Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

84. Pedro!

Tydzień później..

Mam dwie godziny na spakowanie się. Marne zastępstwo moich rodziców będą za cztery godziny.

Przypomniałam sobie więcej chwili z Chrisem, z czego cholernie bardzo się cieszę. No i przespaliśmy się. On mnie do tego nie namawiał, po prostu to tak wyszło, ale czy żałuje? Oczywiście, że nie!

- Mała! - Krzyknął. 

- Pakuje się! - Odkrzyknęłam

- Dobra! Ja też! - Zaśmiałam się. 

Spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, ciuchy oczywiście nie wszystkie, tylko te, które Chris mi proponował, kosmetyki, buty i inne niezbędne mi rzeczy. Chłopak wszystkie walizki zaniósł do samochodu, a ja sprawdzałam jeszcze, czy czegoś nie zapomnieliśmy. Na szczęście nie, więc mogłam zejść na dół. Oczywiście musiałam jeszcze zajść do moich "ulubionych" sąsiadów.

- Em cześć. - Powiedziałam sztucznie miło do Leona. 

- Cześć? - Zabrzmiało jak pytanie.

- Są twoi rodzice? - Kiwnął głową i zawołał swoją matkę. - Dzień dobry, mam prośbę do pani. 

- Dzień dobry, o co chodzi słoneczko? - Zapytała. 

- Mogłaby pani oddać te klucze moim rodzicom? 

- Wyjeżdżasz gdzieś? -Zapytała. 

- No tak się złożyło, że jadę do lekarza, który ma pomóc mi wszystko sobie przypomnieć, ale to w Nowym Yorku, więc muszę tam na jakiś czas zamieszkać. - Prawie powiedziałam jej prawdę, wyjeżdżam, żeby sobie wszystko przypomnieć prawda? 

- O dobrze. - Powiedziała. - No to życzę Ci, żebyś sobie wszystko przypomniała. - Wzięła ode mnie klucze. 

- Dziękuje! - Powiedziałam i poszłam w stronę schodów. Nie chciało mi się windą jechać. 

- Już? - Zapytał Chris, który stał oparty o swój samochód. 

- Tak wszystko załatwione.- Uśmiechnęłam się. - Jedźmy już na lotnisko, proszę. 

- Pierw daj mi buziaka. - Wskazał na swoje usta. 

Stanęłam na palcach i cmoknęłam go w usta. Oczywiście musiał się nachylić, bo tak bym jeszcze nie sięgnęła. 

Podróż do Miami minęła bardzo szybko. Trochę spałam, gadałam ze swoim chłopakiem i spałam. No tak, ja zawsze śpię. Potem pojechaliśmy do jakiegoś domu, który dobrze kojarzyłam. Weszliśmy do niego, tam już czekał na nas Nathan z Caroline. Ona od razu się na mnie rzuciła w skutek czego obie leżałyśmy na podłodze. Zaczęłam się śmiać i po prosiłam ją, żeby ze mnie zeszła, bo jest ciężka. Chłopaki zaczęli się śmiać. 

- Charakterek Ci się nie zmienił. - Wystawiła mi język. 

Zaczęliśmy im opowiadać co działo się przez ten czas, kiedy jeszcze byliśmy w Salt Lake City. Oni nie przerywając nam słuchali i uśmiechali się. W końcu powiedzieliśmy im o tym, że dużo rzeczy już pamiętam, ale muszę jeszcze "pozwiedzać miasto", żeby wszystko pamiętać. 

- To jedziemy na pizze.- Powiedział Nathan. - Twoi przyjaciele dali mi adres, w której często jadaliście. - Kiwnęłam głową. 

- Właściwie to co powiedzieli moim znajomym z zewnątrz? 

- To, że wróciłaś do Anglii. 

- A tym z Anglii? - Uniosłam brew. - W końcu byli wtedy, kiedy zwiałam. 

- Nic nie wiedzą. - Kiwnęłam głową. 

Pojechaliśmy do pizzerii, którą wydawało mi się, że znam. Wiedziałam, że tu byłam i tu nie chodzi o to, że wiem, bo mi powiedzieli, po prostu tak czułam. Z daleka widziałam chłopaka, który szedł w stronę jakiegoś stolika, weszłam do środka i rzuciłam mu się na szyje. 

- Pedro! - Krzyknęłam. 

- Paige! - Przytulił mnie. - Dawno Cię nie widziałem. - Powiedział. 

- Ja Ciebie też. - Puściłam go. - Wróciłeś tu? -Zapytałam. 

- Jestem tu od pięciu dni, za dwa wracam do Włoch. - Kiwnęłam głową. - A gdzie ty się podziewałaś? - Zapytał. - Cami mówiła, że wróciłaś do Anglii. 

- No tak, ale w końcu stwierdziłam, że lepiej mi w Miami. - Uśmiechnęłam się. 

W tym momencie dołączyli do mnie moi towarzysze. Chris mordował wzrokiem Pedra, który nic nie rozumiejąc patrzył na mnie, a na niego krótko zerkając. 

- Ah tak. - Uderzyłam się w czoło. - To jest Pedro, kuzyn Cami, a to Caroline - moja kuzynka, Nathan - chłopak białej i Chris - mój chłopak. 

- Miło mi poznać. - Powiedział. - Siadajcie, ja wam zaraz przyniosę karty. - Kiwnęliśmy głowami i usiedliśmy do sześcioosobowego stolika, bo inne były już zajęte. 

Po zamówionej pizzy porozmawialiśmy jeszcze z Pedro, Cami i Aronem, którzy przyjechali. Cieszyłam się, że ich widzę, brakowało mi ich. Po wyjściu z pizzerii pojechaliśmy na plaże, siedzieliśmy na piasku i patrzyliśmy na rozbijające się fale o brzeg. Rozmawialiśmy o głupotach i wygłupialiśmy się całkowicie ignorując innych ludzi, którzy byli na plaży. 

______________

Jest! Nie wiem czy kolejny się pojawi w ten weekend, mam plany na ten weekend, więc nie wiem jak to wyjdzie.

Cześć Gwiazdeczki <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro