Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

66 Witamy!

Wyszli, nareszcie. Nie mogłam złapać tchu, głośno dyszałam. Z przerażeniem patrzyłam na drzwi, za którymi zniknęli. Wiedziałam, że to prędzej czy później nastąpi, ale nie wiedziałam, że tak szybko. Popatrzyłam na swoje zakrwawione ręce, które chwilę wcześniej trzymałam na brzuchu, dlaczego? Przecież mówiłam wszystko co chciał usłyszeć, miałam nadzieje, że dzięki temu zabiją mnie mniej brutalnie, ale nie. Byłam kopana, bita batem i cięta nożem. Straciłam bardzo dużo krwi, wszędzie widziałam jakieś truposze, które z wielkimi kosami stali wokół mnie. Czy to już ten czas? Czy ona po mnie przyszła?  Ostatni raz popatrzyłam na nich, po czym położyłam się zamykając oczy. 

Pov. Chris

Szykowaliśmy się na wymianę, miałem nadzieje, że mojej Paige nic nie będzie. Chciałem ją w końcu przytulić i wyjaśnić wszystko. Chciałem, żeby wszystko wróciło do normy. Znów chciałem się budzić obok niej, wkurzać ją, przytulić i pocałować. Najlepiej nigdy już nie wypuszczać z ramion. Była całym moim światem, a pozwoliłem na to wszystko..

Czemu ja jej nie odepchnąłem od razu. Dlaczego Paige ma takie wyczucie czasu? Dlaczego jestem takim idiotą? Czemu nie pojechałem od razu do tego lasu, powinienem pobiec tam od razu i błagać o przebaczenie. Jestem idiotą.. 

- Gotowy? - Zapytał Jason. 

Kiwnąłem głową i usiadłem na łóżku. Nie umiałem spojrzeć mu w oczy, zawiodłem go. Obiecałem, że przy mnie jego córka będzie bezpieczna i nigdy jej nie skrzywdzę.  Nie dotrzymałem tego.. 

- Co Cię synu gryzie? - Zapytał siadając koło mnie. 

- To moja wina. - Powiedziałem. - Gdybym w porę zareagował, ona by tu była. 

- Jestem pewny, że jeśli jej wszystko wyjaśnisz to zrozumie. - Wstał. - Wolałbym, żebyście do siebie wrócili. Była z Tobą szczęśliwa. - Kiwnąłem głową. - Chodźmy już. Trzeba ją odzyskać. 

Pov. Paige

- Wstawaj! - Ktoś mnie znowu kopną. - Jedziemy na wymianę.

Wzięli mnie za szmaty i wyciągnęli z pokoju, tradycyjnie miałam worek na głowie i zakneblowane ręce. Nie wiedziałam po co to wszystko, przecież gówno bym zrobiła, jedynie wykrwawić się mogę. Wrzucili mnie do bagażnika, po czym go zatrzasnęli i po chwili samochód ruszył. Zatrzymał się po jakiś dwunastu minutach, wyciągnęli mnie i zaprowadzili gdzieś. Wtedy modliłam się, żeby jakoś z tego wyjść, żeby to był tylko sen, że zaraz obudzę się koło Chrisa i będzie wszystko dobrze. Oboje będziemy się śmiać z tego.

- Witamy! - Krzyknął. - Mam nadzieje, że macie to co należy do mnie. - Powiedział blondyn.

- Najpierw moja córka. - Powiedział mój ojciec. 

- Ależ oczywiście! - Ściągnął mi worek z głowy i przystawił pistolet do głowy. - Wy na serio myślicie, że jestem aż tak głupi?! Gdzie głowa mojej córki?! 

Popatrzyłam na każdego z osobna, mój ojciec i Rick byli wkurwieni Car i Nathan podobnie, ale była to bardziej mieszanka ze strachem. Na samym końcu popatrzyłam na Chrisa, w jego oczach widziałam ból, strach i poczucie winy. 

- Kurwa oddajcie mu ten łeb! - Warknęłam. 

- Córeczko wszystko w porządku? - Pokręciłam głową. 

- No wiesz, było by super gdybym kurwa nie miała gnata przy głowie!

- Zamknij ryj. - Kopnął mnie w brzuch. 

- Jebany kutas. - Mruknęłam plując krwią. 

Jeden z nich słysząc to wziął mnie za włosy i rzucił o ścianę, wtedy zaczęła się żeś, gang Ricka zaczął strzelać do Vapersów. Oni tez nie byli temu dłużni. Kątem oka widziałam jak mój ociec podchodzi do mnie i bierze na ręce,  Rick osłaniał go razem z Chrisem i Nathanem. 

- Spokojnie mała, wszystko będzie dobrze. - Popatrzyłam zamglonymi oczami na Chrisa i blado się uśmiechnęłam.

Po tym zapadła ciemność. 

Pov. Chris

Paige zamknęła oczy, a jej klatka piersiowa nie unosiła się.

- Zabieram ją do szpitala. Wy tu zostańcie i zabijcie Patricka. - Powiedział Jason. 

Wziąłem swój karabin i zacząłem strzelać na oślep, musiałem pomścić Paige, odpłacić za to wszystko co jej zrobili. Nie mogłem uwierzyć, że od razu po naszej rozmowie tak ją skatowali, to było nie do pomyślenia. Patrick chyba pomylił gangi myśląc, że może z nami tak pogrywać. Zabijałem po kolei kolejnych członków jego gangu tym samym bardziej przysuwając się do tego śmiecia. Byłem dostatecznie blisko, że z łatwością mogłem go zabić, ale zauważył mnie Henry, wymierzyłem w niego broń, a on uniósł tylko ręce w geście obrony i kiwnął głową na swojego szefa. Uniosłem brew nie wiedząc o co mu chodzi, on tylko się uśmiechnął i cofnął kilka kroków w tył. Wróciłem do blondyna, który cały czas stał do mnie tyłem. Schowałem karabin i wyciągnąłem nóż, po cichu zaszedłem go i wybiłem mu w plecy. Wydarł się, po czym przewrócił na brzuch, wyciągnąłem przedmiot z jego pleców, po czym przewróciłem go na plecy. Zacząłem ciąć jego twarz, potem kułem, a na samym końcu zrobiłem masakrę, z jego ryja została tylko papka, z której wylał się cały mózg. 

- Chris! - Podbiegł do mnie mój przyjaciel. - O chuj. - Popatrzył na zmasakrowanego Patricka. - Reszta też nie żyje. 

- Ja żyje. - Powiedział Henry.  

Nathan wycelował w niego broń, ale od razu ją odsunąłem. 

- Co ty wyrabiasz?

- Pomógł. - Powiedziałem. 

- Co ty pierdolisz?! - Powiedziałem mu jak ta cała sytuacja wyglądała, a on wziął mężczyznę i poszedł z nim do Ricka.  Ja tylko chciałem znaleźć się w szpitalu, gdzie leżała moja dziewczyna. 

- Gdzie ty? 

- Do szpitala. 

- Chris! - Krzyknął za mną Rick. - Wszyscy na razie jedziemy do domu, trzeba zmyć tą całą krew, później pogadamy i dopiero do niej pojedziemy. 

- Dobra. - Mruknąłem. 

______________

902 słowa. 

Pozdrawiam ekipę wpierdolkę, zwłaszcza panie z grupy:* 

Cześć Gwiazdeczki <3 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro