59. Nie gnieć ich!
Byliśmy już na miejscu, warkoty silników było słychać z każdej strony. Złapałam się za brzuch, który zmniejszył się o dwie trzecie. Mój ścigacz stał już na starcie, a dla większego bezpieczeństwa ktoś od nas go pilnował. Ostrożności nigdy za wiele. Poszliśmy do małego składziku? Chyba tak to mogę nazwać. Daliśmy prowadzącemu odpowiednią sumę pieniędzy, Nathan chwilę z nim pogadał, po czym wyszliśmy z namiotu. Nie wiem, czy moja wyobraźnia sobie jaja ze mnie robiła, czy nie, ale cały czas miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą. Starałam nie patrzeć się na każdą osobę, ale to było silniejsze.
- Coś nie tak? - Zapytał Chris.
- Mam głupie wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią. - Powiedziałam, mijając kolejną osobę.
- Wyluzuj mała. Mało kto patrzy na nas. - Powiedział.
- Nie musisz wygrać. - Powiedziała moja kuzynka, kiedy byliśmy już na starcie. - Po prostu się nie zabij i nie daj się zabić.
- Wiem przecież. - Mruknęłam, siadając na swoje cudeńko.
Kilka minut później ogłoszono, że zawodnicy są proszeni i za dwie minuty wyścig się rozpocznie. Założyłam kask na głowę i czekałam, aż to wszystko się zacznie i starałam zapanować nad buzującym sercem. Kiedy laska w samym bikini wyszła na sam środek, każdy zawodnik odpalił silnik, ja też. Dziewczyna ściągnęła swój stanik, każdy od razu ruszył. Było jedno wielkie okrążenie, jechałam jak najlepiej, umiem, dzięki czemu byłam na trzecim miejscu. Starałam się dogonić dwóch gości przede mną i jednocześnie pilnować, żeby nikt mnie nie wyprzedził. Jak udało mi się wyprzedzić jednego z kolesi, goniłam następnego, zbliżaliśmy się do ostrego zakrętu, dlatego zwolniłam trochę. Nie chciałam ryzykować wywaleniem się. Zawodnik przede mną nie zwolnił, tylko jeszcze bardziej przyśpieszył. Z szeroko otwartymi oczami patrzyłam, co robi, położył się na ścigacza i wjechał w ten zakręt, niestety albo stety się wywrócił. Minęłam go, nawet nie patrząc. Na szczęście już dalej był prosty długi odcinek, który przejechałam bez problemu, kończąc na pierwszym miejscu. Zeszłam z motocykla i od razu podeszłam do swoich towarzyszy, którzy już zdążyli odebrać nagrodę. Wokół nas zrobiło się ogromne koło ludzi, którzy mi gratulowali wygranej.
- Możemy już wracać? -Zapytałam.
- Jasne złotko. - Powiedział mój chłopak.
W domu byliśmy przed pierwszą w nocy, ta banda osłów zasnęła na kanapie. Chris wyłączył telewizor i razem poszliśmy do pokoju. Każdy z nas wziął szybki prysznic, po czym położyliśmy się spać.
Pov. Chris
Widziałem jak bardzo Paige, denerwują końskie zaloty ze strony Andrei. Mnie też to wkurwiało, bo w końcu była moją ex co nie. Byliśmy ze sobą pół roku, zerwaliśmy ze sobą przed moim wyjazdem do Miami, dlaczego w sumie zerwaliśmy? Ta szmata zdradziła mnie z moim przyjacielem, nie z Alanem. Ta, kurwy zaczynają swoją pracę w wieku piętnastu lat. Nie wiem po co, on ją tu ściągnął, chciał mi na złość zrobić czy jaki chuj?
Na wyścigu cały czas obserwowałem swoją dziewczynę, modliłem się, żeby nic jej się nie stało, ale kiedy przekroczyła linię mety, odetchnąłem z ulgą. Cieszył mnie też fakt, że typ od Vapersów się wyjebał i zginął. Jednego zawsze mniej. Wróciliśmy do domu w dobrych nastrojach, Paige cieszyła się, że udało jej się wygrać i to bez żadnego zadrapania czy strzelaniny podczas wyścigu. W domu zastaliśmy śpiących frajerów na kanapie przy włączonym telewizorze.
- Ta, a ja kurwa za prąd płace. Mruknąłem, co rozśmieszyło czarnowłosą.
- Dobra, chodź spać. Późno już.
Po szybkich prysznicach leżeliśmy już w łóżku. Chwilę pogadaliśmy, pośmialiśmy się i zasnęliśmy wtuleni w siebie.
Obudziłem się o dziesiątej, popatrzyłem na Paige, która jeszcze spała. Uśmiechnąłem się, była wtulona w mój tors. Pogłaskałem ją po odkrytych plecach.
- Masz zimne łapy. - Powiedziała, ziewając. - Ktoś Ci w ogóle pozwolił podwijać mi koszulkę? - Zapytała, mrużąc oczy.
- Była już podwinięta. - Powiedziałem. - Schowaj te cycki, bo Ci zaraz wypadną.
- Debil. - Mruknęła, kładąc się na brzuch.
- Nie gnieć ich! - Zaśmiałem się.
- Moje cycki, będę, sobie robiła, co chce. - Złapała za mojego.
- Uważaj, żebym Cię zaraz nie złapał.
- Mhm, gadaj tam sobie, ja idę spać.
Pokręciłem głową i położyłem się na niej, dając ręce pod nią. Ona burczała coś w poduszkę, czego kompletnie nie rozumiałem.
- Myślisz, że żartowałem? - Złapałem ją za cycki.
- Kurwa Chris! - Wrzasnęła. - Zboczeńcu jebany! - Zacząłem się śmiać.
- Kocham Cię myszko. - Odwróciłem ją i czule pocałowałem.
- Idiota, cwel, debil.. - Zaczęła wyzywać, dlatego zakryłem jej ręką usta.
- A kurwa! - Wrzasnąłem. - Gryzoń. - Ona się zaśmiała.
- Też Cię kocham.- Podniosła się, cmokając mnie w usta.
- Kupie Ci kaganiec. - Patrzyłem na swoją dłoń, na której były odbite ślady zębów.
- No tak kochanie, jasne. - Przytuliła mnie.
Po piętnastu minutach zeszliśmy na dół, Paige w piżamie, czyli w mojej koszulce, którą mi zarypała z szafy i dresowych spodenkach, a ja założyłem tylko szorty. Reszta już nie spała, tylko oglądali telewizje.
- Policzę wam to podwójnie. - Powiedziałem, wchodząc do kuchni. - Co skarbie jemy? - Zapytałem swojej księżniczki.
- Zrób naleśniki. - Powiedziała, siadając przy wyspie kuchennej. - Proszę.
- Ale mi pomagasz. - Kiwnęła głową i stanęła obok mnie.
_________________
880 słówek!
Cześć Gwiazdeczki <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro