Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

/17\

Dzień z Shane'm

Wstałam, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i pobiegłam do pokoju Shane'a. Dzisiaj zamierzałam spędzić z nim cały dzień. Ostatnio mało czasu spędzaliśmy razem. No i chciałam mu wynagrodzić to, że go uderzyłam. Przepraszałam go już, ale czułam potrzebę wynagrodzenia mu tego.

Bez pukania otworzyłam cicho drzwi i wsunęłam się do środka pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Shane tradycyjnie miał nie wyobrażalny syf. Zawsze miał syf w pokoju, ale to co zobaczyłam teraz było istną przesadą. Właśnie przez ten syf nazywałam jego pokój „syfialnią".
Podeszłam do jego łóżka i chwyciłam za wiadro, wypełnione zimną wodą, które wcześniej sobie przygotowałam. Podniosłam je do góry i wylałam na biednego, niczego niespodziewającego się Shane'a.

— KURWA! JAPIERDOLE! CO JEST?! — wrzeszczał. W między czasie podniósł się do siadu.

— Ciesz się gnoju, bo dzisiaj poświęcę Ci calutki dzień z mojego cennego życia. — poinformowałam go. Nie wydawał się tym faktem zbytnio zadowolony, no ale cóż.

— Niezwykle się z tego powodu raduję, ale czy mogłabyś następnym razem nie oblewać mnie wiadrem lodowatej wody o poranku? — zapytał. Uśmiechnęłam się złowieszczo, co można było odebrać jako „nie". Myślę, że chłopak to zrozumiał, ale i tak odpowiedziałam mu jeszcze słownie.

— Mogłabym, ale tego nie zrobię, bo oblewanie Cię zimną wodą z samego ranka sprawia mi ogromną radość i nadaje sens mojej dalszej egzystencji. — odpowiedziałam poważnie i wyszczerzyłam do niego rząd górnych zębów.

— Jesteś okrutna. — stwierdził i teatralnie złapał się za serce.

— Dziękuje za ten jakże specyficzny, ale również bardzo oryginalny i twórczy komplement. — powiedziałam. — Ubieraj się, czekam w garażu. — dodałam i wyszłam z jego pokoju kierując się w stronę schodów, a następnie do garażu, w którym od razu wsiadłam w moje czerwone lamborghini.

Shane długo kazał na siebie czekać, bo aż 40 minut. Szykował się dłużej niż ja, ale wybaczyłam mu to, bo w końcu to był jego dzień.

— Coś ty tam tak długo robił? — zapytałam gdy wsiadł ja miejsce pasażera.
— Waliłeś sobie? — zapytałam, a chłopak się zaśmiał.

— No pewnie, do twojej koleżanki Chaeyoung. — powiedział na co tym razem ja się zaśmiałam. — Po co to całe przedstawienie? — zagadnął spoglądając na mnie pytająco.

— Chcę spędzić czas z moim ulubionym bratem Monet. — wzruszyłam ramionami.

— Jestem twoim ulubionym bratem? Myślałem, że jest nim Tony.

— On jest ostatni w moim rankingu. — powiedziałam żartobliwie, przykładając dłoń do ust i puściłam mu oczko.

— Dobra, gdzie jedziemy? — zapytał podekscytowany Shane pocierając o siebie dłonie.

— Tajemnica. — Odpaliłam silnik i wyjechałam z garażu, a potem z terenu rezydencji. Włączyłam płytę Black Pink. Dokładniej włączyłam The Album, była to moja ulubiona płyta razem z Born Pink. Razem z Shane'm zdzieraliśmy sobie gardła na wszystkich piosenkach z albumy. W końcu dotarliśmy na miejsce. Oboje wysiedliśmy z samochodu. Chłopak był nieco zaskoczony, kiedy po wyjściu z pojazdu ukazał mu się skate park.
Okrążyłam samochód, wcześniej zahaczając o bagażnik w celu wyciągnięcia z niego dwóch deskorolek. Podeszłam do Shane i podałam mu jedną z nich.

— Serio? — zapytał z lekką kpiną i niedowierzaniem, ale chwycił za deskę.

— Serio. — odparłam poważnie. — Kiedyś peplałeś, że chciałeś się nauczyć, a że ja jazdę na desce mam w koniuszku małego paluszka, to z czystej dobroci serca postanowiłam nauczyć Cię jeździć. — dodałam dumnie patrząc na Shane'a z góry choć byłam od niego o wiele niższa.

— Ta niesamowita skromność jest u Ciebie wadą wrodzoną, czy nabawiłaś się jej przebywając z Tony'm? — zapytał złośliwie na co pokazałam mu środkowy palec.

— Nie wiem o co Ci chodzi. Ja jestem najskromniejszą osobą na świecie. — Shane parsknął śmiechem na moje słowa. W odwecie uderzyłam go deską w prawy bok. Chłopak od razu chwycił się za to miejsce oraz przestał się śmiać. Teraz to ja się śmiałam.

— Nienawidzę Cię Choi. — syknął.

— Też Cię uwielbiam Monet, a teraz chodź, bo rampy na nas czekają. — powiedziałam i ochoczo poszłam w ich stronę. Shane jeszcze chwile stał tam przechylony na lewo, ale w końcu poszedł w moje ślady. Nauczyłam go kilku trików i w sumie siedzieliśmy tam trzy godziny. Monet był naprawdę dobrym uczniem. Szybko się chłopak uczył. Chciał dokładnie przećwiczyć wszystkie triki dlatego spędziliśmy tam zdecydowanie więcej czasu niż miałam w planach. Mimo wszystko oboje świetnie się bawiliśmy, zwłaszcza Shane, a na tym najbardziej mi zależało. Uwielbiałam tego małego chujka. Był moim najlepszym przyjacielem, ufałam mu w stu procentach. Mówiłam mu wszystko, tak samo jak on mi.

— Dobra Monet rusz dupę, bo musimy jechać. — rzuciłam i wstałam z deskorolki, na której siedziałam. Schyliłam się, aby podnieść mój ulubiony środek transportu. Brunet wstał ze swojej deskorolki i również podniósł ją z ziemi. Bez słowa poszliśmy w stronę samochodu. Wrzuciliśmy deski do bagażnika po czym wpakowaliśmy się do pojazdu.
Odpaliłam silnik i wyjechałam z parkingu.

— To gdzie teraz Stonka? — zagaił Shane, kiedy wyjechałam na drogę.

— Wypadałoby coś zjeść nie uważasz? — rzuciłam do chłopaka, na co ten przytaknął. Zajechaliśmy więc do maka.
Po chwili dostaliśmy jedzenie.

— Wysiadaj. — rzuciłam po czym sama wysiadłam z auta. Shane zrobił to samo biorące ze sobą torby z jedzeniem. Zaczęłam iść przed siebie, a chłopak szedł zaraz za mną. Po piętnastu minutach dotarliśmy do celu. Na trawie pomiędzy dwoma drzewami leżał koc piknikowy. Widok był nieziemski. Zaraz przed miejscem gdzie usytuowany był nasz koc, znajdował się niewielki staw.

— O kurwa. — szepnął Shane patrząc na staw. Zaraz po tym zbliżył się do koca i usiadł na nim, po czym zaczął rozkładać jedzenie. Shane nie czekał aż usiądę, bo gdy to zrobiłam zauważyłam, że chłopak był już w połowie jednego ze swoich burgerów. Rozbawił mnie ten widok, gdyż brunet ubabrał się sosem, co sprawiło, że przypominał mi małe dziecko. Po chwili napawania się widokiem Shane'a brudnego od sosu, złapałam za swojego burgera, po czym wzięłam dużego gryza.
Podsumowując jedliśmy maczka i oglądaliśmy kaczki, które pływały w stawie. Zachód słońca też jakoś uszedł.

Kiedy skończyliśmy jeść i jak ba dobre dzieci posprzątaliśmy po sobie, wróciliśmy do samochodu. Miałam przygotowaną jeszcze jedną atrakcje, dla tego małego krętacza, więc czym prędzej odpaliłam silnik i ruszyłam.
Minęło jakieś dwadzieścia minut i wysiadaliśmy pod kinem. Stwierdziłam, że na dobre zakończenie tego dnia zabiorę Shane'a do kina na „Barbie". Odkąd usłyszał, że w ogóle ten film wyjdzie, cały czas nawijał, że chce na niego pójść, więc jako, iż jestem wspaniałą i najlepszą na ziemi przyjaciółką zabrałam go na „Barbie". Całe szczęście Shane miał na sobie różową koszulkę.

— Nie wierzę. — powiedział, gdy dotarło do niego po co przyjechaliśmy do kina.

— To uwierz, bo właśnie idziemy na „Barbie". — powiedziałam, a chłopak podszedł do mnie i przytulił. Odwzajemniłam uścisk, po czym oboje ochoczo pognaliśmy w stronę kina.
Bilety kupiłam już wcześniej, przez internet, dzięki czemu mogliśmy od razu wejść na salę. Jedzenie też kupiłam wcześniej, ale i tak poszliśmy do kasy w celu zakupu popcornu, bo przecież bez kinowego popcornu nie ma klimatu.

Po wejściu na salę, zajęliśmy swoje miejsca i czekaliśmy na seans.

Film obojgu nam się podobał. Shane był zachwycony. Cieszyłam się z tego powodu, bo przecież na tym mi zależało.
Podczas całego dnia, chłopak dużo się uśmiechał, przez co jeszcze bardziej się cieszyłam, bo ostatnio miał gorszy czas. Było mi miło, że udało mi się poprawić mu humor, bo choć tego nie mówił o tym otwarcie, to potrzebował tego.

— Wiesz, że Cię kocham Yeon, prawda? — zapytał odwracając głowę w moją stronę, kiedy siedzieliśmy już w samochodzie.

— Wiem. Ja Ciebie też. — odpowiedziałam i również na niego spojrzałam. — Jedziemy do domu? — spytałam, na co ten skinął. Zapięłam pasy i wyjechałam z parkingu, kierując się prosto do domu.

____________________________

Heej! Tak wiem długo mnie nie było, ale powracam z nowymi pomysłami. Wiem, że ten rozdział jest dość nudny, ale kolejne będą lepsze. Mam nadzieje, że mimo wszystko rozdział wam się spodobał.
1213 słów bez notatki. Przepraszam za wszystkie błędy.
Kocham Was. Trzymajcie się.
Miłego dnia/nocy<333

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro