2. PRZENIEŚLI MNIE
Wyłączając budzik, podniosłam się z łóżka i od razu udałam się do łazienki. Miałam godzinę na wyszykowanie się, zrobienie kawy i śniadania. Musiałam obudzić swoich współlokatorów, Janet i Aarona, a to było chyba największym wyzwaniem w ciągu całego dnia.
Janet była nie za wysoką i nie za niską brunetką. Jej włosy sięgały do łopatek, a oczy były niebieskie. Już z daleka powalała swoją urodą, a jej charakter, mimo iż był trudny, to nie miałam się do czego przyczepić. Byłyśmy w tym samym wieku i chodziłyśmy do jednej klasy. Co do Aarona, to był starszy od nas o cztery lata i o wiele wyższy. Jego pozytywna energia działała na wszystkich, nawet na tych wiecznie ponurych. Co do wyglądu to tak samo, jak Janet miał brązowe włosy i niebieskie oczy. Już od samego początku znaleźliśmy wspólny język, nawet mogłabym powiedzieć, że nasza przyjaźń była z góry przesądzona. Nie wyobrażałam sobie mojego życia bez tej dwójki, to właśnie dzięki nim w miarę szybko zaaklimatyzowałam się w tym mieście i nie wróciłam do swojego kraju.
Ta dwójka teoretycznie miała swoje pokoje, ale w praktyce wyglądało to tak, że spali w jednym, a drugi był częściowo ich garderobą. Nie wtrącałam się w ich relację. Przynajmniej dopóki się wysypiałam albo oni żyli ze sobą w zgodzie. Mieszkaliśmy razem od ponad trzech miesięcy, długo o tym rozmawialiśmy. Aaron miał dość swoich poprzednich współlokatorów, a ja i Janet nie mogłyśmy znieść tego, że grono pedagogiczne naszej szkoły (a zwłaszcza dyrektor) chciało nas kontrolować w internacie na każdym kroku. Byłam pod wielkim wrażeniem cierpliwości innych uczniów, którzy tam pomieszkiwali.
Z godziny zostało mi piętnaście minut, wszystko miałam praktycznie ogarnięte, musiałam tylko obudzić moich przyjaciół. Z przygotowaną „pobudką" weszłam do ich pokoju, stanęłam nad łóżkiem i w telefonie włączyłam dźwięk klaksonu. Obudzili się dopiero wtedy, gdy położyłam urządzenie między ich głowy. Zerwali się wtedy z łóżka od razu.
― Zrobiłam już śniadanie i kawę, macie niecałe dwadzieścia minut na ogarnięcie dupsk. ― nie czekałam na ich odpowiedź, wyszłam, kierując się do kuchni, gdzie czekało jeszcze ciepłe śniadanie i kawa.
― Nawet zdążyliście ― powiedziałam ze śmiechem, biorąc ostatni łyk kawy. ― Jak myślicie, dyrektor będzie wzywał mnie dzisiaj na rozmowę? ― ja i Janet pracowałyśmy w klubie nocnym u jej wuja Pabla i w ten weekend miałam zaszczyt obsługiwać dyrektora z mojej szkoły i kilku innych nauczycieli. Ich miny były bezcenne.
― Zobaczymy, nauczyciel od matmy pewnie nie zwróci na Ciebie uwagi, był tak pijany, że ledwo siedział. Reszta nauczycieli też nie będzie ochoczo o tym rozmawiać, ewentualnie z Tobą w cztery oczy, bez świadków.
― Obawiam się, że będzie chciał rozmawiać z moim ojcem ― przyznałam. ― Do końca mojej umowy z nim zostały niecałe trzy tygodnie, po tak długim czasie nie mogę wrócić do Anglii.
― I nie wrócisz ― powiedział Aaron. ― To, co robisz po szkole to Twoja sprawa. Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze ― pocieszył mnie przyjaciel. Uśmiechnęłam się w jego stronę. ― Zawieźć Was do szkoły? Czy wolicie spacerek?
― Możesz nas zawieźć ― powiedziała Janet. ― Dajcie mi pięć minut i możemy jechać. ― tych kilku minut potrzebowałam również ja, musiałam wziąć wypracowanie na język włoski, którego w tej szkole uczyłam się na poziomie rozszerzonym.
Na miejscu byliśmy po dwudziestu minutach. Pożegnałyśmy się z Aaronem i poszłyśmy w stronę szafek. W drodze zadzwonił do Janet wuj, nasz szef, powiedział, że odwiedziła ich rodzina z Włoch. Cała nasza trójka dostała zaproszenie do pizzerii i ani ja, ani Aaron, którego zdążyła powiadomić, nie mieliśmy zamiaru odmówić. I to nie dlatego, że byliśmy pazerni na darmową pizzę, a ze względu na Janet. Ona nie przepadała za tą częścią swojej rodziny, może z jednym wyjątkiem, jej kuzynem, który był w wieku Aarona.
― Napisałaś to wypracowanie z włoskiego? ― zapytała, kiedy byłyśmy już w klasie. Kiedy kiwnęłam głową, wzięła ode mnie plik kartek. ― Omawianie go zajmie Ci całą lekcję ― ucieszyła się, a ja się zaśmiałam.
Zadzwonił dzwonek, minęło kilka minut, zanim nauczycielka weszła do klasy. Od razu poprosiła mnie o moje wypracowanie i odesłała do dyrektora. Spojrzałam na przyjaciółkę, która cicho kazała mi ją informować o wszystkim. Westchnęłam, ale posłusznie podniosłam tyłek z niewygodnego krzesła i poszłam do dobrze znanego mi pomieszczenia. Gdy weszłam do sekretariatu, starsza kobieta wskazała tylko na drzwi i wróciła do swoich zajęć. Pierwszy raz tak się denerwowałam, mimo że nigdy nie byłam grzeczną uczennicą w tej szkole i pogadanki z nienawidzonym przeze mnie dyrektorem były normą. Jednak ta mogła zmienić wszystko.
― Chciał mnie Pan widzieć ― burknęłam pewnym siebie głosem. Nie mogłam mu dać żadnego znaku, że się stresowałam. ― O co chodzi? ― w pomieszczeniu siedział jeszcze jeden mężczyzna, na głowie miał burzę loczków.
― Dobrze wiesz, o co chodzi ― warknął, opierając się o fotel. ― Siadaj. ― wskazał na drugie krzesło. ― To Caspian Harris, dyrektor Miami High School. ― uniosłam brew, co mi co tego, pomyślałam. ― A od dzisiaj Twój dyrektor. Ze względu na to, co się stało i gdzie ja i kilku nauczycieli cię widzieliśmy, nie możesz być uczennicą tej szkoły.
― To żart? ― prychnęłam. ― To, co robię po szkole, a zwłaszcza w weekendy, to wyłącznie moja sprawa ― oburzyłam się. Jakim prawem on bez mojej woli i zgody przenosił mnie do innej szkoły? Gdzie się podziały prawa ucznia?
― Decyzja już zapadała. Mogłem cię wyrzucić z tej szkoły i zostawić samej sobie. Ciesz się, że tak nie zrobiłem. ― przewróciłam oczami. ― Idź po swoje rzeczy do szafki, kluczyk oddaj Pani woźnej, będzie u siebie. ― bez słowa opuściłam pomieszczenie.
Byłam wściekła, nie miał prawa mnie wyrzucić. W szkole nie sprawiałam aż takich problemów. Pewnie się bał, że to, co robili w klubie, wyjdzie na jaw, a ja będę go szantażować. Jednak prawda była taka, że nawet z innej szkoły mogłam to robić, nie widziałam przeciwwskazań. Tylko że ja wcale nie chciałam tego robić. Nie byłam aż tak wielką suką. Miałam nadzieję, że w nowej szkole nie będzie tak samo albo gorzej. Musiałam po prostu wierzyć, że będzie lepiej.
Nie wróciłam już do pokoju dyrektora. Oddałam klucz i napisałam wiadomość do przyjaciółki, że tego dnia przestałam być uczennicą tej placówki. Wyszłam z budynku i usiadłam na ławce. Byłam pewna, że nowy dyrektor będzie chciał zamienić ze mną zdanie lub dwa. Spodziewałam się, że po tym pozwoli mi wrócić do domu. Myliłam się. Kiedy Loczek wyszedł, wraz z moim już byłym dyrektorem, zakomunikował, że od razu pojedziemy do szkoły, no bo po co zwlekać?
W czasie drogi miałam okazję mu się bardziej przyjrzeć, oprócz tych loczków, był raczej śniadej karnacji, a szare oczy pewnie kiedyś dodawały mu uroku. Jak na moje oko, był za młody i za bardzo wysportowany jak na dyrektora. Zazwyczaj dyrektorzy to starsze dziadki z piwnym brzusiem, uprzykrzający życie nastolatkom, by mieć z tego frajdę.
― Przestań się gapić ― odezwał się pierwszy raz podczas tej drogi. ― To denerwujące. ― zatrzymał się na światłach i spojrzał na mnie. ― O co chodzi Paige?
― O nic. ― wzruszyłam ramionami. ― Myślę. ― uniósł brew, ale nijak mi na to nie odpowiedział. ― Nie jest Pan za młody na bycie dyrektorem? ― parsknął śmiechem.
― Mam trzydzieści lat ― powiedział poważnie. ― Nie mam piwnego brzuszka jak Twój stary dyrektor, bo jestem nauczycielem wychowanie fizycznego i nie lubię piwa. Może Ty mi powiesz, dlaczego zostałaś wyrzucona? Nie wyglądasz na taką straszną, a uwierz, że słyszałem o Tobie wiele historyjek.
― Mam swoje za uszami, ale chyba jak każdy ― mruknęłam. ― Powiedzmy, że widziałam go w złym miejscu i w złym czasie. ― Loczek uniósł brew. ― Lepiej o tym nie mówić. Lepiej dla pana i dla mnie.
Kilka minut później byliśmy na miejscu. Ta szkoła już z zewnątrz była dwa razy większa od mojej poprzedniej, co nie było dla mnie dobrą nowiną. Miałam obawy, że nie zapamiętam szybko dróg do odpowiednich klas. Jednak nie mówiłam nic o swoich obawach Loczkowi, szłam za nim i słuchałam go, jednocześnie obserwując otoczenie. Domyśliłam się, że szliśmy do jego biura, bo śmiesznie byłoby załatwiać formalności na sali gimnastycznej lub boisku.
Hol w szkole był jeszcze większy, niż mogłam przypuszczać. Prowadziły z niego aż trzy korytarze, a dzięki tabliczkom, dowiedziałam się, do jakich klas prowadziły. Przykładowo po prawej stronie, praktycznie tuż przy wyjściu ze szkoły, były klasy od przedmiotów humanistycznych. Naprzeciwko była za to sala gimnastyczna, przez którą jak się dowiedziałam od dyrektora, można było przejść na drugi koniec szkoły, gdzie były pokój nauczycielski, gabinet psychologa i pielęgniarki. Przy sali gimnastycznej znajdowała się też mała siłownia.
― Chyba cię to nie przeraziło, co? ― spojrzałam na mężczyznę, który uważnie mi się przyglądał. ― Myślę, że nie będziesz miała problemu z rozeznaniem się.
― Będę się gubić przez co najmniej miesiąc. ― usiadłam naprzeciwko niego. ― Ma pan jakąś mapę tej szkoły? Przydałaby mi się. ― pokręcił głową ze śmiechem, ale sięgnął do szuflady. Jednak ku mojemu rozczarowaniu wyciągnął plan lekcji i kluczyk do szafki. ― Mogę o coś zapytać? ― nakazał mi mówić. ― Jakie panują tutaj zasady? Pan lub grono pedagogiczne wtrąca się w to, co uczniowie robią po lekcjach?
― Nie, to Wasza sprawa. Jesteście uczniami, nie naszymi dziećmi. Owszem, jeśli jakiś nauczyciel zauważy coś, co mogłoby zaważyć o reputacji tej placówki, ma prawo to zgłosić lub pogadać o tym z uczniem i ewentualnie psychologiem. ― ulżyło mi, jakoś nie chciałam wierzyć, że znowu spotkam nauczycieli w klubie nocnym. ― Słyszałem od kilku uczniów, którzy się do nas przenieśli, jak jest w tamtej szkole, nie masz się o co martwić. ― kiwnęłam głową. ― Za chwilę będzie dzwonek na przerwę, Twoja klasa ma za chwilę ze mną wychowanie fizyczne, więc od razu cię przedstawię.
####
* nazwa wymyślona przeze mnie/ nie wiem (nie doszukałam się), czy naprawdę istnieje szkoła o takiej nazwie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro