Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XV

Ivix prov

Lecimy już prawie trzy dni. Nam i smokom moich przyjaciół opadają skrzydła.

-Wylądujmy gdzieś na odpoczynek.- powiedział Smark.

-Tak, nie daleko jest mała wysepka.- odparłam znając drogę.

-No niech wam będzie.- powiedział Czkawka.

Zanim się obejrzeliśmy byliśmy na miejscu. Smoki uradowane szybko opadły na ziemię by odpocząć i coś zjeść, przy okazji się napić.

Zapada zmrok. Bliźniaki kłócą się kto będzie spał bliżej przepaści. Im to chyba rozumy odjęło zanim przyszli na świat. Ja siadłam. Martwiłam się czy Szczerbatek zostanie odnaleziony. Cicho gwizdnęłam, a na moich szeregach pojawiło się parę smoków takich jak: Szeptozgon, Luna, Śmiercipieśń, Kościotłuk, dwa Sand Wraithy i kilka innych.

-Kochani, lećcie odszukać smoka o imieniu Szczerbatek.

Nie zauważalnie z torby wyciągnęłam jego zapasową część ogona i dałam im by rozpoznali go po zapachu. Gdy skończyli, szybko podzieliłam ich na wyznaczone obszary.

Xxxxxxxxxxxx Poranek xxxxxxxxxxX

Obudziłam się przed wszystkimi. Oczywiście to nie znaczy, że dam im dłużej pospać! Już po niedługiej chwili każdy miał pretensje o to, że, cytuję ,,Jest za wcześnie".

-Jeśli chcecie uratować wioskę to wejście i ruszcie te swoje leniwe cztery litery!- wyciedziłam przez zęby.

-Nie!- krzyknął Smark.

-Wedle życzenia.- uśmiechnęłam się chytrze.

Nagle Smark był już w powietrzu krzycząc i piszcząc jak mała dziewczyna, reszta natomiast patrzyła się na mnie wyłupiastymi oczami.

-Kto następny?- podeszłam o krok bliżej.

Chyba ich wystraszyłam, bo weszli na swoje smoki w mgnieniu oka.

-Masz mnie postawić!!!- darł się Smark.

-Ok.- powiedziałam, a jeden z moich smoków go puścił.

Niestety lecieliśmy nisko więc ten KTOŚ wpadł w krzaki.

-Ej! Czy ty jesteś mądra?!- wywrzeszczał.-Upss...

-Na pewno mądrzejsza od ciebie!- odkrzyknęłam mu z uśmiechem na ustach.

Po chwili Hakokieł poleciał po swojego ,,kompana". O o... Ktoś tu focha strzelił.

Po około 5-6 godzinach, byliśmy na miejscu. Wyspa jest ogromna. Jest tu bardzo ważna rzecz. Kryształ nieba. Pewnie myślicie, co?! Kryształ nieba? Po co komu to? Lub coś w tym stylu. Ale to nasza jedyna szansa na uratowanie wioski.

-Macie iść za mną i słuchać się moich rozkazów.- ostrzegłam groźnie.

Oni natomiast pokiwali głowami. Ruszyliśmy. Idąc tak, czułam na sobie spojrzenia żyjących tu stworzeń. Doszliśmy do lasu zwanego potocznie Lasem Dusz. Czemu tak to nazwali? Nie mam najmniejszego pojęcia. W niektórych miejscach, gdzie była tylko ciemność dało się ujrzeć czerwone małe ślepka. Gdy wyszliśmy na inny ,,biom", którym była wielka polana z niebieską trawą. Nie no, to wychodzi poza ludzkie granice!

- Dziwnie tu!- powiedział Smark waląc Mieczyka po łbie, ponieważ ten go przewrócił.

-Nie marudź!- powiedziała reszta w tym samym czasie.

Niedaleko trawa zaczęła się uginać, tworzyć różne szlaczki. To COŚ było całkiem duże wnoskując po śladach jakie zostawiało.

Czkawka prov:

Ivix się zatrzymała, patrzyła się w trawę, która się uginała. Dziewczyna cofnęła się o krok ciągle obserwójąc stworzenie. Nagle wybiło się i w mgnieniu oka było przy Ivixx. Był to smok. Średniej wielkości, z ogromnymi skrzydłami, które wyglądały jakby zostały pocięte, ale równo. Małe, dwie tylnie łapki, głowa też nie za duża. Ivix patrzyła się mu w oczy. Po chwili dziewczyna poklepała go w mordkę, a potem obrudziła w naszą stronę.

-To jest Silve.- odparła z małym uśmieszkiem.- Jeden z smoków żyjących na tej wyspie, a także mój przyjaciel.

Śledzik zamarł. Dopiero po kilku minutach oprzytomniał i w błyskawicznym tempie podbiegł do smoka. Ach ten Śledzik!

-Łał! Nowy gatunek! O ja nie mogę!- zaczął oglądać ten jakże ,,fascynujący" gatunek.

-Idziemy?- odparła Ivix z złowieszczą miną.

Striix szła cicho. Nie odezwała się ani razu. Postanowiłem do niej podejść i zapytać co się stało.

-Striix? Możemy porozmawiać?- zapytałem powoli podchodząc do dziewczyny.

-Tak, pewnie.- odparła.

-Może usiądziemy?- wskazałem na kamień niedaleko. Ona tylko pokiwała głową i szybkim krokiem ruszyła w wyznaczonym kierunku.

- Coś jest nie tak?- zapytałem niepewnie.

- Nie, nic. A czemu pytasz?- zapytała.

-Bo... wydajesz się smutna, nieobecna.- strzeliłem prosto z mostu.

Ona tylko na mnie spojrzała. Nie doczekałem się odpowiedzi. No cóż... musimy iść dalej i dogonić resztę. Pomyślałem, że dalsze zasypywanie ją takimi pytaniami było by bez sensu. 

-Idziecie?- krzyknęła Ivix.

-Tak, tak! Już idziemy!- odkrzyknąłem i ruszyłem w jej stronę. Striix dopiero po chwili wstała, a po chwili zaczęła iść w naszym kierunku. 

Striix prov:

Po dziwnej rozmowie z Czkawką szłam nie pewnym krokiem. Czemu pyta się mnie czemu jestem... nie obecna? Po prostu szłam cicho. Czy to jakiś problem? Iść cicho i nie rozmawiać z innymi. Po niespełna 13 minutach szłam spokojnie obserwując tutejszą florę i faunę. (Flora- rośliny, roślinność. Fauna- zwierzęta.) Muszę przyznać, że ten świat, wyspa jest cudowna.

-Jesteśmy prawię na miejscu.- oznajmiła Ivix.

Niedaleko była ogromna góra. Ją całą otaczała wąska, płytka rzeczka z świecącymi glonami osadzonymi na skałach. Były one jak te, które jada Marazmor, ale... są one kolorowe.

-Nie dotykaj!- krzyknęła na Mieczyka, który chciał wyciągnąć glony z wody.

-Bo co?

-Bo ci rękę wyżre.- odparła z spokojem.

Szpadka popatrzyła na Mieczyka, a następnie przeniosła wzrok prosto na glony. Już chciała się zamachnąć, ale Czkawka i Ivix szybko ją powstrzymali. Czy oni w ogóle mają mózg?!

-Co wy robicie?! Wiecie, że możecie przez to ręce lub inne kończyny stracić?- krzyknął Czkawka.

Ja natomiast się uśmiechnęłam, bo co by tu można innego zrobić? Oni patrzyli się na Czkawkę jak na jakiegoś potwora. No, może dla nich chwilowo był potworem, ponieważ odciągnął ich od ,,zabawy"? Tiaa... Ich to chyba nie da się zrozumieć. NIESTETY.

-Chodźmy już, okey?- powiedział Smark.

Astrid prov:

Siedzę na łóżku i przetwarzam informacje, które dotychczas poznałam. Z moich zamyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Powoli podeszłam i je otworzyłam. Za nimi stał Bob.

-Witaj Bob, coś się stało?- powiedziałam spokojnie.

-Czy wie Panienka kiedy wróci wódz?- powiedział z lekkim i widocznym strachem. 

-Nie, niestety nie wiem. Mam nadzieję, że już niedługo.- powiedziałam, a on posmutniał.

-Więc pozostaje nam tylko czekać.- powiedział i wyszedł.

Jak na razie nie jest źle. No... w sensie, że nikt nie atakuje. Powoli podeszłam do okna i przez nie wyjrzałam. Słońce powoli znikało za linią horyzontu. Wpatrywałam się tak bez namysłu, do puki nie usłyszałam cichego drapania w drzwi. Powoli do nich podeszłam. Ach... pewnie to znowu te Złośliwe Straszliwce. I uchyliłam je lekko, zamarłam. W nich stał Szczerbatek!!! Uśmiechnęłam się na jego widok. On spojrzał na mnie, a następnie rozejrzał się po pokoju. Po chwili spojrzał na mnie z miną mówiącą ,,Gdzie jest Czkawka?".



No i jak? Mam nadzieję, że nie zanudzam. Bardzo was przepraszam za MEGA długą przerwę, ale coś mi się stało z Wattpadem. Za każdy błąd bardzo was przepraszam. Pozdrawiam wszystkich, którzy czytają tą książkę! +Dziękuję, że czytacie :*

PurpleAndGirl <3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro