26. Ładnie ze sobą wyglądacie.
* Notka na dole może was zaciekawić:p*
Minęło kolejne kilka dni, a ja nadal trzymałam się ustalonego grafiku. Coraz bardziej lubiłam chodzić na treningi. Chłopaki też zaczęli mnie brać bardziej poważniej i chwalić moje postępy. Najbardziej lubię naukę jazdy z Nathem, bo to jak się wkurwia jest takie śmieszne, ale jednocześnie też wychodzi mu zmotywowanie mnie. Nie licząc tego uwielbiam ćwiczyć samoobronę, na którą miałam okazję kiedyś chodzić. Teraz tylko udoskonalam swoje umiejętności, nie najgorsza jest nauka strzelania, którą szybko przyjęłam do wiadomości, bo jak to powiedział Harry: "Jeżeli szybko nie skumasz o co chodzi skończysz z kulką w głowię." No wiem, że to oczywiste, ale on powiedział to w takim stopniu i takim tonem, że wzięłam sobie to do serca.
- O której mamy tam iść? - Zapytał Chris.
- Za godzinę, więc się ogarnij.
- A nie mogę tak? - Zapytał Chris stojąc cały umazany błotem i krwią. - No dobra, żartowałem. - Zniknął za drzwiami.
Razem z Chrisem idziemy pomóc Pablo i Cami w przygotowaniach do jutrzejszej imprezy urodzinowej Arona. On oczywiście o tym nie wie, co pozwala nam go zaskoczyć. Będzie tam jeszcze kilka innych osób, tak jak żona Pablo i jednocześnie najcudowniejsza kobieta świata, ale też kilka znajomych ze szkoły. Dawno ich nie widziałam, ale mówiąc szczerze nie bardzo się za nimi stęskniłam. Każdy z nich był poukładany i nazbyt irytujący. Nie przepadałam za osobami bez praktycznie poczucia humoru, a oni tacy byli. Jedynymi wyjątkami z "naszych znajomych" była właśnie Cami i Aaron i taka Maya.
Przypomniało mi się jak poprzedniego roku byłam taka szczęśliwa, jak poznałam Alex'a, mieszkał na przeciwko mnie i był bardzo miły. Nie zwracał uwagi na mój wygląd za co najbardziej go lubiłam. Po jakimś czasie poznałam Dan, która tak samo jak on była miła i nie skreśliła mnie za tłusty brzuch. Na samym końcu był Bruno, był zawsze aroganckim i pewnym siebie gogusiem, ale za to chyba go polubiłam, a później pokochałam. Po jakimś czasie naszej znajomości zaczęliśmy ze sobą chodzić. Było fajnie, stałam się bardziej pewna siebie i towarzyska, przestałam się bać, że zostanę odtrącona. Nie trwało to długo, bo przyczepiła się Evelyn. Próbowała nastawić całą trójkę negatywnie do mnie, ale oni na pozór nic sobie z tego nie robili. Po upływie miesiąca cała czwórka ośmieszyła mnie przed całą szkołą, załamałam się, ale kto by się nie załamał? Straciłam wtedy chęci do życia, stałam się wrakiem, ale nie umiałam się okaleczać jak niektóre dziewczyny. Nie okazywałam uczuć w szkole, ani w domu ani przy jakimkolwiek człowieku. Patrzyłam na tych wszystkich śmiejących się ludzi z obojętnością w oczach, starałam się wytrzymać to wszystko, ale w końcu nie wytrzymałam i pobiłam najlepszego kolegę mojego byłego chłopaka. W szkole mi się oberwało, ale w domu jakoś to zrozumieli. Widzieli, że od jakiegoś czasu straciłam blask w oczach, przestałam się uśmiechać i nie byłam taka rozgadana jak wcześniej. Dopiero kiedy schudłam i przyjechałam tu, wróciła do mnie pewność siebie i wiarę w to, że znajdę przyjaciół i być może tego jedynego. Ale wszystkie rany zostały i każde wspomnienie siedzi mi w głowie, nigdy się ich nie pozbędę i zawsze będą do mnie wracać.
- Możemy jech..Co się stało. - Popatrzyłam niezrozumiale na Chrisa.
Dotknęłam swoich policzków, były mokre, łzy spływały mi po policzkach mimo, że nie było takiej potrzeby, nie czułam się źle, a tym bardziej żeby płakać. Nie płakałam, od kiedy skończył się poprzedni rok szkolny, wtedy w moim sercu zapaliła się malutka iskierka nadziei, która nadal się tli. Te łzy spływały samoczynnie, nie kontrolowałam ich, nie umiałam tego zrobić. Wróciłam wzrokiem do chłopaka, który natychmiastowo znalazł się koło mnie i mocno mnie przytulił.
- Wszystko w porządku. - Oddałam uścisk.
- To dlaczego płaczesz? - Zapytał patrząc na mnie tymi wielkimi brązowymi gałami, w których można zatonąć.
- Przeszłość czasami daje w kość. - Szepnęłam. - A czasami uczucia dają upust. - Lekko się uśmiechnęłam.
Pocałował mnie w czoło i jeszcze bardziej do siebie docisnął.
- Jedziemy? - Zapytałam, a on odsunął się i kiwnął tylko głową.
Popatrzyłam w lustro, moje wory pod oczami były bardziej widoczne dlatego na pierwszy rzut oka było widać, że wylewałam z siebie łzy. Wzięłam korektor i szybko to zakryłam, nie chciałam żeby ktoś się dopytywał co się stało.
- Na pewno wszystko dobrze? - Jeszcze raz zapytał. - Możesz mi powiedzieć.
- Nie chcę wracać do tego. Zapomnij, że widziałeś mnie w takiej sytuacji i ja też to zrobię. - On kiwnął tylko głową i wyszedł z mojego pokoju.
Nikogo nie było w domu, co pewnie znaczyło, że byli na jakieś misji. Z lekka się ucieszyłam, ale jakoś wolałam, żeby każdy był w domu. Bardzo zżyłam się z tymi ludźmi i na pewno strata któregoś z nich bardzo by się na mnie odbiła. Odrzuciłam od siebie tę myśl i razem z brunetem weszliśmy do garażu. Tradycyjnie wsiedliśmy do jego samochodu i odjechaliśmy w dobrze znanym mi kierunku.
- Jeżeli kiedykolwiek będziesz chciała się wygadać możesz do mnie przyjść. - Ścisnął moją dłoń.
- Zapamiętam. - Uśmiechnął się. - I wzajemnie.
- Wiem. - Powiedział bez żadnego zastanowienia.
Kilka minut później chłopak zaparkował przed miejscem, w którym pierwszy raz upiłam się do nieprzytomności, rzygałam po alkoholu i pierwszy raz udowodniłam, że nie jestem bezbronną dziewczynką, która szuka adrenaliny. Uśmiechnęłam się sama do siebie i ruszyłam do środka. Chris złapał mnie za rękę jak to miał w zwyczaju gdy spotykaliśmy się z moimi przyjaciółmi i razem weszliśmy do budynku.
- Paige! Chris! - Krzyknęła brunetka i pomachała. - Zobaczcie jestem samolotem. - Zaczęłam się śmiać jak rozłożyła ręce udając, że leci.
- Uważaj bo spadniesz z tej drabiny. - Powiedziałam już trochę poważniej.
- Nie spadnę! Jestem samolotem!
Kiedy w końcu zeszła z drabiny przytuliła naszą dwójkę i zawołała Pablo. Przywitaliśmy się i poszliśmy pomagać innym. Oczywiście musiałam przedstawić innym Chrisa, jak przystało, on mrużąc oczy podawał każdemu rękę.
- Nie pasujesz mi do nich. - Mruknął dając mi całusa w policzek.
Zaśmiałam się i pokiwałam głową.
- Chris możesz to zawiesić? Nie chcę żeby samolot znowu wystartował. - Krzyknął Pablo na co oboje się zaczęliśmy śmiać.
Ja miałam za zadanie ustawić wszystkie krzesła i stoliki. Na pomoc dali mi Maye, która też była uznawana za typową dziwkę w naszej szkole. Cóż chyba każda szkołą ma takich ludzi. Chociaż w jej przypadku było inaczej niż w przypadku Rudej. Maya lubiła jednorazowe przygody, nie uznawała związków na dłuższy okres tylko dobrą zabawę. A to, że sypia z różnymi facetami nie znaczy, że jest dziwką. Pytanie tylko czym różni się od Rudej? Odpowiedź jest prosta, bo ta pierwsza nie daje każdemu tylko dobrze poznanym jej chłopakom. A Evelyn wzięłaby najgorszego gbura, który widział świat.
- Ładnie ze sobą wyglądacie. - Rzuciła. - Nigdy nie mówiłaś, że masz chłopaka.
- Chcieliśmy się pierw poznać zanim powiemy komuś o tym. - Ciepło się do niej uśmiechnęłam.
- Chris tak? - Kiwnęłam głową. - Widać jak na Ciebie patrzy. - Popatrzyłam na nią kątem oka. - Jestem pewna, że on zrobi dla Ciebie wszystko. - Mrugnęła mi okiem. - I w sumie całkiem z niego ciasteczko. - Oblizała usta, a ja ją szturchnęłam. Zaczęła się głośno śmiać. - Jest twój spokojnie.
Jeszcze przez trzy godziny dekorowaliśmy salę i sprawdzaliśmy dokładnie każdy punkt, który mieliśmy załatwić. Wszystko było idealnie dopracowane i każde z nas mogło spokojnie wrócić do domu i porządnie się wyspać, żeby nie odlecieć na imprezie.
____________
Dzisiaj się tak zastanawiałam nad trzecią częścią "Chce być kochana". Mam nawet kilka pomysłów, ale żaden nie składa mi się w całość. Jeżeli macie jakiś pomysł, bardzo was proszę, żebyście napisali go w komentarzu. Mogą one dotyczyć wszystkiego, a ja postaram się coś z tego ułożyć:) Tak właściwie chcecie trzecią część?
A rozdział tak na dobranoc:*
Cześć Misie<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro