Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19. Okej, fajnie wiedzieć.

- Coś jeszcze?! - Zapytałam już trochę zła.

- Do kurwy nędzy masz mnie informować jeżeli gdzieś idziesz i masz napisać z kim jasne?!

- Nawet jak będzie chciało mi się siku czy srać mam Cię o tym informować!? - wrzasnęłam.

Mój brat od jakiś dwudziestu minut robił mi kazanie. Okej rozumiem, że się martwi i tak dalej, ale do cholery niech nie robi takiego cyrku. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nawet nie wiedziałam czego on się tak boi. Miałam nadzieję, że na tym "wieczorku zapoznawczym" wszystko mi wyjaśnią i będę mogła zrozumieć jego obawy w stu, a nawet w trzystu procentach. Nie licząc już tego, że Chris ma cały czas na mnie oko i mimo, że minął jeden dzień, od kiedy gapi się na mnie więcej niż powinien i łazi za mną non stop, to ja miałam już tego po dziurki w nosie.

- Po prostu się o Ciebie martwię i nie chcę żeby coś Ci się stało. - Powiedział już o wiele spokojniejszym tonem.

Odwróciłam się do niego i przytuliłam z uśmiechem na twarzy. On odwzajemnił gest i jedną ręką głaskał mnie po plecach.

- Wiem braciszku, będę Cię informowała o wszystkim. No prawie. - Zaśmiałam się. - Ale obiecaj, że mi wszystko dzisiaj wytłumaczysz.

- Obiecuję. - Cmoknął mnie w czoło. - Ogarnij się. Masz półtorej godziny.

- Mam się jakoś szczególnie odpicować? - Chłopak pokręcił głową i wyszedł.

Cieszyłam się, że nie musiałam ubierać jakieś kiecki, bo szczerze nienawidziłam takich rzeczy. Zawsze czułam się jak kula do kręgli. Zawsze stawiałam na luźniejsze i praktyczniejsze odzienie jak spodnie i zwyczajna koszulka, a na nogach zwyczajne tenisówki czy adidasy. Może i szpilki czy inne buty na podwyższeniu pasowały by do mnie ze względu na mój niski wzrost i nie wyglądałabym jak żyrafa, ale nie jestem typem dziewczyny, która musi się godzinami szykować, żeby wyglądać ładnie, bo o perfekcyjnym wyglądzie nie ma mowy. Zapewne każda kobieta nawet gdyby szykowała się cały dzień i noc lub nawet tydzień nie byłaby w stu procentach zadowolona. Dlatego ja nie chcę marnować czasu na takie bzdety.

Z szafy wyciągnęłam zwykłe szorty z jakąś naszywką z przodu, czarną bokserkę i koszulę w czarno- czerwoną kratę. Z komody wyciągnęłam czystą bieliznę i powędrowałam do łazienki. Wyszłam z niej po piętnastu minutach i od razu usiadłam do toaletki i zabrałam się za makijaż. Pomalowałam się tak jak to robię na weekendy i w czasie wolnym od zajęć w szkole. Czyli zakryłam niedoskonałości i lekko przypudrowałam twarz, żeby się nie świeciła. Zrobiłam sobie kreski i podkreśliłam oczy czarną kredką. Rzęsy wytuszowałam tuszem, a na koniec usta pomalowałam bordową szminką. Zajęłam się jeszcze włosami, które powoli zaczynały mnie denerwować, bo ile można jeść włosy? Rozczesałam je i na czubku głowy zrobiłam sobie dwa małe koczki, co w sumie śmiesznie wyglądało. Opuściłam jeszcze dwa pasma po bokach mojej głowy i zagarniając swój telefon zeszłam na dół do brata.

- Gotowa? - Zapytał oglądając jakiś mecz w telewizji.

- Ta, a ty? - On odwrócił się do mnie i kopara mu opadła.

- Gdzie jest moja siostra?!

- Stoi przed Tobą bucu! - Uderzyłam go lekko w ramię. - Tak wyglądam w czasie wolnym od szkoły. - Wyjaśniłam.

- A czemu do szkoły nie? - Zapytał opierając się bokiem o ścianę.

- Bo nie chce być postrzegana jako jedna z tych kurw. - Chłopak naślinił palec i przejechał po moim policzku.

- Jak ty nic prawie nie masz na twarzy. - Mruknął jeszcze raz analizując moją twarz.

- Dobra, nie gap się. - Powiedziałam rozbawiona. - Jedziemy?

****

- Dobra, o ile dobrze pamiętam, to ta ulica. - Mruknął mój brat. Byliśmy w okolicy, na której wybudowane były same wille, które nawiasem mówiąc były prze ogromne! Ale czego ja się mogłam spodziewać jadąc jednym z najdroższych samochodów? - To tutaj! - Ucieszył się.

Zaparkowaliśmy przed jedną z tych pięknych willi. Ogromny budynek w białej kolorystyce. Okna były ogromne i przyciemniane, dlatego nie widziałam urywka tego cuda w środku. Przy oknach na samej górze były małe światełka, które były wyłączone, ale bardzo dobrze widoczne. W oczy rzuciły mi się jeszcze czujniki ruchu i kamery. Nie dziwię się im, że zamontowali takie rzeczy, nie jeden bandyta chciałby się włamać do tak bogatej willi. Ale wracając, podświetlane schody prowadziły do wielkich drzwi, w których na raz zmieściłoby się z sześć osób. Drzwi były czarne, nie licząc klamki, która była w złotym kolorze. Prawdziwe? Kto wie?

Oboje podeszliśmy do tych drzwi, a mój brat nie pukając wszedł do środka, Max przepuścił mnie w drzwiach, za co mu podziękowałam. Weszłam chyba do salonu, bo kilka osób, którzy wlepiali swój wzrok we mnie oglądali telewizję. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu ignorując ciekawe spojrzenia domowników domu. Na środku pomieszczenia stała kanapa, a obok niej kolejna. Obie były dosyć spore i spokojnie każda z nich zmieściłaby od siedmiu do dziesięciu osób. Na ścianie wisiała plazma, w której leciały wiadomości. Były tam też jakieś komody, stoliczek i kilka puf do siedzenia.

- O jesteście już. - Przyszedł uśmiechnięty Chris.

Zmierzyłam go wzrokiem z dołu do góry. Był ubrany na czarno. Miał czarne jeansy, które swoją srogą trochę mu zwisały z tyłka i czarną koszulkę z jakimś logo, którego nie byłam w stanie rozpoznać.

- Ty też ładnie wyglądasz. - Powiedział śmiejąc się.

- Ta, dzięki. - Uśmiechnęłam się lekko.

- Młoda rusz swoją wielką dupę, bo przejść nie mogę. - Max popchał mnie przez co poleciała na bruneta.

- Nie wiedziałem, że na mnie lecisz. - Zaczął się śmiać, a ja dopiero zauważyłam, że ma smiley'a

- A ty masz różowe włosy i nazywasz się Jean Gonzales. - Popatrzył na mnie jak na idiotkę. - Może blond by ci pod pasował? - Zapytałam, a kilka osób zaczęło się śmiać.

- A ze mną się przywitasz?

Przed nami stanęła Caroline, która swoje białe włosy związała w niedbałego koka na czubku głowy, a ubrana była podobnie do mnie. Miała czarne spodenki i granatową koszulkę z motocyklem, a na to założyła zwyczajną białą bluzę.

Uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam ją, co szybko odwzajemniła. Kiedy odsunęłyśmy się od siebie zmierzyła mnie swoimi szarymi oczami, które nie wyglądały na soczewki.

- No, no, nieźle się odpicowałaś. - Zaśmiałam się razem z nią. - Wiesz, że to nie spotkanie z prezydentem USA?

- A już myślałam. - Westchnęłam zawiedziona. - Do szkoły się mocno nie maluje. - Dodałam.

- Zauważyłam. - Uśmiechnęła się lekko. - Ale z tego co widzę, to ty prawie na tej buźce nie masz. -Kiwnęłam głową. - Dobra nie stójmy tak tu, chodź.

Wzięła mnie za rękę i popchała na jedną z czarnych puf, po czym zaczęła mi przedstawiać swoich współlokatorów.

- Ten najbliżej Ciebie to Matt, ale jego to już znasz, ten obok to Isaac, później to Peter, Harry i na samym końcu to Nathan, który razem z Chrisem oglądają pornola na telefonie, bo żadna laska im nie chciała jeszcze pokazać. - Parsknęłam śmiechem, na co Ci dwaj zwrócili uwagę na mnie.

- A Ciebie co tak śmieszy co? - Zapytał Chris.

- Ty. - Wystawiłam mu język.

- Pamiętaj, że jesteś na mnie skazana. - Mrugnął do mnie.

- I co ja złego zrobiłam, że muszę się z Tobą męczyć.. - Westchnęłam.

Chris chciał coś powiedzieć, ale do salonu wszedł mój brat razem z jakimś gościem. Był nieco wyższy od mojego brata, miał krótki zarost i busz brązowych włosów na głowie, które postawił na żel. Oprócz Car to jak wszyscy był ubrany na czarno, dawałam mu maksymalnie trzydzieści pięć lat.

- Ty jesteś Paige tak? - Zapytał zwracając swój wzrok na mnie. - Jestem Rick.

Kiwnęłam głową, a on podszedł do mnie. Wstałam z zamiarem podania mu ręki, ale on mnie lekko uściskał na powitanie.

Okej, w końcu się przyzwyczaję.

Usiadłam na swoim miejscu, obok białowłosej, która zawzięcie coś czytała na telefonie.

- Mamy problem. - Mruknęła. - Joe dał dupy z tym towarem.

- Ma zrobić wszystko, żeby był na jutro. - Odpowiedział jej Rick.

Max usiadł koło mnie, a mój wuj kazał się sunąć Matt'owi i reszcie. Czekałam wytrwale, aż ktoś w końcu wytłumaczy mi o co chodzi. Lekko uderzyłam brata w ramię, żeby przeszedł do rzeczy. Ten tylko kiwnął głową.

- Jesteś pewny, że chcesz jej wszystko powiedzieć? - Patrzył to na niego to na mnie.

- Lepiej tak, niż żeby dowiedziała się przez przypadek. - Mruknął mój brat.

- No okej, to może pierw dowiem się po co ten lamus ma za mną cały czas łazić? - Zapytałam wskazując palcem na bruneta.

- Mówiłem, że się o Ciebie martwię. - Wywróciłam oczami.

- Ale mi to sensownie wyjaśnij.

- To może od samego początku. - Zaczął Rick. - Jak się pewnie domyślasz twój ojciec i ja jesteśmy braćmi. - Kiwnęłam głową. - Mieliśmy jeszcze siostrę, która zginęła, była to matka Car, zamordował ją jeden z najgroźniejszych gangów w USA, z którymi nie mamy dobrych stosunków...

- Czyli, chcecie mi powiedzieć, że wy wszyscy tu należycie do innego gangu tak? A ty jesteś szefem, a mój ojciec, ten debil. - wskazałam na brata. - i Jane są w to też zamieszani?

- W pewnym sensie. Twój ojciec też jest szefem, ale regionu w Anglii. - Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem, tym samym każąc mu mówić dalej. - Twój brat jest w to zamieszany, ale na innych zasadach. Jane nie chcę brać w tym udziału, ale o tym wie. Nadążasz?

- Ta, wszyscy tu oprócz mnie są w gangu, tylko, że Max na innych zasadach. Ojciec rządzi regionem w Anglii, a ty jesteś powiedzmy mózgiem tego wszystkiego, a Jane nie chcę się w to mieszać, ale o wszystkim wie. To teraz mi powiedzcie, po jaką cholerę on ma za mną łazić jak pieprzony cień.

- Krótko mówiąc szef Viper, dowiedział się o Tobie i chce Cię zabić. - Powiedziała Caroline.

- Okej, fajnie wiedzieć. - Powiedziałam nadzwyczaj spokojnie, czym zdziwiłam wszystkich. - Więc masz przejebane Chris. - Mruknęłam do niego, a on się zaśmiał. - Będziesz jeszcze szukał zastępstwa, zobaczysz. - Powiedziałam z chytrym uśmieszkiem patrząc na paznokcie tak, żeby mnie nie usłyszał.

- NO MOJA KREW! - Krzyknęła białowłosa, mnie przytulając.

- Coś jeszcze macie mi do powiedzenia? - Zapytałam z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Raczej propozycje. - Uniosłam brew i gestem ręki kazałam mu skończyć. - Nauczymy Cię walczyć i używać broni białej jak i palnej. - Uśmiechnęłam się cwano.

- Czyli mam rozumieć, że w tym "my", chodzi o to, że wszyscy po za Tobą, będą musieli się ze mną użerać tak? - On się zaśmiał.

- Tak dokładnie.

- To ja przed tym radzę poćwiczyć cierpliwość. - Uśmiechnęłam się.

- Teraz rozumiem. - Powiedział mój brat. - Mała cwaniara. - Poklepał mnie po plecach.

- Po braciszku. - Popchnęłam go tak, że spadł z pufy.

Zaczęłam się śmiać, a mój jakże piękny rechot wywołał śmiech u pozostałych.

Przez resztę wieczoru siedziałam z nimi i w minimalnym stopniu poznawałam się z kilkunastoma chłopakami. Na szczęście miałam dobrą pamięć do imion i twarzy, więc nie musiałam się bać, że zapomnę lub się pomylę.

- Ej mała wredna pijawko. - Szturchnął mnie Chris. - Chodź pogadamy.

Wzruszyłam ramionami i poszłam za chłopakiem na zewnątrz.

- Co chcesz wielki gorylu. - Zapytałam siadając na schodach.

- Nie mówiłaś jeszcze bratu, że pracujesz..

- Nie, dlatego sobie zarezerwuj jutrzejszy wieczór. - On westchnął.

- A co mu powiesz? Od tak Cię na całą noc nie wypuści.

- Powiem, że śpię w swoim mieszkaniu. I tak mieszkają tam moi przyjaciele. - Uniósł brew do góry.

- Masz swoje mieszkanie?

- A co miałam spać na plaży przez dwa miesiące, kiedy tego dziada nie było?

- To znaczy, że byłaś sama tutaj tak? - Kiwnęłam głową.- Laska! Ty masz dopiero szesnaście lat! - Zaczęłam się śmiać, na jego pierwsze wypowiedziane słowo.

- Umiem o siebie zadbać.

- Zdążyłem zauważyć, poskromicielko nauczycielek. - Uśmiechnęłam się. - A ja gdzie będę spał? Na pewno nie w samochodzie, ani nie wrócę tutaj. Rick i Caro mnie zajebią.

- Zluzuj bokserki. Znajdzie się dla Ciebie miejsce.

- Czyli mamy ustalone. - Kiwnęłam głową.

- Co młoda, zbieramy się. - Powiedział mój brat. - Co Chris kombinujesz? - Zmierzył go podejrzliwym wzorkiem.

- Chciałam z nim pogadać, bo przypomniało mi się, że umówiłam się z Cami i Aaronem na maraton filmowy.

- Masz zamiar tam nocować? - Zapytał, a ja kiwnęłam głową. - Sama tam nie zostaniesz.

- Powiedziała, że znajdzie się miejsce dla mnie. - Mruknął Chris.

- Dobra, ale jak się dowiem, że jej nie pilnowałeś, to wiesz jak to się skończy. - On kiwnął głową.

Poszłam się pożegnać, z można powiedzieć, moją rodziną i wróciliśmy do domu.

___________

Nie uwierzycie.. ten rozdział ma 2115 słów! 

I napisałam go w dwie godziny. A to cud! 

Kolejny postaram się wrzucić dzisiaj ewentualnie jutro. 

Prosiłabym was, żebyście napisali, krótką opinię o tej książce. 

Dziękuje za każdy komentarz i gwiazdkę, oraz dziękuje bardzo za ponad 3K wyświetleń. 

KOCHAM WAS <3

Cześć Misie <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro