5. RODZINKA
W połowie drogi do domu zorientowałam się, że zgubiłam telefon. Zezłościłam się, bo poza domem nie miałam kontaktu z bliskimi. Często rozmawiałam z rodzeństwem i ojcem przez telefon, a z przyjaciółmi miałam cały czas kontakt. Nie zdziwiło mnie to, że po przekroczeniu progu domu Aaron naskoczył na mnie, mówiąc, że się martwił, bo nie odpowiedziałam nawet na jedną jego wiadomość. Nie owijałam w bawełnę i powiedziałam, że zgubiłam urządzenie. Poprosiłam, by napisał do Pabla, aby ten rozejrzał się w okolicy pubu. Sama poszłam do swojej sypialni, by napisać do rodziny, żeby nie martwili się tym, że nie odbieram telefonu.
Nie minęło dużo czasu od wysłania wiadomości, a mój brat zadzwonił do mnie na jednym z portali społecznościowych. Odebrałam od razu, ciekawa, czy miał mi coś do przekazania w kwestii mojej umowy z ojcem.
Max: Nie zajmę Ci dużo czasu, musimy tylko coś obgadać. To ważne.
Paige: O co chodzi?
― Uniosłam brew, czego mimo wszystko nie widział.
Max: Pamiętasz, że za niecałe trzy tygodnie kończy się czas? Ojciec nie jest dalej przekonany co do tego wszystkiego...
Paige: To zapraszam w odwiedziny, niech zobaczy, że sobie radzę.
― odpowiedziałam naburmuszona.
Max: On raczej nie ruszy dupy, ale po to dzwonię. Byłem już kilka razy w Miami w ciągu tych kilku miesięcy i nawet kupiłem mieszkanie. Za jakiś tydzień, maksymalnie dwa, będę tam na stałe i chciałbym, abyś się do mnie wprowadziła. Będę spokojniejszy.
Paige: Mieszkam z przyjaciółmi, myślisz, że ot tak sobie znajdą nowego współlokatora? To nie jest takie proste.
― Westchnął.
Paige: Najpierw przyjedź, potem o tym pogadamy, dobra?
Max: Jasne, będę pisał.
Od razu, gdy się rozłączyłam, Janet kazała mi się zbierać, bo mieliśmy już jechać do jej rodziny. Nie przebierałam się, poszłam do łazienki i tylko poprawiłam włosy i makijaż, który jak zwykle musiałam rozmazać. Gdy byłam już gotowa i tak czekałam na nią, bo nie mogła czegoś znaleźć. W międzyczasie Aaron poinformował mnie, że Pablo nie znalazł mojego telefonu, przez co byłam zmuszona zmienić numer i kupić nowe urządzenie.
Dopiero prawie dwie godziny później byliśmy na miejscu. Janet chciała jeszcze zajechać do sklepu, by kupić jakiś drobny upominek. W końcu tak wypadało, a przynajmniej u niej w rodzinie zawsze tak się robiło. Aaron i ja nie mieliśmy nic, co było trochę niezręczne, ale mimo wszystko nie widzieliśmy sensu kupować czegoś dla obcych dla nas ludzi. Nie wiedziałam, dlaczego Janet tak na nich narzekała, byli sympatyczni. Oczywiście zdarzył się przypadek, że jakaś jej ciotka powiedziała o słowo za dużo, ale od razu została za to skarcona.
Na samym końcu zostaliśmy tylko z Pedro, kuzynem, z którym Janet miała od zawsze najlepszy kontakt. Siedzieliśmy przy stoliku i rozmawialiśmy, bardziej oni niż ja, o pierdołach. Nigdy nie umiałam się wpasować w otoczenie, trafiałam na ludzi, z którymi od razu łapałam bardzo dobry kontakt i była masa tematów albo na osoby, z którymi rozmowa w żaden sposób nie chciała się kleić. Nigdy nie było takiego złotego środka, który pozwoliłby mi rozmawiać z każdym i o wszystkim.
To było irytujące.
― Dalej zastanawiasz się, gdzie zgubiłaś ten telefon? ― zagadał Aaron, a ja wzruszyłam ramionami. Nie myślałam o tym, aż do tej pory. Była duża szansa, że wypadł mi z kieszeni w autobusie, skoro nie było go w pobliżu pubu. W sumie nie było już ważne gdzie, skoro i tak nie mogłam go odzyskać. ― Paige? – Głos Aarona wyrwał mnie z zadumy.― Co? ― odezwałam się, unosząc brew. ― Nie, myślałam o innych pierdołach, nieważne. ― Machnęłam na to ręką. ― O czym rozmawialiście? – zapytałam.
― O pierdołach ― zaśmiała się Janet. ― Trzy razy pytałam, jak w nowej szkole, bo w końcu mi nie opowiedziałaś. ― Westchnęłam i powiedziałam dziewczynie oraz jej kuzynowi to samo, co Aaronowi. ― Aż żałuję, że nie będę tego widzieć. Może zapytaj dyrektora, czy mnie przyjmą.
― Serio chcesz zaczynać wszystko od nowa? ― Zdziwił się Aaron. Pomyślałam o tym samym. ― Wiemy, jak w tej szkole jest, ale wyrobiłaś sobie status, który jest trudny do zdobycia. ― Kontynuował. Westchnęła. ― Pozwól na chwilę. ― Kiwnął do niej głową i chwilę później już ich nie było.
Zostałam sama z Pedro już drugi raz tego samego dnia. Czułam się niezręcznie. Brak tematów lub jakiegokolwiek pomysłu na rozpoczęcie rozmowy było koszmarne. Cały czas bawiłam się palcami, mając nadzieję, że oni szybko wrócą. Wiedziałam, że Aaron będzie prawił Janet kazania na ten temat, ale to dobrze, nie chciałam, aby straciła swój immunitet, który nie raz chronił jej dupsko.
― Długo się znacie? ― zagadał w końcu Pedro. ― Widać, że jesteście ze sobą zżyte. ― Kiwnęłam głową.
― Niecałe pół roku ― odpowiedziałam zgodnie z prawdą. ― I przez te miesiące nie słyszałam o Tobie ani słowa ― przyznałam.
― Nigdy nie lubiła chwalić się swoją rodziną ― westchnął. ― Wyjątkiem jest Pablo, który pomógł jej się wynieść z Włoch. Nie była tam szczęśliwa i zawsze miała pod górkę. Cieszę się, że w końcu na jej twarzy pojawił się uśmiech.
Po tej wymianie zdań jakoś łatwiej było nam znaleźć kolejne tematy i po kilku minutach mogłam spokojnie odetchnąć z ulgą, bo cała ta niezręczność poszła w zapomnienie. Chłopak opowiedział mi o swojej relacji z Janet i powiedział kilka zdań o sobie. Ja zrobiłam to samo, ale oszczędziłam mu naszych pijanych historii. Zwłaszcza że miał ją za ułożoną i spokojną dziewczynę. Janet musiała się bardzo zmienić przez te kilka lat.
― Może miałabyś ochotę wyskoczyć ze mną na kawę albo chociaż pójść na spacer? ― zagadał, a ja nie widziałam przeciwwskazań, by się nie zgodzić. ― Jutro? Jak skończysz lekcje? ― Podałam mu adres szkoły. ― Będę czekać.
Chwilę później wrócili moi przyjaciele, którzy byli w lepszych humorach niż wcześniej. Oznajmili, że najwyższy czas, by wrócić do domu, a na pogaduchy chłopak może przyjechać do nas w każdej chwili. Nie siląc się na czułe pożegnania, wyszliśmy z budynku, kierując się w stronę auta przyjaciela.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro