Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28. Niby od kiedy!?

Obudziłam się przed dwunastą. Nie chciało mi się ruszać dupy z łóżka dlatego nadal zostałam w takiej samej pozycji w jakiej się obudziłam. Sięgnęłam jeszcze po telefon, który wskazywał dziesięć wiadomości. Nie przeczytałam ich, nie chciałam wiedzieć co ta osoba do mnie pisała.

- Witam śpiącego krasnala. - Zaśmiał się Nath, który wszedł do mojego pokoju.

- Czego chcesz kasztaniaku?

- Rick chce z Tobą pogadać. - Powiedział, kładąc się na moim łóżku. - Idź się ogarnij, a ja sobie poleżę.

Zburzyłam mu włosy i poszłam do łazienki, a po załatwieniu takich samych czynności co zwykle przeszłam do garderoby. Ubrałam na siebie ogrodniczki i granatową bokserkę. Wyszłam z pokoju i zastałam śpiącego Nathana. Zrobiłam mu zdjęcie i wyszłam z pokoju nie budząc go.

- Hej śpiochu. - Krzyknęli chłopaki z salonu.

- Hej ranne ptaszki. - Zaśmiałam się.

Nalałam sobie soku pomarańczowego i pognałam do biura wuja. Grzecznie zapukałam i po usłyszeniu zgody na wejście, weszłam. Usiadłam na krześle i czekałam aż coś powie. On tylko popatrzył na mnie i szeroko uśmiechnął. Uniosłam brew.

- Gdzie Nathan? - Zapytał.

- Zasnął u mnie w pokoju. - Wzruszyłam ramionami. - Później go obudzę.

On się tylko zaśmiał i wziął jakieś papiery do rąk.

- Miałam tu przyjść, żeby popatrzeć jak czytasz papiery? -Zapytałam.

- Nie, wczoraj kazałem każdemu z twoich trenerów napisać mini raport jak Ci idzie. - Mruknął przeglądając każdą kartkę. - I z tego co tu napisali idzie Ci całkiem nieźle. Zwłaszcza ze strzelania, walki wręcz i jazdy. - Uśmiechnęłam się. - Dlatego trochę zmienimy Ci grafik.

- Czemu nie może być tak jak wcześniej? Uwierz wujaszku, że nie chcę mi się przyzwyczajać do innych godzin. - Głośno westchnął.

- No dobrze, ale jak będziesz potrzebowała wolnego to powiedz któremuś z chłopaków. - Kiwnęłam głową. - A powiesz mi jeszcze gdzie tak z Chrisem jeździcie?

- Mam też znajomych z innej szkoły. Dzisiaj też nie wrócimy na noc. - Podrapałam się w kark.

- A to niby dlaczego? -Zapytał opierając się łokciami o biurko.

- Mój przyjaciel ma dzisiaj urodziny. - On kiwnął głową.

- Dobra możesz już iść. - Uśmiechnął się. - Uważajcie na siebie. - Cmoknęłam go w policzek i wyszłam z pomieszczenia. Wróciłam do swojego pokoju i obudziłam szatyna.

- Idziemy do Ricka. - Powiedział.

- Właśnie od niego wróciłam. - Zaśmiałam się. - Trochę Ci się przysnęło.

- Eh, dobra ja lecę, pa krasnalu. - Wyszedł z pokoju, a wszedł Chris.

- Ruszaj dupę! Jedziemy. - Powiedział jak zawsze uśmiechnięty.

- Impreza jest od ósmej. - Mruknęłam.

- Wiem, ale nic dla niego nie mam. - Założył ręce na piesi.

Głośno westchnęłam i poszłam za chłopakiem.

Chodziliśmy nie całe trzy godziny po galerii. Nie wierzyłam, że dożyje dnia, kiedy chłopak będzie dłużej szukał prezentu niż ja. Mi to zajmuje najwięcej półtorej godziny! W końcu zdecydował się na szarą koszulkę z logiem jakiegoś zespołu i jakąś wódkę. Przez cały czas wypytywał mnie co Aaron najbardziej lubi. Przeszło mi przez myśl, że Chris lubi chłopaków, ale szybko odrzuciłam to, śmiejąc się z własnej głupoty.

- Jesteś gorszy od baby! - Powiedziałam wsiadając do samochodu.

On tylko przewrócił oczami i ruszył w stronę willi.

*****

Miałam jeszcze półtorej godziny do ósmej wieczorem. Zagarnęłam czystą bieliznę z szafki i poszłam pod prysznic, z którego wyszłam po trzydziestu minutach. Wysuszyłam włosy i zakręciłam końcówki. Wzięłam korektor i zakryłam niedoskonałości na twarzy, zrobiłam kocie oczy, a usta pomalowałam czerwoną szminką. Przeszłam do garderoby i ubrałam czarne szorty z cekinami, tego samego koloru top bez ramiączek sięgający mi do pępka. Na nogi założyłam swoje czerwone trampki. W tym samym czasie do pokoju wszedł Chris. Zmierzyłam go z góry na dół, był ubrany podarte czarne jeansy i białą koszulę. Włosy jak zawsze miał ułożone w artystycznym nieładzie. Krótko mówiąc wyglądał cholernie dobrze.

- Gotowa? - Zapytał nie kryjąc uśmiechu.

Spojrzałam na zegarek. Było wpół do ósmej. Wzięłam zapakowany album ze zdjęciami i razem z chłopakiem zeszliśmy na dół.

- A państwo gdzie się wybiera? -Zapytała białowłosa. - Jeszcze tak ubrani.

- Urodziny kumpla. - Pomachałam jej prezentem przed twarzą, a Chris zrobił to samo.

- Nie wrócić późno! - Krzyknęła za nim zniknęliśmy za drzwiami.

- Późno ma na myśli jutrzejsze popołudnie tak? - Chłopak tylko się zaśmiał.

- Jedziemy? -Zapytał Carl, który do nas podszedł.

- Robisz za szofera? - Zaśmiałam się.

Wsiedliśmy do czarnej audi r6 i pojechaliśmy pod dany adres. Dużo osób było na miejscu, ale nigdzie nie widziałam jubilata. W końcu znalazłam go przy barze obejmujący Cami.

- AARON! - Rzuciłam się na niego mocno przytulając. - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO TY STARA KURO! - Zaczął się śmiać, tak samo jak kilka innych osób, którzy stali obok nas.

- Dzięki złośnico. - Cmoknął mnie w policzek i jeszcze raz mocno przytulił.

- Najlepszego stary. - Chłopaki po męsku się przytulili, a ja z Cami zaczęłyśmy komentować z jakimi pedałami się zadajemy.

- Ała! - Krzyknęłyśmy kiedy uderzyli nas po tyłku.

- Ty! Zobacz jaka zgodność umysłów. - Znów się wszyscy zaśmialiśmy.

Kiedy wszyscy złożyli jubilatowi życzenia, a ten zdmuchnął świeczki na torcie każdy podążył na parkiet, albo rozmawiał z kimś, pijąc jakieś trunki. Ja tańczyłam praktycznie z każdym i piłam z każdym. Moje zdziwienie było coraz większe, bo osoby, które nigdy nie próbowały alkoholu wypijały po trzy szoty na raz!

Przecież oni padną i to jeszcze przed północą!

Mijały godziny, a moje podejrzenia się potwierdziły. Kilka osób już dawno spało po stołami i każdy musiał ich omijać. Zastanawiała mnie nie obecność jednej osoby, Arthura. On mimo swojej tajemniczości zawsze chodził na takie imprezy, a tym bardziej na urodziny znajomych.

- Ej, a gdzie Arthur? - Zapytałam Cami.

- Niedługo powinien być. Powiedział, że przyjdzie z jakąś laską. - Kiwnęłam głową.

Jak na zawołanie do klubu wszedł chłopak trzymając za rękę jakąś dziewczynę. Popatrzyłam trochę wyżej i myślałam, że oczy mi wyskoczą. To była Evelyn! Szybko szturchnęłam za ramię Chrisa, a temu też opadła szczęka.

- Cześć wam. - Powiedział uśmiechnięty. - To jest..

- Znamy się. - Wyprzedziłam go.

- Chris. - Mruknęła. - Nie sądziłam, że Cię tu spotkam. - Uważnie mu się przypatrzyła.

- W końcu jest chłopakiem Paige, to jasne, że tu jest. - Tym razem jej opadła szczęka.

- NIBY OD KIEDY!? W SZKOLE PRAKTYCZNIE ZE SOBĄ NIE ROZMAWIACIE!! - Zaczęła się drzeć.

- A po cholerę każdy ma się dowiedzieć z kim się umawiam? - Warknął Chris.

- Teraz się dowiedzą. - Mruknęłam.

Dziewczyna mordowała mnie wzrokiem i może by się na mnie rzuciła, ale Arthur ją odciągnął. Wzięłam głęboki wdech i popatrzyłam na bruneta.

- Chyba częściej będziemy musieli udawać. - Powiedział przytulając mnie.

- Mogę jej strzelić w łeb? - Chłopak się zaczął śmiać, ale pokiwał przecząco głową.

Reszta nocy minęła całkiem dobrze nie licząc morderczych spojrzeń rudej. Starałam się nie przejmować tym i nawet robiłam jej na złość często całując się z Chrisem. Jej mina była bezcenna!

________

Wiecie co? Wczoraj dużo myślałam o trzeciej części CBK i powiem wam, że mam ogólny zarys opowiadania i nawet zrobiłam okładkę. Jeśli chcecie w następnym rozdziale ją wstawię:) 

Co sądzicie o Eve i Arthurze? 

Cześć Misie<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro