Tato
Twoje oczy
Oddalają się nagle
Źrenic blask
Przygasa na wieki
Wyłamuję palce
I zwijam się z bólu
Spracowane dłonie
Spokojnie spoczęły
W końcu bezruch je dopadł
I niemoc
Tato
Kiedyś
Wszyscy tam będziemy
Kiedyś
Gdzieś tam cię dogonię
Zrobisz kawę
Przyniosę ciasteczka
Śmiać się będziesz
Z moich głupich żartów
Złożę głowę
Na twoich kolanach
Smutek z oczu
Przegonię
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro