XII Rozdział
Na statku tego głupka Richera. Jak się przemknąć koło jego ,,uważnych" strażników? A może koło jego głupawych, nieuważnych, i leniących się strażników. Co ja mówię! To będzie bułka z masłem!
Szybko zmieniłam się w wrzeńca i z dosyć wielkim pluskiem wpadłam do wody. W pewnym momęcie był centralnie pod statkiem, właśnie miałam atakować, ale coś mnie zatrzymało. A tak właściwie to była metalowa sieć. Ha... Myślą, że takie coś mnie powstrzyma? Szybko rozerwałam tą kiepską pułapkę i z całej mojej prędkości wyleciałam z wody szybko zabierając po drodze Striix i Bolta.
-Ivix?!- krzyknęła Striix, które jest jeszcze chyba lekko oszołomiona.
-Tak...- powiedziałam.
-Przepraszam.- powiedziała szmaragdowooka, a po jej policzku słynęła samotna łza.
-Nie, to ja przepraszam. To moja wina.
-Szczególnie to nie ani moja wina, ani twoja.
W tych słowach na początku nie znalazłam nawet najmniejszego sensu, ale dopiero po chwili skapłam się o co chodzi.
-No! Przecież to wina Richera!- krzyknęłam powoli lądując.
-Tak, to wina Richera i tego całego proszku!- krzyknęła zielonooka.
-To co? Walczymy?!- krzykęłam po pewnym czasie dodając otuchy.
-Zawsze i wszędzie!- Striix podniosła swój łuk, który dostała od ojca.
Xxxxxx Kilka lat wcześniej xxxxxxxX
-Tato?
-Tak córusiu?- odezwał się ojciec Striix.
-Muszę ci zadać pytanie...
-Słucham? Jakie to ma być pytanie?- odparł miłym i kochającym głosem.
-A co się sta...
W tym momęcie nadeszła panika... Domy zaczęły płonąć, mieszkańcy panikowali, zwierzęta pętały się tu i tam.
-Striix! Bierz Ivix i uciekajcie z wioski!- krzyknął, popychając córkę w stronę domu Ivix.- Szybko!- dodał.
W oczacz szmaragdowookiej dziewczyny zebrały się łzy. Stała osłupiała. W pewnym momęcie ktoś chwycił ją za rękę. Była to Ivix. Dziewczyna o rok starsza, bardziej odważna i niezależna od innych.
-Choć Striix. Pamiętaj nie bój się.- odparła szafirowooka i pociągnęła dziewczynę za rękę.
-Czekaj! Łuk ojca!- krzyknęła i podniosła broń z ziemi.
Po pewnej chwili oby dwie biegły przez gęsty las, byle by uciec od haosu panującego w wiosce. Ivix biegła trzymając Striix za rękę, byle tylko jej nie zgubić. Zatrzymały się. Przed nimi znajdował się wielki kanion. Za nimi pędziło dwóch strażników nacierającej armii.
-Striix. Pamiętaj nie bój się.- powiedziała szafirowooka i przeżuciła dziewczynę na drugą stronę wielkiego kanionu.- Uciekaj! I to już!
Z oczu szmaragdowookiej płynęły łzy, posłuchała Ivix. Biegła ile miała sił w nogach. Zatrzymała się po około 15min minutach ciągłego biegu.
Striix, dziewczyna kochająca przyrodę, dobroduszna, waleczna, idealna w walce, ale szybko tracąca nadzieję.
Zapadł mrok. Słońce już dawno zaszło za horyzont. Dziewczyna szybko rozpaliła ognisko by się ogrzać i odstraszyć nie pożądanych gości.
Łuk położyła po swojej prawej, biegnąc przez gęsty busz, nabawiła się paru małych zadrapań, ale to najmniejsza z błachostek. Męczyła ją myśl co się stało z wioską? rodziną?, a także Ivix.
Po jej policzkach spływały masowo łzy.
-Hej... Mała nie płacz.- odezwał się głos zza jej pleców.
Gwałtownie się obróciła, by zobaczyć kto to powiedział. Nie daleko zauważyła znajomą sylwetkę swojej przyjaciółki. Ivix podeszła do szmaragdowookiej i położyła jej rękę na ramieniu.
Na jej ciele było widać dużo świeżych ran, zadanych zapewne przez miecze najeźdźców.
-Ivix.- powiedziała cicho.
-Tak.- powiedziała szafirowooka.- spokojnie, nic mi nie jest.
-A co się stało z wioską?- zapytała Striix pociągając nosem.
Niebieskooka pokręciła głową, a po chwili usiadła obok.
-Rano pójdziemy sprawdzić. Terazidź spać. Ja będę trzymać wartę.
-A ty nie jesteś zmęczona?- zapytała zaciekawiona Striix.
-Powiedzmy, że nie.
Po tych słowach nastała głucha cisza.
Gdy słońce pięło się ku niebu, Ivix wstała i podeszła do strumienia przebiegającego obok. To zdażenie nie umknie szybko z ich głów, nie wiadomo czy w ogóle umknie. Delikatnie przemyła rany, a następnie twarz, by zmyć zaschniętą krew. Gdy wróciła na miejsce, nie zastała tam o rok młodszej dziewczyny.
-Striix?!- krzyknęła.- Striix?!
Zaczęła rozglądać się po okolicy, dziewczyny tam nie było. Szybko pobiegła za śladami znajdującymi się tuż obok. Prowadziły one do krawędzi kanionu! Ivix szybko przeszła na drugą stronę. Pobiegła w stronę wioski... I co tam ujrzała? Cała wioska była spalona w popiół. Nikoko nie było, chwila?! Niedaleko była mała dziewczyna klęcząca i trzymająca coś w ręce.
-Striix?- powiedziała niepewnie gdy była już bardzo blisko.
-Popatrz. Co zrobili z naszą wioską.- odezwał się głos Striix.
-Widzę.- odparła ze smutkiem Ivix.- Jak się tu dostałaś?
-Przeszłam po zwalonym drzewie nie daleko. Skoro nie wiesz jak się tu dostałam, to jak ty przeszłaś na drugą stronę?- zapytała podejrzliwie.
-Aha... No tak.- uśmiechnęła się sztucznie.
Xxxxxxxx Koniec wspomnień xxxxxxX
-Gdy atak na wioskę przeprowadziła nieznajoma armia, Striix miała 10lat, a ja 11lat.- powiedziała Ivix.
-Ivix... To dzięki tobie nadal żyję.- powiedziała Striix powstrzymując łzy.
Taa... Znowu przerywam. Mam nadzieję, że ciekwe są rozdziały. Piszcie także w komach czy chcecie, abym zrobiła taki ,,vip rozdział" No to do zobaczenia Mordeczki ;)
PurpleAndGirl💜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro