71. Czarna magia.
Leo przez cały czas truł mi dupę, żeby dać mu szanse. Do cierpliwych ludzi nie należę, więc trochę mu się oberwało. Trochę, mam na myśli bardzo. I tak koniec końców musiałam się zgodzić, bo zagroził, że mi żyć nie da. Tak, więc zgodziłam się na to.
- No to zaczynamy. - Powiedział. - Ile masz lat?
- Szesnaście, a ty?
-Dziewiętnaście. - Zmierzył mnie wzrokiem. - Kurduplem jesteś, ale myślałem, że jesteś starsza.
- Pozory mylą.
- A ludzie zawodzą.
- W czymś się zgadzamy. - Mruknęłam, a on kiwnął głową.
- Gdzie wcześniej mieszkałaś?
- W Miami i nie pytaj o moje życie tam.
- Dlaczego?
- Bo nic nie pamiętam.
- Brałaś?
- Nie, chyba. - Zastanowiłam się. - Nie. - Powiedziałam już pewniej.
- To dlaczego nic nie pamiętasz?
- Dwa miesiące byłam w śpiączce, miałam jakiś wypadek czy coś. Nie wiem, rodzice nie chcą mi nic powiedzieć. - Wzruszyłam ramionami.
- Nie chcesz sobie nic przypomnieć? - Uniósł brew.
- Ponoć nie miałam znajomych, więc po co? - Popatrzył na mnie jak na kosmitę. - Nie gap się tak, bo Ci te gałki wydłubie łyżeczką. - Mruknęłam poważnie.
****
Około dziewiątej wieczorem wróciliśmy do swoich mieszkań, śmiać mi się chciało jak Leo powiedział, że znajdzie mnie na jakimś portalu społecznościowym i pogadamy. Nikt jeszcze nie znalazł moich kont i to się raczej nie stanie. Poszłam do swojego pokoju, wzięłam piżamę, która składała się z ciut za dużej męskiej koszulki, którą od zawsze miałam i dresowe spodenki. Wzięłam jeszcze czystą bieliznę i poszłam do łazienki. Po wyjściu z kabiny prysznicowej wytarłam mokre ciało i włosy, po czym ubrałam na siebie przygotowane rzeczy.
- Kurwa, co znowu? - Warknęłam podchodząc do drzwi. - Czego chcesz? - Zapytałam chłopaka.
- Okłamałaś mnie. - Mruknął mrużąc oczy. - Nie masz konta na żadnym z portali społecznościowych.
- Mam, patrz. - Pokazałam mu telefon i moje profile.
- Przecież tak wpisywałem i nigdzie Ciebie nie ma. - Oburzył się.
- Czarna magia. - Zaczęłam się śmiać. - A teraz przepraszam. - Chciałam zamknąć drzwi, ale mi przeszkodził. - Coś jeszcze? - Zapytałam zaciskając zęby.
- Mogę wejść?
- Odwal się w końcu co? Męczący jesteś. - Zaśmiał się.
- A ty nadzwyczaj szczera. - Przyznał. - Mogę?
Niechętnie wpuściłam go do środka, usiadłam na kanapie i czekałam aż coś powie.
- No mów co chcesz denerwujący człeku. - Wybuchnął śmiechem.
- Jakim cudem nie masz znajomych? - Zapytał.
- Widzisz, nie każdy może się zadawać z tak genialną osobą jak ja. - Znów się zaśmiał.
-Skromności też Ci nie brakuje. - Kiwnęłam głową. - Dobra, zaproś mnie na czymś. - Podał mi swoje dane. - Dzięki.
- No to chyba możesz już iść co? - Uniosłam brew.
- Nie chcę mi się.
- Misie to ty masz w zoo.
- Możemy iść jutro do zoo, lubię misie. - Zaśmiałam się.
- A jak się zgodzę to ty sobie pójdziesz i będę mogła iść spać? - Zapytałam.
- Trzeba było od razu mówić, że spać idziesz. - Westchnął. - Dobranoc. - Uśmiechnął się i poszedł w stronę drzwi. - Jutro o dziesiątej wbijam do Ciebie i jedziemy do zoo!
- Dobra, elo! - Odkrzyknęłam.
Zakluczyłam drzwi i wróciłam do swojego pokoju, położyłam się i od razu zasnęłam.
_________
Pozdrawiam panie od skromności.. (siebie nie)
Do końca zostało tak z 29 rozdziałów, więc może do 1 października się wyrobie. Możeee
Cześć Gwiazdeczki <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro