Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XII Rozdział

Na statku tego głupka Richera. Jak się przemknąć koło jego ,,uważnych" strażników? A może koło jego głupawych, nieuważnych, i leniących się strażników. Co ja mówię! To będzie bułka z masłem!

Szybko zmieniłam się w wrzeńca i z dosyć wielkim pluskiem wpadłam do wody. W pewnym momęcie był centralnie pod statkiem, właśnie miałam atakować, ale coś mnie zatrzymało. A tak właściwie to była metalowa sieć. Ha... Myślą, że takie coś mnie powstrzyma? Szybko rozerwałam tą kiepską pułapkę i z całej mojej prędkości wyleciałam z wody szybko zabierając po drodze Striix i Bolta.

-Ivix?!- krzyknęła Striix, które jest jeszcze chyba lekko oszołomiona.

-Tak...- powiedziałam.

-Przepraszam.- powiedziała szmaragdowooka, a po jej policzku słynęła samotna łza.

-Nie, to ja przepraszam. To moja wina.

-Szczególnie to nie ani moja wina, ani twoja.

W tych słowach na początku nie znalazłam nawet najmniejszego sensu, ale dopiero po chwili skapłam się o co chodzi.

-No! Przecież to wina Richera!- krzyknęłam powoli lądując.

-Tak, to wina Richera i tego całego proszku!- krzyknęła zielonooka.

-To co? Walczymy?!- krzykęłam po pewnym czasie dodając otuchy.

-Zawsze i wszędzie!- Striix podniosła swój łuk, który dostała od ojca.

Xxxxxx Kilka lat wcześniej xxxxxxxX

-Tato?

-Tak córusiu?- odezwał się ojciec Striix.

-Muszę ci zadać pytanie...

-Słucham? Jakie to ma być pytanie?- odparł miłym i kochającym głosem.

-A co się sta...

W tym momęcie nadeszła panika... Domy zaczęły płonąć, mieszkańcy panikowali, zwierzęta pętały się tu i tam.

-Striix! Bierz Ivix i uciekajcie z wioski!- krzyknął, popychając córkę w stronę domu Ivix.- Szybko!- dodał.

W oczacz szmaragdowookiej dziewczyny zebrały się łzy. Stała osłupiała. W pewnym momęcie ktoś chwycił za rękę. Była to Ivix. Dziewczyna o rok starsza, bardziej odważna i niezależna od innych.

-Choć Striix. Pamiętaj nie bój się.- odparła szafirowooka i pociągnęła dziewczynę za rękę.

-Czekaj! Łuk ojca!- krzyknęła i podniosła broń z ziemi.

Po pewnej chwili oby dwie biegły przez gęsty las, byle by uciec od haosu panującego w wiosce. Ivix biegła trzymając Striix za rękę, byle tylko jej nie zgubić. Zatrzymały się. Przed nimi znajdował się wielki kanion. Za nimi pędziło dwóch strażników nacierającej armii.

-Striix. Pamiętaj nie bój się.- powiedziała szafirowooka i przeżuciła dziewczynę na drugą stronę wielkiego kanionu.- Uciekaj! I to już!

Z oczu szmaragdowookiej płynęły łzy, posłuchała Ivix. Biegła ile miała sił w nogach. Zatrzymała się po około 15min minutach ciągłego biegu.

Striix, dziewczyna kochająca przyrodę, dobroduszna, waleczna, idealna w walce, ale szybko tracąca nadzieję.

Zapadł mrok. Słońce już dawno zaszło za horyzont. Dziewczyna szybko rozpaliła ognisko by się ogrzać i odstraszyć nie pożądanych gości.
Łuk położyła po swojej prawej, biegnąc przez gęsty busz, nabawiła się paru małych zadrapań, ale to najmniejsza z błachostek. Męczyła myśl co się stało z wioską? rodziną?, a także Ivix.
Po jej policzkach spływały masowo łzy.

-Hej... Mała nie płacz.- odezwał się głos zza jej pleców.

Gwałtownie się obróciła, by zobaczyć kto to powiedział. Nie daleko zauważyła znajomą sylwetkę swojej przyjaciółki. Ivix podeszła do szmaragdowookiej i położyła jej rękę na ramieniu.

Na jej ciele było widać dużo świeżych ran, zadanych zapewne przez miecze najeźdźców.

-Ivix.- powiedziała cicho.

-Tak.- powiedziała szafirowooka.- spokojnie, nic mi nie jest.

-A co się stało z wioską?- zapytała Striix pociągając nosem.

Niebieskooka pokręciła głową, a po chwili usiadła obok.

-Rano pójdziemy sprawdzić. Terazidź spać. Ja będę trzymać wartę.

-A ty nie jesteś zmęczona?- zapytała zaciekawiona Striix.

-Powiedzmy, że nie.

Po tych słowach nastała głucha cisza.

Gdy słońce pięło się ku niebu, Ivix wstała i podeszła do strumienia przebiegającego obok. To zdażenie nie umknie szybko z ich głów, nie wiadomo czy w ogóle umknie. Delikatnie przemyła rany, a następnie twarz, by zmyć zaschniętą krew. Gdy wróciła na miejsce, nie zastała tam o rok młodszej dziewczyny.

-Striix?!- krzyknęła.- Striix?!

Zaczęła rozglądać się po okolicy, dziewczyny tam nie było. Szybko pobiegła za śladami znajdującymi się tuż obok. Prowadziły one do krawędzi kanionu! Ivix szybko przeszła na drugą stronę. Pobiegła w stronę wioski... I co tam ujrzała? Cała wioska była spalona w popiół. Nikoko nie było, chwila?! Niedaleko była mała dziewczyna klęcząca i trzymająca coś w ręce.

-Striix?- powiedziała niepewnie gdy była już bardzo blisko.

-Popatrz. Co zrobili z naszą wioską.- odezwał się głos Striix.

-Widzę.- odparła ze smutkiem Ivix.- Jak się tu dostałaś?

-Przeszłam po zwalonym drzewie nie daleko. Skoro nie wiesz jak się tu dostałam, to jak ty przeszłaś na drugą stronę?- zapytała podejrzliwie.

-Aha... No tak.- uśmiechnęła się sztucznie.

Xxxxxxxx Koniec wspomnień xxxxxxX

-Gdy atak na wioskę przeprowadziła nieznajoma armia, Striix miała 10lat, a ja 11lat.- powiedziała Ivix.

-Ivix... To dzięki tobie nadal żyję.- powiedziała Striix powstrzymując łzy.

Taa... Znowu przerywam. Mam nadzieję, że ciekwe rozdziały. Piszcie także w komach czy chcecie, abym zrobiła taki ,,vip rozdział" No to do zobaczenia Mordeczki ;)

PurpleAndGirl💜




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro