82. Gotowa?
Pov. Car
Byłam wściekła na Ricka i Jasona, tylko oni mogli coś takiego wymyślić. No ja pierdolę! Jak można zrobić coś takiego własnej córce?! No kurwa mać zaraz mnie rozsadzi! Wbiegłam wkurwiona do domu nie słuchają krzyczącego Nathana wiem, że nie mogę nic mu powiedzieć, ale jebnąć mi nie zabronił. Wbiegłam do jego biura i zaczęłam się drzeć:
- Jesteś totalnie bezduszną świnią! - Wydarłam się. - Ja nie wiem, to całe szefowanie odebrało Ci serce i mózg przy okazji!? - Zaczęłam kląć jak najęta, Rick tylko patrzył na mnie z wielkimi oczami nie wiedząc o co chodzi, to mnie jeszcze bardziej wkurwiło. Podeszłam do niego i z pięści przywaliłam w ryj. No i akurat w tym momencie do pokoju wszedł Jason, który przyjechał do Stanów chuj wie po co. - Kurwa kolejny! - Do niego też podeszłam i przyjebałam, tylko jemu dwa razy. W mordę i brzuch kopa żeby wiedział, że takich rzeczy się nie robi. A kiedy się kurwa dowiedzą o co mi chodzi!? Kiedy Paige sobie wszystko przypomni.
- Co zrobiłaś? - Zapytał Nathan, który siedział w moim pokoju. Ja nic nie powiedziałam po prostu usiadłam mu na kolanach i wtuliłam się w niego. On jak na dobrego chłopaka przypadło mocniej mnie do siebie przytulił i zaczął głaskać po plecach.
- Dlaczego? Dlaczego oni jej to zrobili? - Szeptałam. - To już naprawdę trzeba serca nie mieć. - Płakałam, jak małe dziecko. Nie wiem jak Paige się poczuła jak Chris powiedział jej o tym co oni zrobili. W sumie skąd mogli wiedzieć co nie? Otóż to bardzo łatwo wyjaśnić, powiedzieli jej całą historię o tym, że nic nie wiedzieliśmy, to każdy by zrozumiał.
- Ej, ale nie płacz. - Pocałował mnie w czubek głowy. - Dobrze, że ją Chris zobaczył i wszystko jej przypomina. Wróci i znowu będzie tak samo jak wcześniej. - Popatrzyłam na niego.
- Nic nie będzie takie same jak wcześniej. Wcześniej ona kochała swojego ojca i Ricka jak prawdziwą rodzinę. Teraz jak sobie przypomni to będzie ich nienawidzić.
Pov. Nathan
Wiedziałem, że ona ma rację. Nic nie będzie takie same jak z przed kilku miesięcy. Paige będzie nienawidzić ich za to co zrobili, nie dziwie jej się. Ja też na jej miejscu nie chciałbym ich znać. To było podłe, nawet jak na gangsterów.
- Ale wróci do nas. Wie, że m nic o tym nie wiedzieliśmy.
- No tak, ale kurwa no! - Bardziej si we mnie wtuliła.
Nigdy Car takiej nie widziałem, zawsze uśmiechnięta, sarkastyczna. A teraz jest załamana...
- Kochanie, ej nie płacz. - Podniosłem jej głowę i czule pocałowałem. - Będzie dobrze, dobrze wiesz, że jak wrócą jej wspomnienia to się zemści w jakiś sposób. - Ona kiwnęła głową.
- Kocham Cię cwelu. - Oparła głowę o mój obojczyk.
- Ja Ciebie też roszpunko.
Pov. Paige
W sumie to podobała mi się moja metamorfoza. Kolczyk dodawał mi tego czegoś, czego nie miałam mimo, że kurewsko bolało, ale co zrobić, chcesz być piękna musisz cierpieć. Jeśli chodzi o włosy, to fryzjerka najpierw poprawiła mi na górze, a końcówki rozjaśniła. Bardzo mi się podobało to jak fiolet i czerwony ze sobą współgrały.
- I jak? - Zapytałam Chrisa.
- Jak zawsze pięknie. - Powiedział, a ja się zaczerwieniłam.
Zapłaciłam fryzjerce i poszliśmy z Chrisem na kawę, oczywiście nie obyło się bez telefonów od wychowawców, dlaczego to nie jesteśmy w szkole. Moi rodzice też mi robili kazanie, ale powiedziałam im, że źle się czuje i mam zawroty głowy to mam załatwione wolne do końca tygodnia.
- Pójdziesz ze mną na randkę? -Zapytał Chris.
- No nie wiem.- Powiedziałam z lekkim śmiechem. - Pójdę. - On się od razu uśmiechnął.
Kilka godzin później Chris kazał mi się ogarnąć i ubrać tak bardziej elegancko na co zaczęłam marudzić. W końcu on tyle dla mnie robi i pewnie wiele robił wcześniej, dlatego wcisnęłam się w tą samą sukienkę co na kolację z Marks'ami i te same szpilki. Włosy wyprostowałam i zrobiłam dość mocny makijaż.
- Gotowa? -Zapytał.
- Tak, już chwila. - Ubrałam buty. - Będziesz mnie nosił jak mnie nogi zaczną boleć.
- Z przyjemnością królewno. - Objął mnie od tyłu.
Zarumieniłam się, to było bardzo słodkie co robił. Chyba zaczynam mu wierzyć, że byliśmy parą. Jakby było inaczej w życiu by czegoś takiego nie robił, tylko przeleciał i tyle...
- To gdzie jedziemy? - Zapytałam.
- Zobaczysz kochanie. Chodź. - Wziął mnie za rękę i podał moja kurtkę. Na korytarzu spotkaliśmy Petera, który się ze mną przywitał. Odpowiedziałam mu, w końcu to nie jego wina, że jego brat jest kompletnym dupkiem.
___________
Kolejny tez się dzisiaj może pojawić :p
Cześć Gwiazdeczki <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro