniej wkładając pudełka z lodami, które wcześniej wymienił i oboje ruszyliśmy w stronę kasy.
Zapłaciliśmy, a raczej Tony zapłacił i wyszliśmy ze sklepu kierując się prosto do auta. Wsiedliśmy do samochodu, w którym sięgnęłam po siatkę z lodami po czym wygrzebałam z niej miętę z czekoladą. Otworzyłam pudełko, a Tony podał mi łyżkę.
— Skąd ty wytrzasnąłeś tą łyżkę? — spytałam zdziwiona.
— Z domu. — odpowiedział krótko i zabrał się za słony karmel.
— Jesteś niemożliwy Monet. — pokręciłam głową, biorąc do ust łyżkę lodów.
Jedliśmy lody i słuchaliśmy radia. Było miło. W pewnym momencie w radio poleciało „Solo" od Blanki. Spojrzałam na Tony'ego, a on na mnie, uśmiechnęliśmy się do siebie porozumiewawczo.
— BEJBA! — wydarliśmy się.
Spojrzałam mu w oczy, a on spojrzał w moje. Nasze spojrzenia wędrowały raz na oczy, a zaraz potem na usta. Nie minęła nawet chwila kiedy siedziałam na kolanach chłopaka, a nasze usta złączyły się w długim oraz namiętnym pocałunku. Tony pogłębił pocałunek.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy chciałam jak najszybciej zejść z jego kolan, mimo iż tak dobrze mi się na nich siedziało, Tony miał jednak inne plany i gdy miałam się właśnie podnieść, aby opuścić jego kolana ten chwycił mnie za biodra i posadził z powrotem na swoich kolanach. Spojrzałam w te jego piękne bladoniebieskie oczy, a on odwzajemnił moje spojrzenie i złączył nasze usta w kolejnym pocałunku, tyle że tym razem był on krótszy.
— Smakujesz miętą z czekoladą. — powiedział na co ja się uśmiechnęłam.
— Chyba zaczynam lubić to połączenie. — dodał po czym posłał mi ten swój uśmieszek.
— Kocham cię Jiyeon. — powiedział, a z jego oczy dało się wyczytać, że mówi szczerze.
— Ja ciebie też chłopacze. — odpowiedziałam i złożyłam czuły pocałunek na jego ustach.
— Czyli mogę cię nazywać moją dziewczyną? — zagadnął patrząc mi w oczy. Nic nie odpowiedziałam tylko ponownie czule go pocałowałam.
— Uznam to za tak. — rzekł z uśmiechem.
— Dobra, jedziemy do domu. — powiedziałam i wróciłam na miejsce pasażera. Chłopak nic nie odpowiedział tylko mruknął coś nie zadowolony pod nosem i odpalił silnik po czym ruszył.
— Tony? — zapytałam po chwili gdy staliśmy na światłach.
— Co mała? — spytał.
— Co ze szkołą? — zagadnęłam bawiąc się palcami.
— A co ma być?
— W sensie czy mamy się ukrywać czy...
— Po co się ukrywać? Lepiej, żeby te gówniaki wiedziały, że mają się trzymać od ciebie z daleka. — powiedział przerywając mi. — A poza tym po co ukrywać, to że wreszcie znalazłem osobę, którą naprawdę kocham i ona kocha mnie. — dodał spoglądając na mnie, a ja posłałam mu ciepły uśmiech.
— Chcę zobaczyć miny tych wszystkich lasek, którym popsułam marzenia o byciu z tobą. — powiedziałam i zaśmiałam się.
— Myślę, że te laski to będzie nic przy minie Morgan'a. — rzekł, a ja zaśmiałam się jeszcze głośniej. — Ale jakby te szmaty ci coś robiły to powiedz. — powiedział stanowczo, a ja przytaknęłam.
Chłopak ruszył kiedy tylko zapaliło się zielone i pojechaliśmy do domu, śpiewając jakieś piosenki lecące akurat w radiu.
_____________________________
Heej sorry, że taki krótki rozdział, ale nie miałam pomysłu co mogłabym w nim jeszcze umieścić, a nie chcę wypychać tu nic na siłę. Mam nadzieje, że mimo wszystko się podobał.
Jeszcze takie krótkie info pod koniec maja może nie być rozdziałów, bo będę na wycieczce i nie będę miała czasu na pisanie. Postaram się napisać coś na zapas, ale nic nie obiecuje, no i nie wiem jak będzie tam wyglądała sytuacja z internetem, więc jeszcze zobaczymy.
Dziękuje za przeczytanie, trzymajcie się <333
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro