Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

***

Znajoma kelnerka położyła przede mną filiżankę z zieloną herbatą. Podziękowałem jej skinieniem głowy i wróciłem do wykonywanej przeze mnie czynności. Czekając na dwie spóźnialskie osoby, zająłem się układaniem planu żywnościowego dla pacjentki z otyłością. Zazwyczaj jest to dla mnie proste, by stworzyć plan posiłków z odpowiednią ilością kalorii i dostosować go do preferencji oraz czasu pacjenta. Jednak ten przypadek był wyjątkowy. Musiałem uwzględnić wszystkie jej alergie żywnościowe, a także fakt, że była ona wegetarianką. Nie mogłem oprzeć jej diety na samym tofu, więc przez dłuższy czas szukałem wartościowych zamienników. Jeszcze w tym tygodniu zobowiązałem się wysłać jej zarys pierwszego miesiąca.

- Nari! Już jesteśmy! 

Podniosłem wzrok znad tabletu na donośny, kobiecy krzyk. Zielonowłosa dziewczyna jeszcze nie zdążyła dobrze wejść do kawiarni, a już z daleka machała do mnie zawzięcie ręką. 

- Seth, zamów mi mrożoną czekoladę z lodami pistacjowymi i truskawkową polewą!

- Czekaj! Jak ja mam to zapamiętać?! - brunet próbował ją zatrzymać, ale na darmo. Dziewczyna była już przy mnie.

- Długo czekałeś? 

- Tak jak zawsze, Collei. - zaśmiałem się. - To moja druga herbata.

Collei była moją dobrą znajomą za czasów technikum. Gdy na jaw wyszła moja orientacja, jako jedyna nie zerwała ze mną kontaktu. Spędzała ze mną każdą wolną chwilę i odganiała natarczywych idiotów. Nasze drogi się rozeszły przy wyborze studiów — ona wybrała AWF, a ja Uniwersytet Wielobranżowy. Mimo to pozostawaliśmy w kontakcie i do dnia dzisiejszego spotykamy się na "ploteczkach przy kawusi", ale bez kawusi.

- Wybacz. Spierdzielił nam autobus. - usiadła naprzeciw mnie. - No, opowiadaj! Co tam słychać?

- Stara bieda i nowe problemy. - mruknąłem. - Pamiętasz, jak opowiadałem Wam o Alhaithamie i jego ilustratorze, do którego robi dzikie podchody?

- Pamiętam, pamiętam! I co z nimi?

- Ci dwaj debile się spiknęli. - wziąłem łyka herbaty.

- Nie było mnie może dwie minuty, a już jestem do tyłu z tematem. - obok Collei zasiadł towarzyszący jej chłopak. - Nie możecie mi tak robić. Zaczynacie z grubej rury, a później mi zostają tylko wypociny.

Sethos, czyli ów brunet był nikim innym jak kuzynem Cyno. Poznałem go podczas wspólnych wykładów na pierwszym roku, gdy usiadłem wraz z białowłosym w tym samym rzędzie. Zaprzyjaźniliśmy się. Nie drażnił mnie i był w miarę kumaty. Często też widywaliśmy się we trójkę lub graliśmy w gry komputerowe. Doceniałem fakt, że gdy dowiedział się (nieplanowanie) o mojej orientacji, nie poczuł dyskomfortu, a zaproponował wsparcie. Odrzuciłem jego dobre chęci — było to dla mnie niezręczne i trochę nie na miejscu. Pozostał jako znajomy.

- Zanim zapomnę. - pstryknąłem palcami. - Mam pacjentkę z otyłością, której dałem na Ciebie namiary. Za polecajkę liczę na darmowy karnet. 

- Jesteś niemożliwy. - Seth zaśmiał się, przekręcając przy tym oczami.

Zaczęliśmy kontynuować temat romansu Alhaithama i Kaveha. Pilnowałem się, by nie wykraczać poza zdrową granicę prywatności. Pobieżnie opisałem całą sytuację, a dosadnie wyraziłem swoją opinię na ten temat. Nie podobało mi się to, że opowiadam o życiu swojego przyjaciela, ale tak naprawdę nie miałem, z kim o tym pogadać. Cyno wyraził swoje zdanie, ale więcej o tym nie rozmawialiśmy... Wiedziałem, że ta dwójka myśli rozsądnie, a przede wszystkim zostawi to wszystko dla siebie. Potrzebowałem opinii. Neutralnej opinii.

- Jakoś reakcja Cyno mnie nie dziwi. - mężczyzna wzruszył ramionami. - Ale, co miałby innego zrobić? Sam dobrze go znasz.

- Nie winię Cyno za brak odpowiedzi na moje pytania. - machnąłem ręką. - Bardziej martwi mnie fakt, że Kaveh zostanie zraniony.

- Nie dramatyzujesz trochę? - Collei wymierzyła we mnie łyżką. - Martwisz się jak swój o swojego. Rozumiem. Ale wydaje mi się, że trochę za bardzo chcesz ingerować w ich życie i decyzje. To nie Twoja bajka, tylko ich. Daj im pisać ten dramat w spokoju.

- Tylko Kaveh nic nie rozumie, a Alhai...

- Stop. Znowu się zapędzasz. - Sethos odłożył swoje latte na blat. - Kaveh i Alhaitham są dorośli. Jedno i drugie ma rozum, wiedzą, co robią. Jeśli coś po drodze faktycznie się spierdoli, wtedy ingeruj. Możesz pobić Al'a lub wspierać Kaveha, wtedy rób, co chcesz. Teraz daj im wolną rękę.

- Ja to wszystko wiem. - przejechałem sobie dłonią po twarzy. - Nie wiem, co się ze mną dzieje. Dlaczego tak bardzo chcę im pomóc?

- Może... W ich sytuacji widzisz siebie i Cyno?

- To niemożliwe...

Mój telefon wydał z siebie ciche piknięcie. Uniosłem ekran, by zobaczyć wiadomość od Cyno: "Załącznik". Westchnąłem i odblokowałem telefon. Mężczyzna wysłał mi zdjęcie swojego obiadu — gotowej lasagne ociekającej tłuszczem i polanej sosem czosnkowym. Już na sam widok brało mnie na wymioty. Pod spodem dopisał: 

,,I jak oceniasz moje danie? :)"

Prychnąłem, odpisując mu:

,,Ocena: 1065 dni do śmierci".

Nie minęła sekunda, a dostałem odpowiedź:

,,Czyli mamy jeszcze 1065 dni dla siebie ♥"

- Uśmiechasz się, czyżby Cyno? - głos Collei sprawił, że z impetem odłożyłem telefon na stolik. - W punkt.

- To on do mnie napisał pierwszy. - westchnąłem, zakładając ręce na piersi. - Ale wracając do tematu to niemożliwe, bym widział w ich relacji, relację moją i Cyno. My jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nawet nie zapowiada się na nic więcej. I choćbym chciał, podkreślam. To niemożliwe.

- Nie uwierzę w ani jedno Twoje słowo. Szczerzysz się na jego widok jak pojeb i wewnątrz siebie na pewno tworzysz jakieś zboczone historie z jego udziałem. - prychnęła. - Jak nic myślisz, że związek tamtej dwójki będzie historią pod tytułem ,,Co by się stało, gdybym odważył się być z Cyno?"

- Collei ma niestety rację. - Seth pokiwał niechętnie głową. - Nawet postacie główne się zgadzają. Jeden jest gejem, a drugi hetero.

- Dupa nie hetero. On prowadzi jakieś zasrane researche!

- Uspokój się! - zielonowłosa rzuciła we mnie zapakowanym cukrem. - Wniosek jest taki. Zamiast ingerować w związki innych, zacznij swój! Kiedy zamierzasz powiedzieć Cyno, co do niego czujesz?

- Nigdy.

Choćbym miał to ukrywać do końca swoich dni. Cyno nigdy nie dowie się o moich uczuciach. Każdy, kto go znał, wiedział, że byłby to dla niego duży szok. Wiele razy to sobie wyobrażałem. Wyznawałem mu miłość podczas grania w gry, na wspólnym wypadzie do baru, podczas nic nieznaczącej rozmowy w jego pokoju. Nie potrafiłem przewidzieć jego reakcji, ale wyobrażałem sobie jego zdegustowaną minę i przepraszający wzrok. Tylko w moich fantazjach całowaliśmy się, trzymaliśmy za ręce i uprawiali gorący seks. W rzeczywistości daleko temu było do prawdy...

- Zgadzam się z Tighnarim. Nie ma potrzeby chwytać się za coś, co od początku jest skreślone. Serio. Nari zasługuje na kogoś, kto będzie się nim opiekował i go rozumiał na każdym kroku... Na przykład mnie. - brunet zaśmiał się, a zielonowłosa sprzedała mu kuksańca w ramię. 

Po raz kolejny tego dnia przekręciłem oczami. Oparłem się na jednej ręce, siorbiąc herbatę i analizując wszystko, co zostało powiedziane. Mogli mieć rację. Mogłem być przewrażliwiony. Tylko jak miałbym to kontrolować?



***

Yoo~

Na ten moment zaplanowałam sobie 15 rozdziałów tejże opowieści i nadal smaruję kolejne ^^ Nic więcej nie zdradzę i nic nie obiecuję — co będzie, to będzie :D

Do napisania,
Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro