35. Powołaniem?
- Nigdzie nie idziesz! - Usłyszałem wychodząc ze swojego pokoju. - Jeszcze nie wyzdrowiałaś! - Rick chyba darł mordę na swoją bratanicę.
- Już się dobrze czuje! - Mówiła podnosząc głos.
- Nie Paige! Do końca tygodnia siedzisz w pokoju. - Powiedział stanowczo. - Chris chodź na chwile. - Poszliśmy do salonu. - Wiem, że dużo z nią spędzasz czasu, ale..
- Nie ma problemu. - Uśmiechnąłem się.
- Dzięki. - Powiedział odwzajemniając gest. - Lubicie się. - Stwierdził.
- Jesteśmy przyjaciółmi. - Powiedziałem szczerze.
Przyjaźń przyjaźnią, ale z twoją bratanicą nie jeden raz się całowałem. Mam nadzieję, że nie będziesz zły i nie rozjebiesz mi łba jak temu gościowi co kleił się do Caroline. Dzięki!
- Cieszę się. - Powiedział nadal uśmiechając się. - A teraz idź do niej. Bo mam wrażenie, że zaczyna wariować.
Poszedłem do jej pokoju zabierając jakieś żelki i czekolady z szafki w kuchni. Z wielkim uśmiechem wparowałem do jej pokoju i pierwsze co zrobiłem to wyłożyłem się na łóżku. Ona była akurat w łazience.
- Nie za wygodnie Ci? - Mruknęła dziewczyna.
- Nie, jest spoko. - Wyszczerzyłem się, a ona przewróciła oczami. - Oglądamy jakiś film? - Zapytałem biorąc jej laptopa.
- Można. - Powiedziała siadając obok mnie. - Nie boisz się, że się pochorujesz? -Zapytała patrząc na mnie ważnie.
- Biorę witaminki. - Powiedziałem cieniutkim głosem, co ją rozśmieszyło. - Co oglądamy? - Zapytałem.
- Oglądałeś Mad Max'a?
- Ta, ale mogę jeszcze raz.
Ta dziewczyna ma na prawdę dobry gust. Mad Max to mój ulubiony film. Oglądałem go nawet sam nie wiem ile, ale nadal mi się nie znudził.
- A ty oglądałaś ten film? - Zapytałem.
- Nie, ale po twoim entuzjazmie wnioskuje, że to jakiś mega hit.
- No raczej.
Teraz będę musiał trzymać buźkę na kłódkę, żeby jej nie spojlerować.
Pov. Paige
Byłam wściekła na Ricka, bo nie pozwolił mi wyjść na durny spacer ani chociażby na podwórko. Czułam się bardzo dobrze i nie potrzebowałam leżeć w łóżku jeszcze cztery dni! Chyba w końcu padłabym na kurwice gdyby Chris ze mną nie siedział. Caroline dawno nie widziałam, ale z tego co mówił pojechała gdzieś z kilkoma innymi chłopakami. Fajnie ma!
- I jak podobał się film? - Zapytał Chris.
No co tu dużo mówić, film o jakimś Max'ie, który staje się uniwersalnym dawcą dla trepów jakiegoś ohydnego kolesia. Wiecznego Joe czy jak go tam zwali. Dzięki temu, że cesarzowa Furiosa zabrała kilka lesek, które były w ciąży z tym brzydalem, a także jego debilnymi snami i uciekła z benzyną oraz mlekiem matki. Jeden z trepów wziął Max'a i się do niego "podczepił" i przywiązał do maski jednego z wozów. Kiedy cesarzowa wjechała prosto w środek burzy Nux pojechał prosto za nią i chciał zginąć w chwale. Ble ble ble, potem Max przyłącza się do uciekinierek z Cytadeli i uciekają przed Wiecznym Joe i jakimiś innymi brzydalami.
Może mój opis nie jest za ciekawy i tak dalej, ale film jako tako fajny.
- Całkiem spoko. - Przyznałam. - Mogę cię o coś zapytać? - Kiwnął głową.
- Serio chce Ci się siedzieć ze mną? - On uniósł brew. - No jak jestem poza domem to musisz mieć na mnie oko i tak dalej, ale teraz nie, dlatego pytam.
- Szczerze? - Kiwnęłam głową. - Lubię spędzać z Tobą czas. - Przyznał. - Czasem się nawet zastanawiam czy nie minęłaś się z powołaniem.
- Powołaniem? - Uniosłam brew.
- Powinnaś być chłopakiem! - Powiedział śmiejąc się na cały głos.
Uderzyłam go poduszką i tym samym rozpoczęłam wojnę. Poduszki latały po całym pokoju, a nasze śmiechy wypełniały całe pomieszczenie. Kiedy nie miałam przy sobie poduszek chciałam po jedną podbiec, ale chłopak był szybszy. Kilka chwil później leżałam na podłodze i obrywałam po twarzy.
- Poddajesz się? - Zapytał przestając.
- Nie! - Wyrwałam mu poduszkę i uderzyłam po głowie. - Debil z Ciebie. - Powiedziałam wyciągając pojedyncze piórka z włosów.
- Zamknij się krasnalu! - Zaczął mnie łaskotać.
- Zamyka się okno! - Powiedziałam przez śmiech. - Palant!
- Skrzat! - Zaczął wyzywać.
- Laluś! - Jeszcze bardziej zaczął mnie łaskotać.
- Troll! - Zawisnął nade mną z zwycięskim uśmiechem na twarzy. - Nie wygrasz ze mną sarenko.
- Z takim jeleniem jak ty? Izi!- Powiedziałam i przewróciłam nas tak, że teraz ja nad nim zwisałam.
- Sorry kotku, nie mam łaskotek. - Sprawdziłam.
- Zawsze musisz wszystko psuć? - Powiedziałam siadając na podłodze obok niego.
- I tak mnie kochasz. - Cmoknął mnie w policzek.
- Ta, chciałbyś! - Poczochrałam mu włosy.
_____________
Mieliście kiedyś tak, że jak kichnęliśmy to razem z krzeseł znaleźliście się po drugiej stronie pokoju? (Ja ta xd)
Cześć Misie <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro