77. O rzesz w mordę!
Jechałem za nimi aż pod jakąś szkołę. Wysiedli z niej, a ona od razu poszła w stronę wejścia do budynku. Zapamiętałem adres tej szkoły i wróciłem do domu. Wszedłem do pokoju gdzie siedział Nathan i zacząłem mu nawijać co widziałem i kogo. Nathan powiedział tylko, że mam paranoje.
- To ja Ci to kurwa udowodnię. - Powiedziałem.
- Dobra, jak sobie chcesz.
Kilkanaście minut później jechaliśmy za dilerami, którzy w końcu zaczęli coś robić. Spotkali się z jakimś mini gangiem i dawali im kasę, o nie, nie z nami te numery. Wysiedliśmy z samochodu zabierając ze sobą broń, upewniliśmy się wcześniej, czy nie ma więcej ludzi z tego gangu. Nie było.
- Witam panów. - Powiedział Nathan, a Ci się zlękli. - Dawno się nie widzieliśmy. - Powiedział.
- Nathan? Chris? Co wy tu robicie?
- Załatwiamy sprawy. - Mruknąłem. - Gdzie nasza kasa?
- Oddaliśmy wam wszystko. - Powiedział jeden z nich.
- A z ostatniego towaru? - Zapytałem. - Jesteście nam winni dziesięć tysięcy.- Powiedziałem.- Gdzie jest hajs?!
- Ale czego się wpierdalacie? -Zapytał jakiś koleś.
- Zamknij mordę, bo możesz ją zaraz stracić. - Powiedział Nathan. - Zabierz tych trzech. - Kiwnąłem głową.
Wziąłem tych trzech gnojków i nadal wypytywałem, gdzie jest nasza forsa, oni zgrywali głupa za co się im dostało.
- Nadal będziecie mi ściemniać? - Zapytałem.
- Dobra! Nie mamy jej! - Powiedział jeden. - Wydaliśmy wszystko na dziwki! Ale oddamy!
Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do szefa. Powiedział, że nie będzie czekał i mamy się ich pozbyć. Rozłączyłem się i każdy z nich odebrał ode mnie kulkę w łeb.
- Zrobione? -Zapytał Nathan.
- Ta, szef kazał ich zajebać.
- Czas wracać do Miami.
- O nie. - Powiedziałem.- Idziemy się dowiedzieć czemu to zrobiła.
Przed trzecią zobaczyłem jak wychodzi z placówki. Szturchnąłem Nathana w ramię, a ten z otwartą gębą patrzył na moją dziewczynę.. a może już byłą dziewczynę.
- O rzesz w mordę! - Wrzasnął - To rzeczywiście ona!
- No co ty nie powiesz. - Mruknąłem. - Chodźmy za nią.
Szliśmy przez park, ona cały czas się rozglądała jakby czegoś się obawiała. Na jej rękach widziałem rany, bo nie miała kurtki.
- Pozostałości po Patricku. - Mruknął szatyn, a ja zacisnąłem pięści.
Ona usiadła na ławce i zakryła twarz w dłoniach. Widziałem, że jest wkurwiona i nie umie sobie z czymś poradzić.
- Ale gdzie ty idziesz? - Zapytał Nath, kiedy szedłem w jej kierunku.
- Nie mogę tak po prostu się na nią gapić. Muszę się dowiedzieć..
Pov. Paige
Ten dzień w szkole był tragiczny, każdy się na mnie uwziął. Nie wiem co zrobiłam tym ludziom, Amanda cały czas obrabiała mi dupę. Tak o to zostałam dziwką. Tylko, że ja nikomu dupy nie dawałam, nawet nikomu nie obciągnęłam. Jestem skończoną frajerką.. A rodzice nie mogą mnie zmusić do zadawania się z ludźmi.
Kiedy wyszłam z budynku nie czekałam na Leo, miałam w to w dupie, też się śmiał. A pewnie zgrywał by głupa i przepraszał. Nie chcąc nikogo oglądać poszłam do parku. Rozglądałam się wszędzie mając nadzieje, że ten koleś mnie już nie zaczepi, ani nikt inny.
Niestety z daleka widziałam jak ten gościu się do mnie zbliża. Westchnęłam głośno, po czym tupnęłam nogą jak małe dziecko.
- Mam Cię suko. - Powiedział, a ja się od razu na niego rzuciłam. Biłam bez opamiętania, musiałam się wyżyć, nie umiałam się pohamować. Ktoś mnie odciągnął, zaczęłam się wyrywać, wyklinałam tego kogoś, bałam się, że to jakiś jego kolega.
- Spokojnie, nic Ci nie grozi. - Przytulił mnie.
- Puść mnie. - Powiedziałam, a on zrobił to o co prosiłam. Popatrzyłam w jego oczy, to był ten chłopak. Ten, który co noc mi się śni.
Pisnęłam przerażona, co go bardzo zdziwiło.
- Boże ja już zwariowałam. Uszczypnij mnie ktoś.
- O co Ci chodzi? - Zapytał.
- Śnisz mi się co noc. - Powiedziałam.
_____________
2/ 5
Kolejny o 13:00
Cześć Gwiazdeczki <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro