Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

74. Jebane buty.

Od dwóch godzin razem z mamą przygotowaliśmy kolacje.  Cały czas chodziłam jak pikająca bomba, ale obiecałam rodzicom, że nie będę stwarzać problemów.  Zobaczymy jak to wyjdzie.. 

- Dobrze kochanie, możesz już iść się przygotować.  - Kiwnęłam głową - Ale ubierz się bardziej elegancko.  Żadnych dresów. 

- Dobra.  - Westchnęłam.

Wzięłam czystą bieliznę i poszłam do łazienki.  Wzięłam krótki prysznic, po wyjściu ubrałam na siebie czarną bieliznę, po czym wzięłam się za suszenie włosów, następnie troszkę je zakręciłam i zostawiłam rozpuszczone. Makijaż zrobiłam mocniejszy niż przeważnie, zrobiłam kocie oczy i usta pomalowałam bordową szminką. Jeszcze założyłam czarne soczewki, które nie wiem skąd się wzięły. Wyszłam z łazienki i stanęłam nad bardzo trudnym wyborem Co ubrać? Dotychczas chyba nie miałam z tym problemu, ale skoro kazali mi się odpicować to miałam dylemat. Po jakiś piętnastu minutach zdecydowałam się na bordową sukienkę z czarnym topem. Szybko ją na siebie zarzuciłam i poszłam do salonu gdzie było wielkie lustro. Przyglądałam się swojemu odbiciu dobre kilka minut, ale cały czas mi coś nie pasowało. 

- Mamo! - Krzyknęłam. - Możesz na chwilę?! 

- Coś się stało? -Zapytała. 

- Czegoś mi tu brakuje, ale nie wiem czego. 

- Hm, chodź. - Poszłam za nią do jej sypialni, podeszła do swojej szafy i wyciągnęła czarne szpilki z paskiem i grubą podeszwą. - Ubierz je. 

- Przecież ja się zabije. - Powiedziałam.

- Masz jakieś dwadzieścia minut zanim przyjdą. Pochodź sobie. 

Założyłem te buty tortur i przez równo dwadzieścia minut chodziłam po domu. Nogi mi odpadały, nigdy w życiu ich już nie ubiorę. 

- Otworzysz?- Zapytał mnie tata.

Poszłam do drzwi i poprawiając sukienkę otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazały się cztery sylwetki, trzech mężczyzn i kobiety, która była najdrobniejsza. Miała blond włosy, które były do ramion. Miała szmaragdową sukienkę, która świetnie na niej leżała. Jej mąż za to miał granatowy garnitur z muszką, która pasowała do kiecki jego żony. Leo białą koszulę i spodnie od garnituru, ostatnia osoba, to zapewne drugi syn, był mniej więcej rok starszy ode mnie. Miał na sobie błękitną koszulę i spodnie od garnituru. 

- Dobry wieczór. - Przywitałam się. - Proszę. - Wpuściłam ich. 

- Hej Paige. - Leo cmoknął mnie w policzek. 

- Tak, cześć. - Ze sztucznym uśmiechem poszłam do kuchni. - Pomóc Ci coś?- Zapytałam. 

- Weź tylko te dwa wina. - Kiwnęłam głową. 

Postawiłam na stole butelki, po czym rozglądnęłam się za wolnym miejscem. Jedynym miejsce było obok mojego ojca i między braćmi. Usiadłam między nimi, bo głupio by było gdyby czterdziestoletnia kobieta miała siedzieć między nastolatkami. 

- Ładnie wyglądasz.- Powiedział. 

- Dzięki, ty też całkiem spoko. - Mruknęłam. 

- Jestem Peter, a ty Paige tak? - Kiwnęłam głową.- Znacie się? - Popatrzył na swojego brata. 

- Mieliśmy okazję si poznać. - Mruknęłam. - Jesteście braćmi? - Kiwnęli głowami. 

- Pet jest młodszy o rok. - Powiedział brązowowłosy. 

- A ty ile masz lat? 

- Szesnaście.

- Wyglądasz.. 

- Tak wiem, na starszą. - Leo się zaśmiał widząc moją minę. 

W trakcie kolacji, byłam wypytywana o to gdzie idę do szkoły, czym się interesuje jak mi szło w poprzedniej szkole i takie inne duperele. Cały czas patrzyłam na rodziców, nie wiedząc co odpowiedzieć. Moje odpowiedzi były raczej ogólnikowe, nie rozgadywałam się. 

- Skąd te blizny? - Zapytał pan Marks. 

Blizny miałam na rękach, brzuchu trochę na plecach i nogach. Sama bym chciała wiedzieć skąd one się wzięły. 

- Paige dwa miesiące temu miała wypadek. - Odpowiedziała mu moja mama. - Dwa tygodnie temu wybudziła się ze śpiączki. - Dodała. 

- Masz amnezje? - Zapytał Leo, a ja uderzyłam się w czoło. 

- Brawo Sherlocku. - Mruknęłam. 

- Dlaczego państwo nie zapiszą jej do jakiegoś lekarza, żeby sobie wszystko przypomniała?

- Dobra. - Przerwałam. -Możecie sobie poplotkować na inny temat. - Powiedziałam. - To moja sprawa, czy chce sobie przypominać cokolwiek, czy nie. 

- Paige. - Upomniała mnie mama. 

- Nic się nie stało. - Powiedziała pani Marks.- To zrozumiałe, że dla niej to ciężki temat. 

- Mogę odejść od stołu.- Popatrzyłam na ojca, a ten skinął głową. 

- Wy też możecie odejść. - Powiedział ojciec Lea. 

Chwilę później oni znaleźli się w moim pokoju. 

- Jebane buty. - Rzuciłam je w kąt. 

- A już myślałem, że jesteś chodź odrobinę normalna. 

- Nigdy w życiu. - Chłopak się zaśmiał. 

Godzinę później zawołali nas nasi rodzice, okazało się, że będę razem z chłopakami chodzić do jednej szkoły. Super, kurwa super. Nie dość, że ten baran mieszka obok mnie, to jeszcze mamy chodzić do jednej placówki. Zajebiście. 

- Nie będzie problemu jak Paige będzie z wami jeździła do szkoły? 

- Ależ skąd. - Powiedział od razu Leo. - Może w końcu się do mnie przekonasz mała. - Mrugnął do mnie. 

- Nie w tym życiu. - Mruknęłam na co się zaśmiał. 

Przez następną godzinę  siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy o głupotach i oglądaliśmy jakiś film. Oczywiście większość tego filmu komentowałam wkurzając tym pozostałą dwójkę. Chociaż jakieś plusy z tego wieczoru. Około godziny dziewiątej tamci poszli do domu, a ja przebrałam się i pogrążyłam się w upragniony sen. 

__________-

Cześć Gwiazdeczki <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro