Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. NIE ZAUWAŻYŁAM CIĘ

 Powrót do domu dłużył mi się niemiłosiernie. Do przejścia miałam minimum dwa razy tyle, co zwykle, a drogi nie ułatwiała mi, co chwilę zmieniająca się sygnalizacja świetlna. Co najgorsze cały czas czułam, że ktoś mnie obserwował, ale nie chciałam się ciągle odwracać, by sprawdzić, czy wciąż za mną szli. Kto dokładniej? Osiłki, z którymi rozmawiała Alison. Kiedy już od domu dzieliło mnie dziesięć minut drogi, przestałam się czuć niekomfortowo i z uśmiechem podśpiewywałam sobie moją ulubioną piosenkę. Na klatce schodowej spotkałam się z sąsiadami. To było starsze małżeństwo, przypominali mi moich dziadków. Byli zawsze uśmiechnięci i chęci do luźnej rozmowy, często też zapraszali mnie, Janet i Aarona na herbatkę.

― Już w domu? ― zagadał mój przyjaciel, który również wyjątkowo wcześniej wrócił. ― Jak pierwszy dzień w nowej szkole? ― Uniósł brew. Weszliśmy do kuchni, gdzie chłopak od razu wziął się za robienie kawy.

― Trudno stwierdzić ― przyznałam szczerze. ― Z jednej strony wydaje się w porządku, a z drugiej wiem już, że będę miała co chwilę problemy. ― Kazał mi to wszystko wyjaśnić. ― Nigdy nie sądziłam, że spotkam kogoś z mojej przeszłości w tym mieście, a co najgorsze będę z tą osobą w klasie ― westchnęłam. ― Wspominałam wam kiedyś o Alison? ― Kiedy potwierdził, kontynuowałam: ― No to znowu będę miała ją na głowie. Nie kryła się nawet z tym, że „chce mi kolejny raz zrobić piekło z życia".

― Nie wpakuj się tylko w jakieś kłopoty, dobra? ― Kiwnęłam głową. ― Wiem, że sobie poradzisz, ale gdyby coś się działo, masz powiedzieć mi i Janet o wszystkim. ― Dopiero kiedy obiecałam mu, że w razie konieczności poproszę ich o pomoc, zmienił temat. ― Pablo chciał, żeby ci przekazać, byś odebrała wypłatę i przyjechała obgadać warunki umowy albo przynajmniej do niego zadzwoniła.

― Przejdę się do niego. Jest dzisiaj w klubie? ― Potwierdził. ― Co będziesz teraz robił? Wracasz do pracy, czy jedziesz po Janet?

― Jadę po nią za dwadzieścia minut. Jeśli chcesz, to cię podrzucę pod klub, ale wrócić będziesz musiała pieszo lub miejskim. ― Zgodziłam się i poprosiłam go o kilka minut, bym mogła się przebrać. Miałam dość „paradowania" w jeansach, dlatego na tyłek założyłam zwyczajne szare dresy i biały top na cienkich ramiączkach. Na sam koniec założyłam luźną bluzę tego samego koloru co spodnie i byłam gotowa do drogi.

Trasa minęła nam praktycznie w milczeniu. Byliśmy pogrążeni w swoich myślach. Mnie zastanawiało, jak i czy w ogóle moje życie zmieni się przez to przeniesienie. W końcu tyle czasu zajęło mi zaaklimatyzowanie się. Niby Rudej już się nie obawiałam, ale co by było, gdyby pojawił się ktoś nowy – osoba, która będzie miała na mnie tak poważnego haka, że bałabym się odezwać choć słowem? Choć z drugiej strony, oprócz pracy w klubie, nie było nic, czym mogłabym się przejąć.

― Dzięki za podwózkę. ― Pożegnałam się z przyjacielem buziakiem w policzek i wysiadłam z auta, od razu kierując się w stronę ochroniarza, który zauważając mnie, uśmiechnął się szeroko. ― Cześć Jim. ― Odwzajemniłam uśmiech. ― Szef u siebie? ― Kiwnął głową i już bez zbędnego gadania weszłam do środka. Minęłam się z kilkoma ludźmi, których nigdy nie kojarzyłam, ale niezbyt mnie to zainteresowało. Pablo pewnie z nimi załatwiał jakieś swoje sprawy, do których nie mogłam i nie chciałam się wtrącać.

― O Paige, coś tak czułem, że szybko przyjdziesz po wypłatę ― zaśmiał się wuj mojej przyjaciółki. ― Ale Ty powinnaś być chyba jeszcze w szkole. Nie mów, że znowu zwiałyście. ― Zaprzeczyłam. ― To, co tym razem?

― Długa historia ― powiedziałam, ale chwilę później wszystko mu wyjaśniłam. Mężczyzna przeraził się, kiedy użyłam słowa „wywalili", zamiast „przenieśli". Kiedy jednak się poprawiłam, odetchnął z ulgą. ― Ostrzegaj następnym razem, kiedy zauważysz nauczycieli ― mruknęłam. ― Janet też mogła wylecieć ― westchnęłam.

Porozmawiałam jeszcze z szefem przez kilkanaście minut. Cieszyłam się, że miałam takie dobre relacje z Pablem. Kilkukrotnie mówił mi, że zaczął traktować mnie jak członka swojej rodziny. Wiedziałam, że mogłam liczyć na niego w każdej sprawie, nie miałam obaw, żeby zwierzyć mu się i poprosić o radę nawet w najbardziej błahej sprawie. Kiedy w końcu wyszłam z pubu, niemal od razu zderzyłam się z czyjąś klatką piersiową. Straciłam równowagę i prawie padłam jak długa na kostkę. Na szczęście przed upadkiem ochroniła mnie ta osoba, na którą wpadłam.

― Nie zauważyłam cię ― powiedziałam, stając już na nogach. Zajęło mi to kilka sekund, zanim zorientowałam się, że to był jeden z „kolegów" Rudej. ― Sorki i dzięki ― mruknęłam po chwili.

― W sumie to ja na ciebie wpadłem, zamyśliłem się. Wybacz. ― Podrapał się w kark. Czułam się nieco niezręcznie, bo między nami zapadła cisza. Ani ja, ani on nie wiedzieliśmy, co powiedzieć.

― Muszę już iść, trzymaj się. ― Nie czekałam na jego odpowiedzieć. Szybkim krokiem poszłam w stronę najbliższego przystanku autobusowego.

CHRIS

Musiałem pojechać do pubu, bo właśnie tam umówiłem się z gościem od broni. Mój szef kazał mi się z nim dogadać i dobić targu. To nie pierwszy raz, kiedy musiałem się z kimś dogadać, ale nigdy nie spotykałem się z dostawcą w miejscu publicznym. Miałem pewne obawy, że koleś mógłby mnie wystawić, dlatego zabrałem ze sobą kilka osób. Mieli mieć na oku okolice i w razie problemów zająć się tym.

Przez moje zamyślenie nie zauważyłem dziewczyny, z którą się zderzyłem. Szybko oprzytomniałem i złapałem ją w pasie, ratując przed upadkiem. Kiedy stanęła na równe nogi, wiedziałem, że odetchnęła ulgą. Sam nie chciałbym, aby moja szczęka odbiła się od gruntu. Wymieniłem z nią może z dwa zdania i zapadła między nami niezręczna cisza. Jak się jej przyglądałem, rozpoznałem, że to ta sama dziewczyna, na którą gadała Al. W żaden sposób nie przypominała tego, co mówiła o niej Ruda. Wręcz przeciwnie, nie wyglądała na nieśmiałą albo żeby miała problemy z odżywianiem.

Musiało jej się coś pomylić.

― Muszę już iść, trzymaj się. ― Nim cokolwiek zdążyłem odpowiedzieć, zniknęła mi z oczu. Chwilę jeszcze stałem i patrzyłem w stronę, w którą poszła, jednak przypomniało mi się, dlaczego byłem w tym miejscu. Gdy zrobiłem krok, usłyszałem chrupnięcie. To był telefon, musiał jej wypaść, gdy ją podnosiłem.

Wziąłem już zniszczony telefon i poszedłem w stronę pubu. Musiałem skupić się na interesach, a nie na czarnowłosej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro