2
***
Znajoma kelnerka położyła przede mną filiżankę z zieloną herbatą. Podziękowałem jej skinieniem głowy i wróciłem do wykonywanej przeze mnie czynności. Czekając na dwie spóźnialskie osoby, zająłem się układaniem planu żywnościowego dla pacjentki z otyłością. Zazwyczaj jest to dla mnie proste, by stworzyć plan posiłków z odpowiednią ilością kalorii i dostosować go do preferencji oraz czasu pacjenta. Jednak ten przypadek był wyjątkowy. Musiałem uwzględnić wszystkie jej alergie żywnościowe, a także fakt, że była ona wegetarianką. Nie mogłem oprzeć jej diety na samym tofu, więc przez dłuższy czas szukałem wartościowych zamienników. Jeszcze w tym tygodniu zobowiązałem się wysłać jej zarys pierwszego miesiąca.
- Nari! Już jesteśmy!
Podniosłem wzrok znad tabletu na donośny, kobiecy krzyk. Zielonowłosa dziewczyna jeszcze nie zdążyła dobrze wejść do kawiarni, a już z daleka machała do mnie zawzięcie ręką.
- Seth, zamów mi mrożoną czekoladę z lodami pistacjowymi i truskawkową polewą!
- Czekaj! Jak ja mam to zapamiętać?! - brunet próbował ją zatrzymać, ale na darmo. Dziewczyna była już przy mnie.
- Długo czekałeś?
- Tak jak zawsze, Collei. - zaśmiałem się. - To moja druga herbata.
Collei była moją dobrą znajomą za czasów technikum. Gdy na jaw wyszła moja orientacja, jako jedyna nie zerwała ze mną kontaktu. Spędzała ze mną każdą wolną chwilę i odganiała natarczywych idiotów. Nasze drogi się rozeszły przy wyborze studiów — ona wybrała AWF, a ja Uniwersytet Wielobranżowy. Mimo to pozostawaliśmy w kontakcie i do dnia dzisiejszego spotykamy się na "ploteczkach przy kawusi", ale bez kawusi.
- Wybacz. Spierdzielił nam autobus. - usiadła naprzeciw mnie. - No, opowiadaj! Co tam słychać?
- Stara bieda i nowe problemy. - mruknąłem. - Pamiętasz, jak opowiadałem Wam o Alhaithamie i jego ilustratorze, do którego robi dzikie podchody?
- Pamiętam, pamiętam! I co z nimi?
- Ci dwaj debile się spiknęli. - wziąłem łyka herbaty.
- Nie było mnie może dwie minuty, a już jestem do tyłu z tematem. - obok Collei zasiadł towarzyszący jej chłopak. - Nie możecie mi tak robić. Zaczynacie z grubej rury, a później mi zostają tylko wypociny.
Sethos, czyli ów brunet był nikim innym jak kuzynem Cyno. Poznałem go podczas wspólnych wykładów na pierwszym roku, gdy usiadłem wraz z białowłosym w tym samym rzędzie. Zaprzyjaźniliśmy się. Nie drażnił mnie i był w miarę kumaty. Często też widywaliśmy się we trójkę lub graliśmy w gry komputerowe. Doceniałem fakt, że gdy dowiedział się (nieplanowanie) o mojej orientacji, nie poczuł dyskomfortu, a zaproponował wsparcie. Odrzuciłem jego dobre chęci — było to dla mnie niezręczne i trochę nie na miejscu. Pozostał jako znajomy.
- Zanim zapomnę. - pstryknąłem palcami. - Mam pacjentkę z otyłością, której dałem na Ciebie namiary. Za polecajkę liczę na darmowy karnet.
- Jesteś niemożliwy. - Seth zaśmiał się, przekręcając przy tym oczami.
Zaczęliśmy kontynuować temat romansu Alhaithama i Kaveha. Pilnowałem się, by nie wykraczać poza zdrową granicę prywatności. Pobieżnie opisałem całą sytuację, a dosadnie wyraziłem swoją opinię na ten temat. Nie podobało mi się to, że opowiadam o życiu swojego przyjaciela, ale tak naprawdę nie miałem, z kim o tym pogadać. Cyno wyraził swoje zdanie, ale więcej o tym nie rozmawialiśmy... Wiedziałem, że ta dwójka myśli rozsądnie, a przede wszystkim zostawi to wszystko dla siebie. Potrzebowałem opinii. Neutralnej opinii.
- Jakoś reakcja Cyno mnie nie dziwi. - mężczyzna wzruszył ramionami. - Ale, co miałby innego zrobić? Sam dobrze go znasz.
- Nie winię Cyno za brak odpowiedzi na moje pytania. - machnąłem ręką. - Bardziej martwi mnie fakt, że Kaveh zostanie zraniony.
- Nie dramatyzujesz trochę? - Collei wymierzyła we mnie łyżką. - Martwisz się jak swój o swojego. Rozumiem. Ale wydaje mi się, że trochę za bardzo chcesz ingerować w ich życie i decyzje. To nie Twoja bajka, tylko ich. Daj im pisać ten dramat w spokoju.
- Tylko Kaveh nic nie rozumie, a Alhai...
- Stop. Znowu się zapędzasz. - Sethos odłożył swoje latte na blat. - Kaveh i Alhaitham są dorośli. Jedno i drugie ma rozum, wiedzą, co robią. Jeśli coś po drodze faktycznie się spierdoli, wtedy ingeruj. Możesz pobić Al'a lub wspierać Kaveha, wtedy rób, co chcesz. Teraz daj im wolną rękę.
- Ja to wszystko wiem. - przejechałem sobie dłonią po twarzy. - Nie wiem, co się ze mną dzieje. Dlaczego tak bardzo chcę im pomóc?
- Może... W ich sytuacji widzisz siebie i Cyno?
- To niemożliwe...
Mój telefon wydał z siebie ciche piknięcie. Uniosłem ekran, by zobaczyć wiadomość od Cyno: "Załącznik". Westchnąłem i odblokowałem telefon. Mężczyzna wysłał mi zdjęcie swojego obiadu — gotowej lasagne ociekającej tłuszczem i polanej sosem czosnkowym. Już na sam widok brało mnie na wymioty. Pod spodem dopisał:
,,I jak oceniasz moje danie? :)".
Prychnąłem, odpisując mu:
,,Ocena: 1065 dni do śmierci".
Nie minęła sekunda, a dostałem odpowiedź:
,,Czyli mamy jeszcze 1065 dni dla siebie ♥"
- Uśmiechasz się, czyżby Cyno? - głos Collei sprawił, że z impetem odłożyłem telefon na stolik. - W punkt.
- To on do mnie napisał pierwszy. - westchnąłem, zakładając ręce na piersi. - Ale wracając do tematu to niemożliwe, bym widział w ich relacji, relację moją i Cyno. My jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nawet nie zapowiada się na nic więcej. I choćbym chciał, podkreślam. To niemożliwe.
- Nie uwierzę w ani jedno Twoje słowo. Szczerzysz się na jego widok jak pojeb i wewnątrz siebie na pewno tworzysz jakieś zboczone historie z jego udziałem. - prychnęła. - Jak nic myślisz, że związek tamtej dwójki będzie historią pod tytułem ,,Co by się stało, gdybym odważył się być z Cyno?"
- Collei ma niestety rację. - Seth pokiwał niechętnie głową. - Nawet postacie główne się zgadzają. Jeden jest gejem, a drugi hetero.
- Dupa nie hetero. On prowadzi jakieś zasrane researche!
- Uspokój się! - zielonowłosa rzuciła we mnie zapakowanym cukrem. - Wniosek jest taki. Zamiast ingerować w związki innych, zacznij swój! Kiedy zamierzasz powiedzieć Cyno, co do niego czujesz?
- Nigdy.
Choćbym miał to ukrywać do końca swoich dni. Cyno nigdy nie dowie się o moich uczuciach. Każdy, kto go znał, wiedział, że byłby to dla niego duży szok. Wiele razy to sobie wyobrażałem. Wyznawałem mu miłość podczas grania w gry, na wspólnym wypadzie do baru, podczas nic nieznaczącej rozmowy w jego pokoju. Nie potrafiłem przewidzieć jego reakcji, ale wyobrażałem sobie jego zdegustowaną minę i przepraszający wzrok. Tylko w moich fantazjach całowaliśmy się, trzymaliśmy za ręce i uprawiali gorący seks. W rzeczywistości daleko temu było do prawdy...
- Zgadzam się z Tighnarim. Nie ma potrzeby chwytać się za coś, co od początku jest skreślone. Serio. Nari zasługuje na kogoś, kto będzie się nim opiekował i go rozumiał na każdym kroku... Na przykład mnie. - brunet zaśmiał się, a zielonowłosa sprzedała mu kuksańca w ramię.
Po raz kolejny tego dnia przekręciłem oczami. Oparłem się na jednej ręce, siorbiąc herbatę i analizując wszystko, co zostało powiedziane. Mogli mieć rację. Mogłem być przewrażliwiony. Tylko jak miałbym to kontrolować?
***
Yoo~
Na ten moment zaplanowałam sobie 15 rozdziałów tejże opowieści i nadal smaruję kolejne ^^ Nic więcej nie zdradzę i nic nie obiecuję — co będzie, to będzie :D
Do napisania,
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro