20
Po obfitym śniadaniu oraz krótkim odpoczynku, Alhaitham wraz z Cyno udali się na zakupy do pobliskiego miasta. Mężczyźni naczytali się w Internecie o ziemniakach z masełkiem zawiniętych w sreberko i zaplanowali na dziś zrobić iście europejskiego grilla. Gdy czytali listę produktów, jakie zamierzają kupić, uruchomiły się moje lekarskie zmysły. Od razu wyrwałem im kartę i zacząłem nanosić poprawki. Dobrą połowę rzeczy musiałem wykreślić, a za każde marudzenie dopisywałem kolejne warzywo. Słuchanie ich bezsensownych argumentów na tyle wystarczająco pochłonęło moją i tak znikomą energię, że wyszedłem na zewnątrz zalegnąć pod jednym z parasoli.
Kaveh odprawił mężczyzn do auta, upominając ich, by nie manipulowali listą, bo tylko dodatkowo mnie podburzą. Po krótkiej wymianie zdań dołączył do mnie, trzymając w dłoni krem z filtrem.
- Ściągaj koszulkę. Wysmaruję Cię tak, że będziesz tłustszy od masła.
- Raczej nie takie zadanie ma ten krem. - zmarszczyłem brwi, wykonując jego prośbę. - Mam podatny kark i ramiona, tam się bardziej przyłóż.
- Jakie wymagania. - zaśmiał się. - Wolałbyś, by robił to Cyno, co?
- Pff, pytanie. Oczywiście, że tak. - prychnąłem. - Jego dłonie były takie zwinne, że prawie pokusiłem się o erekcję.
- Rozluźniłeś się, skoro mówisz bez krępacji o takich rzeczach.
Blondyn powoli rozprowadził krem po częściach ciała, do których normalnie bym nie sięgnął. Podczas tej czynności prowadziliśmy zawziętą dyskusję o facetach w naszym otoczeniu. Śmialiśmy się i wymienialiśmy poglądami jak dwie najęte katarynki. Mimo jego irytującego wciskania nosa tam, gdzie nie trzeba, to cieszyłem się, że mogłem z nim porozmawiać na takie tematy.
- Dobra, to powiedz mi, dlaczego się wyprowadzasz? Co to zmieni? Przecież nie zerwiesz z nim z dnia na dzień kontaktu, tylko będziesz kilkanaście kilometrów dalej. - Kaveh przysunął sobie obok drugi leżak. - Nie potrafię do końca zrozumieć Twojego toku myślenia.
- Nie chcę całkowicie zrywać kontaktu. Robię to wszystko dla siebie. Może jak się oddalę na dłuższą metę, to zapomnę o tym nieszczęsnym uczuciu do Cyno.
- Wiesz, nie chcę Ci psuć zapewne wielotygodniowych planów ucieczki, ale nie przeszło Ci przez myśl, że Cyno jest w Tobie zakochany? To, jak się zachowuje w Twoim towarzystwie, mówi samo za siebie!
- Cyno był taki od początku. Przyjaźnie nastawiony, otwarty i bardzo lubił kontakt cielesny. - pokręciłem głową. - To jest typowy hetero facet, który miał dziewczynę i nadal nie potrafi zrozumieć Twojego związku z Alhaithamem. Chociaż widzę, że się stara Was zrozumieć, to on sam w życiu nie mógłby siebie wyobrazić na Waszym miejscu. - westchnąłem. - Rozmawiałem z nim o tym wielokrotnie. Nie ma dla nas nadziei.
- Jego słowa, a czyny na nic się nie przekładają. - wyciągnął do góry palec wskazujący. - Pomyśl. Jaki przyjaciel proponowałby Ci erotyczny masaż, znał Twoje wszystkie fanaberie i karmił z czystą przyjemnością?
- Cyno. - kiwnąłem głową.
- Ehh, ty też masz zakuty łeb tak samo, jak on. - mruknął, opadając na leżak. - Powiedziałeś mu o tym?
Spojrzałem na niego pytająco. Właśnie mu powiedziałem o tym, że Cyno nie widzi siebie z drugim mężczyzną. Jak więc miałem mu powiedzieć o swoich uczuciach?
- O wyprowadzce! - fuknął, widząc moją dezorientację. - Chyba nie zamierzasz trzymać tego przed nim w tajemnicy i zniknąć jednego dnia bez śladu?
- Jeszcze o tym nie myślałem...
Wiedziałem, że nadejdzie taki moment, gdy oddam klucze do mieszkania, a sam załadowanym autem wrócę do rodzinnego miasta. Ten plan zbliżał się wielkimi krokami, był tuż za rogiem. Coraz więcej osób w moim otoczeniu wiedziało, o tym, co się stanie po tej wycieczce, ale jedna, ta najważniejsza osoba nadal pozostawała w cieniu... Prawda była taka, że nie wiedziałem, jak mam przekazać mu tę wiadomość. Potrzebowałem na to więcej czasu i odpowiedniego momentu.
***
Dosłownie cały dzień przepadł nam na jedzeniu, piciu i zabawie nad basenem. Miałem świadomość tego, że ta forma spędzania czasu była odpoczynkiem, ale dla mnie był to zmarnowany dzień.
Siedziałem nad brzegiem basenu z nogami zanurzonymi po same łydki w chlorowanej wodzie. Trójka mężczyzn radośnie pluskała się w rytm muzyki dobrzmiewającej z przenośnego głośnika, który Cyno zawinął z domu. Mimo że nie brałem czynnego udziału w mokrej zabawie, to śmiałem się i komentowałem wraz z nimi.
Odchyliłem się na wyprostowanych rękach, zadzierając głowę do góry. Było już ciemno, a rozgwieżdżone niebo wyglądało dziś wyjątkowo pięknie. Zazwyczaj nie zwracałem uwagi na takie rzeczy, ale cała atmosfera sprawiła, że dziś było inaczej. To samo niebo nad plażą musiało wyglądać olśniewająco... Aż zapragnąłem ująć ten moment na zdjęciu.
- Zaraz do Was wrócę.
- Nari! Gdzie idziesz! - usłyszałem za sobą krzyk Cyno.
- Porobić fotki na plaży. - pomachałem telefonem. - Do piętnastu minut wracam!
Droga na plażę trwała całe dwie minuty. Stanąłem nad brzegiem morza, które odbijało lśniący księżyc w swojej tafli. Nie myliłem się — widok był fenomenalny. Wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni i zacząłem robić zdjęć w różnej orientacji, panoramie, a także we wszystkich możliwych funkcjach, jakie oferował mi telefon (choć nie wszystkie były trafne).
Gdy zakończyłem swoją amatorską sesję, położyłem się plecami na wilgotnym piasku, by jeszcze przez krótką chwilę móc popodziwiać odległą galaktykę. Szum morza koił moje uszy przemęczone ciężką muzyką. Odetchnąłem głęboko, zamykając oczy. Tego mi właśnie było trzeba. Spokoju i jeszcze raz spokoju. Z dala od ludzi, od cywilizacji. Tylko ja i cały wszechświat...
Poczułem, jak na mojej twarzy ląduje kropla wody. Z początku myślałem, że to fala, która niefortunnie musiała rozbić się o brzeg. Jednak krople zaczęły się ponawiać w podobnym odstępie czasowym. Jedna... Druga... Trzecia... Niechętnie otworzyłem oczy, z przekonaniem, że zaczyna padać. To nie był deszcz. To chlorowana woda, która skapywała z mokrych włosów nachylonego mężczyzny.
- Zaczynam widzieć kosmitów. - mruknąłem.
- Udam, że tego nie słyszałem. - zaśmiał się. - Mogę dołączyć?
Nie zdążyłem odpowiedzieć. Mężczyzna, chcąc przejść na drugą stronę, potknął się o wystający kamień i przygniótł mnie swoim ciałem. Oprócz przepełniającego moje ciało ciepła poczułem także jego usta, ocierające się o mój rozgrzany do czerwoności policzek.
Wszyscy Bogowie i istoty nadludzkie o nieposkromionej mocy... Dlaczego jesteście przeciwko mnie?
***
Yooo~
Przepraszam za opóźnienie, ale wpadłam w końcu na pomysł, co dalej! Także historia trwa!
Zostawiam Was z rozdziałem, a sama lecę tradycyjnie odpoczywać ^^ Mam nadzieję, że umiliłam Wam choć trochę dzień :D
Do napisania,
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro