Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog


Deszcz spływał po moich włosach, karku, aż w końcu znajdował swoje miejsce za kołnierzem, co nie było najprzyjemniejszym uczuciem. Wiał dość mocny i zimny wiatr, jednak nie to było teraz moim największym problemem. Ciężka, brązowa trumna została już dawno opuszczona w dół, a wraz z nią wszystkie moje wspomnienia, radości i smutki, oraz najukochańsza osoba na całym świecie. Najważniejsza. Ale teraz ją straciłem. Bezpowrotnie. Zabrała ją choroba. Już nigdy nie wróci, a ja już nigdy nie odzyskam dawnego życia. Pustym wzrokiem obserwowałem dół, w którym spoczywała moja opiekunka. Wszyscy goście już dawno się rozeszli. Zostałem sam. W każdym możliwym znaczeniu tego słowa. Pewnie niedługo przyjdzie po mnie ktoś z sierocińca. Na pewno już zauważyli, że uciekłem. Chociaż nie, chyba jeszcze za szybko. Nie ma mnie dopiero kilka godzin. Powinienem tam wrócić? Już zdążyłem się zorientować, że najpewniej oberwie mi się za ucieczkę. A może lepiej będzie zamieszkać na ulicy? Z drugiej strony, przynajmniej mam dach nad głową, gdy pada. Może uda mi się przyzwyczaić? Nie powinienem narzekać na swój nowy... dom, prawda?

-Co mam zrobić, ciociu?- spytałem smutnym głosem. Kilka łez, mimowolnie uwolnionych z pod powiek, zmieszało się z deszczem spływającym po mojej twarzy- ty zawsze umiałaś mi doradzić. Zawsze wiedziałaś, co trzeba zrobić. Powiesz mi?- szczerze mówiąc, nie wiem, na co liczyłem. Na odpowiedź? Od nieboszczki? Zabawne...

-Kocham cię, ciociu- szepnąłem, po czym powolnym krokiem odszedłem od grobu. Czułem się tak, jakbym umarł. I poniekąd była to prawda. Tylko ona stanowiła dla mnie motywację do bycia dobrym. Może i powinienem wziąć jeszcze pod uwagę pana Starka, ale tak się składa, że mój mentor chyba nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że mój świat się posypał. Zresztą, co go to może obchodzić? Ma swoje sprawy, ważniejsze niż jakaś tam sierota z queens, której się pofarciło i teraz biega po ścianach. A ja nie zamierzam pokazywać mu, jak bardzo nieszczęśliwy jestem. Nikomu nie mam zamiaru tego pokazywać. Ktokolwiek sprawił, że moje życie to koszmar, nie poczuje tej satysfakcji, widząc mnie złamanego. Nie mam zamiaru się nad sobą użalać, albo płakać w poduszkę po nocach. Ciocia by tego nie chciała. Ona by chciała, żebym był silny i nie pokazywał słabości.

*****

360 słów

Hejka!

No to zaczynamy kolejną opowieść! Od razu mówię, że rozdziały będą koło 2000 słów :)

Mam nadzieję, że się podobało :)

Do zobaczenia<3<3<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro