V Rozdział
Oczy dziewczyny z szafirowymi oczyma zaczęły się błyszczeć od łez. Ivix tróbowała podlecieć i wyłowić przyjaciółkę ale ludzie Daghura zawzięcie strzelali w nią strzałami.
- I co?- powiedziała z złością, smutkiem i ironią w głosie.- Nadal sądzisz żeby darować mu życie?!
-Ivix! Skup się!- krzyknęła Astrid broniąc bezradnego Czkawkę.
Dziewczyna przymróżyła lewe oko, a po chwili zmarszczyła czoło i poklepała Lunę po pyszczku. Odleciała.
-Ivix?- powiedział smutno Czkawka.- Wyłowili Striix! Mamy szansę!
Czkawka i Astrid atakowali zawzięcie. Po kilku minutach Striix udało się uratować.
Xxxxxxxxxxx Na Berk xxxxxxxxxxxX
-Striix?- powiedział Czkawka do omdlałej dziewczyny.
-Tak?- powiedziała cicho, powoli otwierając oczy.
-Nic ci nie jest?
-Nie. Gdzie Ivix?- zapytała patrząc na Czkawkę z smutkiem wymalowanym na twarzy.
-Odleciała. Nie wiemy gdzie.
Nagle coś stuknęło na dachu. Po chwili przez okno wleciała Luna. Striix podeszła do niej i zaczęła mruczeć, warczeć i ryczeć, tak jak by chciała się porozumieć z smokiem. Luna ,,odpowiedziała" jej.
-Co robisz?- zapytał Czkawka z dziwnym wyrazem twarzy.
-Nie ważne! Patrz!- powiedziała Striix i podeszła do ogona Luny, ponieważ był tam przyczepiony list.
Na liście pisało tak: Droga Striix! Ten list jest tylko do ciebie. Nie pokazuj go nikomu.
Jestem daleko stąd, ponieważ muszę dokończyć to co zczął on. Muszę się...
W sym momęcie list się urywał. Dlaczego? Zadała sobie to pytanie Striix.
-Muszę lecieć!- krzyknęła Striix.
-Dlaczego?- zadał to pytanie Czkawka ale nie usłyszał odpowiedzi od strony zielonookiej dziewczyny.
Striix leciała ciągle na północ, bo właśnie z tamtąd przyleciała Luna z listem od Ivix. Razem z Boltem leciała przez około trzy dni. Nagle zobaczyła wielki lodowy ,,dom"
-Czy to Ivix?- mruknęła pod nosem.- Bolt! Ląduj tu!
Smok posłuchał swojego jeźdźca i wylądował na wielkiej ,,igle" lodu.
-Stąd ide pieszo.- powiedziała i poklepała swojego smoka po mordce.
Wander smok przysiadł koło niej i polizał ją w policzek.
-Trzymaj się. Wrócę tak szybko jak się da.
I weszła. Bolt spojrzał smutno na swoją panią znikającą w cieniu.
Szła tak przez kilka minut. Nagle grunt pod jej nogami załamał się. Ale chwila! Ktoś ją chwycił za rękę. Czy to Ivix?! Szybko się podciąga ale zamiast Ivix stoi tak Hathera!
-Hathera! Co ty tu...!?
-Ciii... Spokojnie!
-Nie uciszaj mnie ty, ty zdrajczyni!- syknęła Striix.
-Spokojnie. Ja tylko udawałam, że jestem po stronie Daghura by dowiedzieć się jaki mają plan!- krzyknęła Hathera.
-Hyyy...?
-Później ci powiem! Teraz to jest nie ważne!
Przez szczelinę wleciała Szpicruta (Smok Heathery) Po chwili Strix wyszła z szczeliny i weszła na Bolta.
-Musimy lecieć!- powiedziała i wzleciała w chmury.
-Cze...- niedokończyła.
-Ponieważ może nas flota Daghura i tego drugiego.- powiedziała z pośpiechem Heathera.
-Musimy znaleść Ivix.
-Ja ją widziałam ale jakąś godzinę temu.
-Co?! Gdzie?!- krzyknęła Striix.
-No, na wschodzie. Leciała z jakąś taką ponurą miną.
-Lecimy!- powiedziała Striix i poleciała na wschód mając nadzieję, że natchnie się na dziewczynę z szafirowymi oczyma.
Nagle w oddali zauważyła palące się ognisko. Wylądowała na miejscu lecz nikogo tam nie było. Nagle gdy zeszła z Bolta, zostały wystrzelone strzały, które natychmiast trafiły w Bolta i Szpicrutę, która padła na ziemię.
-Kim jesteś?!- krzyknęła Heathera.
Z cienia wyszła ciemna postać w dziwny stroju ze skóry smoka. Broń miał/a z dziwnych, błyszczących się łusek. Broń szybko poszła w ruch, ponieważ Heathera pokazała swoją.
-Kim jesteś dziwaku?!- krzyknęła podchodząc do obcego.
Cała twarz była zasłoniona maską. Kiedy Heathera zbliżyła się za blisko postać zaatakowała. Natychmiast powaliła Heatherę. Po chwili obcy spojrzał w stronę Striix. Zasisnął dłoń na rękojeści miecza i sięgnął po łuk, trwiący na plecach. Wymierzył prosto w Striix. Nagle fioletowa plasma trofiła w łuk, który odleciał na kilka metrów.
-Striix! Kto to?!- krzyknął Czkawka.
-Nie wiem!
Nieznajoma postać wyciągnęł spowrotem swój miecz i skierowała go w stronę Szczerbatka.
-Co on robi?!- krzyknął Czkawka widząc, że obcy chce coś zrobić Szczerbatkowi.
Nagle z miecza wyleciał czerwono-czarny piorón, który trafił w Czarną Furię. Szczerbatek odskoczył trafiony piorónem, zrzucając z grzbietu Czkawkę.
-Szczerbek!- krzyknął Czkawka.
Po chwili Szczerbatek wstał lecz jego oczy, a raczej źrenice były zwężone.
-Co mu zrobiłeś!?- krzyknął wyciągając miecz i zbliżając się do nieznajomego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro