/11\
Wtorek
Dzisiaj był dzień wolny, z którego oczywiście bardzo się cieszyłam.
Leżałam na kanapie w salonie i oglądałam zaplątanych. Od zawsze lubiłam tą bajkę. Często oglądałam ją z tatą.
Cała święta trójca pojechała gdzieś w pizdu, Will i Vince byli w pracy, więc w domu byłam tylko ja i Hailie, która zaszyła się w swoim pokoju. Cholernie mi się nudziło. Uznałam, że świetnym pomysłem będzie pojechać do galerii. Oczywiście z Hailie. Dowiedziałabym się przynajmniej co u niej słuchać, bo dawno nie rozmawiałyśmy. Przy okazji przejechałabym się moim nowym autem, po które pojechałam wczoraj, zaraz po szkole z Vince'm. Bardzo doceniłam, że znalazł czas na takie bzdury. Wybrałam sobie czerwone lamborghini. Czerwone, bo to mój ulubiony kolor, a lamborghini, bo w „Shut Down" Blackpink śpiewały
„Catch me when you hear my Lamborghini go, vroom, vroom, vroom, vroom". Tak tylko dlatego zdecydowałam się na tą markę, no i może trochę dlatego, że od zawsze podobało mi się auto Shane'a. No i Vince stawiał, więc grzechem byłoby nie wybrać sobie czegoś droższego, zważając na to, że Vincent sam powiedział, że mogę wybrać auto jakie tylko chcę.
Wyłączyłam telewizor, z wielkim trudem podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę pokoju Hailie. Gdy byłam już przed drzwiami do pokoju dziewczyny, uniosłam dłoń, złożyłam ją lekko w pięść, po czym zapukałam dwa razy. Brunetka po chwili stanęła w drzwiach.
— O Boże jak dobrze, że to ty. — powiedziała z ulgą.
— Masz ochotę pojechać ze mną do galerii? — spytałam, a na twarzy dziewczyny momentalnie pojawił się uśmiech.
— Pewnie! — krzyknęła uradowana.
— To przebiorę się i możemy jechać. — powiedziałam, a Hailie przytaknęła.
Umówiłyśmy się, że za 10 minut spotykamy się w garażu.
Poszłam do pokoju i ubrałam krótkie dżinsowe szorty i krótszy biały top, gdyż zbliżał się koniec roku szkolnego i nawet w Pensylwanii zaczynały się niesamowite upały. Ubrałam się trochę basicowo, ale nie chciało mi się ubierać nic wymyślnego. Zależało mi tylko na wygodzie, niczym więcej. Poprawiłam trochę makijaż i zeszłam do garażu, w którym już czekała na mnie Hailie.
— Gotowa? — zapytałam z entuzjazmem.
— Taaak! — wykrzyknęła radośnie.
Wyjęłam kluczyki z kieszeni i nacisnęłam na nich przycisk otwierający samochód. Obie wsiadłyśmy do samochodu, ja od strony kierowcy, a Hailie pasażera. Włożyłam kluczyk i odpaliłam auto. Po chwili byłyśmy już poza terenem rezydencji. Włączyłam muzykę, a dokładniej to „Money" od Lisy z Blackpink.
— Zazdroszczę ci. — mówi cicho brunetka.
— Czego? — pytam zaskoczona.
— Możesz ubierać się w co tylko chcesz i nikt Ci nie powie, że nie możesz się tak ubierać. Wychodzisz gdzie i kiedy chcesz. — wzdycha.
— Wiesz myślę, że gdyby Tony był w domu to przypierdoliłby się do mnie o te szorty. Pół dupy mi widać, ale ja i tak bym to zignorowała. To mnie się ma podobać, a nie jemu. — powiedziałam. — Przećwiczę z tobą ignorowanie tych debili. — dodałam, a dziewczyna cicho parsknęła śmiechem.
— A tak w ogóle, to co chcesz kupić? — zapytała Hailie.
— Coś na imprezę. Ogólnie coś dziwkarskiego. Z Hannah zawsze tak chodzimy na imprezy, a poza tym niech się Tony trochę po wkurza.
— Mam takie pytanie, a raczej prośbę. — zaczęła niepewnie gdy stałyśmy na światłach.
— Wal.
— Mogłabyś zając czymś Tony'ego w sobotę popołudniu? — zapytała. W sobotę w domu miałam być tylko ja, Hailie i Tony. Reszta miała jakieś ważne sprawy do załatwienia na mieście i mieli wrócić dopiero późnym wieczorem.
— Co ty knujesz młoda? — zapytałam podejrzliwe ruszając, po zapaleniu się zielonego światła.
— Powiem Ci, ale nie mów nikomu, a zwłaszcza Dylanowi. — poprosiła.
— Obiecuję, że nikomu nie powiem. — obiecałam jej.
— Dobra. Jest taki chłopak w szkole i chodzi o to, że zaprosił mnie na spotkanie w sobotę. Na kawę w sensie. Bardzo zależy mi na pójściu na tą kawę. — powiedziała.
— Dobra zajmę go czymś. — odpowiedziałam.
— Naprawdę?! Dziękuje, dziękuje, dziękuje! — krzyknęła uradowana faktem, że się zgodziłam. — Ale skutecznie? — dopytywała.
— I to jeszcze jak. — powiedziałam bardziej do siebie niż do niej.
Kiedy byłyśmy już w galerii zaparkowałam swoje lambo na parkingu, wysiadłyśmy z auta i udaliśmy się w stronę sklepów. Kilkanaście osób obczajało nas po drodze. Cieszyłam się z tego, chociaż wiedziałam, że chłopcy, którzy patrzyli na mnie, patrzyli tylko na mój tyłek, który w obcisłych, krótkich szortach, prezentował się naprawdę nieźle.
— Hej Yeon! — słysząc swoje imię za plecami, momentalnie zatrzymałam się i odwróciłam w stronę, z której dobiegał dziwnie znajomy mi głos. Ujrzałam tam James'a. Stał tam uśmiechnięty i przyglądał mi się z zaciekawieniem.
— Hej gnoju. — przywitałam się z przyjacielem z pracy. Podeszłam bliżej niego i przytuliłam go.
— Co tu robisz? — zapytał gdy przerwaliśmy nasz uścisk.
— Wiesz próbuję wyrwać kogoś na mój tyłek, ale coś średnio mi idzie. — powiedziałam żartobliwie. — A ty? — zapytałam.
— Przyszedłem na rozmowę o prace. — odpowiedział. — Zajebiście wyglądasz w tych szortach, są świetne. — powiedział.
— Mówisz tak, bo widać mi w nich pół dupy i możesz sobie popatrzeć. — prychnęłam.
— No może trochę tak. — odparł i zrobił minę zbitego psa, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.
— Nie no, ale wyglądasz maga seksi. — powiedział.
— Oh dziękuje. — powiedziałam teatralnie, łapiąc się za serce. — Idziesz z nami na zakupy? — spytałam.
— A gdzie idziecie?
— Ogólnie po sklepach, szukam czegoś dziwkarskiego na piątkową imprezę. — wzruszyłam ramionami.
— Chętnie pomogę. — uśmiechnął się brunet. — Ty też idziesz na tą imprezę? — zwrócił się do Hailie, która jakby niepewna intencji chłopaka wobec nas, stała schowana za mną.
— Ja? Nie, ja nie. — odpowiedziała i zaśmiała się nerwowo.
— Oookej. Chwila czy to nie jest ta laska z ósemki? — zapytał przypominając sobie zapewne pamiętny wieczór w restauracji.
— Tia. — odparłam. Nie chciałam z nim gadać na ten temat. Musiałabym mu za dużo tłumaczyć, a poza tym nie mogłam mu zdradzić niektórych aspektów.
— Czyli jednak coś zaszło z tym chłopakiem z ósemki. — powiedział jakby zadowolony z siebie, że udało mu się połączyć fakty.
— Może tak, może nie.
— Pieprzyłaś się z nim? — zapytał bardzo poruszony tym tematem.
— Kurwa, nie gadajmy o tym. Poza tym to jest jego siostra matole, ja na jej miejscu nie chciałabym wysłuchiwać, jak jakaś szmata zabawiła się z moim bratem. — skarciłam go. Skutecznie, bo już nic na ten temat nie powiedział.
Po tym jak go opieprzyłam nagle przypomniało mu się, że ma do załatwienie jakąś, niezwykle ważną sprawę i musi już iść. Za to ja ruszyłam w stronę mojego i Hannah ulubionego sklepu, a Hailie podążała za mną. Nigdy nie pamiętałyśmy z Hannah, nazwy tego sklepu, więc nazwałyśmy go „dziwkarz". Żadna z nas nie miała pojęcia, skąd wzięła się ta nazwa, ale dla wygody postanowiłyśmy jej używać. W sklepie były same krótkie, skąpe i wyzywające ubrania, więc w sumie nasza nazwa pasowała. Zawsze chodziłyśmy do dziwkarza, przed jakimiś imprezami, żeby kupić jakieś skąpe ciuchy i podrywać chłopaków. Głównie po to, aby spędzić z nimi miły wieczór.
Razem z Hailie weszłyśmy do sklepu. Brunetka sprawiała wrażenie zaskoczonej, tym co znajduje się na półkach oraz wieszakach sklepu.
— Nie uważam cię za szmatę. — powiedziała nagle, podążając za mną pomiędzy stojakami z ubraniami. Posłałam jej pytające spojrzenie, które ona od razu przechwyciła, bo od razu się odezwała.
— Przy tym chłopaku powiedziałaś, że nie chciałabyś słuchać o jakieś szmacie zabawiającej się z twoim bratem. — sprostowała. — Chcę, żebyś wiedziała, że nie uważam cię za szmatę. — powtórzyła się, a ja się zaśmiałam.
— Wiem Hailie. — odpowiadam rozbawiona. — Chcę jakąś miniówkę. — ruszyłam do wieszaków, na których wisiały miniówki. Chwilę w nich przebierałam aż w końcu znalazłam tą jedyną. Była mega krótka, obcisła — jak to miniówka — zrobiona z lateksu i w moim ulubionym kolorze, czyli czerwonym.
— Mierz. — odzywa się Hailie za moimi plecami. Uśmiecham się do niej i idę w stronę przymierzalni. Weszłam do pierwszej lepszej, zasłoniłam się zasłonką, po czym ubrałam spódnice. Wyglądała i leżała na mnie zajebiście. Odsłoniłam zasłonę, wyszłam z przymierzalni, aby pokazać się Hailie i wysłuchać jej opinii, którą swoją drogą, bardzo ceniłam.
— Wyglądasz jak milion dolarów. Nie. Wyglądasz jak nieskończenie wiele dolarów! — wykrzykuje.
— Biorę ją. Tony się wkurzy, ale o to mi chodzi. — nic nie poradzę na to, że jak jest zły to tak śmiesznie i słodko wygląda. To przecież nie moja wina.
Wróciłam do przymierzalni, przebrałam się w swoje ciuchy i wyszłam, kierując się do kasy. Po drodze zauważyłam, jednak piękne szorty, oczywiście skąpe i krótkie z przetarciami na tyłku. Podbiegłam do nich, złapałam za swój rozmiar i tym razem idę prosto do kasy, nie rozglądając się na resztę ubrań. Płacę i wraz z Hailie wychodzimy ze sklepu.
Włóczyłyśmy się po galerii jeszcze z jakieś dwie godziny, w między czasie zrobiłyśmy sobie przerwę na obiad. Padło na maka.
Najedzone i obkupione, wróciłyśmy do samochodu. Wrzuciłyśmy torby do bagażnika, po czym wsiadłyśmy do środka.
Wyjechałam z parkingu i skierowałam się prosto do domu...
_____________________________
Heej kochani! Mam nadzieje, że spodobał się wam rozdział. Przepraszam za wszystkie błędy. 1396 słów bez notatki. Tak, wiem, opuszczam się, ale obiecuję, że to się zmieni i zacznę znowu pisać dłuższe rozdziały. Dziękuje za wszystkie głosy i komentarze.
Trzymajcie się, udanych i bezpiecznych wakacji, miłego dnia/nocy <333
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro