33. Mała zaraza!
Następnego dnia obudziłam się z okropnym bólem głowy i gardła. Patrzyłam przez dobre dziesięć minut w sufit, po czym próbowałam wstać. Zakręciło mi się w głowie i żeby ustać musiałam złapać się ściany. Trzymając się tak różnych rzeczy dotarłam jakoś do łazienki, włosy rozczesałam i związałam w wysokiego kucyka. Korektorem zakryłam niedoskonałości i wory pod oczami. Wytuszowałam rzęsy, a usta pomalowałam bezbarwnym błyszczykiem o zapachu arbuza. Przeszłam do garderoby i ubrałam krótkie czarne spodenki i perłowy sweterek. Na stopy ubrałam czarne stópki i czerwone trampki. Wzięłam plecak i poszłam na dół.
- Hej wam. - Powiedziałam bardzo zachrypniętym głosem. - Jest coś na ból głowy i gardła? - Zapytałam Chrisa, który robił kawę.
- Chyba wykrakałaś z tym pochorowaniem się.- Powiedział podając mi tabletkę i kubek z czymś co nie ładnie pachniało.
- Co to jest? - Wskazałam na kubek.
- Na ból głowy. Wypij szybko.
Wypiłam to jednym duszkiem i wzięłam tabletkę na gardło. Położyłam głowę na stół i czekałam aż ból choć trochę ustąpi.
- Może zostań w domu. - Powiedział kładąc rękę na moim ramieniu.
- Dam radę. - Powiedziałam gwałtownie podnosząc głową, co było bardzo złym pomysłem. Złapałam się za nią i zaczęłam kląć pod nosem.
- A jej co? - Zapytał Nathan wchodząc do kuchni.
- Chora. - Nathan odskoczył jak poparzony, patrzyłam na niego jak na idiotę.
- Nie zaraź mnie ty mała zarazo! - Wziął krzesło uniemożliwiając mi podejście do niego.
- Debil. - Prychnęłam.
- Mała zaraza! - Wystawił mi język.
Dziesięć minut później wysiadaliśmy z samochodu. Nadal miałam lekkie zawroty głowy, ale nic sobie z tego nie robiłam. Chris złapał mnie za rękę i ciągnąc mnie za sobą poszliśmy w stronę budynku. Ludzie nadal na nas patrzyli, no ja nie wiem co jest takiego dziwnego w tym wszystkim. Gdyby te paczałki wiedziały, że nie jesteśmy na serio razem to nadal żyłabym w cieniu wielkich gwiazd szkolnych. Ale oczywiście trzeba udawać, bo ta głupia kurwa była na urodzinach mojego kumpla!
- Idę do swojej szafki. - Powiedziałam nadal zachrypniętym głosem.
- Poczekaj, pójdę z Tobą. - Poszliśmy pierw do jego szafki, skąd wyciągnął potrzebne książki i schował plecak.
- Cześć wam. - Przyszli jego kumple.
- Siema. - Przybili piątkę, a ja tylko machnęłam ręką.
Poszliśmy w stronę, w której ja miałam swoją szafkę, a że akurat był tłum, a ja ze swoim niskim wzrostem nie chciałam się przeciskać, to czekałam aż suną swoje dupska. Wcześniej zawsze darłam mordę jak wiedźma, ale teraz ledwo co mówiłam.
- Który numer? - Zapytał brunet.
- Czterysta pięć. - Chłopak wziął mój kluczyk i patrząc na przyczepiony plan wyciągnął odpowiednie książki. Podał mi je, a ja mu plecak, który schował do szafki.
- Dziękuje. - Uśmiechnęłam się.
Mieliśmy koło siebie lekcje, więc poszliśmy w tamtą stronę. Już z daleka widziałam tą blondynę, która mnie wkurwiała i Rudą, której szczerze nienawidzę. Minęliśmy je i usiedliśmy na ławce, na której siedzieli chłopaki z mojej klasy. Oni chyba jako jedyni nie wierzyli, że "jesteśmy razem", a tym bardziej nie widzieli tej sceny wczoraj, co mogło ich w tym upewnić.
Położyłam głowę na jego ramieniu, a on mnie do siebie przyciągnął. Śmiać mi się chciało z ich min, a zwłaszcza z złowrogich spojrzeń wcześniej wspomnianych dziwek.
- Zarazisz się. - Mruknęłam do niego.
- To będziemy w domu siedzieć. - Uśmiechnął się.
- Gdzie Car? - Zapytałam po chwili ciszy.
- Ma pewną sprawę do załatwienia. - Kiwnęłam głową.
Nie całe dziesięć sekund później przyszli nauczyciele, a my rozeszliśmy się do klas. Ja miałam teraz włoski, a chłopak historię. Usiadłam do swojej ławki, po czym od razu położyłam się na ławce.
- Paige. - Powiedziała pani Bruno. - Chodź do odpowiedzi, a nie na ławce leżysz. - Westchnęłam zrezygnowana i podeszłam do tablicy.
Kazała mi odmienić kilka czasowników, które były banalnie proste. Jednak ból gardła uniemożliwiał mi to, mówiłam tak cicho, że nikt w klasie mnie nie słyszał. Wątpiłam nawet czy sama nauczycielka mnie słyszała.
- Napisz na tablicy, żeby reszta mogła przepisać do zeszytu i w końcu się nauczyła. - Powiedziała nauczycielka. - Westchnęłam i zabrałam się do pisania. Nie zajęło mi to nawet pięciu minut. - Dziękuję, sześć. - Powiedziała, a ja dziękując skinieniem głowy wróciłam do swojej ławki.
- Jakim cudem ty się tego nauczyłaś? - Zapytał Armando odwracając się.
Napisałam mu na kartce, bo już na prawdę nie mogłam z siebie nic wykrztusić. Nauczyciele będą bardzo zadowoleni z takiego obroty sprawy, bo nie będzie nikogo kto zacznie rozmawiać na lekcji lub się z nimi kłócić.
Na przerwie od razu poszłam do szafki i po zabraniu książek poszłam pod następną klasę razem z chłopakami. Już mniej więcej orientowałam się gdzie mam lekcje i w sumie mogę powiedzieć, że nogi same idą pod odpowiednią klasę.
- Czyli te plotki to prawda. - Powiedział Matthew. - Jesteś dziewczyną Chrisa. - Kiwnęłam głową.
Jak już wejdziesz w takie bagno, to szybko z niego się nie wydostaniesz.
- A nie dawno jeszcze mordowałaś go wzrokiem.
- Tak wyszło. - Powiedziałam bardzo cicho.
- Ej, gardło Cię boli, że tak cicho mówisz? - Kiwnęłam po raz enty głową.
Chłopaki zaczęli rozmawiać o czymś czego w ogóle nie słuchałam. Patrzyłam na swoje buty, które na ten moment wydawały mi się bardzo ciekawe.
- Ej, szmato. - Przede mną stanęła ta sama blondyna. - Kurwa mówię do Ciebie. - Zaczęłam ziewać całkowicie nie zwracając na nią uwagi. Tupnęła wściekle nogą i chciała mnie złapać za włosy, ale zdążyłam złapać jej rękę i wygiąć ją bardzo boleśnie. Kilka osób się koło nas zebrało i patrzyło na rozwój wydarzeń, z tego tłumu wyszedł Chris ze swoją bandą.
- Mówiłem żebyś się od niej odpierdoliła. - Warknął brunet. - Puść jej rękę. - Popatrzył na mnie o wiele łagodniejszym wzrokiem.
Głupia blondyna, nawet nie pomyślała, żeby się obronić drugą ręką.
- Wszystko okej? - Zapytał, a ja kiwnęłam głową. - A wy na co się kurwa gapicie? Wypierdalać! - Krzyknął, a wszyscy od razu powrócili do swoich zajęć. Chłopak dotknął mojego czoła zbierając moje mordercze spojrzenie, z którego w ogóle nic sobie nie robił. Posadził mnie na ławce i wyciągnął telefon. - Co robisz?... To dobrze, przyjedź po nią za nim padnie... Nie wkurwiaj mnie...To powiedz komuś innemu żeby przyjechał.. Okej.- Rozłączył się. - Zaraz twój wujek po Ciebie przyjedzie. - Wiedząc, że nie mam nic do gadania usiadłam na ławce i przymknęłam oczy.
- Jesteś strasznie blada. - Powiedział i przytulił mnie.
- Za bardzo się w to wszystko wkręciłeś. - Powiedziałam tak żeby usłyszał.
Chwilę później przyszedł Luke i weszliśmy do klasy. Chris oczywiście powiedział mu jak sprawy się mają i on jak i ja wyczekiwaliśmy na mojego wujaszka. Zjawił się po dziesięciu minutach, miny wszystkich były zdziwione, bo Rick nie wygląda na czterdziestkę tylko na co najmniej trzydziestkę. Jest też bardzo umięśniony i na rękach ma kilka tatuaży, a jego wzrok w tamtej chwili mógł zabijać. Chłopaki mówili, że on tylko w domu jest taki milutki i to też nie zawsze, a tak to każdy się go boi. W tamtej chwili miałam tego dowód.
- Nie będzie jej do końca tygodnia. - Powiedział. - Jak nie wyzdrowieje to w następnym też. - Powiedział do swojego sojusznika? Wspólnika? Nie wiem jak to nazwać.
Wyszliśmy z klasy i poszliśmy do samochodu, zamiast do domu pojechaliśmy do szpitala, w którym jeden z lekarzy i członek gangu mnie zbadał i stwierdził, że mam anginę. Super, jeszcze tego brakowało. Pojechaliśmy jeszcze po leki dla mnie i wtedy do domu, oczywiście od razu pogonił mnie do łóżka i zakazał wychodzenia. Zapowiada się bardzo nudny tydzień..
______________
Dzisiaj będzie tylko jeden rozdział. Za to pa ponad 1200 słów, więc mam nadzieje, ze jakoś was tym udobrucham:)
Cześć Misie <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro