Bonus #2
14. 11. 2015 r.
9:00 a.m
- Hej Max - Witam się schodząc na dół.
- Siema młoda. - Odpowiada.
- Gdzie tata i Jane? - Zapytałam.
- Jane pojechała z Alanem do jego dziadków, a tata pojechał gdzieś w sprawie służbowej. - Kiwnęłam głową siadając koło niego. - Głodna?
- Nie dzięki. - Powiedziałam.
- No dobrze. - Westchnął. - A coś się stało? - Zapytał siadając koło mnie.
- Nie.. Nie wiem.
- To znaczy?
- Alex i Bruno ostatnio dziwnie się zachowują. - Powiedziałam. - Chyba coś im zrobiłam.
- Dlaczego tak twierdzisz? - Uniósł brew.
- No nie wiem.. Może dlatego, że mnie unikają? - Popatrzyłam kątek oka na brata.
- Mam z nimi pogadać? - Od razu kiwnęłam głową na "nie". - Dlaczego?
- Sama to muszę zrobić. - Westchnął.
- Dobra, ale jak coś, to wal do mnie. Pomogę Ci.
- Dziękuje. - Uśmiechnęłam się.
*****
Ubrałam buty i wyszłam z domu. Popatrzyłam w okno mojego przyjaciela, siedział na parapecie tyłem do mnie. Westchnęłam, po czym z kieszeni wyciągnęłam białe słuchawki i telefon. Po podłączeniu schowałam znów telefon do kieszeni i ponownie popatrzyłam w okno. Tym razem brunet stał twarzą do mnie, nie wiedziałam czy mu po machać czy sobie pójść, więc tylko uśmiechnęłam się w jego stronę i skierowałam swoje kroki w stronę parku, w którym umówiłam się z Bruno.
Tak, właśnie!
Kilka godzin wcześniej rwałam sobie włosy, bo nie wiedziałam o co chodzi jemu i Alex'owi. A teraz idę na spotkanie z jednym z nich, mam nadzieje, że dowiem się co chodzi i nawet jeśli to będzie najgorsze co można sobie wyobrazić będę szczęśliwa, że wiem na czym stoję. Nie znoszę się komuś narzucać, wolę wiedzieć na czym stoję i się trzymać się tych osób, których jestem pewna.
Kiedy byłam na miejscu, on już tam siedział. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i podeszłam bliżej.
- Cześć. - Przywitałam się.
- Hej. - Lekko się uśmiechnął. - Siadaj. - Poklepał miejsce obok siebie.
Usiadłam na ławce i popatrzyłam na niego oczekując jakiegoś wytłumaczenia dotyczącego tego wszystkiego. On też na mnie patrzył i widziałam, że nad czymś się zastanawiał. Popatrzyłam przed siebie, obserwowałam ludzi przechodzących obok nas. Niektórzy byli z naszej szkoły, którzy zawsze zwracali na mnie uwagę. Było to trochę denerwujące, ale nie zwracałam na to uwagi.
- Jak tam u Ciebie? -Zapytał jak gdyby nic.
- Nie narzekam. - Wzruszyłam ramionami. - A tam? - Zerknęłam na niego.
- Dobrze. - Kiwnęłam głową. - Dawno nie gadaliśmy. - Ponowiłam czynność.
Kilka minut siedzieliśmy w ciszy, cały czas biłam się z myślami czy nie wypytać się go o wszystko.
- Przepraszam. - Powiedział. - Nie chciałem Cię tak olewać. - Uniosłam brew. - Po prostu.. Tak wyszło.. Nie umiem się nawet wytłumaczyć.
- Dale myślisz, że jestem głupia? - Popatrzył na mnie nie zrozumiałym wzorkiem. - Myślisz, że nie zdążyłam Cię poznać przez te półtora miesiąca? Że nie widzę jaki jesteś?
- Nie rozumiem.
- Zawsze masz jakieś wytłumaczenie. - Powiedziałam zakładając ręce na piersi. - Teraz mi takiego kitu nie wciśniesz. - Chłopak głośno westchnął.
- Dobra! - Wstał. - Nie gadałem z Tobą, bo.. nie mogłem..
- Nie mogłeś? Niby czemu?
- Bo nie wiedziałem co do Ciebie czuje?! - Otworzyłam usta, nie wiedząc co powiedzieć, po kilku chwilach zaczęłam się śmiać. - No i z czego ty się śmiejesz co? - Tym razem on założył ręce na piersi.
- Z twoich słów.. - Powiedziałam poważniejąc. - Nie rób ze mnie idiotki. - Warknęłam.
- Nie robię! - Krzyknął.
- Ta.. jasne, a mi czołg pod okiem na wstecznym jedzie.
- Pokaż. - Pociągnął mnie za rękę, dzięki czemu wstałam. Zbliżył się do mnie i popatrzył mi w oczy. Chciało mi się znowu śmiać, ale zanim cokolwiek zdążyłam zrobić jego wargi znalazły się na moich. Bardziej się do mnie przybliżył i objął mnie swoimi długimi rękoma, nie wiedziałam co ma robić, stałam jak słup soli i patrzyłam na niego. - Eh.. - Westchnął. - Nic tam nie ma. - Uśmiechnął się, ale dalej się nie odsunął.
___________
Kolejny bonus!
Może ostatni rozdział pojawi się jeszcze dzisiaj!
A z epilogiem to nie wiem.. Zobaczy się.
Cześć Gwiazdeczki <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro