51. No jest jeszcze jedna opcja..
- Co jest... - Otworzyłam oczy i zobaczyłam bujną czuprynę mojego chłopaka. - Wygodnie Ci? - Zapytałam głaskając go.
- Mhm.. - Mruknął - To idziemy do ciotki? - Popatrzył na mnie.
- Możemy iść. - Lekko się uśmiechnął.
- To masz dwie godziny na ogarnięcie się.
- Która godzina? - Zapytałam.
- Przed dwunastą. - Machnęłam ręką. - No raz, raz - Poklepał mnie po nagiej nodze.
Zwlekłam się z łóżka i podeszłam do komody, z której wyciągnęłam czarną koronkową bieliznę. Poszłam do łazienki, wzięłam krótki prysznic, po wyjściu z kabiny wzięłam się za włosy, które związałam w warkocze bokserskie i zrobiłam praktycznie identyczny makijaż jak poprzedniego dnia, zmieniłam tylko kolor pomadki na czerwony. Wyszłam z pomieszczenia i popatrzyłam na bruneta roześmianym wzrokiem.
- Nie wiesz, że nie ładnie tak patrzeć? - Zapytałam kręcąc głową.
- To nie paraduj w samej bieliźnie po pokoju.
- Mój pokój! - Wystawiłam mu język.
Zmroził mnie wzrokiem, ze śmiechem podeszłam do szafy i zastanawiałam się co ubrać. Powyciągałam jakieś spodnie i koszulki, ale nadal nie mogłam się zdecydować. Odwróciłam się do chłopaka i założyłam ręce na piersi.
- Przydaj się do czegoś i pomóż mi coś wybrać. - Zaśmiał się i podszedł do mnie. Chwilę patrzył na moje ciuchy, aż w końcu podał mi czarne jeansy i czerwoną koszule.
****
Staliśmy przed drzwiami domu, w którym kiedyś często bywałam. Chris trzymał mnie za rękę i zadzwonił do drzwi. Kilka sekund później otworzyła nam pani Adele, uśmiechnęła się szeroko i wpuściła nas do środka. Ściągnęliśmy buty i ruszyliśmy za kobietą w stronę salonu, który robił jednocześnie za jadalnię. Przywitaliśmy się z jej mężem, a po chwili do pomieszczenia wszedł Alex.
- Siadajcie. - Powiedziała gospodyni.
Ja usiadłam obok swojego chłopak, a obok niego Alex. Na szczęście koło mnie nie było miejsca, żeby usiąść.
- Może pani pomóc? - Zapytałam, a kobieta kiwnęła głową.
- Nie trzeba kochanie. - Uśmiechnęła się.
Cały czas czułam na sobie wzrok mojego byłego przyjaciela, strasznie mnie to irytowało co zauważył Chris, kopnął go pod stołem i zmroził wzrokiem. Ten od razu odwrócił wzrok.
- Gdzie się podziewałaś przez te kilka miesięcy? - Zapytał mężczyzna przerywając ciszę.
- Wyjechałam do Stanów. - Powiedziałam.
- Do Miami tak? - Kiwnęłam głową. - I tam się poznaliście? - Chłopak potwierdził.
- Długo jesteście razem? - Zapytała Adele.
- Ponad miesiąc. - Powiedzieliśmy jednocześnie, po czym zaczęliśmy się cicho śmiać.
Nie wiem jak to działa, ale bardzo często odpowiadamy tak samo. Śmieszna jest ta zgodność umysłów.
- Evelyn też jest w Miami. - Powiedziałam biorąc kawałek zapiekanki do ust. - Jesteśmy w jednej klasie.
- Jakim cudem? - Zapytał Alex.
- Mieszana klasa. - Uniósł brew. - Ta, też nie ogarniam. Loczek jest dziwnym stworzeniem. - Powiedziałam.
- Loczek?
- Dyrektor.- Wyjaśnił Chris.
Atmosfera nie była aż tak napięta jak mi się wcześniej wydawało, wszyscy byli bardzo mili.
- Przepraszam na chwilę. - Odeszłam od stołu i poszłam do innego pomieszczenia, żeby odebrać telefon.
Paige: Tak tato?
Jason: Gdzie jesteś?
Zapytał spanikowany.
Paige: U ciotki Chrisa w domu naprzeciwko.
Jason: Przyjedźcie jak najszybciej do siedziby, mamy problem.
Paige: Jaki problem?
Jason: Powiem wam wszystko jak przyjedziecie.
Rozłączył się.
- Musimy jechać. - Powiedziałam.
- Coś się stało? - Zapytał mój chłopak.
- Nie wiem, musimy jechać. - On przeprosił swoją rodzinę i oboje wyszliśmy poprzednio ubierając buty. Wsiedliśmy do auta - Do siedziby. - Powiedziałam.
Droga minęła nam w milczeniu, dopiero jak weszliśmy do wielkiej Sali, to odezwał się Chris.
- Coś się stało? - Zapytał.
- Tak. - Odwrócił się do wielkiego ekranu. - Dostaliśmy takie zdjęcia. - Na ekranie pojawiły się zdjęcia, na których było zmasakrowane ciało Isaaca. Zatkałam usta dłonią, żeby nie pisnąć. - Na odwrocie napisali, że po kolei będą wybijać naszych ludzi póki Ciebie nie znajdzie Paige.
- Ale czego oni ode mnie chcą?
- Patrick jest psychopatą, nie wiem co sobie ubzdurał w tym jebniętym łbie.
- Wyślij mnie na Antarktydę. Tam mnie za ciula nie znajdzie. - Zaśmiałam się, ale kiedy znów popatrzyłam na ekran od razu przestałam.
- Ta, bardzo dobry pomysł. - Przyznał mój ojciec. - Ale tak nie będzie.
- To może ja do niego pójdę co? Nie chce, żeby więcej moich przyjaciół zginęło.- Powiedziałam.
- Chyba Cię pojebało! - Warknął Chris. - Po moim trupie i dwieście lat później. - Popatrzyłam na niego i głośno westchnęłam.
- No jest jeszcze jedna opcja.. - Powiedziałam - Zostanę członkiem gangu.
- Nie ma mowy. - Powiedzieli równocześnie.
- A to niby czemu? - Zapytałam - Znam już te wszystkie podstawy, ponoć idzie mi dobrze dlatego nie widzę żadnych przeciwwskazań żeby nie dołączyć. Ja rozumiem, że jestem twoją córką i się martwisz, ale umiem o siebie zadbać i na pewno nie będę bezczynnie siedzieć i oglądać jak giną ważne dla mnie osoby.
- Dobra. - Powiedział po dłuższym zastanowieniu. - Ale i tak mają Cię pilnować. - Popatrzył na Chrisa. - Pamiętaj synu, ufam Ci. Nie zawiedź mnie. - On kiwnął głową. - Możecie już wracać do domu.
______________
Bam!! Mamy jeszcze jeden!
Szkoda Isaaca :(
Cześć Misie ❤
PS: Znowu nie sprawdzany :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro