Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

60. Pójdę po kasę.

- Szmata. - Burknęła moja dziewczyna, kiedy Andrea złapała mnie za tyłek. 

- Co przepraszam? - Odwróciła się do niej Andrea. 

- A co kurwa głucha jesteś czy jak!? - Warknęła Paige. - Odpierdol się od mojego chłopaka, bo inaczej sobie pogadamy. - Moja dziewczyna podeszła do niej wykręcając jej rękę. 

- Dobra, kochanie puść ją. Chyba zrozumiała. - Powiedziałem po dwudziestu sekundach. 

- A ty nic nie powiesz? - Zwrócił się do mnie mój brat. - Ona jest niebezpieczna! - Wskazał na moją dziewczynę. 

- Co mam kurwa powiedzieć? - Założyłem ręce. - Mam drzeć się na swoją dziewczynę bezpodstawnie? Pilnuj swojej koleżaneczki żeby mnie za dupę nie łapała.- Paige uśmiechała się, i puściła jej rękę w wyniku czego ta upadła na podłogę. - Chciałem Ci przypomnieć, że to ty się do mnie wprosiłeś i zaprosiłeś swoich znajomych. Żyjecie teraz na naszych zasadach, albo wracacie do Anglii. 

- Jak my wrócimy to ty też. - Powiedział, na co się głośno zaśmiałem. 

- Starzy mogą mi skoczyć, jestem pełnoletni. - Prychnąłem. - Chodź kochanie, bo się spóźnimy. 

Wyszliśmy z domu, od razu, kiedy wsiedliśmy do mojego samochodu Paige wybuchnęła śmiechem.

- Boże, koleś kocham Cię. - Powiedziała kładąc rękę na moim policzku. 

- Ja Ciebie też laska. - Mrugnąłem do niej. - Ale co Cię tak śmieszy? - Uniosłem brew. 

- Myślałam, że się na mnie wydrzesz. - Powiedziała nadal się brechtając. -I te miny! Jejku! Czemu zdjęcia nie zrobiłam. 

- Żyje z zazdrosną wariatką. - Powiedziałem cicho śmiejąc się. 

- A ja z zazdrosnym, nadopiekuńczym gamoniem. - Zmierzyłem ją wzrokiem. - Dobra, jedź już, jeśli się spóźnimy Rick nas pozabija. 

Nic już nie mówiąc pojechaliśmy do wielkiego magazynu pod miastem, w którym miało odbyć się jakieś zebranie. Mieli być wszyscy członkowie z całej Florydy. Sporo nas wszystkich będzie. Na miejscu byliśmy po dwudziestu pięciu minutach, czyli jakieś dwie minuty przed rozpoczęciem zebrania. Ma się to wyczucie czasu co? 

- No w końcu jesteście. - Przywitał nas sam szef. 

- Ja się nigdy nie spóźniam. - Powiedziałem poważnie. 

- Tak, tak chodźcie już. 

Zebranie głównie dotyczyło tego co zawsze. Wojny z Vapers, chociaż już od dawna ją toczymy żaden z gangów nie chce się poddać. My nie, bo jesteśmy za dumni i nie pozwolimy wejść na nasze terytorium, a oni mają szefa świra. Tym razem dowiedzieliśmy się o najczulszym punkcie Patrick'a. To była zamrożona głowa jego córki, którą przy upływie złości zabił. Mówiłem, że świr! Noż kurde jaki ojciec zabija własna córkę ? Pojebany debil!

Jeden z naszych oddziałów miał się tym zająć, mam nadzieje, że nikomu nic się nie stanie i, że ta głowa nie jest zbytnio chroniona. Nikt nie chcę nikogo chować. 

Pov. Paige 

Całe zebranie trwało dwie godziny. Miałam jeszcze jedną w sumie dwie sprawy do załatwienia. Pierwsza - Przekonać brata, żeby pozwolił mi wrócić do pracy, bo pilnuje tego jakby to była najważniejsza sprawa w jego życiu. Druga - Przeprosić Pablo i swoich przyjaciół, z którymi nie miałam kontaktu przez dwa miesiące. Głupio mi było, pomogli mi jak się tu wprowadziłam, a ja ich tak olałam.

- Pojedziemy na chwilę do mojego mieszkania? - Zapytałam Chrisa, kiedy wracaliśmy do jego domu. 

On kiwnął głową i skręcił w odpowiednią stronę. Poprosiłam go, żeby zaczekał w samochodzie, nie chciał, więc powiedziałam mu o co chodzi. On z wielką łaską - bo jak by inaczej - został w aucie. Wspięłam się na odpowiednie piętro i zadzwoniłam do drzwi. Po kilku sekundach otworzył mi Aron, który był bardzo zdziwiony tym, że mnie widzi. 

- Przyszłaś po czynsz? - Zapytał nie wpuszczając mnie do środka. 

- Nie, przyszłam porozmawiać. - Powiedziałam. - Mogę wejść? 

- Proszę, w końcu to twoje mieszkanie.

Poszliśmy do kuchni, w której siedziała Camilla. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia jak mnie zobaczyła. 

- Pójdę po kasę. 

- Siadaj na dupie. Nie chcę od was kasy. - Mruknęłam. - Przyszłam was przeprosić. - Unieśli brew. - Wiem, że nie odzywałam się przez dwa miesiące i trochę, bardzo chamsko to zabrzmi, ale nie miałam zbytnio czasu. Tyle dla mnie zrobiliście, a ja się tak odpłacam. Przepraszam, nie planowałam tego. - Podrapałam się w kark. 

- Nawet wiemy jak możesz się odpłacić. - Powiedziała Cami. - Ale o tym innym razem. - Zaśmiała się, po czym podeszła do mnie i mocno przytuliła. 

- Ej, a ja to co? - Chłopak przyłączył się. 

- Pablo w domu? - Zapytałam. 

- Nie, wyjechał gdzieś, ale dzisiaj w klubie będzie. - Powiedziała Cami. - Może wrócisz w końcu do pracy co? - Uniosła brew. 

- Taa. - Podrapałam się w kark. - Brat mi nie pozwala, ale dzisiaj wpadnę ze znajomymi i jeśli będzie trzeba będę stała za ladą. 

- Trzymam Cię za słowo kochanie. - Cmoknęła mnie w policzek. - Dobra, leć przekonywać brata. Spotkamy się później. - Pożegnałam się z nimi i wyszłam z  mieszkania. 

___________________

Hmm jeżeli ktoś jeszcze chciał zadać jakieś pytania, to jeszcze można:) O 14:30 będzie Q&A 

Cześć Gwiazdeczki <3 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro