Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

* 8 lat temu *

- Świecisz się.

Uniosłem wzrok znad książki na mężczyznę, który bezczelnie stanął przede mną, odbierając mi dostęp do światła. Pamiętam ten moment, jakby to było wczoraj. Siedziałem na murku przebrany w odświętne ciuchy z delikatnym neonowymi ozdobami przed aulą studencką. Jak każdy czekałem na uroczyste rozpoczęcie roku. Była jeszcze wczesna pora, nie chciało mi się cisnąć wśród tłumów zmierzających do ciasnej sali, więc wykorzystałem tę chwilę dla siebie. Nawet wolałem wejść później i podpierać ścianę na szarym końcu.

- Też pierwszy rok? Nie wiesz jak trafić do auli? Mogę Cię zaprowadzić!

Mężczyzna o ciemnej cerze i śnieżnobiałych włosach nie odpuszczał. Trząsł się nade mną, zadając kolejne bezsensowne pytania, na które nie zamierzałem odpowiadać. Nie znaliśmy się, a on traktował mnie jak bliskiego znajomego, którego spotkał po latach. Jego radosne, złote oczy wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem, a usta wykrzywiały się w szczery uśmiech.

Zirytowany jego natrętnym zachowaniem, głośno zamknąłem książkę. Spojrzałem na niego spod byka, zaciskając zęby.

- Możesz się odpierdolić? 

Zastygł na chwilę, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie zamierzałem być miły, nie chciałem się integrować i miałem gdzieś opinię innych. Poznawanie nowych osób było dla mnie niepotrzebnym utrapieniem. Moje wszystkie znajomości układały się do momentu, w którym moja prawdziwa natura nie wychodziła na wierzch. Byłem wredny, pyskaty i wymądrzałem się w kwestiach, gdzie wiedziałem, że mam rację. Nikt nie był w stanie ze mną wytrzymać.

Drugi problem nastał, gdy w technikum poznałem swoją orientację seksualną. Moi koledzy, którzy jakimś cudem domyślili się, że podoba mi się ta sama płeć, z dnia na dzień odwrócili się ode mnie. Puścili dziecięcą plotkę po całej szkole mówiącą, że można ode mnie zarazić się pedalstwem, a tępi debile w to uwierzyli. Nie było mi przykro. Zirytowało mnie to. Ludzie byli głupi, nie rozumieli podstawowych rzeczy i robili problem z byle czego. Po co mi to było?

- Wow... - białowłosy zaśmiał się, nachylając w moją stronę. - Masz charakterek. Przypominasz mi taką jedną postać tsundere z gry.

- Tsunde... co? - zmarszczyłem brwi. - Czego ty ode mnie chcesz?

- Lubię tę postać i jej wyszczekanie. - złapał mnie za nadgarstek, ciągnąc do góry. - Dawaj, idziemy! W drodze powiesz mi o sobie więcej. - uśmiechnął się. - A tak na marginesie. Mów mi Cyno!

*czas teraźniejszy*

- No nie! Znowu!

Głośny krzyk białowłosego otrząsnął mnie z myśli. Drygnąłem, o mało co nie wypuszczając z rąk tablet, na którym rozplanowywałem nową dietę dla mojego sześćdziesięcioletniego pacjenta, chorego na cukrzycę. Odetchnąłem z ulgą i spojrzałem kątem oka na Cyno. Mężczyzna złapał się za głowę i odgiął do tyłu na swoim fotelu. Prowadził właśnie streama i... Musiał znowu przegrać na oczach swoich obserwujących.

Była to dla nas pewnego rodzaju norma. Nie lubiłem przebywać w swoim mieszkaniu, dlatego większość czasu spędzałem u Cyno. Moja praca była na tyle elastyczna, że mogłem ją wykonywać z każdego miejsca na ziemi. Wyjątkiem były prywatne wywiady dietetyczne, do których musiałem się specjalnie przygotować. Tak więc... Przychodziłem do Cyno, ogarniałem jego burdel, gotowałem nam obiad, a w wolnej chwili zalegiwałem na jego łóżku, obsługując swoich pacjentów. W tym czasie Cyno po prostu grał na oczach setek tysięcy ludzi.

- Japier... Czemu mi to nie wychodzi?!

- Bo jesteś za słaby. - mruknąłem.

- Nari! - krzyknął, ściągając na wpół swoje słuchawki. - Możesz mnie publicznie nie obrażać?

Nie był zdenerwowany. Jego oczy się uśmiechały, a nadymana mina mówiła, że się zgrywa. Mruknąłem, wydając z siebie niezidentyfikowany dźwięk. Odłożyłem na bok urządzenie i podnosząc się z wyrka, podszedłem do jego pleców. Czat z boku jego ekranu zaczął wariować, a także witać się ze mną. Chcąc nie chcąc byłem znany dla jego "fanów". Przez Cyno sam zacząłem grać, a, jako że często potrzebował partnera, pomagałem mu w wielu rozgrywkach na żywo. Nasza znajomość nie była tajemnicą. Cyno, nawet uważał, że podniosłem mu oglądalność moją szorstką obojętnością... Cokolwiek miałoby to dla niego znaczyć.

- Przywitałbyś się z nimi. - zaśmiał się, gdy beznamiętnie chwyciłem za jego myszkę.

- Ta, cześć. - machnąłem ręką, mrużąc wzrok. - Czy ty grasz w pasjansa?.. Ty?..

- A co? Nie mogę? Potrzebuję jakiejś odmiany.

- Znajdź coś na swoim poziomie intelektualnym. 

- No wiesz! Taki z Ciebie przyjaciel?! Poczekaj, zaraz się przekonasz, że...

Białowłosy zaczął swój dopingujący monolog, podczas gdy ja z założonym rękami i lekkim uśmiechem uważnie go słuchałem. Bawiła mnie jego zawziętość, sztuczna powaga, a także delikatna zmarszczka na środku czoła... Nie oszukiwałem się. Wiedziałem, że ten mężczyzna pomimo wielu wad, podobał mi się. Czy to się zaczęło tego feralnego dnia rozpoczęcia roku? Czy w trakcie studiów? Czy podczas naszej pierwszej kłótni? Tego nie byłem w stanie stwierdzić. Ale oprócz znajomości swoich uczuć, wiedziałem też coś jeszcze — nie mogłem mu o nich powiedzieć. Cyno był tradycjonalistą, miał nawet przez krótką chwilę dziewczynę... I nie potrafił zrozumieć związków jednopłciowych.

***
(nawiązanie do 20 rozdziału Mad Love)

Oprócz Cyno miałem też drugiego znajomego, którego poznałem na studiach. Był nim obecnie bestsellerowy pisarz kryminałów Alhaitham we własnej osobie. Nasza trójka tworzyła pewną wewnętrzną grupkę wsparcia, szczególnie dla Al'a, który nie do końca radził sobie z otaczającym go życiem. Pomimo jego braków społecznych, lubiłem go. Zazwyczaj był konkretny i myślał w miarę logicznie. Nie miałem z nim żadnych problemów, by się zrozumieć. Przynajmniej tak było do czasu, gdy zaczął pisać swoją kolejną powieść z pomocą świeżo upieczonego ilustratora. 

- ...Chodzimy ze sobą.

Wieść o tym sprawiła, że pozostał po mnie jedynie pył. Pomiędzy piskami Cyno, a moimi zbulwersowanymi komentarzami, próbowałem zrozumieć jedno: Jakim kurwa cudem ta relacja zamieniła się w coś takiego? Wiem, że sam pchnąłem Alhaithama, by postarał się zrozumieć samego siebie. Jego zachowanie względem blondyna było dwuznaczne i mogło zostać przez niego błędnie odebrane... Co takie wydarzyło się przez te dni, by Alhaitham (który upierał się, że nie jest ani homo, ani bi) wszedł w związek z drugim mężczyzną. Ok, Kaveh na niego leci — to widać, ale on też ma świadomość, że Al jest kompletną miazgą orientacji seksualnej. On nie wie, kim do cholery jest! Oni obaj są poważni?!

Alhaitham zdążył odejść od komputera, pozostawiając mnie samego z rozjuszonym Cyno, który nie mógł zaakceptować faktu, że rozmawialiśmy za jego plecami.

- Już nie uwzględniacie mnie w swoje rozmowy? Bo co? Bo bym nie zrozumiał? - zapytał pretensjonalnie. - Zraniłeś mnie Nari. Nie spodziewałem się tego po Tobie.

- Przestań dramatyzować, nie jesteś teraz na żywo. - mruknąłem zdenerwowany. - Chyba nie musimy mówić sobie o wszystkim, co? Każdy z nas ma życie prywatne.

Po drugiej stronie nastała chwila ciszy. Usłyszałem głuche czymś szuranie o blat.

- Ja nic przed Tobą nie ukrywam...

- Cyno, pomyśl logicznie! Co miałbyś mu powiedzieć, gdyby powiedział Ci, że nie jest pewny swojej orientacji? Że podoba mu się drugi mężczyzna? Co byś zrobił, gdyby wyznał Ci to Twój przyjaciel? 

Serce zabiło mi szybciej. Wyrzuciłem z siebie te pytania niczym pociski karabinu, ale nie chciałem poznawać na nie odpowiedzi. Mężczyzna nie odpowiadał, co znaczyło, że zastanawiał się nad odpowiedzią. Korzystając z tej chwili, kontynuowałem swoją wypowiedź.

- On sam nie wie, co robi! I Kaveh też nie wie, w co się pakuje. Zgodził się na to, bo jest w nim zakochany, a tu chodzi o jego uczucia. Ten debil nie zdaje sobie sprawy, że może zostać zraniony! Od tragedii dzieli ich cienka granica.

- Tighnari. - przerwał mi. - Nie wiem, co bym odpowiedział i jak bym zareagował. Prawdopodobnie tak, jak teraz byłbym w szoku. Ale Alhaitham jest moim przyjacielem, więc postarałbym się go zrozumieć. Chociaż to, co teraz robi, wydaje mi się idiotyczne i pokręcone. - westchnął głośno. - Wiem, że jestem głupi w tych kwestiach i nie rozumiem wielu rzeczy, ale... Za kogo ty mnie masz? Nie odtrąciłbym go tylko dlatego, że jego orientacja się zmieniła. To był ten powód, dla którego ze mną o tym nie rozmawialiście, prawda?

Oczywiście, że tak. Unikałem z Tobą rozmowy na te tematy, ponieważ bałem się, że Twoje odpowiedzi dotkną też i mnie. Rozmawiając o tamtej dwójce, czułbym się, jakbyśmy rozmawiali o nas. Wolę żyć już w tej bańce złudzeń z tą relacją, co mamy, niż usłyszeć od Ciebie tę gorzką prawdę.  

- Tak masz rację. - załapałem się na głowę, która powoli zaczynała mnie boleć od tego wszystkiego. - Zostawmy to na razie. Teraz musisz mi pomóc przemówić temu debilowi do rozsądku, ok? Wrócimy jeszcze do tej rozmowy, ale... Później Ci to wytłumaczę.

Musiałem czymś zająć myśli i napić się melisy na uspokojenie. Mam wrażenie, że to życie, to jakaś marna powieść, a ja jestem bohaterem tragicznym.



***

Yoo~

Przepraszam wszystkich za opóźnienie. Chciałam dokładnie rozplanować całą powieść i... jeszcze tego nie zrobiłam :') 

Taki obszerny plan robię po raz pierwszy - jest to dla mnie dosyć skomplikowane, ponieważ chcę by historia toczyła się w podobnym czasie, co Mad Love, a mimo to muszę wprowadzić wątki dot. tylko Cyno i Nariego. Połączenie tego jest chore xD

Ale mamy 1. rozdział :D I za tydzień pojawi się kolejny ^^ Mam nadzieję.

Do napisania,
Sashy ;3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro