28. Niby od kiedy!?
Obudziłam się przed dwunastą. Nie chciało mi się ruszać dupy z łóżka dlatego nadal zostałam w takiej samej pozycji w jakiej się obudziłam. Sięgnęłam jeszcze po telefon, który wskazywał dziesięć wiadomości. Nie przeczytałam ich, nie chciałam wiedzieć co ta osoba do mnie pisała.
- Witam śpiącego krasnala. - Zaśmiał się Nath, który wszedł do mojego pokoju.
- Czego chcesz kasztaniaku?
- Rick chce z Tobą pogadać. - Powiedział, kładąc się na moim łóżku. - Idź się ogarnij, a ja sobie poleżę.
Zburzyłam mu włosy i poszłam do łazienki, a po załatwieniu takich samych czynności co zwykle przeszłam do garderoby. Ubrałam na siebie ogrodniczki i granatową bokserkę. Wyszłam z pokoju i zastałam śpiącego Nathana. Zrobiłam mu zdjęcie i wyszłam z pokoju nie budząc go.
- Hej śpiochu. - Krzyknęli chłopaki z salonu.
- Hej ranne ptaszki. - Zaśmiałam się.
Nalałam sobie soku pomarańczowego i pognałam do biura wuja. Grzecznie zapukałam i po usłyszeniu zgody na wejście, weszłam. Usiadłam na krześle i czekałam aż coś powie. On tylko popatrzył na mnie i szeroko uśmiechnął. Uniosłam brew.
- Gdzie Nathan? - Zapytał.
- Zasnął u mnie w pokoju. - Wzruszyłam ramionami. - Później go obudzę.
On się tylko zaśmiał i wziął jakieś papiery do rąk.
- Miałam tu przyjść, żeby popatrzeć jak czytasz papiery? -Zapytałam.
- Nie, wczoraj kazałem każdemu z twoich trenerów napisać mini raport jak Ci idzie. - Mruknął przeglądając każdą kartkę. - I z tego co tu napisali idzie Ci całkiem nieźle. Zwłaszcza ze strzelania, walki wręcz i jazdy. - Uśmiechnęłam się. - Dlatego trochę zmienimy Ci grafik.
- Czemu nie może być tak jak wcześniej? Uwierz wujaszku, że nie chcę mi się przyzwyczajać do innych godzin. - Głośno westchnął.
- No dobrze, ale jak będziesz potrzebowała wolnego to powiedz któremuś z chłopaków. - Kiwnęłam głową. - A powiesz mi jeszcze gdzie tak z Chrisem jeździcie?
- Mam też znajomych z innej szkoły. Dzisiaj też nie wrócimy na noc. - Podrapałam się w kark.
- A to niby dlaczego? -Zapytał opierając się łokciami o biurko.
- Mój przyjaciel ma dzisiaj urodziny. - On kiwnął głową.
- Dobra możesz już iść. - Uśmiechnął się. - Uważajcie na siebie. - Cmoknęłam go w policzek i wyszłam z pomieszczenia. Wróciłam do swojego pokoju i obudziłam szatyna.
- Idziemy do Ricka. - Powiedział.
- Właśnie od niego wróciłam. - Zaśmiałam się. - Trochę Ci się przysnęło.
- Eh, dobra ja lecę, pa krasnalu. - Wyszedł z pokoju, a wszedł Chris.
- Ruszaj dupę! Jedziemy. - Powiedział jak zawsze uśmiechnięty.
- Impreza jest od ósmej. - Mruknęłam.
- Wiem, ale nic dla niego nie mam. - Założył ręce na piesi.
Głośno westchnęłam i poszłam za chłopakiem.
Chodziliśmy nie całe trzy godziny po galerii. Nie wierzyłam, że dożyje dnia, kiedy chłopak będzie dłużej szukał prezentu niż ja. Mi to zajmuje najwięcej półtorej godziny! W końcu zdecydował się na szarą koszulkę z logiem jakiegoś zespołu i jakąś wódkę. Przez cały czas wypytywał mnie co Aaron najbardziej lubi. Przeszło mi przez myśl, że Chris lubi chłopaków, ale szybko odrzuciłam to, śmiejąc się z własnej głupoty.
- Jesteś gorszy od baby! - Powiedziałam wsiadając do samochodu.
On tylko przewrócił oczami i ruszył w stronę willi.
*****
Miałam jeszcze półtorej godziny do ósmej wieczorem. Zagarnęłam czystą bieliznę z szafki i poszłam pod prysznic, z którego wyszłam po trzydziestu minutach. Wysuszyłam włosy i zakręciłam końcówki. Wzięłam korektor i zakryłam niedoskonałości na twarzy, zrobiłam kocie oczy, a usta pomalowałam czerwoną szminką. Przeszłam do garderoby i ubrałam czarne szorty z cekinami, tego samego koloru top bez ramiączek sięgający mi do pępka. Na nogi założyłam swoje czerwone trampki. W tym samym czasie do pokoju wszedł Chris. Zmierzyłam go z góry na dół, był ubrany podarte czarne jeansy i białą koszulę. Włosy jak zawsze miał ułożone w artystycznym nieładzie. Krótko mówiąc wyglądał cholernie dobrze.
- Gotowa? - Zapytał nie kryjąc uśmiechu.
Spojrzałam na zegarek. Było wpół do ósmej. Wzięłam zapakowany album ze zdjęciami i razem z chłopakiem zeszliśmy na dół.
- A państwo gdzie się wybiera? -Zapytała białowłosa. - Jeszcze tak ubrani.
- Urodziny kumpla. - Pomachałam jej prezentem przed twarzą, a Chris zrobił to samo.
- Nie wrócić późno! - Krzyknęła za nim zniknęliśmy za drzwiami.
- Późno ma na myśli jutrzejsze popołudnie tak? - Chłopak tylko się zaśmiał.
- Jedziemy? -Zapytał Carl, który do nas podszedł.
- Robisz za szofera? - Zaśmiałam się.
Wsiedliśmy do czarnej audi r6 i pojechaliśmy pod dany adres. Dużo osób było na miejscu, ale nigdzie nie widziałam jubilata. W końcu znalazłam go przy barze obejmujący Cami.
- AARON! - Rzuciłam się na niego mocno przytulając. - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO TY STARA KURO! - Zaczął się śmiać, tak samo jak kilka innych osób, którzy stali obok nas.
- Dzięki złośnico. - Cmoknął mnie w policzek i jeszcze raz mocno przytulił.
- Najlepszego stary. - Chłopaki po męsku się przytulili, a ja z Cami zaczęłyśmy komentować z jakimi pedałami się zadajemy.
- Ała! - Krzyknęłyśmy kiedy uderzyli nas po tyłku.
- Ty! Zobacz jaka zgodność umysłów. - Znów się wszyscy zaśmialiśmy.
Kiedy wszyscy złożyli jubilatowi życzenia, a ten zdmuchnął świeczki na torcie każdy podążył na parkiet, albo rozmawiał z kimś, pijąc jakieś trunki. Ja tańczyłam praktycznie z każdym i piłam z każdym. Moje zdziwienie było coraz większe, bo osoby, które nigdy nie próbowały alkoholu wypijały po trzy szoty na raz!
Przecież oni padną i to jeszcze przed północą!
Mijały godziny, a moje podejrzenia się potwierdziły. Kilka osób już dawno spało po stołami i każdy musiał ich omijać. Zastanawiała mnie nie obecność jednej osoby, Arthura. On mimo swojej tajemniczości zawsze chodził na takie imprezy, a tym bardziej na urodziny znajomych.
- Ej, a gdzie Arthur? - Zapytałam Cami.
- Niedługo powinien być. Powiedział, że przyjdzie z jakąś laską. - Kiwnęłam głową.
Jak na zawołanie do klubu wszedł chłopak trzymając za rękę jakąś dziewczynę. Popatrzyłam trochę wyżej i myślałam, że oczy mi wyskoczą. To była Evelyn! Szybko szturchnęłam za ramię Chrisa, a temu też opadła szczęka.
- Cześć wam. - Powiedział uśmiechnięty. - To jest..
- Znamy się. - Wyprzedziłam go.
- Chris. - Mruknęła. - Nie sądziłam, że Cię tu spotkam. - Uważnie mu się przypatrzyła.
- W końcu jest chłopakiem Paige, to jasne, że tu jest. - Tym razem jej opadła szczęka.
- NIBY OD KIEDY!? W SZKOLE PRAKTYCZNIE ZE SOBĄ NIE ROZMAWIACIE!! - Zaczęła się drzeć.
- A po cholerę każdy ma się dowiedzieć z kim się umawiam? - Warknął Chris.
- Teraz się dowiedzą. - Mruknęłam.
Dziewczyna mordowała mnie wzrokiem i może by się na mnie rzuciła, ale Arthur ją odciągnął. Wzięłam głęboki wdech i popatrzyłam na bruneta.
- Chyba częściej będziemy musieli udawać. - Powiedział przytulając mnie.
- Mogę jej strzelić w łeb? - Chłopak się zaczął śmiać, ale pokiwał przecząco głową.
Reszta nocy minęła całkiem dobrze nie licząc morderczych spojrzeń rudej. Starałam się nie przejmować tym i nawet robiłam jej na złość często całując się z Chrisem. Jej mina była bezcenna!
________
Wiecie co? Wczoraj dużo myślałam o trzeciej części CBK i powiem wam, że mam ogólny zarys opowiadania i nawet zrobiłam okładkę. Jeśli chcecie w następnym rozdziale ją wstawię:)
Co sądzicie o Eve i Arthurze?
Cześć Misie<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro