Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

열녓 - Mam na ciebie wyjebXXX

Czy to naprawdę ty?

Zadałem sobie to pytanie bezustannie, wciąż wpatrując się w czarnowłosego mężczyznę, który posyłał mi delikatny uśmiech.

— Niczego nie powiesz? — zapytał starszy, przechylając swoją głowę lekko w bok.

Stałem w miejscu, byłem lekko przygarbiony i przytłumiony. Czułem się tak jakbym się zjarał najgorszym świństwem. Widziałem swoje wspomnienia jak przez mgłę. Nie potrafiłem stwierdzić czy Yesung był osobą, która mnie pocałowała tamtego dnia?

Nagle hyung zaśmiał się pocichu i spuścił swoją głowę.

— To było bardzo dawno — zaczął starszy. — W sumie nie dziwię się, że mnie nie pamiętasz — dodał, a mi zrobiło się głupio.

Myślałem, że gdy spotkam złodzieja pocałunków to... Poczuje coś niezwykłego, jakąś więź, a tym czasem ja wahałem się, nie potrafiłem uwierzyć w to, że tym chlopakiem sprzed lat okazał się być Yesung.

Pomimo tego, że mężczyzna był taktowany, grzeczny, szarmancki to jednak... Nie było czymś czego tak naprawdę oczekiwałem.

Czy to oznaczało, że Seunghyun był tym jedynym? Czy naprawdę moje serce za każdym razem będzie go wybierać? Moje serce było głupie, bo nie potrafiło zdecydować się na jednego z nich. Wątpliwości nabrałem tuż po tym, gdy starszy zaproponował mi wspólny wieczór.

— Teraz spieszę się do pracy, ale może... Chciałbyś się spotkać ze mną dziś wieczorem? Może wyskoczymy na jakieś piwo wtedy bym ci wytłumaczył skąd cię kojarzę, bo wyglądasz tak jakbyś kompletnie nie wiedział o czym mówię.

Yesung świdrował mnie wzrokiem natomiast ja wyprostowałem swoją postawę i nie dałem starszemu tej satysfakcji.

— Pamiętam cię — odparłem.

Pamiętam cię i nigdy o tobie nie zapomniałem, nieznajomy.

— Naprawdę? — zapytał, ale nie zdążyłem odpowiedzieć, ponieważ do bruneta podbiegł wysoki, przystojny mężczyzna, który go pocałował w policzek.

— Wybacz Yesung, nie mogłem znaleźć miejsca na parkingu — powiedział zdyszany, bo prawdopodobnie musiał biec. — Możemy już iść na to spotkanie — powiedział szarowłosy, który w ogóle nie zwrócił na mnie uwagi.

— Poczekaj, kochanie — gdy usłyszałem to drugie słowo, nagle poczułem się jeszcze bardziej smutny. — Chcę ci przedstawić Kwon Jiyonga.

Szarowłosy wreszcie popatrzył na mnie i odparł :

— Ten Jiyong, którego przedstawił ci Seungri? — dopytał.

— Tak, właśnie on.

Mężczyzna w podobnym wieku do Yesunga wyciągnął do mnie swoją dłoń i uśmiechnął się szeroko.

— Lee Donghae, narzeczony Jongwoona.

Moje oczy jeszcze bardziej się rozszerzyły. Chłopak, którego od lat chciałem spotkać był w poważnym związku... Niedługo tych dwoje pewnie weźmie ślub i będę mógł zapomnieć o jakichkolwiek...

Chwila! O czym ja w ogóle myślałem?! Przecież mam Seunghyuna, to na nim mi bardziej zależy! Jestem tego pewien! Yesunga chciałem tylko raz przelecieć i to była w dodatku jednorazowa myśl!

— Kwon Jiyong — uścisnąłem dłoń mężczyzny.

— To już wiem — dodał szarowłosy.

Zaczął on pospieszać swojego narzeczonego, ale Yesung zdążył zadać mi jeszcze jedno pytanie :

— To jak? Będziesz miał czas dzisiaj wyjść?

— Jasne — odparłem w ogóle nie brzmiąc przekonująco.

— To w takim razie przyjadę po ciebie wieczorem. Donghae nas później odbierze.

— Ej! A pytałeś mnie o zdanie?!

— Nie muszę — rzucił czarnowłosy, który zaczął iść w kierunku swojego miejsca pracy.

Jego narzeczony od razu za nim ruszył, a ja zacząłem się wpatrywać w oddalającą sylwetkę mężczyzny. Naprawdę nie rozumiałem swoich uczuć, swego serca, a także pragnień.

No dobra, pragnienia swoje rozumiałem, bo bardzo chciałem być seme, dominować, patrzeć na ciało jakiegoś mężczyzny, który by rumienił się na twarzy i szeptał cichutko moje imię.

Byłem tak cholernie niezdecydowany! W głowie miałem nieznajomego, którym okazał się być Yesung, z Seungrim się całowałem, a nawet z Jisoo... Jeszcze muszę tylko z Daesungiem się przelizać i zaliczę wszystkich moich znajomych.

Wracając do domu miałem w głowie jeden wielki chaos. Czego ja tak naprawdę chciałem od życia? Nie czego, a raczej kogo...? Przecież Seunghyun wyznał mi miłość, powiedział te magiczne dwa słowa, a ja nie potrafiłem wypowiedzieć tego samego. A dlaczego? Bo moja druga połowa serca należała do złodzieja pocałunków, który... Miał narzeczonego, ale nie to było problemem. Nie czułem, że to on. Wyobrażałem sobie go kompletnie inaczej. Chłopak z moich wspomnień wydawał mi się być wyższy i bardziej pewny siebie, bardziej męski. Nie odbierając Yesungowi oczywiście tej cechy, lecz... Coś było nie tak...

Usłyszałem dźwięk swojego telefonu, który odebrałem od razu.

— Halo?

— Jiyong, to ja, Yesung. Wybacz mi, ale wypadł mi wyjazd służbowy. Firma wysłała nas do Gimpo i wrócę dopiero za cztery dni. Będziesz wolny wtedy?

— Tak, mam teraz urlop, a więc się nie przejmuj tym. Zobaczymy się kiedy ty będziesz miał czas.

Świetnie, to w takim razie dam ci znać.

— Ok.

Byłem przygnębiony jeszcze bardziej... Sądziłem, że dzisiaj zdołam porozmawiać z chłopakiem, który przewrócił mój świat do góry nogami, a tym czasem odwołał on spotkanie.

Co w takim razie będę dziś robił? Może pójście do klubu nie byłoby złym pomysłem? Ale przecież Seunghyun nie puści mnie samego, a o kulach tam ze mną nie pójdzie. Jutro na szczęście zdejmują mu gips i wszystko wróci do normy.

Przyszedłem do mieszkania. Ku mojemu zdziwieniu Seunghyun był już ubrany i zrobił nam obojgu kawę. Uśmiechnąłem się szeroko widząc to jak starszy się dla mnie postarał. Chyba po raz pierwszy stanął po drugiej stronie wyspy i coś zrobił.

— Kawa dla mojego, smoczka — powiedział, przysuwając mi filiżankę.

— Dziękuję — odparłem podchodząc bliżej blatu i wtedy pod swoją stopą poczułem coś mokrego.

Od razu skierowałem swój wzrok na podłogę i zobaczyłem na niej rozlaną kawę, w którą niefortunnie wdepnąłem. Mój uśmiech szybko zniknął z twarzy i miałem ochotę walnąć tego brudasa!

— T.O.P... Jakim cudem wylałeś kawę z tej strony, skoro przygotowywałeś ją metr dalej?

Jego zasięg bałaganienia wychodził poza skalę i dopuszczalną normę. Nawet jak uważał i się starał to, i tak wszędzie zostawiał po sobie syf.

— To bardzo zabawne było. Przenosiłem spod ekspresu filiżankę i wtedy ona tak jakoś dziwnie wypadła mi z ręki, gdy podknąłem się o własną kulę. Naczynie poszybowało tak fiuuuu i upadło, na szczęście się nie potłukło, podniosłem je, a wiedziałem, że jak wrócisz to posprzątasz resztę.

Zmierzyłem wzrokiem mojego chłopaka z wymalowaną złością na twarzy.

— Coś ty powiedział? Czy ty masz mnie za swoją sprzątaczkę?!

— Za sprzątaczkę i swoją dziwkę — powiedział z uśmiechem na twarzy i dopiero wtedy zorientowałem się, że mój chłopak zażył kolejny raz narkotyki.

Mimo wszystko... Zabolało mnie to, co powiedział z taką łatwością i przekonaniem. Otarłem błyskawicznie łzę, która spłynęła po moim policzku, ale T.O.P to zauważył.

— Co jest, smoczku? Przecież taka jest prawda. Nawet jeśli będziesz się opierał to i tak do mnie wrócisz. Tak jak wczorajszej nocy. Sam chciałeś, abym cię przeleciał, patrzyłem na ciebie jak oddawałeś mi się bez żadnego oporu.

— Co w ciebie wstąpiło?! — krzyknąłem, rzucając filiżankę na podłogę z taką siłą, że naczynie roztrzaskało się kilkanaście kawałeczków. — Nie rozumiem... — wyznałem, dając upust swoim emocjom. Płakałem, a dla Seunghyuna mój stan okazał się być powodem do kolejnych drwin.

— I ty chciałeś być seme, jak byle co jest w stanie cię doprowadzić do łez?

— Ty nie jesteś dla mnie byle kim... — odparłem, a T.O.P prychnął pod nosem.

— Gdyby tak było, to byś powiedział mi, że mnie kochasz. To, że ze mną sypiasz o niczym nie świadczy. Pierdol się z kim tylko chcesz, całuj każdego, okłamujesz mnie. Mam na ciebie wyjebane, słyszysz?!

Jedna z kul chłopaka upadła na podłogę, a mnie każde jego słowo dobijało coraz bardziej. Seunghyun był dla mnie ważny, naprawdę, ale chłopak chyba nie potrafił tego dostrzec. Nie rozumiał, że chciałem mu powiedzieć te dwa słowa, ale gdy będę gotów. Do wszystkiego trzeba dorosnąć!

Nie wypowiadając już żadnych słów, które i tak by do niego nie dotarły, postanowiłem, że pójdę do Daesunga. Oczywiście poszedłbym do Taeyanga, ale nie chciałem martwić przyjaciela moimi ciągłymi problemami z różowowłosym. Powinien teraz trwać przy swojej żonie i cieszyć się życiem.

Do domu szatyna dotarłem w niespełna dwadzieścia minut. Zacząłem walić w drzwi i z trudem byłem w stanie się ogarnąć. Musiałem z kimś porozmawiać, nie chciałem lecieć o tej porze do monopolowego, aby się upić i zasnąć pod płotem.

— Daesung, otwieraj! — krzyczałem.

— Już chwila! — odezwał się młodszy i po jakiś dwóch minutach mi otworzył.

Popatrzyłem na chłopaka, który stanął przede mną w samym szlafroku. Zdziwiło mnie to, bo Daesung był z reguły rannym ptaszkiem, a obecnie dochodziła już pierwsza godzina.

Pchnąłem szatyna i wprosiłem się do jego mieszkania. Młodszy próbował mnie powstrzymać, ale mu się to nie udało. Wszedłem w głąb kolejnych pomieszczeń i wtedy moje oczy się rozszerzyły.

W łóżku chłopaka zobaczyłem swoją koleżankę z pracy. Jisoo okryła się szybko pościelą i zaczęła mnie wypraszać z pokoju.

— Wypad! Co się tak gapisz?!

Daesung zawstydzony złapał się za głowę i zamknął drzwi do pomieszczenia, w którym leżała ta roznegliżowana lafirynda.

— Czy ciebie pojebało?! — krzyknąłem.

— Słyszałam! — odezwała się Jisoo.

— Zamknij się! — warknąłem, nie panując już nad sobą. — Co ty? Wy? Razem? Co?!

— Przecież mówiłem ci o tym, co wydarzyło się między mną a Jisoo w kantorku. My teraz, właśnie... Dokańczamy.

— Ja myślałem, że ty zmyślałeś albo że ci się coś przyśniło!

— Czy ty mi coś sugerujesz, hyung?

— Nie, ale... Naprawdę nie było lepszej partii?

Wtedy drzwi od pokoju się otworzyły i stanęła w nich oburzona Jisoo, ubrana jedynie w koszulę Daesunga. Odepchnąła mnie na bok i zaczęła kierować się do kuchni.

— Z ciebie Jiyong to naprawdę jest świnia.

— Popieram — dodał Daesung, ale błyskawicznie zaczął się tłumaczyć, gdy tylko mój wzrok na nim spoczął. — Trochę przegiąłeś, hyung.

Złapałem się za głowę i próbowałem się ogarnąć. Nie dość, że Seunghyun doprowadził mnie do łez to jeszcze musiałem przyłać tych dwoje na wspólnym umilaniu sobie czasu...

— Ech... Macie wódkę? — zapytałem, na co kochankowie się uśmiechnęli do siebie.

— Jiyong przecież pracujemy w spożywczym. Trzeba coś zawsze zwinąć — powiedziała Jisoo, która wyciągnęła z szafki butelkę przepełnioną alkoholem.

Zaczęliśmy we trójkę pić. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy, ale wyszło jak wyszło i o dziwo zacząłem się z dziewczyną tolerować. Nawet zaczęliśmy żartować o tym, co wydarzyło się ponad godzinę temu.

Jisoo ledwo siedziała na krześle, mi też z trudem udawało się już utrzymywać. Spojrzałem na dwójkę znajomych, którzy byli upici jak nigdy. W końcu, zaczęliśmy pić alkohol nie jedząc praktycznie niczego. To się mogło bardzo źle dla nas skończyć.

Patrzyłem na tę dwójkę i wreszcie postanowiłem się odezwać, gdy Daesung pocałował Jisoo w usta.

— Rzygać mi się chce jak na was patrzę — odparłem i poczułem jak już skręcało mnie w żołądku.

— Hyung... — odezwał się Daesung, ale więcej od siebie dodała Jisoo :

— A ty jak się liżesz z facetami to jest dobrze, co?

— Wolałbym tylko z jednym — odparłem i wreszcie mi się odbiło, po długiej walce ze swoim organizmem.

— Świnia.

— To wszystko przez T.O.Pa! — wreszcie zdołałem poruszyć ten temat z przyjacielem.

Daesung przyłożył rękę do swoim ust, a po chwili się odezwał :

— Tak myślałem, że to przez niego tutaj jesteś. Co ci zrobił?

— Zaczął awanturę, kompletnie bez powodu zaczął mnie obrażać, a przecież wczoraj było nam tak dobrze razem... Nie rozumiem o co może mu chodzić...? — powiedziałem załamany i wplotłem swoje palce w rude włosy.

Wziąłem do rąk kieliszek i pomimo buntu mojego żołądka i tak wypiłem trunek, przyprawiając się o kolejny odruch wymiotny.

— Wiesz c-co, hyung — Daesung nabawił się czkawki.

Zabawny obrazek pijanych kochanków. Młodszy zaczął podkakiwać na krześle pod wpływem ciągłej czkawki, a oparta o niego, prawie nieprzytomna już Jisoo odbijała się od jego ciała.

— Ja chy-chy-ba znam powód je-go zachowania — dodał i przechylił swój kieliszek na raz.

— Naprawdę? — spytałem, odchylając się w tył i prawie runąłem na podłogę.

— Tak — wyznał.

— O co mu chodzi, Daesung. Powiedz mi...

— On wie, że ty...

Nagle drzwi do domu Daesunga gwałtownie się otworzyły. Zmrużyłem swoje oczy, bo światło bijące z zewnątrz było naprawde niekorzystne w tej chwili dla moich oczu.

— Jiyong, ja cię normalnie zabije! — powiedział Taeyang, który od razu zaczął iść w moim kierunku.

Chłopak z trudem podniósł mnie z krzesła, ale potem z łatwością zaczął prowadzić mnie do wyjścia.

— Youngbae — wypowiedziałem jego imię.

— Nie odzywaj się teraz do mnie, pogadamy jak wytrzźwiejesz! — mówił dosadnym tonem.

— Ale Youngbae.

— Nie rozumiesz?!

— Będę rzygał.




***

Moje Duszyczki kochane 💕 Mam pomysł na kolejnego gtopa i pytania do Was brzmią :

1. Czy chcielibyście poczytać jeszcze o tym shipie?

2. Jeśli TAK to chcecie długiego one shota czy ff z kilkoma rozdziałami?

PS. Special chapter do MESSAGE • yoonseok • już prawie gotowy 💕 tytuł specialu mogę Wam zdradzić ,,Five days''

Łapcie Donghae ❤️

T

ak shipuję Donghae i Yesunga 😂 kolejny mega popularny ship tak samo jak Jicheol 😅

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro