\16/
— Ja pierdole! — wrzasnęłam natychmiast podnosząc się do siadu. Było to moim błędem, gdyż od razu poczułam ogromny ból głowy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w zupełnie obcym miejscu. Szybko zajrzałam pod kołdrę, aby upewnić się, czym mam na sobie ubrania. Na szczęcie były na swoim miejscu i nie wyglądało na to, aby ktokolwiek się do mnie dobierał. Odetchnęłam z ulgą.
Siedziałam tak chwile, próbując przypomnieć sobie jak się tutaj znalazłam.
Gdy tak siedziałam drzwi od pokoju nagle się otworzyły, a do pokoju weszła moja blondyna.
— Yeon, ale Cię posrało wczoraj. — powiedziała siadając obok mnie na łóżku.
— Co? — zapytałam głupio nie wiedząc o co jej do cholery chodzi.
— A no tak, nic nie pamiętasz. — uderzyła się lekko dłonią w czoło, jak to często miła w zwyczaju, gdy popełniała jakiś głupi błąd, lub pomyłkę. — Naćpałaś się czegoś. Podeszłaś do jakiegoś obcego typa, który się lizał z jakąś laską. Walnęłaś go w plecy, a kiedy się odwrócił zaczęłaś się na niego wydzierać. Wzięłaś go za Tony'ego. — wyjaśniała. Wplątałam palce w swoje brudne i poplątane włosy i lekko za nie pociągnęłam z zażenowania, jakie w tej chwili odczuwałam. — A potem rzuciłaś się na Parkera i zaczęłaś się z nim obściskiwać. — powiedziała na jednym wdechu.
— Przecież to jest jakaś totalna katastrofa. — jęknęłam męczeńsko.
— Nie bój nic, Tony nic nie wie i nikt mu o tym nie powie. — machnęła ręką. Spojrzałam na nią z niedowierzaniem, cały czas mając palce wplątane we włosy. Pociągnęłam za nie jeszcze mocniej.
— Ja mu powiem. Nie będę się czuła fair wobec niego, jeśli mu nie powiem. Ja go zdradziłam. Co prawda nie wiedziałam co się dzieje, ale to mnie nie usprawiedliwia. Powinien wiedzieć. Zasługuje na porządne przeprosiny. — powiedziałam. Czułam jakbym mówiła do ściany, bo Hannah nie była przekonana co do tego pomysłu. Według niej lepiej i prościej byłoby, gdybym nic mu nie mówiła, ale to nie było w moim stylu.
— On się wkurwi. — ostrzegła mnie blondynka, tak jakbym o tym nie wiedziała.
— Przecież wiem. — mruknęłam. — Jak się czuje Parker? — spytałam. Lubiłam chłopaka. Był świetnym przyjacielem. Od naszej pierwszej rozmowy wydawał się bardzo lojalny. Chciałam wiedzieć, czy między nami jest wszystko okej. I może powinnam o to zapytać samego Parkera, ale w tamtej chwili za bardzo bałam się spotkania z nim twarzą w twarz, a poza tym, każdy najmniejszy ruch wywoływał u mnie okropny ból głowy.
— Po tym jak się na niego rzuciłaś i chciałaś pójść z nim do łóżka? — spytała retorycznie blondynka. — Chyba dobrze. Nie wiem Chae z nim gada. — wzruszyła ramionami. Hannah nigdy nie była dobra w pocieszeniu i wspieraniu. Owszem była wrażliwa, ale nie pokazywała tego, nawet mnie rzadko to okazywała.
— Kurwa mać! — krzyknęłam szarpiąc za włosy. — Już jest po mnie. — dodałam. Powiedziałam to bardziej do siebie niż do blondynki.
— Tak. — odparła. — Ae spójrz na to z drugiej strony. Jak Tony cię rzuci, to możesz być z Parkerem.
— I ty jesteś moją najlepszą przyjaciółką?
— Lepszej nie znajdziesz kochanie. — puściła mi oczko przez co trochę się uśmiechnęłam.
— Zawieziesz mnie do domu? — spytałam, na co dziewczyna skinęła głową.
Wyplątałam palce z włosów, które nie wiem co tam jeszcze robiły. Wygrzebałam się spod kołdry, włożyłam buty i stanęłam przy drzwiach przed blondynką. Dziewczyna wstała z łóżka i jako pierwsze wyszła z pokoju, a ja tuż za nią.
Wydostałyśmy się z domu Parkera i wsiadłyśmy do samochodu. Kierowała Hannah, bo ja byłam niezdolna nawet do samodzielnego poruszania się. Wyjechałyśmy spod domu i skierowałyśmy się w stronę rezydencji Monetów. Podczas drogi zasnęłam. Obudziłam się w swoim łóżku, a raczej łóżku Tony'ego. Pachniało nim, co bardzo mnie urzekło. Chwyciłam w dłonie koc, którym byłam przykryta, aby zaraz po tym przytknąć go sobie do nosa i zaciągać się zapachem.
— Proszę bardzo kto wstał. —usłyszałam za sobą, doskonale znany mi głos. Odwróciłam się i ujrzałam Tony'ego siedzącego na krześle przy biurku.
— Musimy pogadać. — powiedziałam poważnie, dzięki czemu zyskałam uwagę chłopaka. Tony spojrzał na mnie wyczekująco, więc nie czekając dłużej zaczęłam mówić, wcześniej spuszczając wzrok na podłogę.
— Wczoraj na imprezie się naćpałam. — zaczęłam i podniosłam lekko głowę, aby spojrzeć na twarz chłopaka, która nie wyrażała żadnych emocji. Czułam się przez to, jakbym rozmawiała z Vincent'm.
— Zobaczyłam jakiegoś typa, który był łudząco podobny do Ciebie. Ten typ całował się z jakąś laską. Byłam naćpana, więc myślałam, że to ty. Podeszłam do tego typa i zaczęłam się na niego drzeć, a potem go uderzyłam. Byłam zła, więc chciałam, abyś poczuł to co ja, więc pocałowałam jakiegoś losowego kolesia. — powiedziałam prawie na jednym wdechu.
— Dopiero dzisiaj rano Hannah mi powiedziała, że to nie byłeś ty. Zrozumiem jeśli ze mną zerwiesz i nie będziesz chciał mnie widzieć, bo ja sama nie chciałabym siebie widzieć po takim czymś. Uznałam, że powinieneś o tym wiedzieć, bo to nie byłoby fair wobec Ciebie, jakbym Ci nie powiedziała. — powiedziałam. Byłam zbyt przerażona i zażenowana sobą, aby spojrzeć na chłopaka.
— Jest okej. — Jest okej?!
— Co? — zapytałam głupio i dopiero wtedy uniosłam wzrok na Tony'ego. Uśmiechał się. Posłałam mu pytające spojrzenie.
— Wiedziałem o tym. — zdradził, a moje oczy zrobiły się wielkie jak spodki. — Ten „typ" to był Shane. — powiedział ledwo powstrzymując śmiech. — Cieszę się, że mi powiedziałaś. Szczerze myślałem, że będziesz wolała udawać, że nic się nie stało i trzymać mnie w niewiedzy, ale jednak jesteś lojalna. — powiedział i wybuchł śmiechem, a ja nie mogąc się powstrzymać również to zrobiłam.
— Czyli między nami okej i nie zerwiesz ze mną? — spytałam. Było to dla mnie abstrakcyjne, że Tony cały czas chce ze mną być.
— Przecież Cię kocham wariatko. Wybaczam Ci. Z tego co mówił Shane ledwo stałaś na nogach i byłaś nieźle najebana. Teraz ja się z kimś przeliżę i będziemy kwita. — powiedział żartobliwie.
— Pójdę się ogarnąć. — chłopak skinął głową, a ja wzięłam jakieś czyste rzeczy i poszłam wziąć długi, zimny prysznic.
Po prysznicu ubrałam się i poszłam do salonu, w którym siedzieli Dylan, Shane, Tony, Hailie i Hannah?!
Gdy tylko stanęłam w drzwiach do pomieszczenia, wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. Zignorowałam to i usiadłam na kanapie obok Tony'ego. Spojrzałam w stronę Hannah, która siedziała na kolanach u Dylana, co mnie bardzo ucieszyło, bo musiało to świadczyć o tym, iż się pogodzili.
Chłopcy popatrzyli po sobie, po czym zaczęli spekulować nad tym, co powinniśmy obejrzeć.
— Shreka! — wrzasnął blondyn.
— Oglądamy Shreka. — powiedział głosem nie uznającym sprzeciwu. Szybko przechwycił pilota od Shane'a, który przeglądał netfix'a, w poszukiwaniu czegoś do oglądania.
— Oglądaliśmy to z tysiąc razy. — jęknęłam. Dylan przy każdej możliwej okazji włączał ten film. I nie to, że nie lubiłam Shreka, bo kto nie lubi Shreka, ale przez Dylana znam wszystkie dialogi, ze wszystkich części na pamięć.
— To obejrzymy tysiąc pierwszy raz. — powiedział na co Hailie walnęła się dłonią w czoło.
Dylan włączył Shreka trzeciego, to była jego ulubiona część, więc oglądaliśmy ją najczęściej.
Po filmie zgrałam z Shane'm i Tony'm w jakąś strzelankę. Dylan poszedł z Hannah do pokoju. Nie wynikałam, bo szczerze mówiąc nie chciałam. Hailie w pewnym momencie też się zawinęła. Pewnie poszła spać, bo było już po 23.
Po skończonej rozgrywce odłożyłam pada na stolik kawowy, po czym podniosłam się z kanapy.
— Nara frajerzy. — rzuciłam i wyszłam z salonu. Byłam zmęczona i jedyne o czym marzyłam to pójście do łóżka, po tym wyczerpującym dniu. Oczywiście z moim szczęściem życiowym musiałam na kogoś wpaść, a tym kimś był nie kto inny jak, Vincent pan mroku i ciemności.
— O mój Boże, przepraszam. Jestem zmęczona i trochę się zamyśliłam. — tłumaczyłam się wpatrując się w jego lodowate, niebieskie tęczówki jak w transie.
— Nic się nie stało moje droga. — posłał mi krótki uśmiech i poszedł w swoją stronę, mówiąc mi na pożegnanie „dobranoc".
Odpowiedziałam mu tym samym, aczkolwiek wiedziałam, że Vince nie pójdzie dzisiaj spać i najparwdopodobniej będzie siedział całą noc. Był dorosły i to co robił, było tylko i wyłącznie jego sprawą, ale trochę mnie to martwiło.
Weszłam do pokoju Tony'ego. Pierwsze co zrobiłam to podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej za duży mi, biły t-shirt i udałam się pod prysznic. Po upłynięciu niecałych piętnastu minut, wyszłam z łazienki, po czym od razu wręcz rzuciłam się na łóżko, wsuwając się pod ciepły, miękki koc. Nie minęło nawet dziesięć minut, a ja już odpłynęłam.
____________________________
Heej! Przepraszam za długą nieobecność i za taki krótki rozdział, ale trochę brakuje mi weny. Mimo wszystko mam nadzieje, że rozdział, mimo, że taki krótki i nudnawy, choć trochę się wam spodobał. Postaram się, aby kolejne rozdziały były dłuższe, ciekawsze i przede wszystkiemu ukazywały się częściej.
Przepraszam za wszystkie błędy, postaram się je poprawić. 1335 słów bez notatki.
Trzymajcie się! Miłego dnia/nocy<333
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro