19. Okej, fajnie wiedzieć.
- Coś jeszcze?! - Zapytałam już trochę zła.
- Do kurwy nędzy masz mnie informować jeżeli gdzieś idziesz i masz napisać z kim jasne?!
- Nawet jak będzie chciało mi się siku czy srać mam Cię o tym informować!? - wrzasnęłam.
Mój brat od jakiś dwudziestu minut robił mi kazanie. Okej rozumiem, że się martwi i tak dalej, ale do cholery niech nie robi takiego cyrku. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nawet nie wiedziałam czego on się tak boi. Miałam nadzieję, że na tym "wieczorku zapoznawczym" wszystko mi wyjaśnią i będę mogła zrozumieć jego obawy w stu, a nawet w trzystu procentach. Nie licząc już tego, że Chris ma cały czas na mnie oko i mimo, że minął jeden dzień, od kiedy gapi się na mnie więcej niż powinien i łazi za mną non stop, to ja miałam już tego po dziurki w nosie.
- Po prostu się o Ciebie martwię i nie chcę żeby coś Ci się stało. - Powiedział już o wiele spokojniejszym tonem.
Odwróciłam się do niego i przytuliłam z uśmiechem na twarzy. On odwzajemnił gest i jedną ręką głaskał mnie po plecach.
- Wiem braciszku, będę Cię informowała o wszystkim. No prawie. - Zaśmiałam się. - Ale obiecaj, że mi wszystko dzisiaj wytłumaczysz.
- Obiecuję. - Cmoknął mnie w czoło. - Ogarnij się. Masz półtorej godziny.
- Mam się jakoś szczególnie odpicować? - Chłopak pokręcił głową i wyszedł.
Cieszyłam się, że nie musiałam ubierać jakieś kiecki, bo szczerze nienawidziłam takich rzeczy. Zawsze czułam się jak kula do kręgli. Zawsze stawiałam na luźniejsze i praktyczniejsze odzienie jak spodnie i zwyczajna koszulka, a na nogach zwyczajne tenisówki czy adidasy. Może i szpilki czy inne buty na podwyższeniu pasowały by do mnie ze względu na mój niski wzrost i nie wyglądałabym jak żyrafa, ale nie jestem typem dziewczyny, która musi się godzinami szykować, żeby wyglądać ładnie, bo o perfekcyjnym wyglądzie nie ma mowy. Zapewne każda kobieta nawet gdyby szykowała się cały dzień i noc lub nawet tydzień nie byłaby w stu procentach zadowolona. Dlatego ja nie chcę marnować czasu na takie bzdety.
Z szafy wyciągnęłam zwykłe szorty z jakąś naszywką z przodu, czarną bokserkę i koszulę w czarno- czerwoną kratę. Z komody wyciągnęłam czystą bieliznę i powędrowałam do łazienki. Wyszłam z niej po piętnastu minutach i od razu usiadłam do toaletki i zabrałam się za makijaż. Pomalowałam się tak jak to robię na weekendy i w czasie wolnym od zajęć w szkole. Czyli zakryłam niedoskonałości i lekko przypudrowałam twarz, żeby się nie świeciła. Zrobiłam sobie kreski i podkreśliłam oczy czarną kredką. Rzęsy wytuszowałam tuszem, a na koniec usta pomalowałam bordową szminką. Zajęłam się jeszcze włosami, które powoli zaczynały mnie denerwować, bo ile można jeść włosy? Rozczesałam je i na czubku głowy zrobiłam sobie dwa małe koczki, co w sumie śmiesznie wyglądało. Opuściłam jeszcze dwa pasma po bokach mojej głowy i zagarniając swój telefon zeszłam na dół do brata.
- Gotowa? - Zapytał oglądając jakiś mecz w telewizji.
- Ta, a ty? - On odwrócił się do mnie i kopara mu opadła.
- Gdzie jest moja siostra?!
- Stoi przed Tobą bucu! - Uderzyłam go lekko w ramię. - Tak wyglądam w czasie wolnym od szkoły. - Wyjaśniłam.
- A czemu do szkoły nie? - Zapytał opierając się bokiem o ścianę.
- Bo nie chce być postrzegana jako jedna z tych kurw. - Chłopak naślinił palec i przejechał po moim policzku.
- Jak ty nic prawie nie masz na twarzy. - Mruknął jeszcze raz analizując moją twarz.
- Dobra, nie gap się. - Powiedziałam rozbawiona. - Jedziemy?
****
- Dobra, o ile dobrze pamiętam, to ta ulica. - Mruknął mój brat. Byliśmy w okolicy, na której wybudowane były same wille, które nawiasem mówiąc były prze ogromne! Ale czego ja się mogłam spodziewać jadąc jednym z najdroższych samochodów? - To tutaj! - Ucieszył się.
Zaparkowaliśmy przed jedną z tych pięknych willi. Ogromny budynek w białej kolorystyce. Okna były ogromne i przyciemniane, dlatego nie widziałam urywka tego cuda w środku. Przy oknach na samej górze były małe światełka, które były wyłączone, ale bardzo dobrze widoczne. W oczy rzuciły mi się jeszcze czujniki ruchu i kamery. Nie dziwię się im, że zamontowali takie rzeczy, nie jeden bandyta chciałby się włamać do tak bogatej willi. Ale wracając, podświetlane schody prowadziły do wielkich drzwi, w których na raz zmieściłoby się z sześć osób. Drzwi były czarne, nie licząc klamki, która była w złotym kolorze. Prawdziwe? Kto wie?
Oboje podeszliśmy do tych drzwi, a mój brat nie pukając wszedł do środka, Max przepuścił mnie w drzwiach, za co mu podziękowałam. Weszłam chyba do salonu, bo kilka osób, którzy wlepiali swój wzrok we mnie oglądali telewizję. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu ignorując ciekawe spojrzenia domowników domu. Na środku pomieszczenia stała kanapa, a obok niej kolejna. Obie były dosyć spore i spokojnie każda z nich zmieściłaby od siedmiu do dziesięciu osób. Na ścianie wisiała plazma, w której leciały wiadomości. Były tam też jakieś komody, stoliczek i kilka puf do siedzenia.
- O jesteście już. - Przyszedł uśmiechnięty Chris.
Zmierzyłam go wzrokiem z dołu do góry. Był ubrany na czarno. Miał czarne jeansy, które swoją srogą trochę mu zwisały z tyłka i czarną koszulkę z jakimś logo, którego nie byłam w stanie rozpoznać.
- Ty też ładnie wyglądasz. - Powiedział śmiejąc się.
- Ta, dzięki. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Młoda rusz swoją wielką dupę, bo przejść nie mogę. - Max popchał mnie przez co poleciała na bruneta.
- Nie wiedziałem, że na mnie lecisz. - Zaczął się śmiać, a ja dopiero zauważyłam, że ma smiley'a
- A ty masz różowe włosy i nazywasz się Jean Gonzales. - Popatrzył na mnie jak na idiotkę. - Może blond by ci pod pasował? - Zapytałam, a kilka osób zaczęło się śmiać.
- A ze mną się przywitasz?
Przed nami stanęła Caroline, która swoje białe włosy związała w niedbałego koka na czubku głowy, a ubrana była podobnie do mnie. Miała czarne spodenki i granatową koszulkę z motocyklem, a na to założyła zwyczajną białą bluzę.
Uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam ją, co szybko odwzajemniła. Kiedy odsunęłyśmy się od siebie zmierzyła mnie swoimi szarymi oczami, które nie wyglądały na soczewki.
- No, no, nieźle się odpicowałaś. - Zaśmiałam się razem z nią. - Wiesz, że to nie spotkanie z prezydentem USA?
- A już myślałam. - Westchnęłam zawiedziona. - Do szkoły się mocno nie maluje. - Dodałam.
- Zauważyłam. - Uśmiechnęła się lekko. - Ale z tego co widzę, to ty prawie na tej buźce nie masz. -Kiwnęłam głową. - Dobra nie stójmy tak tu, chodź.
Wzięła mnie za rękę i popchała na jedną z czarnych puf, po czym zaczęła mi przedstawiać swoich współlokatorów.
- Ten najbliżej Ciebie to Matt, ale jego to już znasz, ten obok to Isaac, później to Peter, Harry i na samym końcu to Nathan, który razem z Chrisem oglądają pornola na telefonie, bo żadna laska im nie chciała jeszcze pokazać. - Parsknęłam śmiechem, na co Ci dwaj zwrócili uwagę na mnie.
- A Ciebie co tak śmieszy co? - Zapytał Chris.
- Ty. - Wystawiłam mu język.
- Pamiętaj, że jesteś na mnie skazana. - Mrugnął do mnie.
- I co ja złego zrobiłam, że muszę się z Tobą męczyć.. - Westchnęłam.
Chris chciał coś powiedzieć, ale do salonu wszedł mój brat razem z jakimś gościem. Był nieco wyższy od mojego brata, miał krótki zarost i busz brązowych włosów na głowie, które postawił na żel. Oprócz Car to jak wszyscy był ubrany na czarno, dawałam mu maksymalnie trzydzieści pięć lat.
- Ty jesteś Paige tak? - Zapytał zwracając swój wzrok na mnie. - Jestem Rick.
Kiwnęłam głową, a on podszedł do mnie. Wstałam z zamiarem podania mu ręki, ale on mnie lekko uściskał na powitanie.
Okej, w końcu się przyzwyczaję.
Usiadłam na swoim miejscu, obok białowłosej, która zawzięcie coś czytała na telefonie.
- Mamy problem. - Mruknęła. - Joe dał dupy z tym towarem.
- Ma zrobić wszystko, żeby był na jutro. - Odpowiedział jej Rick.
Max usiadł koło mnie, a mój wuj kazał się sunąć Matt'owi i reszcie. Czekałam wytrwale, aż ktoś w końcu wytłumaczy mi o co chodzi. Lekko uderzyłam brata w ramię, żeby przeszedł do rzeczy. Ten tylko kiwnął głową.
- Jesteś pewny, że chcesz jej wszystko powiedzieć? - Patrzył to na niego to na mnie.
- Lepiej tak, niż żeby dowiedziała się przez przypadek. - Mruknął mój brat.
- No okej, to może pierw dowiem się po co ten lamus ma za mną cały czas łazić? - Zapytałam wskazując palcem na bruneta.
- Mówiłem, że się o Ciebie martwię. - Wywróciłam oczami.
- Ale mi to sensownie wyjaśnij.
- To może od samego początku. - Zaczął Rick. - Jak się pewnie domyślasz twój ojciec i ja jesteśmy braćmi. - Kiwnęłam głową. - Mieliśmy jeszcze siostrę, która zginęła, była to matka Car, zamordował ją jeden z najgroźniejszych gangów w USA, z którymi nie mamy dobrych stosunków...
- Czyli, chcecie mi powiedzieć, że wy wszyscy tu należycie do innego gangu tak? A ty jesteś szefem, a mój ojciec, ten debil. - wskazałam na brata. - i Jane są w to też zamieszani?
- W pewnym sensie. Twój ojciec też jest szefem, ale regionu w Anglii. - Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem, tym samym każąc mu mówić dalej. - Twój brat jest w to zamieszany, ale na innych zasadach. Jane nie chcę brać w tym udziału, ale o tym wie. Nadążasz?
- Ta, wszyscy tu oprócz mnie są w gangu, tylko, że Max na innych zasadach. Ojciec rządzi regionem w Anglii, a ty jesteś powiedzmy mózgiem tego wszystkiego, a Jane nie chcę się w to mieszać, ale o wszystkim wie. To teraz mi powiedzcie, po jaką cholerę on ma za mną łazić jak pieprzony cień.
- Krótko mówiąc szef Viper, dowiedział się o Tobie i chce Cię zabić. - Powiedziała Caroline.
- Okej, fajnie wiedzieć. - Powiedziałam nadzwyczaj spokojnie, czym zdziwiłam wszystkich. - Więc masz przejebane Chris. - Mruknęłam do niego, a on się zaśmiał. - Będziesz jeszcze szukał zastępstwa, zobaczysz. - Powiedziałam z chytrym uśmieszkiem patrząc na paznokcie tak, żeby mnie nie usłyszał.
- NO MOJA KREW! - Krzyknęła białowłosa, mnie przytulając.
- Coś jeszcze macie mi do powiedzenia? - Zapytałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Raczej propozycje. - Uniosłam brew i gestem ręki kazałam mu skończyć. - Nauczymy Cię walczyć i używać broni białej jak i palnej. - Uśmiechnęłam się cwano.
- Czyli mam rozumieć, że w tym "my", chodzi o to, że wszyscy po za Tobą, będą musieli się ze mną użerać tak? - On się zaśmiał.
- Tak dokładnie.
- To ja przed tym radzę poćwiczyć cierpliwość. - Uśmiechnęłam się.
- Teraz rozumiem. - Powiedział mój brat. - Mała cwaniara. - Poklepał mnie po plecach.
- Po braciszku. - Popchnęłam go tak, że spadł z pufy.
Zaczęłam się śmiać, a mój jakże piękny rechot wywołał śmiech u pozostałych.
Przez resztę wieczoru siedziałam z nimi i w minimalnym stopniu poznawałam się z kilkunastoma chłopakami. Na szczęście miałam dobrą pamięć do imion i twarzy, więc nie musiałam się bać, że zapomnę lub się pomylę.
- Ej mała wredna pijawko. - Szturchnął mnie Chris. - Chodź pogadamy.
Wzruszyłam ramionami i poszłam za chłopakiem na zewnątrz.
- Co chcesz wielki gorylu. - Zapytałam siadając na schodach.
- Nie mówiłaś jeszcze bratu, że pracujesz..
- Nie, dlatego sobie zarezerwuj jutrzejszy wieczór. - On westchnął.
- A co mu powiesz? Od tak Cię na całą noc nie wypuści.
- Powiem, że śpię w swoim mieszkaniu. I tak mieszkają tam moi przyjaciele. - Uniósł brew do góry.
- Masz swoje mieszkanie?
- A co miałam spać na plaży przez dwa miesiące, kiedy tego dziada nie było?
- To znaczy, że byłaś sama tutaj tak? - Kiwnęłam głową.- Laska! Ty masz dopiero szesnaście lat! - Zaczęłam się śmiać, na jego pierwsze wypowiedziane słowo.
- Umiem o siebie zadbać.
- Zdążyłem zauważyć, poskromicielko nauczycielek. - Uśmiechnęłam się. - A ja gdzie będę spał? Na pewno nie w samochodzie, ani nie wrócę tutaj. Rick i Caro mnie zajebią.
- Zluzuj bokserki. Znajdzie się dla Ciebie miejsce.
- Czyli mamy ustalone. - Kiwnęłam głową.
- Co młoda, zbieramy się. - Powiedział mój brat. - Co Chris kombinujesz? - Zmierzył go podejrzliwym wzorkiem.
- Chciałam z nim pogadać, bo przypomniało mi się, że umówiłam się z Cami i Aaronem na maraton filmowy.
- Masz zamiar tam nocować? - Zapytał, a ja kiwnęłam głową. - Sama tam nie zostaniesz.
- Powiedziała, że znajdzie się miejsce dla mnie. - Mruknął Chris.
- Dobra, ale jak się dowiem, że jej nie pilnowałeś, to wiesz jak to się skończy. - On kiwnął głową.
Poszłam się pożegnać, z można powiedzieć, moją rodziną i wróciliśmy do domu.
___________
Nie uwierzycie.. ten rozdział ma 2115 słów!
I napisałam go w dwie godziny. A to cud!
Kolejny postaram się wrzucić dzisiaj ewentualnie jutro.
Prosiłabym was, żebyście napisali, krótką opinię o tej książce.
Dziękuje za każdy komentarz i gwiazdkę, oraz dziękuje bardzo za ponad 3K wyświetleń.
KOCHAM WAS <3
Cześć Misie <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro