Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°break the barrier°

Сталинград, СССР

Na korytarzach przywitała go głucha cisza, a także zupełne pustki- każdy przestrzegał tu zasad, wszyscy byli wszędzie na czas, o odpowiedniej porze. Szła przed nim wysoka kobieta. Jej wypłowiałe blond włosy ulizane zostały w gładkiego koka, a sama ubrana była w czarną sukienkę i wysokie buty na obcasie, które dodawały jej wojskowego i poważnego wyglądu. Najbardziej przerażający był wyraz jej twarzy- srogi w stosunku do osób młodszych, obojętny dla współpracowników. Miała być władcą wszystkich, nie mogła sobie pozwolić na poluzowanie więzów, którymi byli umocowani do ścian akademii. Z jednej sal dobiegała muzyka, gdzie właściwie prawie już dorosłe dziewczyny ćwiczyły układ baletowy.

- To właśnie twoje uczennice, солдат - pokazała dłonią w tamtym kierunku.- Poznasz je już za godzinę. Nie miej litości.

Amerykanin ostatni raz spojrzał przez szybę i wyłapał spojrzenie jakiejś blondynki, która chwilowo stała z boku. Żadne z nich nie odpuściło, aż do w momentu w którym Zimowy Żołnierz ruszył za Madame B. wiedząc, że nie zna budynku. W tym samym momencie młoda Rosjanka została uderzona kijem w twarz, za wejście w złym momencie. Otarła krew, która trysnęła z jej nosa i zaczęły od początku, gdzie tym razem wszystko było perfekcyjnie. Nawet ich palce poruszały się synchronicznie, ale to nie wystarczyło.

- Jesteście sztywne jak cholerne dechy - pokręciła głową.- A ty to już w ogóle Rybakova.

Wszystkie kursantki spojrzały na nią, tak jak im kiedyś nakazano. Mierzyły ją od stóp do głów zwycięskim spojrzeniem- miały ją zmusić, aby spuściła głowę i pokazała, że jest słaba. Lena nigdy tego nie zrobiła, przez te wszystkie lata i być może dlatego przetrwała. Słuchała zasad i od początku pokazywała, że jest nie do złamania.

Godzinę później strażnicy zaprowadzili je do sali, gdzie miały lekcje walki. Blondynka była zaskoczona obecnością Madame B., lecz tak jak reszta dygnęła lekko i ustawiła się w szeregu. Obok niej stał mężczyzna, którego widziała kilkadziesiąt minut wcześniej, lecz teraz miała szansę mu się lepiej przyjrzeć. Ubrany był w ciężki strój, a jego brązowe włosy opadały na jego twarz. Kiedy spojrzał prosto na nią, zobaczyła jak bardzo niebieskie były jego oczy. Były zupełnym przeciwieństwem jej szarych, zgaszonych, burzowych tęczówek.

- To Zimowy Żołnierz i wasz nowy nauczyciel angielskiego, jak i trener walki - odezwała się kobieta.- Ma prawo zabić każdą, kiedy uzna to za stosowne. Znacie zasady i to, jak powinnyście się zachować ale nie wątpię, że niektóre z was muszą pilnować się bardziej.

Jak zwykle wszyscy zerknęli na nią. Zawsze była tą dziewczynką, która nie lubiła schematów. Nie rozumiała tych spojrzeń, według niej właśnie to w walce było najlepsza. Pomimo wszystkiego stała prosto i obojętnie patrzyła na dwójkę nauczycieli. Zawsze chciała zobaczyć jak walczy Zimowy Żołnierz- był w tych murach legendą, wzorem agenta Sowietów. Widziała już tylko jak dyrektorka wychodzi, a w hali zostaje tylko agent i piętnaście nastolatek, każda uczesana w dwa warkocze.

- Pary - powiedział. Miał lekką chrypę i ku jej zaskoczeniu dość ciepły głos, choć jego oczy nie wyrażały nawet grama uczuć.

Blondynka stanęła na przeciwko szatynki, o imieniu Olga jeśli dobrze pamiętała. Tak, była tu już tyle lat i nie znała imion większości osób. Lena przygotowała się już do pojedynku.

- Zaczynajcie - powiedział, a powietrze rozdarł dźwięk pierwszego uderzenia.

W mgnieniu oka Olga rzuciła się na nią, a Rybakova uniknęła uderzenia. Jej przeciwniczka była bardzo agresywna, więc na razie postanowiła głównie unikać ciosów, chcąc wyprowadzić ją z równowagi. W końcu dziewczyna odchyliła przed nią wrażliwie partie klatki piersiowej i tam padł pierwszy cios Leny. Kolejnym było kopnięcie Olgi w zgięcie kolana. Ciemnowłosa kopnęła ją w nogę, zmuszając do cofnięcia się. Rybakova przedramieniem zablokowała kolejny cios i kopnęła ją w podbrzusze. Druga nie odpuszczając nawet na ćwierć sekundy złapała ją za nogę kiedy blondynka miała zamiar kopnąć z pół obrotu, chcąc aby upadła. Lena pomimo nogi uniesionej do góry, postanowiła zrobić przewrót w przód to skończyło się tym, że Olga wylądowała na ziemi. Natychmiast się podniosła i zaatakowała po raz ostatni, chcąc wykorzystać to, że była większa i silniejsza aby ją znokautować. Blondynka zrobiła przeskok w tył przez prawe ramię, kopiąc szatynkę w szczękę. Czerwona lampka zapaliła się w umyśle Rosjanki, kiedy Zimowy Żołnierz zaczął iść w ich kierunku. Poprzedni trener karał ją pomimo, że karane zazwyczaj były te przegrane- nie cierpiał tego, że nie stosowała się do jego metod. Blondynka stanęła prosto jak drut przed Jamesem.

- Nie bądź tak agresywna, dałaś się wykiwać jak nowicjuszka - zwrócił się do Olgi, a następnie spojrzał na Rybakovą.- Uważaj na nadgarstki, bo kiedyś je zamęczysz, oprócz tego... ciekawy pomysł z przewrotami. Pół minuty na oddech i ćwiczycie dalej.

Nie uderzył Olgi - pierwsza rzecz, która ją zaskoczyła.

Druga- nie uderzył jej, a nawet jego słowa brzmiały jak pewnego rodzaju pochwała? Wzięła głęboki oddech i znów stanęła na przeciwko Olgi, która wyglądała na jeszcze bardziej zdeterminowaną.

Westchnęła i uchyliła się przed ciosem.

***

Rzuciła nożem w samo serce manekina. Uwielbiała treningi z nożami, a szło jej tam jeszcze lepiej po tym jak wreszcie nauczyła się oszczędzać nadgarstki. Była zaskoczona, że sam Zimowy Żołnierz udzielił jej instrukcji. Nie tego spodziewała się po trenerze, bo było ich już wielu i mieli punkt wspólny- nie umieli wskazać błędu i go poprawić. Było za to uderzenie pięścią, czy kijem w twarz. Odkąd zaczął uczyć je Barnes jedynymi klasami, gdzie dostawała bambusem był balet i dywersja prowadzona przez generała Ivana, który z ich grupy ewidentnie szanował tylko Natalię. Nie mogła określić, jak bardzo go nie cierpiała.

W tym czasie James znalazł się obok niej i obserwował jak rzuca. Bez wątpienia szło jej genialnie, co mogło bardzo opłacić się w przyszłości. Dzięki temu można było wyznawać zasadę: im mniejsza, tym lepsza. Taka broń był tak samo zabójcza jak niejeden pistolet, ale przy okazji tak dobrze niewidzialna pod ubraniem, czy w butach. Brunet kiwnął głową, a stojąca obok niej Melina puściła jej oczko. Blondynka przewróciła oczami i dźgnęła brunetkę w brzuch, upewniając się, że nikt nie patrzył. Właściwie Barnes w tamtym momencie akurat spojrzał do tyłu, ale nie zareagował. Coś kazało mu tego nie robić. Kiedy trening się skończył miały iść na jedyny posiłek dziennie, jaki dostawały. Dziewczyna ledwo ukryła zaskoczenie, kiedy wyrósł przed nią agent, który złapał ją za ramię i powiedział, że Madame B. chce ją widzieć. Posłała tylko Melinie niepewnie spojrzenie, a następnie posłusznie poszła za nim. Weszła do przestronnego gabinetu. Kobieta stała przy wielkim oknie, lecz odwróciła się w jej kierunku kiedy stanęła przed biurkiem.

- Usiądź, Leno - sama zasiadła na wielkim brązowym fotelu.- Doszły mnie słuchy o twoich wielkim postępach, podobno radzisz sobie świetnie.

- Miło mi to słyszeć, Madame - odparła, zachowując swoją kamienną twarz.

- Zimowy Żołnierz bardzo chwali twoje postępy i wyszedł z pewną... propozycją - zrobiła dziwnych ruch dłonią.- Chce on podszkolić twoje umiejętności podczas treningów i walk z nim samym, abyś niedługo była gotowa na swoją pierwszą misję. Udana misja będzie twoją przepustką do przejścia programu.

- To zaszczyt, Madame - powiedziała tylko, ale tak naprawdę serce waliło jej jak oszalałe. Zupełnie nie mogła się tego spodziewać.

- Cieszę się, że ci to odpowiada - blondynka pierwszy raz w życiu zobaczyła, jak kobieta unosi kącik ust.- Zaczynacie od jutra, będziesz wstawać godzinę wcześniej niż reszta uczennic.

Uczennice- tak właśnie je nazywali. Lenę drażniło to przeokropnie, choć nie mogła się z tym spierać. Miały być agentkami, cichymi żołnierzami Rosji, jaskółkami. Kiedy nazywaną ją uczennicą czuła się, jakby była częścią czegoś zwykłego, a nie tajnego rządowego programu.

- Możesz odejść - Rybakova kiwnęła głową, a następnie wyszła kierując się prosto do wielkiej sali, aby w końcu coś zjeść. Weszła do środka, gdzie jeden z żołnierzy, który wiedział gdzie była wcisnął jej tace do rąk. Usiadła tam, gdzie Vostokoff, a ta spojrzała na nią pytająco. Blondynka pokręciła niewidzialnie głową, a brunetka uniosła kącik ust na milisekundę. Rozumiała, że nic nie może powiedzieć. Były w pewnym sensie sojuszniczkami, ale musiały dbać głównie o własne tyłki, aby przeżyć.

Następnego dnia została obudzona wcześniej, niż inne- zgodnie z zapowiedzią. Ubrała swój strój treningowy, choć nie zaplotła włosów w warkocze. Miała obowiązek noszenia ich podczas zajęć z grupą, nie teraz. Jej kosmyki od tak długiego czasu nie zostały pozostawione same sobie... W asyście jednego strażnika została wprowadzona do hali, gdzie stał już James Barnes.

- Profesorze - powiedziała, kiwając głową.

- Możesz to sobie teraz darować, Lena - odezwał się.- Tu jesteśmy partnerami sparingowymi. Poza tym po kilku miesiącach zdążyłem zobaczyć, że nie lubisz oficjalnych gówien.

- Co prawda, to prawda - powiedziała, prostując ramiona.- Co mam robić?

- Rozgrzewka - wskazał na zwyczajowy tor.- A potem zobaczę jak poradzisz sobie w starciu ze mną.

Rozciągnęła się i kiedy uznała, że jest gotowa stanęła naprzeciwko niego, na macie. Rozejrzała się boki, szukając jakiejś broni, a kiedy nie zobaczyła niczego uniosła brew.

- Gołe pięści? - uniosła lekko prawy kącik ust.

- Wyjątkowo tak - odparł.- Gotowa?

- Bardziej nie będę - mruknęła, a on wymierzył pierwszy cios.

Ledwo się przed nim uchyliła. Walka z tak doświadczonym agentem nie była tym samym, co z innymi kandydatkami na Wdowy oczywiście. Poruszał się szybciej, miał lepszą pracę nóg, uderzał mocniej ale też sprytniej. Kopnęła go w kolano, za to on złapał ją metalowym ramieniem za biodro i powalił na ziemię. Syknęła, ale szybko dźwignęła się na nogi. Ruszyła prosto na niego, obróciła się wokół jego pasa i podcięła mu nogi. Barnes pociągnął ją na matę za sobą. Złapał jej nadgarstki i po chwili wisiał nad nią.

- Nie najgorszy pomysł, złe wykonanie - skomentował, a ona prychnęła.

Jednocześnie wyprostowała łokcie, jak i przerzuciła lewą nogę przez jego pas, odwracając go na plecy. Uniósł brew, a ona uśmiechnęła się słodko. Po chwili on zrobił to samo, a blondynka prychnęła aby odgarnąć włosy z twarzy.

- Będziemy tak robić przez cały czas? - spytała, a on w końcu z niej wstał.

Dziwnie się czuła leżąc pod własnych nauczycielem. Otrzepała się i dźwignęła się na nogi. Ku jej zaskoczeniu, rzucił jej butelkę wody.

- Nie patrz tak, tylko pij zanim któryś ze strażników tu wejdzie - mruknął, a ona szybko upiła kilka łyków.

W akademii nawet na picie wody miały dozwolony czas, dlatego czasem wiele dni chodziły odwodnione i przemęczone, choć oczywiście nie mogły tego pokazać. Lena nie rozumiała czemu dawał jej tą wodę, skoro był częścią tego wszystkiego. Odchyliła swoje spodnie, pod którymi widniał czerwony ślad po dłoni. Pokręciła głową i po chwili odwróciła się do Zimowego Żołnierza. Rzucił w jej stronę nóż, który momentalnie złapała i zakręciła nim kilka razy między palcami aby dobrze się ułożył. Brunet kiwnął głową. Otaksował całe jej ciało, obserwując każdy ruch. Była szybka, sprytna i prócz tego, oczywiście bardzo wysportowana.

Strażnik szybkim krokiem wszedł do środka i kiwnął Zimowemu głową. Lena zaczęła iść w kierunku wyjścia jeszcze zanim obrzydliwy ochroniarz złapał ją za ramię.

***

Trenowała z nim codziennie, sama nie wiedziała ile dokładnie ale wyglądało to na miesiące. Więcej niż kilka zdań zaczęli ze sobą wymieniać chyba po piętnastu takich sesjach. Wiedziała, że miał usuniętą pamięć, choć sam początkowo myślał, że stracił ją w wypadku jak mu powiedziano. Rozumiała, że nikt nie jest tam świętym i że na pewno nie jest to dobre miejsce, ale nie miała pojęcia, że pamięć da się tak po prostu usunąć. Myślała o tym kilka razy i sama nie wiedziała co czeka ją na końcu szkolenia, jak będą ją przygotowywać ją i do misji i wewnętrznie ją to przerażało. Mózg podpowiadał jej, że nie może się bać, ale nie mogła opanować myśli, które ją nawiedzały.

Szczególnie, że wiedziała już, że w piątek czeka ją pierwsza misja, która da jej przepustkę do ukończenia programu. Jak zwykle rano wstała wcześniej i ubrała się w zwyczajny strój treningowy, wędrując do sali treningowej. Dalej chodził za nią strażnik, ale przynajmniej się trzymał jej za ramię czego szczerze nienawidziła i miała ochotę kopnąć go w szczękę. Zamknęła za sobą drzwi i odetchnęła.

- Jestem zdziwiony, że jeszcze go nie uderzyłaś - James stał już na matach.

Ubrany był w niebieskie bojówki, podkoszulek za to ręce były obwiązane i zabezpieczone. Na nogach miał wojskowe buty do połowy łydki. Lena za to miała ja sobie czarne spodnie, podkoszulek tego samego koloru oraz buty za kostkę.

- Ja też, codziennie - odparła, podchodząc bliżej.- Pewnie wiesz.

- Tak, bo sam to zaproponowałem - mruknął.- Kiedy skończysz program, automatycznie staniesz się wyżej postawioną agentką. Dostaniesz przywileje, o których mogłaś pomarzyć.

- Starczy mi to, że będę mogła pić i żreć kiedy chcę - skomentowała, biorąc sztylet i przygotowując się do walki.

Prychnął i po chwili rozpoczęli trening. Blondynka wreszcie walczyła z nim na równym poziomie- potrafiła odparować ciosy i uchronić się przed kolejnymi śladami metalowej ręki na ciele. Mogła być z siebie choć w małym stopniu zadowolona, ale wiedziała, że aby sama poczuła się gotowa musi go pokonać w walce. Sprawnie przerzuciła nóż między palcami, zmieniając chwyt i zablokowała jego cięcie wymierzone w jej przedramię. W niecałą sekundę zdecydował się na ruch, który zaważył na walce- wygięła się do tyłu i zrobiła swój ukochany przeskok przez prawe ramię, jednocześnie kopiąc go prosto w podbródek. Później kopnęła z półobrotu, a następnie rozbroiła go i przycisnęła do ziemi.

- Gdzie skupienie, profesorze? - mruknęła, przyciskając nadgarstek do jego szyi.

Patrzył na nią nieodgadnionym wzrokiem, jednocześnie jakby studiując całą jej twarz. Lena czuła dziwne podekscytowanie - znała go być może lepiej niż inni, rozumieli się ale to było coś innego, nowego. Uniósł głowę i delikatnie musnął jej usta swoimi. Nie umiała całować- nie wiedziała jak, w końcu nie miała doświadczenia. Jej jedynym doświadczeniem było to, że aby przygotować je do misji związanych z uwodzeniem były gwałcone przez strażników. Bo mimo, że nie krzyczały, nie wyrywały się to tego nie chciały. Niestety, musiały to zaakceptować.

Lena, nie zważając już na to, że nie ogarnia, oddała pocałunek. Oparła łokcie o zimną matę. Ostatecznie sama poderwała się do góry, stając na nogach. Barnes także odepchnął się od podłogi i skoczył do góry, przy okazji wymierzając cios w jej biodro. Obróciła się bokiem i kopnęła go w udo. Podsumowując, jakby nigdy nic wrócili do walki. Oboje nie wiedzieli co ich nawiedziło, ani co o tym powiedzieć. Po prostu jakby nigdy nic skupili się na treningu.

Lena, prócz tego, że nie rozumiała siebie i swoich zachowań, nie rozumiała też jego. Raz był tu z nią, zachowując się dobrze, czasem nawet uśmiechając, a potem podczas oficjalnych zajęć potrafił posłać komuś kulkę w czoło, jak dwa tygodnie temu. Blondynka nie mogła powiedzieć, że przejęła się śmiercią Olgi, bo nie. Nie znała jej, nie rozmawiała z nią jak z Meliną czy czasem Natalią- jedyny sposób w jaki szatynka dała się jej poznać to ten, w którym uderzyła jej głową o ramę łóżka, po tym jak przegrała walkę na sztylety. Lena potem doszła do wniosku, że mocniej dostała chyba tylko kijem od Ivana, kiedy nie dosłyszała jego pytania. Rosjanin zawsze trafiał perfekcyjnie, zawsze rozwalał jej nos. Rybakova nie mogła zliczyć ile razy go już sobie nastawiała.

Kiedy piła wodę wiedziała, że się jej przygląda. Otaksowała go wzrokiem, a następnie sięgnęła po pistolet. Kiwnął głową i razem zbliżyli się do małej strzelnicy.

***

Misja była sukcesem. Wykonała zadanie w stu procentach, choć sama czuła się jakby przejechał ją czołg, a poprawiła ciężarówka. Siedziała teraz w jakiejś sali operacyjnej, starając się wyrzucić myśli z głowy. Nienawidziła rozmyślania, unikała tego jak ognia. Nie chciała torturować swojej głowy tym co robiła akademia, Melina, James czy ona sama. Wolała się wyłączyć i skupić na przeżyciu dnia. Lekarz założył jej szew na rozcięty policzek, a następnie wyszedł bez słowa. Dalej miała na sobie biały kombinezon, jasne wojskowe buty a nawet kaburę na broń.

Za drzwiami, dziewczynie przyglądała się Madame B. jak i Barnes. Rozmawiali o tym jak wszystko poszło. Wiedział, że Rybakova załatwiła cel szybko i sprawnie, zupełnie nie dając się zauważyć.

- Miałeś nosa, Zimowy Żołnierzu - odezwała się kobieta.- Kto by pomyślał, że ta lekko zbuntowana dziewczynka zostanie jedną z najlepszych agentek, bo czuję, że nią będzie. A ja nigdy się nie mylę.

- A jak się spodziewam, to chyba nie koniec adaptacji do programu?

- Nastąpi ona zaraz - odparła, wreszcie na niego spoglądając.- Nasz naukowiec poda jej serum, podobne do tego jakie otrzymałeś ty.

- Przeżyje?

- Myślę, że tak. Jej szansę są wyższe niż innych, choć nigdy nie wiadomo - zaplotła ręce na piersi i skinęła głową na lekarza.

Brunetowi aż podskoczyło serce. Przypomniał sobie, jak wielki ból sprawiało mu podanie serum. To była jedna z niewielu rzeczy, które pamiętał- właśnie ból. Miał szczerą nadzieję, że przeżyje. Sam nie wiedział co się z nim dzieje, bo nie powinno mu tak zależeć na uczennicy, ale tak się stało. Byłą jedyną osobą, która znała go choć trochę i być może starała się zrozumieć. Właśnie tego potrzebował nie pamiętając swojego starego życia, czegoś nowego.

- Po tym każdą dziewczynę czeka jeszcze jedna rzecz, dzięki której będą skuteczne i dostępne cały czas - głos Madame B. wyrwał go z letargu.- Usunięcie narządów płciowych.

Ubrana w ciemną garsonkę i spódnice zaczęła odchodzić, zostawiając go samego sobie przy drzwiach. Od razu domyślił się co Red Room chciał tym osiągnąć, bo było to oczywiste - niszczyło im to zwyczajną przyszłość. To były inne czasy, większość mężczyzn chciała żony dla własnej uciechy ale też dzieci. Rosjanie skutecznie zabierali dziewczynom tę możliwość, aby były skuteczne, bezwzględne, zabójcze i pozostały przywiązane do organizacji.

W tym momencie, leżąca już na stole i przypięta pasami dziewczyna, zerknęła niego. Uśmiechnął się prawie niewidocznie i odszedł od drzwi, aby ruszyć do zajmowanego przez siebie pokoju.

***

Rozwiązała swoje jasne włosy, stając przed małym lustrem we własnym pokoju. Dalej nie mogła się przyzwyczaić, że w tej kwestii wreszcie miała spokój. Być może o wyznaczonej porze, ale budziła się sama i wreszcie jadła coś normalnego. Prócz niej, program z jej grupy ukończyły jeszcze dwie kobiety- Melina i Natalia. Vostokoff mieszkała nawet w pokoju obok. Lena dalej trenowała z Zimowym Żołnierzem- sama nie wiedziała czemu tak pozostało. Mogła to robić z resztą agentów, nawet Shostakovem, ale zdecydowała się zostać przy walkach z Barnesem i czasami z Meliną.W końcu zaczęli też regularnie jeździć na misję, a Red Roomowi podobało się, że ta dwójka zawsze wracała z sukcesem a czasem nawet dodatkowymi pozytywami, jak dane z komputerów wroga. Szatynowi to nie przeszkadzało- znowu się do siebie zbliżali, kilka pocałunków lub coś więcej nie było już niczym dziwnym choć o tym nie rozmawiali. Nie potrafili. Nagle ktoś wpadł do jej pokoju, a ona szybko wymierzyła pistoletem w tamtym kierunku.

- Melina, cholera jasna! - zawołała.- Wpadasz mi tu z buta, jak do siebie.

- Och, przestań - przewróciła oczami.- Chciałam ci powiedzieć coś ważnego.

Rybakova zmarszczyła brwi i założyła ręce na piersiach, dając jej znać, że słucha uważnie. Brunetka wydawała się wyjątkowo podekscytowana, co nie było częstym zjawiskiem choć z ich trójki zawsze była tą "najszczęśliwszą", jeśli można to tak nazwać.

- Alexei mi się oświadczył.

- Żartujesz?! - Lena otworzyła szeroko oczy, jak i usta. Wyglądała trochę jak rozdymka.

- Żebyś wiedziała, że nie - szepnęła teatralnie.- Też w to nie wierzę. Chyba mamy na to zgodę, tylko dlatego, że jest Red Guardian'em, ale to mi się podoba.

- Co się dzieję? - do środka wpadła rudowłosa.- Ktoś umarł?

- Dzisiaj wyjątkowo nie - blondynka przewróciła oczami.- Ktoś się zaręczył.

Z uśmiechem wskazała palcem na brunetkę, a Natalia przyciągnęła ją do siebie gniotąc ramiona. Rybakova była zszokowana tym, jak szeroko mogły się uśmiechać. Będąc Czarnymi Wdowami dalej były kontrolowane, pod obserwacją, ale na pewno mogły więcej niż wcześniej. Dla blondynki był to jeden z niewielu szczęśliwych momentów, który często wspominała przechadzając się korytarzami bazy, mając świadomość, że pozostała jedyną Wdową.

- Coś się stało?- Zimowy Żołnierz stanął w progu jej pokoju, a jej znajome zastygły.

- Co wyście się jak z choinki urwali? - zawołała, machając dłońmi.

- Nic, Żołnierzu - Natalia uśmiechnęła się miło.- Już wychodziłyśmy.

Rudowłosa złapała Vostokoff za koszulę i wyprowadziła ją z pomieszczenia, jednocześnie zamykając za sobą drzwi. Lena uniosła brew i oparła dłonie na biodrach. Później pokręciła głową i uniosła oczy ku niebu.

- Co jest James? - spytała w końcu i podeszła bliżej.

- Słychać was było, aż w moim pokoju - odparł, łapiąc ją w talii.- Przeszkadza ci, że zerwałem się jak z choinki?

- Nie jakoś bardzo - mruknęła, całując go w usta.- A po co przylazłeś tak naprawdę?

- Mamy misję, jutro o piątej rano - szepnął.- Amerykanie przejęli jedną z mniejszych baz na Syberii.

Kiwnęła głową i podeszła do małego okna, wychodzącego na ośnieżony teren akademii. Szatyn po chwili stanął obok niej, ocierając metalowe ramię o jej rękę. Stali w milczeniu, dalej trzymając w sobie niewypowiedziane słowa, które jak się później okazało, musiały czekać kolejne 58 lat na uwolnienie się z ich umysłów.

- Вижу, смерть моя приходит, Чёрный ворон, весь я твой... - zanuciła cicho, patrząc na krew na śniegu i ciało byłej już kursantki.

Szło źle. Kiedy wybuchła bomba, Lena akurat stała blisko. Siła odrzuciła ją na kilka metrów w tył. Niczego nie słyszała i prawie nie widziała, kiedy nagle ktoś złapał ją w talii i podniósł do góry. Początkowo się wyrywała, zupełnie nie wiedziała kto to. Robiło się jej ciemno przed oczami, czuła jak jej krew pulsuje i jednoczenie wypływa z wielkiej rany na brzuchu. Z całych próbowała się nie przewrócić, ale po prostu straciła siłę i nie czuła już nic.

Obudziła się w białym laboratorium, gdzie od razu wyrwała z żyły kabel. Popłynęła krew, ale zbytnio się tym nie przejęła. Na krześle przed drzwiami ujrzała osobę, której najmniej się spodziewała - Ivana.

- Co tu robisz? - spytała zachrypniętym głosem.

- Czekałem, aż obudzi się nasza agentka, co w tym złego? - spytał, uśmiechając się przekornie.- Całkiem mocno dostałaś tym odłamkiem.

- Szybko się mnie nie pozbędziecie - mruknęła, opierając się o próg.- Co z ...

- Zimowym Żołnierzem? - przerwał jej.- Ah, tak. Przeżył, ale dwa dni na jego prośbę Hydra przeniosła go z powrotem do Ameryki i częściowo zerwała współpracę. Wygląda na to, że teraz sama będziesz wykonywała swoje misję.

Kiwnęła głową, zachowując kamienną twarz ale jej głowa szalała. Dlaczego zrezygnował, co się stało po tym wybuchu? Czemu Hydra odeszła? Jednak żadne jej pytanie nie mogło zabić uczucia zdradzenia, jakie poczuła.

- Madame B. chce z tobą porozmawiać o rezygnacji Żołnierza - Rosjanin wstał i uśmiechnął się szeroko.- Chyba nie musisz się teraz leczyć, na to przyjdzie czas...po czynnościach związanych z nieudaną niestety misją. Plus, brudzisz podłogę Rybakova.

Już czuła jak bardzo ma przerąbane.

Po całej linii.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro