Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

55. Pięć dolców

Obudziłam się przytulona do nagiego torsu mojego chłopaka. Spaliłam buraka czego na szczęście nie widział. Wyglądał cholernie uroczo, dlatego zrobiłam mu zdjęcie i ustawiłam je na tapetę. Popatrzyłam na swoją nogę, która w chuj bolała, próbowałam wstać, żeby wziąć tabletkę przeciwbólową, ale spadam z łóżka.

- Ja pierdole! - Wybełkotałam z przyklejoną twarzą do paneli.

- Kurde, Paige. - Koło mnie znalazł się Chris. - Wszystko w porządku? - Podniosłam głowę.

- Tak się kończy uważanie na nogę. - Powiedziałam.

Chłopak pokręcił głową, po czym mnie podniósł i posadził na biurku, otarł zasypane oczy i podał mi tabletkę i butelkę wody.

- Dziękuję kochanie. - Cmoknęłam go w policzek.

- Pięć dolców. - Zaśmiał się. - A tak serio, to mogłaś mnie obudzić.

- Za dużo mi pomagasz. - Powiedziałam.

- Nie będę patrzył jak się męczysz. - Powiedział z uśmiechem. - Ale nie przyzwyczajaj się za bardzo. - Zaśmiałam się. - Właściwie, która to godzina?

- W pół do szóstej. - Ziewnął.

- Idę się szykować do szkoły. - Przeniósł mnie z powrotem na łóżko.

- Muszę iść do toalety głupku. - Zaśmiałam się. - Podaj mi kule, proszę. - Podał mi fioletowe kule, które niegdyś miała moja prababcia.

- Nie zabijesz się? - Zapytał.

- Postaram się. - Na początku nie mogłam połapać się o co chodzi z tym chodzeniem na kulach, ale Chris pokazał mi jak mam chodzić i już bez większych problemów przemieściłam się do łazienki.

Co ja bym bez niego zrobiła? Siedziała bezczynnie jak niemowlak. On jest taki kochany. W końcu mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że ktoś mnie na prawdę kocha. Z wzajemnością, kiedy mnie przytula lub całuję w moim brzuchu coś robi fikołki i inne takie koziołki. Mam nadzieję, że to nie jest tylko chwilowe, chyba bym się całkowicie załamała.

Przeszłam do garderoby, wzięłam czystą bieliznę i wróciłam do małego pomieszczenia, ściągnęłam opatrunek na nodze i założyłam coś w stylu worka na nogę, żeby woda się nie dostała do rany. Dziwne to trochę wyglądało, ale okej.

****

- Dlaczego nie mogę tu zostać? - Zapytałam mojego brata. - W domu będę się jeszcze bardziej nudzić. Tu jest chociaż możliwość, że ktoś przyjdzie i pogada, a tak to będę sama. - Podparłam się bardziej na kulach.

- Siostra wiem, że często wyjeżdżam i teraz znów jadę, ale tylko na tydzień.- Ten tydzień będziesz mieszkała z Chrisem, a Matt będzie do ciebie przyjeżdżał i szkolił w informatyce.

- Jesteś okrutny. - Powiedziałam. - Pomóż mi zejść z tych schodów. - Powiedziałam.

- Masz chłopaka niech Cię nosi. - Powiedział patrząc na Chrisa.

- Chodź malutka. - Zaśmiałam się.

Pożegnałam się ze wszystkimi i nasza trójka wyszła z domu. Ja jechałam z moim bratem, a Chris swoim samochodem. Miałam nadzieję, że przez najbliższy czas sytuacja z przed dwóch dni się nie powtórzy i nikt więcej nie ucierpi.

- Dlaczego zamiast porwania mnie zabił Isaac'a? - Zapytałam opierając się.

- Nie wiem mała, nikt nawet nie wie czemu akurat Ciebie wybrał na cel. W końcu jesteś adoptowana. - Trochę zabolały mnie jego słowa, adoptowana to znaczy gorsza? Po co w ogóle mnie adoptował? Nie mogłam zostać u babci? Czy jakieś ciotki, wujka lub nawet u kuzynów. Nie wiem co mają z tego, że przygarnęli biedną nastolatkę.

Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się, miałam nadzieję, ze wpadnie na to, że mnie zranił.

- Do pokoju? - Zapytał Chris.

Kiwnęłam głową i brunet zaniósł mnie do mojego pokoju. Siedziałam na łóżku, a on i mój brat przynieśli moje torby.

- Poradzę już sobie. Dzięki. - Powiedziałam za nim cokolwiek zdążyli coś powiedzieć.

Mój brat wyszedł, a Chris usiadł koło mnie.

- W którym pokoju będziesz spał? - On wzruszył ramionami.

- Mogę z tobą. - Pasowało mi takie rozwiązanie.

- Okej. - Popatrzył na mnie zdziwiony. - Jesteś wygodny, nie patrz tak. - Zaśmiał się.

- Idę po swoją torbę.

Telefon zaczął wibrować co znaczyło, że ktoś do dzwoni. Nie patrząc kto to odebrałam.

- Jeżeli to nic ważnego to spadaj, nie mam czasu. - Mruknęłam.

- Jest Chris? - Zapytał jakiś chłopak.

- A ty to?

- Adam, jego brat.

Popatrzyłam na telefon i rzeczywiście to był telefon Chrisa. Uderzyłam się w czoło.

- Chris! Cho no!

- Coś się stało? - Zapytał wchodząc do pokoju. - Co ty robisz z moim telefonem? - Uniósł brew.

- Dzwonił. Myślałam, że to mój i odebrałam. Przepraszam. - Podałam mu urządzenia.

- Co?...Kiedy...Z kim...Chyba Cię popierdoliło... A co starzy na to.. No pewnie...Chuj mnie to obchodzi... Nie... Rób co chcesz.. Prosi się świnia... Zobaczę.. Cześć. - Rzucił telefon. - Kurwa jego mać była! - Zaczął się drzeć.

- Coś się stało? - Zapytałam zaciekawiona.

- Mój braciszek wymyślił sobie, że niedługo przyjedzie z kumplami na dwa tygodnie do Miami. Rodzice mu na to pozwolili, ale kazali mu mieszkać ze mną. A Rick prędzej zacznie latać niż się zgodzi na takie coś. Będę musiał ich trzymać w moim domu.

- Masz swój dom?

- Ta, kiedyś go kupiłem jak zapraszałem panienki co noc. - Skrzywiłam się. - Spokojnie kochanie, robiłem porządki. - Zaśmiałam się. - Będziesz tam ze mną?

- Pewnie kotku. - Pocałował mnie w czoło. - Ja ciebie też. - Zaśmialiśmy się.

________________

Dzisiaj już chyba nie zdążę nic.napisac :/
Ale od jutra już będą sprawdzane 😀

Przypominam o pytaniach do Q&A 😝 Czas jest do 25 sierpnia 😃

CZEŚĆ MISIE ❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro