Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38. Dlaczego?!

Max robił mi kazanie przez ponad pół godziny. Ja rozumiem, że się martwi i tak dalej, ale bez przesady! Nie mam dziesięciu lat i wiem, że nie wolno nigdzie chodzić z jakimiś obcymi panami. No, ale ten debil niczego nie rozumie!

- Skończyłeś w końcu?- Zapytałam zmęczona tym gadaniem.

- Nie! - Warknął. - Jesteś nie rozsądną małą gówniarą!

- Mówisz mi to po raz piąty! Dajże spokój! Nic mi się tam złego nie działo! Stałam tylko za jebanym barem i z ochroną dookoła! - Też darłam na niego mordę.

- No zobaczymy. - Mruknął pod nosem.

- Ej wy! - Krzyknął Chris. - Chłopaki wiozą już tego kolesia.

- Jedziemy. - Powiedziałam razem z bratem.

Po siedmiu minutach byliśmy przed willą Ricka. Jako pierwsza wpadłam do środka i od razu ruszyłam w stronę piwnicy. Na dole było kilku chłopaków, z którymi się przywitałam, oni pokazali mi związanego chłopaka z torbą na głowie.

- Wypuście mnie! Ja nic nie zrobiłem! - Mówił stłumionym głosem.

- Zamknij ryj! - Warknął Chris, który wszedł do pomieszczenia. - Wiesz dlaczego tu jesteś? - Zapytał.

- Nie! - Wydarł się.

- To ciekawe. - Mruknęłam siadając na krześle co na poprzednim przesłuchaniu.

- O mamy kolegę. - Powiedział jeden z przetrzymywanych gangsterów.

- Zamknij ryj! - Powiedziałam.

- Spokojnie słoneczko. - Podeszłam do niego i z całej siły zdzieliłam go po twarzy.

- Morda w kubeł! - Powiedziałam jeszcze raz.

Zaczęłam kląć pod nosem i wybiegłam z piwnicy. Musiałam się przebrać, przecież nie będę brudzić sobie białej koszuli!

Dobra, jednak jestem typową babą.

Ubrałam czarne leginsy i tego samego koloru koszulkę, związałam włosy w kitkę i zbiegłam z powrotem na dół.

- Serio poszłaś się przebrać?! - Zapytał mój brat.

- Zamknij ten dziób. Już się nakłapałeś. - Mruknęłam.

Usiadłam na swoim miejscu i poprosiłam, żeby ściągnęli mu worek z głowy. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia, nie mogłam uwierzyć, że to właśnie on do mnie pisał. Gdyby godzinę wcześniej mi powiedziano, że to on, to wyśmiałabym tę osobę i zdzieliła po łbie.

Zmrużyłam oczy, po czym podeszłam do niego i zdzieliłam z całej siły w twarz. Ręka mnie zapiekła, a czerwony ślad został na jego parszywej mordzie.

- Dlaczego?! - Krzyknęłam.

- Ale co? - Udawał głupiego za co oberwało mu się kijem bejsbolowym, który podał mi Nathan. - Kurwa mać!

- Powtórzę jeszcze raz: Dlaczego?! - Złapałam go za szyje.

- Ja naprawdę nie wiem o co chodzi. - Wycharczał.

- Siostra.. - Zaczął mój brat.

- Daj spokój Max. Ona wie co robić. - Uspokoił ją Rick.

- Wy też się zamknijcie. - Mruknęłam, odwracając się w ich stronę. Oni podnieśli ręce w geście obrony i zamknęli japy.

- Paige, ja na prawdę nie wiem o co chodzi. - Popatrzyłam na Chrisa, który stał obok mnie i kiwnęłam głową, żeby go oświecił.

- Matt, daj te wydruki. - Powiedział spokojnie, po czym pokazał mu wszystkie kopie SMS'ów i kartkę, którą znalazłam w szafce. - Teraz też kurwa nie wiesz o co chodzi?! - Warknął.

- Z czego rżysz? - Zapytałam kiedy zaczął się śmiać. - Myślałam, że jesteśmy kumplami. - Powiedziałam.

- No widzisz. Mi to nie wystarczy! - Krzyknął. - Od kiedy dołączyłaś do naszej grupy próbuje zwrócić twoją uwagę. - Mówił. - Ale ty nie zwracałaś na to uwagi, dla Ciebie zawsze byłem tylko kolegą ze szkoły.

- Kurwa mać, Arthur! - Zdzieliłam go.

- Kiedy dyrektor przeniósł Cię do innej szkoły miałem nadzieję, że nadal będziesz z nami w grupie, ale nie pojawiałaś się. Kiedy przyszłaś do swojego mieszkania myślałem, że uda mi się zaprosić Cię gdzieś, ale ty przyszłaś z nim. - Kiwnął głową w stronę Chrisa, który stał oparty o ścianę. - Kiedy usłyszałem, że jesteście parą...

- CO?! -Zdziwił się Rick i reszta, która o niczym nic nie wiedziała.

- Max mógłbyś im to wytłumaczyć na zewnątrz? - Poprosiłam.

On tylko kiwnął głową i poszedł z resztą zapewne do salonu. W piwnicy zostałam tylko ja, Chris, Nathan, tych dwóch związanych gości i Arthur.

- Mów dalej. - Usiadłam na przeciwko niego.

- Kiedy usłyszałem, że jesteście parą to myślałem, że szlag mnie trafi! Przez jakiś czas miałem nadzieję, że to tylko chwilowe, ale jak na urodzinach Arona widziałem jak na siebie patrzycie, wiedziałem, że szybko ze sobą nie zerwiecie. Dlatego zacząłem pisać. - Po raz kolejny uderzyłam go w twarz, tym razem pięścią.

Chodziłam w kółko szukając odpowiednich słów, ale bądźmy szczerzy, zatkało mnie. Jedyne co mogłam zrobić to go pobić, albo zabić. Byłam na tyle wkurwiona, że bez mrugnięcia okiem mogłam to zrobić. Wcześniej był moim dobrym kolegą i lubiłam go, a teraz? Teraz był dla mnie zwykłym, nic nie wartym śmieciem.

- Mała? - Popatrzyłam w stronę chłopaków. - Co z nim zrobimy? - Westchnęłam.

- Nie wiem. - Ponownie usiadłam na krześle. - Zostawcie go z tamtymi. - Poparzyłam na dwóch wielkich związanych kolesi. - A jutro coś pomyślimy. - Oni kiwnęli głowami. - Tylko przywiążcie go między nimi. A wy. - Popatrzyłam na tamtych. - Możecie go nastraszyć, pogryźć oślinić, ale żeby do jutra był żywy. - Oni tylko wzruszyli ramionami.

Poczekałam na swoich przyjaciół aż go zwiążą i później poszliśmy na górę. Wszyscy siedzieli w salonie i patrzyli na mnie z ciekawością w oczach, nie zwróciłam na to większej uwagi i poszłam do swojego pokoju. Musiałam to przemyśleć. 

_______________

Dobra, wiedzieliście, ze to Arthur. 

Co zrobi z nim Paige? Wy zdecydujcie. Zostawiam wam wolną rękę. Możecie go zamordować, zostawić żywego co chcecie. Czekam na jakieś kreatywne pomysły:) 

Czekam do jutra, do 15:00:) 

Kocham was <3 

Cześć Miśki <3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro