Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

***

W swoich snach kilkukrotnie spotkałem Cyno. Tam nasza relacja miała różne zakończenia, ale niestety nie pamiętałem tych szczęśliwych. Wyryły mi się w pamięci sceny, gdzie po pocałunku białowłosy zniesmaczony moim zachowaniem ucieka, wyzywa mnie, a niekiedy bije do momentu, gdy nie mogę się ruszyć. To nie był Cyno, którego znałem i chociaż wiedziałem, że to tylko moja bujna wyobraźnia... Bałem się myśleć, że tak mogłoby to się skończyć w rzeczywistości. Za każdym razem budziłem się z potem na czole i coraz to głębszym przekonaniem, że muszę zakończyć to buzujące uczucie, nim będzie dla nas za późno. Musiałem się z tego wyleczyć... Ale jednocześnie tak cholernie nie chciałem tego robić...

- Lepsze białe czy czarne?

Przede mną stanął Kaveh, którzy po przeszperaniu swojej szafy, wyciągnął dwie pary spodni. Dwa razy przeniosłem wzrok z niego na spodnie i z powrotem.

- Do tej koszuli? Hmm... Zobacz białe. Albo będzie strzał w dziesiątkę, albo klapa.

- Dobra, to zaczekaj. - odrzucił zdyskwalifikowaną parę gaci i zniknął za drzwiami łazienki.

Sam byłem w szoku, że znajdywałem się tu właśnie teraz. Z samego rana dostałem SMS-a od blondyna z nietypową prośbą. Zbliżała się premiera, na której miał ukazać się z Alhaithamem i jak nigdy dotąd okazało się, że ma problem z wyborem stroju na to wydarzenie. Nie byłem pewny czy powinienem przychodzić, ale ostatecznie zdecydowałem, że sam potrzebuję zmiany otoczenia. Dlatego też siedziałem po turecku na jego łóżku z puszystą Vulpy pomiędzy nogami. Kotka mrucząc, wywinęła się na plecy, udostępniając mi swój brzuszek do skrobania. Polubiłem ją. Wyglądała jak lis śnieżny i była bardzo miła w dotyku.

- Wiesz, chyba nie czuję się w tym najlepiej. - blondyn stanął naprzeciw mnie z rękoma w kieszeni. - Nie wyglądam jak wujek z wesela?

- Wyglądasz gorzej. Odpada. Next. - machnąłem ręką. Mężczyzna przekręcił oczami.

- Łatwiej by było, gdybym wiedział, co spodoba się Alhaithamowi. - westchnął, wracając do poszukiwań w szafie.

- Przyjdź nago. Na pewno doceni Twoje chęci. - zaśmiałem się. - Ten siwy cap czuje chociaż jakiś pociąg seksualny? Jakoś ciężko mi to sobie wyobrazić.

- Pytasz jako przyjaciel czy dalej robisz śledztwo? - blondyn uniósł brew, zakładając ręce na piersi. Uśmiechnąłem się pobłażliwie. - Szczerze? Ten facet nie ma powściągliwości. Ile on siedział w celibacie, że jest taki... Porywczy?

- Oj, dłuuuugo.

Mężczyzna zaśmiał się i wyjął kilka kolejnych rzeczy. Położył je na łóżku obok mnie tak, bym mógł im się spokojnie przyjrzeć. Wskazałem mu kolejną stylizację do przymierzenia.

- To teraz ja Cię przepytam. Jakieś postępy z Cyno? - zapytał.

Zbił mnie tym pytaniem z tropu. Kiedy zdążyłem mu powiedzieć o tym, że podoba mi się Cyno i coś do niego czuję? Pospałem mu pytające spojrzenie. Blondyn od razu zaczął się tłumaczyć.

- Patrząc na Ciebie trudno się nie domyślić, wiesz? Robisz dokładnie takie same podchody jak ja.

- Hah... Tak słabo się ukrywam?

- Nie, nie. Nie o to mi chodziło. Właśnie dobrze się ukrywasz... Myślę, że zauważyłem to, bo jesteśmy z tej samej ligi. - uśmiechnął się ciepło. - Ale chyba nie chcesz mu o tym mówić, co?

Kaveha nie znałem długo. Może była to kwestia pierwszego wrażenia, a może czułem z nim pewnego rodzaju więź. Ale miałem wrażenie, że mogę mu zaufać i wyspowiadać się ze swoich bolączek. W końcu kto zrozumie lepiej zranionego geja niż drugi taki sam wygnaniec?

- Jest to bardziej skomplikowane, niż Ci się wydaje. - westchnąłem, opadając plecami na materac. - Znamy się szmat czasu, dokładnie pamiętam, kiedy to wszystko się zaczęło. Wiemy o sobie prawie wszystko, kłócimy się i godzimy, co chwila. Zachowujemy jak stare, dobre małżeństwo, a mimo to nie będziemy niczym więcej. On nie patrzy na mnie w ten sposób. Cyno jest na etapie szoku przez nagłą zmianę orientacji Alhaithama. Szanuje to, ale widzę po nim, że nadal ciężko mu to zaakceptować.

- Cyno jest... dziwny. Nie rozumiem jego żartów i mam wrażenie, że ciągle mnie obserwuje. Gdy graliśmy w uno, biła od niego taka sroga nienawiść...

- Cyno uwielbia rywalizować. Nie miał nic złego na myśli. - zaśmiałem się na widok jego skwaszonej miny. - Ale tak, jest dziwny.

- Co Ci się w nim podoba?

- Wszystko. - odpowiedziałem bez zastanowienia. - Nie będę faworyzował żadnej części. Biorę go takim, jaki jest, czyli debil z dziwnym charakterem i pokręconym poczuciem humoru.

- Pasujecie do siebie.

Dźwięk mojego telefonu rozległ się po pomieszczeniu. Na ekranie wyświetliła mi się nazwa kontaktu ,,Mama". Z zakłopotaniem spojrzałem na blondyna, który tylko pokiwał ze zrozumieniem głową, mówiąc, że idzie przygotować nam herbatę do kuchni. Szepnął ciche ,,Dziękuję" i odebrałem połączenie.

- Nari!!! - głośny krzyk kobiety odbił się echem w moich uszach. - Coś się stało?! Mamy po Ciebie przyjechać?

- Nic się nie stało mamo... - jęknąłem. - Po prostu chcę trochę odpocząć...

- Ale, czy to powód, by sprzedawać mieszkanie? Kochanie, jeśli coś się dzieje, możesz mi o tym powiedzieć. Wiesz, że będę Cię zawsze wspierała.

- Tak, wiem. - zaśmiałem się krótko na słowa rodzicielki. - Potrzebuję przemyśleć parę rzeczy, zmienić otoczenie i... Może pobyć chwilę z Wami?

- Skoro jesteś pewny. Dobrze wiesz, że nie będę kwestionowała Twoich wyborów, ale... Co na to Twoi przyjaciele? Jesteś tego pewny?

- Jeszcze... Jeszcze im nie powiedziałem. Zrobię to wkrótce. Nie rozmyślę się do tego czasu. Po sprzedaniu mieszkania przyjadę do Was, pomogę Wam w ogródku i zasiejemy w końcu tę zdrowotną marchewkę.

- A daj spokój z tą marchewką. - byłem pewny, że w tym momencie machnęła ręką.

- Sama mi kazałaś kupić nasiona.

- To swoją drogą. Ale Nari posłuchaj mnie teraz. Rozmawiałam z ojcem i oczywiście cieszy się na Twój przyjazd.

- Ale?

- Nie ma "ale". Za jakiś czas mieliśmy jechać na domek letniskowy. Opłaciliśmy go z góry bez możliwości rezygnacji, ale niestety ojcu wypadło w tym czasie spotkanie biznesowe. Sama nie pojadę, więc Twój ojciec wpadł na pomysł, żebyś pojechał ze swoimi znajomymi na ostatnią wycieczkę przed rozłąką. Co o tym myślisz?

- Myślę, że to dobry pomysł. - uśmiechnąłem się do słuchawki. - Dziękuję, mamo. Zadzwonię jeszcze pod wieczór. Jestem teraz trochę zajęty...

- Oczywiście kochanie! Trzymaj się i jak coś pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć!

Po słowach pożegnania rozłączyliśmy się. Słońce, plaża, piasek.... Wszystko, czego nienawidzę w jednym miejscu. Ale skoro już wszystko opłacili i pomyśleli o mnie, to aż głupio mi odmawiać. Skorzystam z ich oferty, a później niepostrzeżenie zwrócę im pieniądze za wyjazd.

- Skończyłeś? - w drzwiach pojawił się Kaveh z dwoma kubkami gorącej herbaty.

- Tak. - uśmiechnąłem się szeroko, odbierając od niego kubek. - Przebieraj się. W tym tempie spędzę tu cały dzień.

Blondyn mruknął coś pod nosem i zabrał za sobą ciuchy do łazienki. W trakcie rozmowy dostałem SMS-a od Cyno.

,,Dziś wieczorem będę streamował. Będziesz oglądał?"

To takie bolesne. Pomagać zakochanej osobie wybierać strój, który spodoba się jej drugiej połówce. Rozmawiać z rodzicami o trudnych tematach. Myśleć o przeprowadzce z powodu nieokiełznanego uczucia... A najgorsze w tym wszystkim jest to, że wiem, jak bardzo jestem żałosny. Chcę uciec, a jednocześnie odpisuję mu: ,,Jak zawsze".




***

Yoo~

Jeszcze dziś się wyrobiłam :') Zostawiam Was z rozdziałem i idę spać ♥

Do napisania,
Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro