16. PARA?
Punktualnie o dziesiątej byliśmy pod mieszkaniem moich przyjaciół. Trochę obawiałam się tam wejść, bo do końca nie wiedziałam, co im powiedzieć o Chrisie. Czemu właściwie miałam ich okłamywać? Tyle im zawdzięczałam. Zwłaszcza Janet. Była pierwszą osobą, którą poznałam i się zaprzyjaźniłam. Jednak Rick przy obiedzie powiedział mi, że jak komukolwiek powiem o wszystkim, to ich zabije. Chciałam, czy nie, musiałam trzymać język za zębami.
― Na co czekasz? ― zapytał lekko poirytowany Chris. ― To był twój pomysł, pamiętasz?
― Tak, ale, jak im wyjaśnię to, że ze mną jesteś?
― Było o tym wcześniej pomyśleć. ― pokręcił głową. ― Paige. Na pewno coś wymyślisz. Masz dar przekonywania. ― zaśmiał się.
― Nie żartuj! ― powiedziałam głośno.
Niestety za głośno, bo drzwi natychmiast się otworzyły. W nich stanął Liam, który się do mnie uśmiechnął, ale mina mu zrzedła, gdy zerknął na bruneta. Przez chwilę myślałam, że zabije go wzrokiem.
― Wpuścisz nas? ― zapytałam po kilkunastu sekundach. ― Wiem, że już tu nie mieszkam, ale umówiłam się z Aaronem i Janet.
Bez słowa nas przepuścił, Chris, specjalnie lub nie, szturchnął go. Pod nosem burknęłam, że bardzo dojrzałe zachowanie, po czym udałam się do kuchni, gdzie znalazłam dwójkę swoich przyjaciół. Aaron ubrany był w białą koszulkę, beżowe, luźne jeansy i białe buty. Janet miała różową spódnicę, która podkreślała kształt jej bioder. Do tego czarną, siatkową bluzkę z długimi rękawami, przez którą widać było stanik. Na stopach miała czarne szpilki, w których była szaleńczo zakochana, bo pomykała w nich wszędzie, gdzie mogła. Skoro mowa już o strojach, to ja miałam jasne jeansy z poszarpanymi dziurami na kolanach oraz czarne body bez ramiączek. Oczywiście było zakryte przez bluzę, bo widząc mój strój, Rick pewnie nie wypuściłby mnie z domu. Chris miał na sobie również jeansy, ale w kolorze czarnym, tak samo, jak koszulę, którą miał do połowy rozpiętą. Oboje mieliśmy na stopach czarne Air Forcy.
― O jesteś już! ― radość Janet przerodziła się w szok na widok Chrisa obok mnie. ― Widzieliśmy się już w klubie, ale chyba się nie znamy. Jestem Janet, a to Aaron.
― Chris. ― uśmiechnął się szarmancko.
― Nie chwaliłaś się, że spotykasz się z kimś. ― Aaron wyglądał na zadowolonego. ― W końcu Paige! Trzeba to uczcić.
― Ale my... ― zaczęłam.
― Tak, Paige chciała się wstrzymać, ale nękałem ją, aby w końcu powiedziała. ― spojrzałam na niego niedowierzająco.
Aaron zamienił jeszcze parę słów z Chrisem, w tym ostrzegł go, że jeśli mnie skrzywdzi, to wykastruje go tępym narzędziem. Przez to ledwo zdążyliśmy na zmianę, trochę na nas jojczyli, ale jak zwykle, wpuściliśmy jednym, a wypuściliśmy drugim uchem. Zaczynało się zbierać coraz więcej ludzi, przez co miałyśmy pełno roboty. Bruneci cały czas rozmawiali i popijali Burbona, którego co chwilę im dolewałam.
― W końcu chwila spokoju. ― odetchnęła Janet. ― Dasz sobie radę? Poszłabym potańczyć. ― kiwnęłam głową, ku jej radości. ― Później sobie pogadacie, chodź. ― zaciągnęła Aarona na parkiet.
― Później ty pójdziesz ze mną. ― Chris mrugnął do mnie. ― Kochanie. ― wywrócił oczami.
― Kochanie? ― za brunetem stała zszokowana Alison. ― Chris, co ty wyrabiasz?! ― zaczęła wrzeszczeć.
― A na co to wygląda? ― zapytał, pokazując szklankę, po czym złapał mnie za rękę. ― Szukasz kłopotów? Znajdź sobie towarzystwo. ― cały czas był opanowany, ale kątem oka widziałam, że się uśmiechał.
― Jesteś mój! ― krzyknęła. ― Ta wywłoka na ciebie nie zasługuje! ― zaczęła wymachiwać rękoma, uderzając przy tym dziewczynę, dwa razy wyższą od niej. ― Uważaj, jak łazisz szmato!
Ruda tym razem przesadziła, bo tamta blondynka od razu ją zripostowała, co wywołało bójkę. Mimo że chciałam popatrzeć, jak Alison dostaje po pysku, to nie mogłam na to pozwolić. Procedury. Przyciskiem zawołałam ochronę, która wyrzuciła te dwie z lokalu.
― Niezła szopka. ― powiedział Aaron. ― Więcej oglądaliśmy, niż tańczyliśmy. Dawno tu czegoś takiego nie było, przynajmniej ze strony płci pięknej.
― Lećcie jeszcze się bawić. Poradzę sobie. ― powiedziałam z uśmiechem, a oni czym prędzej czmychnęli w tłum.
Reszta nocy minęła dosyć szybko i bezproblemowo. Chrisowi udało się zaciągnąć mnie na parkiet, gdzie przetańczyliśmy trzy piosenki. Co jakiś czas całował moje policzki i czoło. Chyba bał się cmoknąć mnie w usta, co było jednocześnie bardzo miłe, bo nie naruszał mojej przestrzeni za mocno oraz śmieszne, bo nie wyglądał ani nie zachowywał się, jakby był nieśmiały.
― Ta noc była taka dziwna. ― powiedziałam do Chrisa, lekko się chwiejąc. Pod koniec zmiany, pozwoliłam sobie wypić parę shotów. Czekaliśmy jeszcze na moją ulubioną parę, bo Janet musiała przeliczyć kasę przed zamknięciem. ― Chyba wszyscy dzisiaj przeholowali. Janet nigdy tak długo nie liczyła kasy. ― pokręciłam głową. ― Też jesteś pijany, nie patrz tak.
― Wcale nie. ― oburzył się, a ja popatrzyłam na niego jednoznacznie. ― Skoro twoi przyjaciele wymyślili, że jesteśmy parą, to po co ich wyprowadzać z błędu. ― nawiązał do początku mojego wywodu. ― Sama mówiłaś, a raczej zapewniałaś, że ta noc, to była jedyna. Nie musisz się martwić.
― A co z Alison? W szkole będzie drążyć. ― wzruszył ramionami, jakby jego to w ogóle nie obchodziło. Już miałam coś powiedzieć, ale dołączyli do nas całkiem pijani przyjaciele, wraz z Pablem, który był niezadowolony ze stanu swojej chrześnicy.
Powiedziałam szefowi, że ojciec wysłał brata, by mnie pilnował i nie mogłam jak na razie przychodzić do pracy, bo ekspresem wróciłabym do Anglii. Na szczęście, nie miał z tym problemu i prosił, bym odzywała się za każdym razem, jak będę mogła przyjść do pracy.
Po powrocie do mieszkania Janet i Aarona udaliśmy się do pokoju dziewczyny. Był o dziwo posprzątany i żadne ciuchy się nie walały po podłodze. W pomieszczeniu było jedno, podwójne łóżko i jedna kołdra. Westchnęłam, ale przebrałam się w łazience i od razu położyłam się pod ścianę. Już miałam zamknięte oczy, ale ciągle nie czułam, by Chris się położył obok. Odwróciłam się na drugi bok, widząc, jak ten leży na podłodze, pod przeciwległą ścianą, na swoich ubraniach.
― Udajesz psa? ― zapytałam ze śmiechem. ― Czemu leżysz na podłodze?
― A na co to wygląda? Chce zasnąć. ― prychnął.
― Czemu nie w łóżku? Aż tak się mnie boisz? ― cały czas miałam uśmiech na twarzy, to było komiczne. ― No chodź, nie pogryzę.
Chwilę patrzył na mnie, zastanawiając się, co zrobić. W końcu wstał i położył się obok, lekko zakrywając się kołdrą. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym mocniej przytuliłam się do poduszki, od razu zasypiając.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro