VI Rozdział
Nieznajomy się cofnął o krok i wycelował mieczem w Czkawkę. Po chwili coś powoduje, że nieznajomy odleciał na parę metrów do góry, ale wylądował na równe nogi co ich zaskoczyło. Rozejrzał się, wiedział, że nie da rady wygrać z całą trójką więc gwizdnął, a po pewnej chwili koło niego zjawił się błękitno-zielony gromogrzmot. ,,Odsalutował", a po chwili zniknął w gęstych chmurach.
-Uwaga!- krzyknęła Striix widządz, że Szczerbatek celuje w nich plasmą.
Czarny smok wydał strzał. Na szczęście Striix zdołała uniknąć ataku.
Nagle źrenice Szczerbatka rozszerzyły się.
-Szczerbatek?- upewnił się Czkawka czy smokowi nic nie jest.
Szczerbatek zaryczał cicho i podbiegł do Czkawki, który go przytulił.
-Nic ci nie jest?- upewnił się nie czekając na odpowiedź.- Musimy go znaleść!- krzyknął po pewnym czasie.
-Nie.- powiedziała odpychająco Striix.- Musimy znaleść Ivix! Pamiętasz?
-Tak.
-No to co?- odezwała się Heathera podchodząc do Szpicruty.
-Idziemy szukać Ivix.-odezwał się bohatersko Czkawka patrząc w dal.
Striix w parę sekund znalazła się na Bolcie i wzleciała w powietrze.
-Lecimy.- powiedziała dziewczyna. Musimy ją znaleść.- mruknęła pod nosem.
Po paru godzinach lotu na wschód, przystaneli na niewielkiej wyspie by odpocząć i przenocować noc. Gdy Heathera i Czkawka już spali, Striix siedziała i zadręczała się różnymi myślami.
-Bolt. Musimy ją znaleść. I to już.- szeptała do smoka.
Wandersmok się podniósł i po chwili bezszelestnie wzleciał w powietrze wraz ze Striix.
-Gdzie ona może być?- zadała sobie to pytanie.
Nagle Bolt zaczął się denerwować i rozglądać na wszystkie strony. Była noc, a w dodatku była gęsta mgła, która ograniczała widoczność.
-Co się dzieje? Bolt?- pyta się smoka po pewnym czasie Striix.
-Witaj!- odzywa się obcy głos.
-Hę...? Kim jesteś?- pyta Striix.
-Kimś na pewno.- mówi żartobliwie osoba krążąca nad nią.
Po chwili coś uderza Striix w głowę. Dziewczyna traci przytomność. Bolt zostaje trafiony strzałką usypiającą, a oboje spadają na ziemię.
Xxxxxxxxxxxxx Ranek xxxxxxxxxxxX
-Wstawaj...- mówi ktoś stojący obok.
-E? Co się stało? Gdzie ja jestem? A kim ty jesteś?- pyta bez przerwy Striix.
-Spokojnie.- mówi postać w czarnym stroju.
-Chwila! To ty jesteś tym jeźdźcem!- krzyknęła Striix sięgając po broń, która i tak leżała za daleko.
-Ohh...- wzdycha ciężko.- Flara! Uspokuj gościa.- powiedziała do Marazmora siedzącego obok.
Smok wyzwolił z siebie błękitne, oślepiające światło, które szybko i skutecznie sparaliżowało Striix.
-Spokojnie Striix! - odezwała się postać podchodząc nieco bliżej.
Kilka godzin później gdy słońce zachodziło za wysokie góry. Striix obudziła się w pewnej jaskini. Bolt leżał koło niej, a na straży stał znajomy Gromogrzmot z czarnym Drzewokosem. (Ogromniasty smok z skrzydłami ostrymi, że mogły by ściąć cały las).
-Już wstałaś.- odezwała się postać wychodząca z cienia.
-Kim jesteś?- zapytała jeszcze raz Striix.
Postać się zaśmiała. Strix patrzyła na niego z otępiałym spojrzeniem.
-Striix.- odezwała się postać po pewnym czasie.
Podeszła bliżej i jednym machnięciem ręki zciągneła swoją maskę.
-Co?!- krzyknęła Striix.
Przed nią nie stała już nieznajoma postać, tylko Ivix.
-Co ty tu robisz?- powiedziała.
-Nie ważne.- uśmiechnęła się Ivix.
-Musimy wracać do Czkawki! Musi...-nie dokończyła.
-Do Czkawki? Chyba sobie śnisz! Do tego smoluba! - mówiła coraz bardziej się denerwując.
-No ale czemu?- rzekła Striix.
-Bo tak!- syknęła szybko.
Striix spojrzała na nią. Ivix gwizdnęła
,a podszedł do niej drzewokos, który stał na straży.
-No to lecimy.
-Gdzie?- zapytała.
-No... Do starej bazy. A gdzie indziej?
-Na Berk.- powiedziała Striix z smutkiem.
Ivix pokiwała głową i wzleciała w powietrze ze swoim smokiem.
-Do bazy.- powiedziała Ivix coś knując.- Leć za mną!
-Długo jeszcze? Lecimy już parę godzin.- zauważyła Striix.
-Nie marudź! Jeszcze parę minut.- powiedziała spokojnie Ivix.
Po około 15 minutach zauważyła wielki ,,pałac", który miał kilkanaście tysięcy wejść na duże, małe i średnie smoki.
-Wow! To nasza baza?!- krzyknęła.
-Ha! Oczywiście!- uśmiechnęła się Ivix.
-To co? Wlatujemy?!- zapytała z ekstytacją w głosie.
-No pewnie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro