Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII Rozdział

Gdy wleciały Striix widziała piękne, błyszczące strumienie wody, małe i duże wystające skały (by smoki mogłyby sobie przysiąść) i wiele innych pięknych i nie słychanych widoków. Lecz najbardziej zadziwił ją ,,rdzeń" całej budowli. Był to wielki diamentowy słup, obrośnięty kwaiami ,,płonącej róży". Był to kwiat nie bez powodu nazywany ,,płonącą różą". Jej płatki mają odcień płonącego płomienia, a dodknięcie jej jest niemal nie możliwe, ponieważ kwiat się ,,pali".

-Tu jest przepięknie!- krzyknęła Striix.

-Wiem.- uśmiechnęła się szeroko Ivix.

Ivix wylądowała na jedenej z wystających skałek. Striix za nią.

-Mam pytanie.

-Jakie?- popatrzyła Ivix na zsiadającą z Bolta Striix.

-A ty to miejsce znalazłaś? Czy może sama zbudowałaś?

Ivix spojrzała na Striix złowrogim spojrzeniem i szybko się obruciła.

-Nie ważne!- sykła sucho dziewczyna z szafirowymi oczyma.

-Ivix? Wszystko gra?- zapytała nie pewnie Striix.

Dziewczyna szybko wskoczyła na swoją nocną furię i odleciała. Striix tylko patrzyła jak znika w oddali.

Xxxxxxxxxxxxx Ivix xxxxxxxxxxxxX

-Ona nie może się o tym dowiedzieć... Nie może!- krzyknęła Ivix.

Luna spojrzała na dziewczynę z oczami małego kociaka, a po chwili cicho ryknęła.

-Ivix?!- krzyknął znajomy głos.

Po paru sekundach przed nią pojawił się Czkawa na Szczerbatku.

-Czkawka?

-Co ty tu robisz? Striix cię szuka!- mówił szybko.

-Wiem.- powiedziała Ivix ze łzami w oczach.

-Coś się stało?- zapytał Czkawka.

-Nie!- syknęła dziewczyna i poleciała jak najszybciej przed siebie.

Xxxxxxxxxxxx Striix xxxxxxxxxxxxX

-Co jej się stało?- mruknęła pod nosem.

-Po... Pomocy...- usłyszała ciche jęki.

-Hyyy...?

Zeszła powoli po szpiczastych kamieniach. Na samym dole wiła się jaskinia do, której zamierzała wejść.

-Bolt, choć tutaj.-powiedziała.

Wander Smok szybko wylądował koło niej i strzelił piorónem w jedną z pochodni wiszących na ścianie. Striix chwyciła ją i poszła w głąb długiego i wijącego się korytarza. Bolt cicho człapał za nią, rozglądał się w każdą stronę.

-Pom... Pomocy.- znowu te same szeptanie.

Bolt zatrzymał się przed skrętem w lewo i prawo. Striix chciała iść w lewo, bo uważała, że to z tamtąd dobiega szeptanie lecz Bolt wybrał prawą stronę.

-Bolt?- powiedziała cicho i wróciła się do prawego korytarza.

Po chwili ujrzała cęlę. A w celi siedział jakiś ,,wódz".

-Prosze! Nie zabijaj mnie!- krzyczał kolo siedzący w celi.

-O co ci chodzi gościu?! Przecież cię nie zabiję!

Wódz wstał. Był cały podrapany, jego prawe oko było ,,uszkodzone", ponieważ musiało zostać czymś przebite.

-Co się panu stało?- zapytała Striix otwierając celę.

-Ja i mo... Moje plemię mieszkaliśmy tutaj dopóki... Nie zaatakował nas jakiś zabójca z zaskoczenia. Tylko ja przeżyłem.

-Kto nim jest?- zapytała smutna.

-Tego nie wiem. Był szybszy od błyskawicy, byl skoczny i...- przerwał.

-Iii...?

-Nie mogę o tym mówić.

-Jak go spodkamy to ci powiem czy to on, czy nie.- wzdechnął cicho.

-Wskakuj na Bolta. Lecimy na Berk.- powiedziała stanowczo Striix.

Gdy Bolt z Striix i Wodzem był już w powietrzu, wódz zadał pytanie.

-A co to Berk?

-Wyspa moich przyjaciół... Tam będziesz bezpieczny.- rzekła.

Po około trzech godzinach dolecieli.

-A jak ty masz na imię?- zapytała Striix.

-Ores... Byłem wodzem plemienia złotych smoków.

-Co?! To jedno z najsilniejszych plemion na świecie!- krzyknęła dziewczyna.

-O Striix! Nareście jesteś.- powiedziała Astrid podchodząc.- Kto to?

-Jestem Ores. Byłem wodzem Złotych Smoków.

-Czemu byłeś?- zadała pytanie na, które nie otrzymała odpowiedzi.

-Widzieliście Czkawkę?

-Nie.- powiedziała Striix.

Xxxxxxxxxxxxx Ivix xxxxxxxxxxxxX

-Gdzie ona jest?- powiedziała Ivix gdy wróciła do ,,nowego domu".

Po chwili zastanowienia ubrała swój kostjum i pokierowała się w stronę Berk. Po paru godzinach była kilometr od wioski.

-Co ona se myśli?- mruknęła pod nosem lądując na ziemi.

-Striix? Striix?- wołała Ivix.

-Ivix!- krzyknęła uradowana dziewczyna.

Po chwili szmaragdowooka dziewczyna stała na przeciwko.

-Czemu tu przyleciałaś?- zapytała lekko zdenerwowana.

-Musisz kogoś poznać!- krzyknęła i wbiegła do jednego z domów.

Ivix poszła za nią. Zaa drzwi wychylił się Ores.

-Witaj Striix. O co chodzi?- zapytał.

-Musisz poznać moją przyjaciółkę Ivix!- krzyknęła i przesunęła się na bok aby Ores mógłby zobaczyć Ivix.

Jego mina zbladła. Na twarzy pojawił się złowrogi grymas. Wziął miecz w swoją podrapaną rękę i podszedł parę kroków do Ivix.

-Giń ty żałsony demonie!- krzyknął wymachując mieczem przed dziewczyną.

-Ores! Uspokuj się!- krzyczała Striix.

Szafirowooka szybko i zwinnie unikała prawie wszystkiech ruchów. Lecz nie udało jej się uniknąć podcięcia nogą. Ivix padła na ziemię, a Ores przymieżył końcówkę miecza do jej krtani...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro