Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

Na Targach było o wiele więcej ludzi, niż zakładałem. Dotarcie do stoiska z herbatkami trwało wieki, a kolejka utwierdzała mnie w fakcie, że drugie tyle będę musiał poczekać. Westchnąłem cicho, szukając zapisanych w notatkach w telefonie nazw firm herbacianych.

- Nadal czekasz? - obok mnie pojawił się Sethos, dzierżąc w dłoni reklamówkę z suplementami diety. - Cholernie długa ta kolejka. To jakieś medyczne cudo?

- Powiedziałbym raczej, że bzik kolekcjonerski. - uniosłem wzrok znad telefonu. - A gdzie Collei i Cyno?

- Dorwali się do mapy interaktywnej.

Brunet wskazał kciukiem na stojącą nieopodal dwójkę. Zielonowłosa nie miała konkretnego celu w tym wyjściu. Stwierdziła, że fajnie będzie się rozejrzeć, a jak coś wpadnie jej w oko, to przy okazji to kupi. Widząc jej rozpromienioną twarz, śmiało mogłem stwierdzić, że dobrze się bawi. Swoją torbę miała wypełnioną gadżetami, darmowymi próbkami i bonami na darmowe zabiegi kosmetyczne. 

Mój wzrok przeniósł się na Cyno. Białowłosy dołączył do nas z zasady. Dopiero wieczorem umówił się ze swoimi internetowymi znajomymi na rozgrywkę, więc miał trochę czasu do zabicia. Cyno miał na sobie moje ubrania... Czarne dresy z neonowym, zielonym napisem na prawej nogawce oraz bluzę z tego samego zestawu. Na ten widok rumieńce same wkradały mi się na twarz, a serce zaczynało bić mi szybciej. To zupełnie nie jego styl, nie pasuje mu to... Ale wygląda tak uroczo.

- Zgaduję, że myślisz o tym, jak "hot" Cyno wygląda w Twoich ciuchach. - prychnął brunet, szturchając mnie łokciem. - Jesteś taki oczywisty. Zaskakujące jest to, że sam jeszcze się nie domyślił.

- Nie tylko on. - przekręciłem oczami. Był jeszcze Alhaitham i Kaveh. - Z racji na jego wrodzoną głupotę mogę być sobą dwadzieścia cztery na siedem, a on i tak stwierdzi, że zachowuję się jak dobry przyjaciel.

- Jest to zabawne i smutne jednocześnie.

Nadeszła moja kolej. Wyczytałem z listy wszystkie interesujące mnie pozycje, a uprzejmy sprzedawca wydał mi moje zakupy. Gdy się rozliczyłem, odszedłem na chwilę na bok, by sprawdzić, czy niczego nie zapomniałem. Byłem przeszczęśliwy! Udało mi się kupić wszystkie rodzaje herbatek, co chciałem! Głóg, melisa, serdecznik i kozłek do wspierania układu krążenia, ziele jemioły pospolitej oraz owoc kolendry siewnej dla obniżenia ciśnienia, a także liść babki lancetowatej, lipa i tymianek dla lepszego oddechu. To tylko mała część do mojej domowej apteczki zdrowia, ale już nie mogę się doczekać, by je wypróbować!

- Jesteś taki uroczy, że aż chce Ci się pomóc. - Sethos zaśmiał się i objął mnie ramieniem.

- Co to ma znaczyć? - zmarszczyłem brwi.

- Mam dla Ciebie idealne rozwiązanie na miłosne bolączki. Spraw, by Cyno był zazdrosny! Co jak co, ale on ma na Twoim punkcie bzika. Trochę mu się zbuntujesz i sam legnie Ci do stóp.

- Nie będę bawił się w taką dziecinadę. - mruknąłem, strzepując jego rękę. - Nie jesteśmy dziećmi, by robić jakieś podchody.

- Ty nawet podchodów nie robisz. Jesteś bierny jak jego lewa półkula mózgu. - założył ręce na piersi.

- I z kim zdrowym na umyśle miałbym odgrywać taką szopkę?

- Jak to z kim? Ze mną! - wskazał na siebie dumnie kciukiem. - Trochę się po obejmujemy, powychodzimy razem, nic mu nie mówiąc, będziemy szeptali do siebie jakieś zmyślone tajemnice. To zadziała.

- Nie podoba mi się ten pomysł Sethos. - powiedziałem stanowczo, piorunując go wzrokiem. - Nie zamierzam robić czegoś tak żenującego. Już prędzej powiem mu o swoich uczuciach.

Oczywiście rozważałem kiedyś taką możliwość. Często, gdy siedziałem w moim ulubionym gejowskim barze, zaczepiali mnie inny mężczyźni. Nie przesiadywałem tam dla wieczornej schadzki czy dla znalezienia partnera, więc naturalnie nie byłem nigdy zainteresowany. Lubiłem klimat, zwykłe rozmowy bez obaw o swoje prawdziwe "ja" oraz dobrej jakości drinki. Myślałem wtedy, że mógłbym skorzystać z okazji i pokazać się kilka razy z mężczyzną z innego środowiska. Nawet gdyby miał on udawać mojego znajomego, byłem pewny, że wzruszyłoby to małym światem Cyno... Te myśli pojawiały się od czasu do czasu. A potem uderzałem się w twarz, mówiąc, że jestem pijany. Inni by mnie nie obchodzili, ale za nic nie chciałbym skrzywdzić uczuć Cyno. Zabawa w wywoływanie zazdrości... To nie dla mnie.

Brunet uciekł wzrokiem na prawą stronę, uśmiechając się pod nosem. Wiedziałem, że tak łatwo się nie podda. Ci dwaj kuzyni, choć różnili się bardzo w wielu kwestiach, to byli tak samo zaborczy. Mężczyzna położył mi dłoń na ramieniu i nachylił się do mojego ucha, szepcząc:

- A ja myślę, że to już działa.

Seth został złapany za szyję i odciągnięty do tyłu przez Cyno. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, czochrając go po głowie. Obok nich pojawiła się także Collei, siorbiąc proteinowego shake'a. 

- Widzieliśmy fajne stanowisko z przekąskami! Musimy tego spróbować, już na sam widok ślinka sama mi ciekła z ust. - rozmarzyła się dziewczyna, chwytając bruneta za ramię. - Choć! Jeśli wygrasz w rzucaniu piłeczką, to dostaniesz deser za darmo!

- Jesteś zbyt łasa na promocje! Skąd ta pewność, że wygram?

- Jesteś sportowcem, czy nie?!

Zielonowłosa na nic nie zważając, zaczęła ciągnąć bruneta do jednego z punktów gastronomicznych. Zaśmiałem się, widząc jej rozbiegane oczy i rządzę zwycięstwa. Jeśli Seth się nie postara, to marny jego los. Ta dziewczyna zrobi wszystko dla dobrego jedzenia.

- Wszystko w porządku?

Cyno spojrzał na mnie zmartwiony. Zostaliśmy trochę z tyłu za tą dwójką. Nie wiem, czy to był ich kolejny genialny plan na podarowanie mi trochę czasu sam na sam z białowłosym, ale nie będę narzekał. Podobało mi się to, że martwił się o mnie. Przywdziałem swój delikatny uśmiech i posłałem mu pytające spojrzenie. Złotooki podrapał się po karku, głośno wzdychając.

- Sethos Cię nie męczy? Widzę, jak się zachowuje i jeśli to dla Ciebie za dużo, to mogę z nim porozmawiać...

- Nie. - prychnąłem, kręcąc głową. - Zdążyłem maksymalnie się do Was przyzwyczaić. Jesteście ekscentryczni, ale da się wytrzymać.

- Nie wiem, czy mówisz to tylko dlatego, że to mój kuzyn, czy faktycznie tak myślisz. - pochylił głowę, unosząc prawy kącik ust. - Gdyby stało się to uciążliwe, nie krępuj się mówić mi prawdę. Rozprawię się z nim.

- To Twój kuzyn.

- I co z tego? Nie daję taryfy ulgowej nawet rodzinie.

Coś w jego chłodnym głosie sprawiło, że po moich plecach przeszły ciarki. Nie byłem pewny, czy żartuje, czy mówi poważnie, ale wiedziałem, że ten władczy ton mi się podoba.



***

Yoo~

Rzucałam wczoraj siekierami... Mam zakwasy na całej ręce xD Ale polecam - zabawa zajebista! Idealne dla osób, które chcą się wyżyć ^^

Zostawiam Was z rozdziałem i pytaniem pułapką: Co myślicie o Sethosie w tej książce? ;)

Do napisania,
Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro